Zdjęcie za Vogue Polska
Ktoś obserwujący życie muzyczne w Polsce, a przynajmniej oglądający programy muzyczne w polskich telewizjach, wziąłby mnie chyba za kosmitę, gdybym powiedział, że do niedawna nie słyszałem, że ktoś taki jak Dawid Podsiadło istnieje i jest najpopularniejszym polskim piosenkarzem.
Nie znać faceta, który w ostatnich paru latach sprzedał ponad 600 tys. płyt? Nienormalne.
A tu za kolejne płyty otrzymał kolejno: diamentową płytę, znowu diamentową płytę, dwie diamentowe płyty no i wreszcie ostatnia Lata Dwudzieste, wydana 21 października 2022- sprzedała się jak dotychczas w ilości 30 tys. egzemplarzy – czyli platynowa płyta.
Kiedyś znaczący urzędnik obecnego aparatu władzy zapytał mnie, gdy chwaliłem jakąś obcą muzykę: a jakiej polskiej muzyki słucham? Więc powiedziałem mu, że nie słucham, bo jest nieciekawa. Przecież nie mogłem mówić, że słucham Kilara czy Góreckiego.
A muzyki wszelakiej słucham po kilka godzin dziennie.
I pewnie nadal nie znałbym Dawida Podsiadło i jego muzyki, gdyby nie to, że w ramach promocji ostatniej płyty, tej zatytułowanej „Lata dwudzieste” (czyli płyty dla obecnych dwudziestolatków, nie jakiejś retrospekcji), postanowił dokonać aktu apostazji.
Każdy ma prawo. Ale jak medialna gwiazda powiększa sobie biust, albo zdobywa się na „najszczersze wyznania” w prasie o swoich problemach, ale także gdy bardzo głośno deklaruje swoją wiarę w Boga, albo wręcz przeciwnie, nienawiść do niego, zawsze zapala mi się czerwona lampka w głowie. I myślę sobie – o co chodzi? Pewnie znowu o kasę.
Fakt faktem, że się panem Podsiadło zainteresowałem w związku z deklaracją apostazji, a jak już, to przesłuchałem wszystkie piosenki, jakie udało mu się wydać, a mnie udało znaleźć na Tidalu. Czyli chyba prawie wszystkie.
Czy mam rację z tymi moimi podejrzeniami tak ogólnie? Pewnie tak. Czy szczególnie w przypadku pana Podsiadło? To się okaże. Bo fakty wielkości sprzedaży płyt Podsiadły są przeciwko mnie. Po cóż do reklamy płyty mu jeszcze apostazja, gdy sprzedał bilety na koncert na Narodowym w 4 minuty?
Po cóż takie nakręcanie w mediach głupiej w sumie piosenki „Post” o hipokryzji katolickiej części społeczeństwa, która ma dostęp do Internetu i wypisuje w nim same bzdury, uważając się za jedynie sprawiedliwych.
Jak ktoś przeczyta ten miałki w sumie tekst i pomyśli sobie, jakie wpisy w necie zamieszcza ta druga strona, ta niewierząca, że czasami trudno uwierzyć, że to piszą ludzie, to przechodzi oburzenie na bohaterów „Postu”
Na kanwie mojego słuchania płyt Podsiadły naszły mnie - takie głębsze niż apostazja jednego faceta – refleksje.
Bo oto mój Facebook-owy znajomy, pan Jacek Sadkowski, zamieścił dość ciekawy w sumie wiersz o tym m.in., czym kiedyś była dla młodych wtedy ludzi muzyka i czym jest dzisiaj, czy rock już umarł i czy Bach jest ponadczasowy. I czy nadal można się w muzyce buntować. I wywiązała się pod wierszem dyskusja, która nasunęła mi myśl o odbiorcach muzyki pana Podsiadły.
Jedno trzeba Podsiadle przyznać – tworzy dobrą muzykę. Nie jest to muzyka wielka, ale w porównaniu z inną polską twórczością, rzeczywiście dobra. Niezaprzeczalnymi atutami piosenek są ich świetne aranżacje (nie wiem, kto jest ich autorem), a także bardzo dobra dykcja piosenkarza, taka, że nawet ja, przygłuchy, doskonale śpiewane teksty rozumiem.
Jak już przesłuchałem tych pond 100 piosenek (nie liczyłem) Podsiadły i gdy powiedziałem żonie, że w sumie są nudne, to mi powiedziała, że za dużo słucham, to mi się znudziły. Ale to nie tak. Inni się nie nudzą, że nie wymienię którzy.
Poza paroma wyjątkami pan Podsiadło śpiewa wciąż tę samą piosenkę. Tekst niby się trochę zmienia, ale jak większość tekstów Podsiadły jest miałki i o niczym. To znaczy może nie o niczym, ale o czymś zwyczajnym, przeciętnym, codziennym, powtarzalnym, nie budzącym emocji, nie odciskającym w pamięci ani siebie, ani jakiegoś głębszego przesłania. Ale generalnie miłym, przyjemnym, nie zmuszającym przy okazji do myślenia, a jak już są momenty głębsze, to podane w wersji absolutnie pop.
Taki słodki kleik, zaklejający nasze kłopoty, jak słuchamy, uśmierzający troski i bóle, taki łagodzący kompres na całe nasze ciało a umysł w szczególności.
I wtedy przyszło mi do głowy, że pan Podsiadło śpiewa tak, jak czuje jego pokolenie. I trafia w jego gust i najgłębsze (choć bardzo płytkie) potrzeby duchowe. I dlatego jest tak popularny i tak się dobrze sprzedaje.
I ja mu dalej życzę, by się dobrze sprzedawał.
Tylko jednocześnie tak sobie pomyślałem o tych jego słuchaczach, o tej wielkiej grupie naszych dwudziesto, trzydziestolatków, których potrzeby ta muzyka wyraża.
To w najmniejszym stopniu nie jest muzyka buntu, jaką była muzyka Perfektu czy Dżemu, o czym dyskutowaliśmy z moimi znajomymi na Facebooku. To nie jest nawet muzyka tyciego bunciku.
To jest muzyka zadowolonych z siebie posiadaczy smartfonów, łatwego życia podawanego na talerzu, dobrego jedzenia, łatwej miłości, dobrych (?) perspektyw zawodowych, kasy, samochodów itd.
Bo jego odbiorcami nie jest, przypuszczam, ta gorsza część młodych ludzi, którzy musza od młodości tyrać i którzy wolą muzykę disco (z której Podsiadło w jednej z piosenek kpi)
Pan Podsiadło jest wyrazicielem tej wielkiej grupy młodych ludzi, którzy okres bohaterstwa mają gdzieś, to znaczy w historii, którzy walczących Ukraińców uważają za niespełna rozumu, który, jakby co, uciekliby z Polski. Którzy konsumują życie w łagodnym rytmie łagodnej muzyki Podsiadły
Dla takich ludzi jedynym bohaterstwem będzie dzisiaj wypisanie się z wiary katolickiej, w którą ktoś ich, bez ich zgody, wpisał, bo na inne stać ich nie będzie. A przy okazji można błysnąć w mediach, a inni na tym zarobić.
Dlatego dzisiaj życzę panu Podsiadło, by jak najszybciej z aktem chrztu poszedł do swojego proboszcza i złożył mu akt apostazji. To będzie jego wielkie bohaterstwo i przykład dla fanów, jak bohaterem być.
Do tego czasu naprawią już Stadion Narodowy i koncert się odbędzie. Już bez Bożej pomocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz