piątek, 6 marca 2020

Czy „żołnierze wyklęci” zbudowali Mielec (i Polskę)?


Ucichła wymiana zdań i ciosów w Internecie na temat lokalizacji pomnika żołnierzy wyklętych na Górce Cyranowskiej. Może na zawsze, a może za chwilę się odrodzi ponownie, nie moja to rzecz. Mieleckie media jak zwykle z przezorności nie zabrały w tej sprawie głosu, nie zajęły stanowiska, ograniczając się do fotek i paru zdań, relacjonujących uroczystości 1 marca. W końcu nie wiadomo, kto będzie górą (nawet jak nie będzie na Górce) i komu można się narazić. Póki co aktualnie rządzący popierają i samą ideę, i lokalizację miejsca jej swoistej sakralizacji.

Ja nie jestem mieleckie media, to mogę sobie pisać, co mi się widzi.
Lokalizacja jest zła, pisałem o tym, nie będę się potarzał. Bardziej w tym miejscu interesuje mnie jednak inna kwestia: dlaczego tak bardzo jedni czczą, a drudzy tak bardzo są przeciw.
Pominę kwestię stosunku większości, który ma tę całą sprawę serdecznie gdzieś.

Ale ja, jak piszę o tym, to pewnie też mam do sprawy jakiś stosunek, inny od biernego przyglądania się kłótniom i imprezom. I wypada go przedstawić. On ewoluował: od w zasadzie niechęci, do świadomej wewnętrznej zgody na uczczenie pamięci ludzi, którzy zginęli dla idei.
Nawet jak ta idea była zupełnie nierealna, by nie powiedzieć, absurdalna, na tamte czasy. O czym pewnie nie wiedzieli sami uczestnicy podziemia, co ich w jakimś stopniu w moich oczach usprawiedliwia. Tak jak nie usprawiedliwiał bym oczywistych samobójców za ideę, czyli jakiś polskich kamikadze. Oczywiście była cała grupa ludzi, którzy nie mieli już w pewnym momencie żadnego innego, choć troszkę lepszego wyjścia z sytuacji i musieli trwać do końca w swoim wyborze, aż do śmierci.

To cała gama sytuacji i wynikłych z nich postaw, tak jak cała gama zachowań, od wielkiego patriotyzmu, przez wybór dyktowany ludzkim strachem i osobistymi uwarunkowaniami, do zwykłego bandytyzmu.

Było, minęło. Pozostała możliwość politycznego wykorzystania tego – nie zawaham się tak powiedzieć – nieszczęścia ludzi, w pewnej chwili zaszczutych przez ówczesne władze jak wściekłe psy.

Z tego ruchu, z tej tragedii jednak w jakiejś mierze narodowej, w dużej mierze osobistej,  niektórzy usiłują dzisiaj tworzyć mit Powstania Narodowego przeciwko Rosji Sowieckiej, co jest oczywistą nieprawdą.
Znakomita większość ludzi, mieszkających na terenach, na których to tzw. Powstanie miałoby operować, czyli terenach wiejskich, była przeciwko walkom. Nieważne w imię jakich idei prowadzonym.  Ludzie najbardziej po latach wojny pragnęli spokoju, a nie dalszych walk i trzeciej wojny światowej w imię powrotu do władzy panów, których majątki właśnie im rozparcelowano, w imię dzielenia się swoim „nic” z ludźmi z lasu, w imię narażania się na zemstę władzy.

Ktoś, kto lansuje takie idee, liczy pewnie na łatwowierność dzisiejszych młodych ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy z ówczesnej sytuacji i którym można wmówić do głowy każdą romantyczną bzdurę. Ale to powoli mija. W końcu pozostaną przy tym bzdurnym wymyśle tylko starzy wkurwieni.

Ale zostawmy Powstanie, którego nie było. Zostawmy Akcję Burza, to wielkie nic, na które AK czekało 5 lat, aż przyszli czerwoni i wszystko pozamiatali.  Na razie ważniejszym w świadomości ogółu jest to jeszcze bardziej  nieprzemyślane, absurdalne i katastrofalne, czyli Powstanie warszawskie, jedyna znana powszechnie część Akcji Burza . Ono pokazuje, jak mogłoby się skończyć Powstanie narodowe, gdyby wybuchło w całym kraju. Byłby on taki jak Warszawa w 1945 roku.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Zniszczyli nas w dużej mierze Niemcy, co zostało wywieźli Rosjanie i powitaliśmy pokój w zupełnej ruinie. Kto był bardziej winny, jedni czy drudzy, w tym momencie nie jest ważne.

Ważne jest dla mnie, kto ten kraj odbudował. Do marnej, bo marnej postaci, jaką mieliśmy w roku 1989, ale jednak.
I tu leży sedno problemu. Tak naprawdę ten trochę wymyślony i rozdmuchany spór o żołnierzy wyklętych idzie o to, komu należy przypisać więcej w Historii zasług w sprawie polskiej. Czy AK, która miała chlubne, wojenne karty, a potem już nic, czy tym, którzy walczyli, gdy AK zrezygnowała, walczyli w części świadomie wybierając opór, w części robiąc to pod takim czy innym przymusem,

Ten kraj niestety nie odbudowali ani żołnierze wyklęci, ani nawet ich prześladowani potomkowie, ani ludzie opozycji, której nie było, bo komuniści szybko ją zlikwidowali, ani dawni AK – owcy, którzy też byli w dużej części prześladowani w PRL - u, nie mówiąc już o potomkach panów, pozbawionych majątków i wpływów.

Jakby to niezręcznie, ba, niepolitycznie dzisiaj nie brzmiało, ten kraj z powojennej katastrofy odbudował Ryczaj, Gronek , Malicki (Stalowa Wola) tudzież wielu innych im podobnych, często czy najczęściej członków PZPR, choć nie tylko, bo może tylko popierających ówczesne władze.

Ba, nawet zmiany po transformacji, po 89 roku, robili w znakomitej większości ludzie już aktywni w PRL – u. Nie wspomnę o Balcerowiczu, ale mielecką strefę założyli Chodorowski z Błędowskim, też przecież kiedyś funkcyjni pracownicy dawnej WSK, a także ludzie partii, nawet jak szeregowi, to jednak. Obecni politycy wywiedzeni w części z szeregów Solidarności, przyszli już na gotowe, nawet  jak bardzo na to „gotowe” psioczyli.
I świadomość tego faktu  jest nie do zaakceptowania przez obecnie rządzących.
A nie za bardzo mają co tym faktom przeciwstawić.

Jedno z działań, to blokada wszelkich prób upamiętnienia dawnych dyrektorów czy ,, działaczy gospodarczych.  W Mielcu oczywiście chodzi o Tadeusza Ryczaja. Nawet tzw. nowa mielecka lewica (choć generalnie stara jak i ja), rządząca Mielcem i powiatem, a chcąca być trendy lub też może promować swoich własnych bohaterów, nie miała na tyle odwagi – powiem wprost , stchórzyła – i z okazji 80 lecia Stali Mielec nie potrafiła wspomnieć rzeczywistego twórcy jej potęgi, Dyrektora Ryczaja,. Wstydźcie się Panowie. Małostkowość i tchórzostwo.
Nawet na stronie stalmielec.com  jest napisane – „Złoty okres mieleckiej historii rozpoczął się w sezonie 72/73 – Stalowcy wówczas po raz pierwszy sięgnęli po Mistrzostwo Polski. Później nie tylko utrzymali się na pierwszym poziomie rozgrywkowym, ale w kolejnym sezonie znów zachwycili, zajmując trzecie miejsce w tabeli”.
Istało się to w głównej mierze za sprawą Tadeusza Ryczaja, dla którego sport mielecki był najważniejszym po WSK. Ale rządzą nami mali ludzie.

Cóż więc narzekać, że rządząca PiS robi wszystko, by z pamięci ludzi wymazać fakty, by ludzie nie wiedzieli, że był okres 45 lat, kiedy tę Polskę budowano, lepiej czy gorzej, trwoniąc bardziej czy mniej, dbając o ludzi mniej czy więcej. I że nie robili tego ani żołnierze wyklęci, ani nikt tego nie robił w ich imieniu. I to nie tylko dlatego, że ówczesna propaganda uważała ich za bandytów, że o nich milczano. Nawet gdyby nie milczano, to jaki by mieli wpływ na rzeczywistość?
Ludzi tak naprawdę  nie interesują wielkie sprawy, ale jedzenie dla rodziny. Resztę mają gdzieś. Najlepiej to pokazuje strajk w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku, kiedy uzyskawszy obietnicę podwyżek wszyscy chcieli iść do domu. Że nie poszli to już inna sprawa. Ale nie uczynili tego dla wielkiej idei, która przywiózł do Gdańska KOR. A potem nie było już odwrotu. Jak z pójściem do lasu w 1945.

I teraz walka toczy się o to, czyja będzie przeszłość. Czy przeszłość będzie  - upraszczając -  Ryczaja, który zbudował Mielec, czy będzie Lisa, który poszedł do lasu i zginął koło Mielca, niczego po sobie nie zostawiając. Prócz legendy, nie wiadomo do końca, na ile prawdziwej.

Teraz jedni robią wszystko, by legenda rosła i zamieniała się w spiż, mordując jednocześnie prawdę materialną, a inni - mielecka „totalna opozycja”, która też sobie z przeszłością nie radzi -  patrzą jak cielęta i udają „dzisiejszych” naiwnych.
Jednocześnie młodzi łatwowierni lub starzy wkurwieni dają się wieść na pasku romantycznych opowieści.

A ja sobie marzę, że będzie wreszcie ktoś, kto opowie cała prawdę o jednych i drugich i tę prawdę połączy w jeden wspólny spiż, jeśli jest tego warta.
 


2 komentarze:

  1. Nie stawialbym na przeciwnych biegunach postaci W.Lisa i dyr.Ryczaja bo obie postacie połozyły zasługi dla miasta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, chodzi mi o to, by nie było albo Lisa, albo Ryczaja. Życie jest złożone i nie jest czarno białe

    OdpowiedzUsuń

Wybraliśmy między "gruźlicą" a "zapaleniem płuc".

  zdjęcie za WP   Gdyby mielecki szpital był kierowany przez trzech przywódców, którzy przegrali sromotnie wybory miejskie w Mielcu, a jede...