poniedziałek, 2 marca 2020

O tym jak się mylili Tusk, Gowin I Kaczyński


Felieton z 2014 roku
Jak powiedział Donald Tusk, składając kolejną obietnicę, niedługo, bo już w roku 2022, Polska znajdzie się w pierwszej dwudziestce państw świata o największym PKB.

Wiedziony ciekawością, jakież to gruszki na wierzbie tym razem nam premier obiecuje, poszukałem w Internecie i stwierdziłem, że może jednak mówi prawdę. Mamy rzeczywiście wielką szansę być w pierwszej dwudziestce państw o najwyższym PKB, z jednego prostego powodu – otóż w roku 2012 byliśmy na miejscu 21. Wystarczy tylko wyprzedzić Tajwan, który był na miejscu dwudziestym, co może będzie dość trudne, ale jakby tak został częścią Chin do tego czasu, to kto wie.

Dobrze jest przy tym wiedzieć, że w 2012 roku wyprzedzaliśmywe wzmiankowanej konkurencji takie kraje, jak Holandia (miejsce 23), Belgia (32), Szwecja (34), Szwajcaria (35), Austria (36) czy Norwegia (42). Nie zapytam czytelników, czy woleliby mieszkać w kraju dwudziestym w rankingu czy może jednak w Norwegii.

Jarosław Gowin obiecał niedawno, że chciałby, by w roku 2020 Polska znalazła się w pierwszej dziesiątce na świecie, jeżeli chodzi o wolność gospodarczą. „Te zmiany można przeprowadzić bezkosztowo – naprawiając prawo, upraszczając system podatkowy, a w przyszłości ograniczając podatki i koszty pracy” - uważa Gowin.

Obietnice Gowina w porównaniu do obietnic pana Premiera brzmią mało atrakcyjnie, nawet jak są o wiele bardziej realne. Bo co szaremu Kowalskiemu z większej wolności gospodarczej, jak on tylko patrzy, by przepracować swoje osiem godzin, a potem odejść na spokojną, zasłużoną emeryturę, wypłacaną od jak najmłodszych lat do późnej starości.

Wydawać by się mogło, że ta oferta adresowana jest jedynie do przedsiębiorców, do ludzi, którzy swoim intelektem, swoim sprytem, ale i swoją wielką pracowitością, wypracowują środki umożliwiające im dostatnie (lub jakie takie ) życie, utrzymując jednocześnie z coraz większych, płaconych państwu podatków 1,89 miliona urzędników i pracowników budżetowych oraz ponad 10 milionów emerytów.

Czy aby na pewno tylko do przedsiębiorców? Czy nie jest także skierowana do tych milionów ludzi, czasami nędznie zarabiających, ale mających tę wspólną cechę, że nie są finansowani z podatków?

Czy nie jest skierowana do tej części społeczeństwa, która swoją pracą utrzymuje  tę armię 1,89 mln budżetowych ludzi, przecież nie powiem, że nie potrzebnych, bo Bóg by mnie skarał, ale czy nie nazbyt licznych i może zbyt dobrze - na koszt na nich zarabiających -wynagradzanych?

Sektor publiczny w roku 2012 pochłonął kwotę 88 mld złotych, by sfinansować pensje ponad 1,89 miliona ludzi w nim zatrudnionych, w tym na administrację samorządową 16 mld zł. Przy czym należy wiedzieć, że urzędnicy zarabiali przeciętnie 4395 zł, podczas gdy średnia pensja w prywatnym sektorze to 3522 zł. W tym roku, pomimo zapowiadanych przez premiera oszczędności, administracja rządowa wypłaciła sobie 100 milionów złotych nagród. A administracja lokalna?

Na emerytury i renty trzeba było wydać ponad 200 mld zł, w tym 15 mld na emerytury resortowe i 15 mld na emerytury rolnicze, czyli dla ludzi, którzy na emerytury albo się nie składają, albo płaca symbolicznie.
Podobnie należało sfinansować świadczenia zdrowotne dla tych, którzy na te świadczenia nie płacą, a to znowu miliony osób.


I trzeba mieć świadomość, że na wszystko to łożą w znakomitej mierze ci, którzy nie pracują w budżetówce. Bo tylko oni zarabiają pieniądze, kiedy inni je tylko wydają.
Powie ktoś: urzędnik także płaci podatki bezpośrednie, czyli PIT. Tak, płaci. Ale płaci drugi raz tym, co wcześniej zarobi sektor prywatny.
Te podatki, które przed momentem dano budżetowym pracownikom jako składową ich pensji, zabiera się z powrotem do puli podatków. Urzędnicy skarbowi mają pracę i musi ich być więcej, i oni też zarabiają w ten sam sposób. A czyż nie lepiej płacić budżetowym od razu płacę netto? Ileż mniej ludzi przy zbieraniu takich podatków by pracowało? A może nie o to chodzi?

Albo wprowadzić powszechnie podatek liniowy i także podatki tych naprawdę zarabiających na budżet państwa, czyli nie budżetowych, odprowadzać przez pracodawców? Znowu o ile mniej urzędników by potrzeba było do liczenia nie swoich pieniędzy? I pewnie zwolnienia urzędników skompensowały by ubytek podatków. Ale czy o to chodzi?

A wszyscy obywatele równo płaciliby tylko podatki pośrednie (np. VAT, akcyza) który sami by sobie regulowali, czyniąc zakupy.

Pensjami w sektorze publicznym i brakiem w nim oszczędności obciążeni będą w przyszłości, i to nie odległej, młodzi ludzie wchodzący na rynek pracy, osoby aktywne zawodowo. To oni zapłacą za brak oszczędności, za pensje urzędników.

Ze względu na atrakcyjność wynagrodzeń, posady w sektorze publicznym stają się „walutą polityczną”, środkiem do zdobywania elektoratu i budowania wpływów politycznych. Widzimy to w każdej z gmin, mieleckich nie wyłączając.

Według Gowina przeszkodą na drodze do wprowadzenia tych zmian są „trzy lewice”, które według niego zdominowały polską scenę polityczną. To lewica "ideologiczna" Leszka Millera, "populistyczna" Jarosława Kaczyńskiego i "biurokratyczna" Donalda Tuska.

Zmierzamy szybkimi krokami do socjalizmu. Do socjalizmu dla tych bogatszych. Dla tych, którzy mają pewność zatrudnienia, którzy będą mieli niezłe emerytury, którzy mają liczne przywileje socjalne i związkowe.
A wszystko to kosztem przedsiębiorców, tej soli naszej ziemi, aletakże biednych i ciężko pracujących ludzi, wpędzonych w pierwotny często kapitalizm, ludzi nie budżetowych, ludzi nie mających stałej pracy, nie mających nadziei na jakąś sensowną emeryturę, ludzi bez przywilejów.


Zresztą jeśli chodzi o emerytury, to prof. Iglicka z Polski razem Jarosława Gowina zapowiedziała na rok 2022 bankructwo ZUS – u. Będziemy w tej nobilitującej dwudziestce  krajów bez ZUS – u? Jak to tak?
Po drodze jeszcze zabierze się i wyda na aktualne potrzeby ZUS –u 150 mld złotych, opodatkuje młodych ludzi, pracujących na tzw. umowach śmieciowych, i te pieniądze też się wyda na bieżące emerytury i pensje urzędników.
Po nas choćby potop?

Raczej po nich. My, przedsiębiorcy i kierujący prywatnymi biznesami,  musimy powstrzymać to socjalistyczne szaleństwo, oferowane bogatszym Polakom przez te trzy, a raczej cztery partie. Za chwilę będzie za późno.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wybraliśmy między "gruźlicą" a "zapaleniem płuc".

  zdjęcie za WP   Gdyby mielecki szpital był kierowany przez trzech przywódców, którzy przegrali sromotnie wybory miejskie w Mielcu, a jede...