Tak pisałem o polskich sędziach w 2012 roku. A teraz jestem przeciwko tej spapranej reformie polskich sądów.
Sądy
są zabezpieczeniem demokracji. Są jednocześnie
jej fundamentem. Kiedy psują się sądy, kiedy toczy je choroba, zaczyna
chorować i umiera demokracja, a społeczeństwo staje się kaleką, wymagającą
prowadzenia za rękę przez kolejnych dyktatorów.
Chorobą
wymiaru sprawiedliwości jest jego wrastanie w społeczeństwo i przejmowanie od
niego zarazek wszystkich chorób to społeczeństwo trapiących (chociaż nie jest
wykluczone, że zarażanie się jest obustronne). A przecież sędzia powinien być
jak lekarz, a nawet jak człowiek
wypalający ogniem zło.Takimi przypadłościami, które trapią społeczeństwo
i zarażają sądy, sąm.in. nepotyzm, zależność od władzy i pieniędzy.
Słowa
prezesa sądu okręgowego o tym, że ma zwierzchnika w osobie premiera rządu,
pokazały dno mentalne ludzi kierujących sądami. Obawiam się, że nie był to
przypadek odosobniony, co zresztą potwierdza w swej wypowiedzi pierwszy Prezes
Sądu Najwyższego, upatrując zresztą sposobu naprawy tej sytuacji w czymś, co
zwykłemu śmiertelnikowi wydaje się metodą na pogrążenie sądów w jakimś
absurdzie szklanej wieży – zupełnym uniezależnieniem się organizacyjnym od
jakiejkolwiek władzy państwowej. Przy obecnym marnym morale wielu sędziów
skończyłby się ten brak kontroli - przy pełnej swobodzie finansowej i
samodzielnym ustalaniu standardów moralnych (choćby związanych z zatrudnieniem
rodzin) – katastrofą dla społeczeństwa.
A
przecież wydawać by się mogło, że w kwestii sędziowskiej podległości sprawa powinna
być prosta. Jako urzędnik państwa, przez to państwo utrzymywany na bardzo
dobrym poziomie życia, musi być kontrolowany przez społeczeństwo, któremu
służy, przy czym jednocześnie, w momentach kiedy wydaje wyrok, kiedy decyduje o
wolności, o życiu i śmierci podsądnego, żaden sędzia nie może mieć żadnego
zwierzchnika . Nawet jak – organizacyjnie biorąc – komuś podlega.
Sędzia
wydający wyrok powinien mieć nad sobą jedynie przepisy prawa i to nie tylko po
to, by przytoczyć właściwy paragraf w uzasadnieniu wyroku, ale nade wszystko po
to, by działać w zgodzie z prawem, czylibyć uczciwym.
Chociaż
czy sama litera prawa wystarczy?
Czy
po to, by cały wymiar sprawiedliwości działał dobrze, nie jest potrzebny
jeszcze jeden czynnik, coraz rzadziej i coraz mniej brany pod uwagę w naszym
laicyzującym się społeczeństwie, którego sędziowie są nieodłącznym produktem,
ze wszystkimi zaletami ale i wadami. W całej hierarchii sądów i sądzenia
zapomina się dzisiaj coraz bardziej – ba, nie jest to trendy - o jeszcze jednym
szczeblu, Najwyższym. I nie chodzi tu wcale o Sąd Najwyższy w Warszawie, czy
nawet Trybunał w Strasburgu, ludzkie twory, z ludzkimi przypadłościami, ale
tego, kto sądził będzie na samym końcu, także sędziów.
Kiedyś
było prościej. Prawo ludzkie osadzone było w prawie naturalnym, którestanowiło
jego nieodłączną część. Jakże mniej było niejednoznaczności w prawie możliwych
do dowolnych interpretacji. Dzisiaj każdyma swoją własną miarę do mierzenia
dobra i zła.
Żeby
było ciekawiej, trzeba wspomnieć, że słynny sędzia z Gdańska, dla którego
premier jest zwierzchnikiem, ma jednocześnie drugiego zwierzchnika,
Najwyższego. Było to widać, kiedy po wpadce poszedł do Kościoła pomodlić się do
Boga. Nikt nie wie, o co się modlił albo czy go Bóg wysłuchał. Ja na swój użytek
pomyślałem sobie, że to mały biedny człowiek, którego życiowe hasło to „Panu
Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. Może nie jest złym człowiekiem, ale na pewno marnym. A marni ludzie na takich
stanowiskach czynią marnym nasze społeczeństwo i dlatego muszą odejść.
Bo
sądy są jak społeczeństwo i nie powinniśmy się dziwić, że są, jakie są. Sądy
degenerowały się wraz ze społeczeństwem, tracąc smak moralny i możliwość
rozróżniania dobra i zła. Nawet jak ich sędziowie formalnie są katolikami.
Teraz, wraz z dużą częścią społeczeństwa osiągnęły dno.
Czy
się odbiją od niego? Czy społeczeństwo jest gotowe na ozdrowieńczy wstrząs? Kto
powinien być pierwszy? Na to pytanie odpowiedź jest prosta – sądy oczywiście.
Bo kto i jak ma walczyć ze złem? Zło? W sądach? Ale czy to możliwe? Czy sądy
mogą się naprawić, skoro sędziemu łamiącemu prawo przez lata niczego zrobić nie
można, bo bronią go koledzy?
Sądy
gniją. To było widać od dawna. Prawie dwa lata temu napisałem wiersz „Kwestia
smaku”, będący dyskusją z wierszem Herberta „Potęga smaku”. Jak bardzo się nie
myliłem w swoich ocenach i jak bardzo nie widzę wyjścia z tej – już naprawdę –
katastrofy polskiego państwa i społeczeństwa, aż nie chcę mówić.
Kto
powinien być zwierzchnikiem sędziego w jego wyrokach? – zapytam raz jeszcze. Pewnie
najlepiej Bóg, a jak sędzia w niego nie wierzy, to sumienie. A jak nie ma
sumienia?
Napisałem
w tym wierszu za Albertem Camus: „W
piwnicach sądu sprzątająca zauważyła martwego szczura”.
To
było – niestety - dwa lata temu. Czy dzisiaj nie ma pierwszych oznak dżumy? Czy
wyrok na Nergala, wyrok przeciwko Bogu, wydany w gdańskim sądzie rok temu, tej
dżumy nie zapoczątkował? I czy to był przypadek, że w Gdańsku?
Ps.
Na zakończenie wiersz, który jednocześnie jest zaproszeniem na bliską już
promocję mojego trzeciego zbioru poezji „Diesirae. Wiersze niepolityczne.” Ten
zbiór wierszy jest poświęcony w dużej części upadkowi Rzeczypospolitej i
społeczeństwa, które na naszych oczach się dzieje, a wiersz poniższy – będący
dyskusją z tezami wiersza Herberta „Potęga smaku” - jest jednym, z dwóch traktujących o upadku
wymiaru sprawiedliwości. Napisałem go około dwa lata temu (2010 r).
lecz
w gruncie rzeczy była to sprawa smaku ..
w
którym są włókna duszy i chrząstki sumienia
Zbigniew
Herbert
prawda nie wymaga heroicznych cech charakteru
mamy demokrację i wolność słowa
a trójpodział władzy jest rzeczywistością
wystarczy być uczciwym
albo mieć smak którego nie trzeba się wstydzić
którego nie można kupić
dzisiaj sędziów nie trzeba kusić pięknie
podsyłać kobiet one są na wyciągnięcie
dłoni łatwe miękkie jak z reklam
piekło jest tylko w baraku na przedmieściach
gdzie dzieci głodne poza wzrokiem
nie kusi
pałac sprawiedliwości ma marmurowe kolumny
prawda w nim wielobarwna jak parada
równości nierówności na wymiar skrojona
zdefiniowany przez dwójmowę dwójmyślenie
Cycero może służy do ubarwiana retoryki
finezyjnej i lotnej ale nie jest wzorem
do naśladowania
mowa sędziów nie jest parciana naśladują
wielkich mówców cóż kiedy brak systemu
wartości a moralność nie jest zapisana w
kodeksach
jedyne co pozostało z Herberta to składnia ich
wyroków
„pozbawiona urody koniunktiwu”
w piwnicach sprzątająca zauważyła martwego
szczura
estetyka nie jest już pomocna w życiu
a piękno jest niedefiniowalne nie potrzeba
zgłaszać akcesu wystarczy uznać za ocenę
nazwanie prezydenta „chamem” a obrazą
nazwanie prezydent „tłustym pulpeciarzem”
określić za akt sztuki zbrukaną Biblię
katolików
nazwać antysemityzmem i karać za oplutą Torę
zgodzić się że Lech Wałęsa może obrażać bo
„nie jest zwykłym obywatelem, jest osobą wybitną
negatywne opinie o Adamie Michniku godzą
w zasady współżycia społecznego”
a krytyka członka rządu jako jego „ciemnej postaci”
jest karana z mocy prawa
chcieliśmy by sąd rozważał prawdę
polski sąd ma z nią coraz mniej wspólnego
może jedynie język którym da się opisać zło i
dobro
koniec wolnego
społeczeństwa zapoczątkowuje
gnicie sądów ten smród
nasze sądy tracą smak
który cechuje ludzi moralnych
ich oczy i uszy nie są uszami społeczeństwa
odmawiają mu posłuchania mając wcześniej
napisane akta
nie są już książętami stają się
„Mefistami w leninowskich kurtkach…
wnuczętami Aurory chłopcami o twarzach ziemniaczanych ..
o czerwonych rękach”
smak nie jest już potęgą – Wielki Poeto -
służy do rozpoznawania smaków i pieniędzy
a „bezcenny
kapitel ciała głowa”
nie wieńczy kolumn pałacu sprawiedliwości
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz