zdjęcie za: Miasto Mielec
Odmaluj swoją wioskę a odmalujesz cały świat. To oczywiście mógł powiedzieć ktoś tak wielki, jak Lew Tołstoj a za nim powtórzyć jeden z moich ulubionych muzyków, wielki kompozytor i wykonawca, Astor Piazzolla, twórca tango nuevo.
Minęło kilkanaście tygodni od dnia publikacji mojego pierwszego felietonu w Korso. Mam nadzieję, że kolejne są lepsze od poprzednich i mam nadzieję, że są na tyle ciekawe, by czytelnicy nie żałowali czasu poświęconego na ich czytanie. Na początku nie wiedziałem do końca, o czym będę pisał w lokalnej gazecie, jaką jest Korso. Łatwo jest pisać o wielkiej polityce , o moralności , o ciekawostkach w świecie, ale to robią inni, lepiej i szybciej, a zadaniem gazety lokalnej jest pisanie o sprawach lokalnych. Warunek podstawowy tego pisania to - moim zdaniem - zaciekawienie czytelników. Zainteresowanie ich naszym pisaniem o naszych zwykłych, codziennych, często szarych z pozoru, sprawach. Trzeba próbować to robić tak, aby - jak pisał Tołstoj - poprzez problemy naszego miasta pokazywać problemy świata. Nie jest to łatwe i nie wiem, czy mi akurat to się uda. Będę jednak próbował.
Stanisław Lem, nasz wielki przepowiadasz przyszłości, wyśmiewał się z futurologów, którzy w prosty sposób, bazując na danych z zastanej rzeczywistości, usiłowali przewidywać przyszłość, stosując głównie arytmetykę, mnożąc i dodając. Jakie są pożytki z tak nieskomplikowanego przewidywania ? Zapewne trening umysłowy, powiększenie - z konieczności - zasobu informacji o świecie i - być może - jakieś tam małe natchnienie dla czytelników. Prognozy przyszłości robi się najczęściej dla świata lub jego znaczącej części. W prognozach dla kraju prym wiodą politycy a efekty takich prognoz zdołaliśmy poznać w ostatnich kilkunastu latach. Szczerze mówiąc, nie znam nikogo, kto spróbowałby prognozować dla tak małego organizmu, jakim jest miasto czy otaczający je region. Może dlatego, że taka prognoza i tak musi być ściśle skorelowana z prognozą dla świata, na którą stać jedynie wielkie umysły czy zespoły ludzkie.
Gdy patrzę wstecz na ostatnie kilkadziesiąt lat, to stwierdzam, że rozwój Mielca przebiegał od jednego znaczącego – żeby nie powiedzieć, przełomowego – wydarzenia do drugiego, od jednego kryzysu do drugiego. Trwanie Mielca w latach międzywojennych zakłóciło powstanie COP – u i budowa fabryki wraz z osiedlem mieszkaniowym, napływ ludzi „ze świata”, gwałtowna zmiana sposobu życia. Dwa lata później wojna, z jej nie do końca spisanymi konsekwencjami. Potem wyzwolenie, rządy Rosjan w fabryce, wojna koreańska i wyścig zbrojeń oraz - związana z tymi wydarzeniami - rozbudowa WSK i Mielca. W kolejnych latach zapaść, plotki o likwidacji lotnictwa i epoka Gierka, wielki eksport na wschód aż do roku 1989. Kolejna zapaść fabryki i miasta, którą zakończyło powstanie specjalnej strefy. Po drodze wejście do NATO i UE. Jesteśmy obecnie w fazie szybkiego rozwoju gospodarki polskiej i mieleckiej. Władze wszystkich firm i instytucji mają swoje przewidywania i prognozy. Najczęściej są one liniowe, z jakimś tam zapasem bezpieczeństwa. A takie prognozy sprawdzają się, jako - tako, w okresach pomiędzy kryzysami. Firmy martwią się o siebie i tak musi być. Każda rodzina martwi się o siebie, choć niektórzy liczą na pomoc innych. Rząd martwi o państwo, a o Mielec i najbliższy region muszą martwić się jego mieszkańcy, poprzez swoje władze miejskie i powiatowe.
Kiedyś skrytykowałem ankietę, którą jakaś firma na zlecenie władz miasta wykonywała , a która to ankieta ma posłużyć planowaniu rozwoju miasta w najbliższych latach. Takie działanie jest oczywiście potrzebne i – zasadniczo - celowe. Coś tam daje, określając potrzeby mieszkańców i ich miasta w przyszłości, bazując na potrzebach aktualnie określanych przez mieszkańców.
Jednocześnie jest to przykład na linowe przewidywanie przyszłości. Jak wszystko będzie dobrze, to będziemy potrzebować ileś tam chodników, miejsc pracy, basenów itd. Dwanaście lat temu planowaliśmy rozwój i zagospodarowanie mieleckiej strefy. I chociaż przekroczona została ilość nowych miejsc pracy, to strefa wygląda zupełnie inaczej, niż to przewidywaliśmy wtedy. Ale co będzie jak znowu nastąpi wydarzenie nieprzewidywalne, dramatyczne? Najprostszą odpowiedzią jest, że nie da się planować rozwoju pod nieprzewidywalne wydarzenia. Czy można tak odpowiedzieć? Oczywiście że nie. Czy nasi poprzednicy usiłowali przewidzieć przyszłość Mielca? Pewnie niektórzy tak . Czy ich działanie w przeszłości dało pozytywny efekt obecnie? Ja uważam, że jak najbardziej tak. A co łączyło poprzednie okresy naszego miasta, idącego od przełomu do przełomu? Jeden był wspólny element wszystkich kolejnych okresów – to przyjazd do Mielca wykształconych ludzi, głównie inżynierów, a później intensywne kształcenie kolejnych, już na miejscu, w różnego rodzaju filiach wyższych uczelni, przede wszystkim technicznych.
I jeśli trzeba pamiętać ostatniemu dyrektorowi WSK, Tadeuszowi Ryczajowi, budowę infrastruktury technicznej fabryki i miasta, to przede wszystkim trzeba pamiętać okres jego dyrektorowania, jako okres intensywnego kształcenia kadr, głównie technicznych. Stworzona w Mielcu kultura techniczna, której np brakuje w Tarnobrzegu, jest większym magnesem dla inwestorów niż istniejąca tu infrastruktura. Jeśli dziś mamy kłopot ze stadionem, to jednocześnie mamy intensywny rozwój miasta, za którym stoją wykształceni ludzie. Nie wiadomo, jaka będzie przyszłość. Szkoda wysiłku, by w oparciu o dane z dzisiaj, żmudnie liczyć ilość metrów kwadratowych czegoś tam, za trzydzieści parę lat. Jedyną prawdziwą inwestycją w przyszłość, która ma wielkie szanse oprzeć się przyszłym kryzysom - nieciągłościom w rozwoju miasta, jak powiedziałby inżynier – jest inwestycja w kształcenie ludzi. To pewnie też jest prognozowanie liniowe, oparte na dotychczasowych doświadczeniach. Ma ono jednak tę zaletę, że zrealizowany produkt takiego prognozowania jest niesłychanie elastyczny, o wiele bardziej niż wybudowane hale, których nie da się przenieść, bardzie niż baseny, chodniki, nawet mieszkania. Myślę, że myślenie o przyszłości Mielca to myślenie o kształceniu ludzi w nowoczesnych specjalnościach, ludzi którzy tu zostaną, którzy swoje umiejętności będą rozwijać i dostosowywać do zmieniających się potrzeb. Myślenie o przyszłości to – moim zdaniem – utworzenie w Mielcu uczelni, lub filii uczelni technicznej i tworzenie warunków, by wykształceni ludzie w Mielcu zostawali lub do niego przyjeżdżali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz