sobota, 8 lutego 2020

Chrześcijańskie korzenie Europy pana Talarka. Innowacyjność i chrześcijaństwo.


W tym felietonie oraz w przytoczonej pod nim dyskusji sprzed ośmiu lat, stawiam kontrowersyjną pewnie dzisiaj tezę, że chrześcijaństwo było źródłem innowacyjności, jaką przez wieki cechowała się Europa.


Innowacyjność i chrześcijaństwo

O innowacjach - od kiedy najbardziej innowacyjni zaczęli być Chińczycy – mówi się w Europie ( a przy okazji i w Polsce) dużo i barwnie, jako że najczęściej mówią o nich ci, którzy na mówieniu zarabiają, czyli politycy i urzędnicy.

Tworzy się kolejne programy i strategie (patrz: Strategia Lizbońska), przeznacza na ten cel kolejne transze pieniędzy, które – jak to bywa z pieniędzmi rozdawanymi przez urzędników – pracują zawsze o wiele mniej wydajnie niż mogłyby, a w rankingach coraz dalej jesteśmy za Ameryką i Azją.

O innowacyjności w tradycyjnym ujęciu (tradycyjna innowacyjność – dobre!) już pisałem nie raz, dzisiaj więc o innowacyjności chciałbym nieco inaczej.

ZaWikipedią podaję, że „Innowacje powstają jako wynik ludzkiej kreatywności, zaś ich zastosowanie zależy od innych ludzi: nabywców bądź użytkowników. Stąd proces rozprzestrzeniania się innowacji ma charakter społeczny, w którym występują co najmniej następujący interesariusze: Innowator, Inicjator, Popularyzator, Decydent, Menedżer i Beneficjent”.

Przeczytałem przypadkiem apel, nazwany „Planem dla innowacyjnej Europy”, podpisany przez takich Decydentów, jak Valery Giscard D`Estaing (były prezydent Francji), Felipe Gonzalez Marquez (były premier Hiszpanii) i prezes Atomium Culture, organizacji która powstała dla upowszechnienia badan europejskich ośrodków naukowych, pan Michelangelo Baracchi Bonovicini.

Powiem tak: pięknie piszą i apelują. W końcu pan Valery to Mędrzec Europy, jak nasz Lech, i pewnie jak Wałęsa mądry. Takich apeli czytałem na kopy, więc pewnie przeszedłbym nad nim do porządku, gdyby nie jego fragment, który przytoczę.

Mając w pamięci dramatyczną sytuację ponad 24 mln Europejczyków pozostających bez pracy (….) powinniśmy pamiętać o naszym głównym obowiązku: obowiązku zachowania optymizmu. (…) Jednakże bycie optymistą wymaga od nas świadomości europejskiej i kultywowania w pamięci niezwykle pozytywnych aspektów naszej rzeczywistości, (…). Europa była świadkiem narodzin demokracji. To tutaj ustanowiono rządy prawa, oparte na prawie rzymskim, tutaj narodziła się i rozwijała idea oświecenia, która utorowała drogę dwóm wielkim rewolucjom (sic!!!). W Europie rodziły się liberalizm i empiryzm w nauce, które swoimi odkryciami dały początek rewolucji przemysłowej. Całkiem niedawno obserwowaliśmy ustanowienie współczesnej demokracji i początki modelu społecznego, stawiającego ponad wszystko godność człowieka”.

Jak już wiemy, innowacyjność to coś nowego, kreatywnego, więc przyczyną innowacyjności nie mogło być – według mędrców – chrześcijaństwo, będące czynnikiem zachowania status quo, więc zupełnie nie wspomnieli, że takowe leżało u podstaw Europy, że ją stworzyło. Wiadomo zaś, że rewolucje: francuska, zwana wielką i wielka, zwana październikową, to coś nowego, więc pewnie innowacyjnego, więc można je dać za patronki europejskiej innowacyjności.

Zadumałem się, jak przeczytałem ten apel. I zadałem sobie pytanie o możliwą współzależność pomiędzy innowacyjnością a chrześcijaństwem. Wiem, że wywiedzenie takowej będzie trudne,może jednak rozważania do czegoś doprowadzą? Spróbujmy.

Chrześcijaństwo zbudowało Europę. To fakt, jak faktem jest, że Europa korzystała z dorobku cywilizacji łacińskiej i  greckiej. Chrześcijaństwo leżało u podstaw odbudowy tej wielkiej konstrukcji, którą obalili barbarzyńcy, zwyciężając cesarstwo rzymskie.I nadało mu kształt, z którego wyłoniła się Europa.

Czy te wszystkie lata, aż do zachwalanego przez Mędrców oświecenia i dwóch rewolucji, były czasami zastoju? Oczywista bzdura. Były w nich okresy niesłychanej wprost eksplozji myśli ludzkiej i ducha, choćby czas budowniczych katedr, którzy – dysponując niezwykle skromnym oprzyrządowaniem – wykorzystywali geniusz ludzki i tworzyli takie projekty, jak choćby projekt katedry w Kolonii, powstały w XIII wieku, który udało się tak naprawdę dokończyć dopiero w wieku XIX. Budowniczowie katedr  byli innowatorami w stopniu, o jakim dzisiaj możemy tylko marzyć.
Chrześcijaństwo, będąc często zachowawcze w dziedzinie tradycji, równie często było inspiracją do rozwoju sztuki i nauki, zmian w kulturze, jak we Włoszech w okresie Renesansu, ale i w Niemczech czy w Niderlandach w okresie reformacji. Nawet jak nowe nie powstawało wprost z inspiracji chrześcijaństwa (Kościoła), to powstawało obok, tworzone przez chrześcijan i najczęściej w imię Boga.

Chrześcijańska Europa odkrywała, zdobywała, niosła swoją kulturę i technikę, dominowała. Chrześcijaństwo wreszcie zdobyło Amerykę (Północną), która też miała swoją rewolucję, tyle tylko, że tam ludzie posiadający zbuntowali się, by móc zarabiać więcej, a w Europie motłoch zbuntował się, by zabrać bogatszym.

Chrześcijańscy osadnicy w Ameryce stworzyli najbardziej innowacyjną gospodarkę na świecie, natomiast nasze dwie rewolucje i idee oświeceniowe w Europie, stworzyły najbardziej zbrodniczą cywilizację w dziejach.
Oczywiście zachodnioeuropejska cywilizacja była innowacyjna przez ostatnie dwieście lat. Tu powstała maszyna parowa i teoria Darwina, chociaż także czołg i gazy bojowe, ale także Newton i Szekspir. Tu swoje negatywne, antychrześcijańskie ale za to godnościowe innowacje wprowadzała Francja.

Ale z upływem czasu jest coraz gorzej. Mimo tego, że nadal Europa – szczególnie Niemcy– jest w czołówce innowatorów, to z roku na rok jest gorzej. Coraz mniej nagród Nobla, coraz mniej wynalazków. Dlaczego?

Można gdybać. Mnie się wydaje, że ludzie, którym jest dobrze, którzy nie muszą się wysilać w życiu, którym nie grozi brak pracy, nie podejmują, nie szukają wyzwań, rozleniwiają się. Najważniejsze jest korzystanie z uroków życia – wszak żyje się raz – a nie jego udoskonalanie, co wymaga wysiłku.

Mam niejasne przeczucie, że tzw. godnościowe życie jak najmniejszym kosztem, często za to na koszt innych, jest przyczyną uwiądu chęci do poszukiwania nowego, do czynienia innowacji. Jednocześnie jest też przyczyną uwiądu samego chrześcijaństwa, które do codziennego stosowania jest jeszcze trudniejsze niż wysiłek trudnej, odkrywczej pracy nad innowacjami. I tak dochodzimy do konkluzji o współzależności obu spraw w przypadku Europy. Choć nie Polski, o czym poniżej.


Ps. Dwie uwagi. Pierwsza to ta, że powoli i Ameryka podąża śladami Europy, gdy chodzi o zmiany społeczne, rozstając się z modelem Amerykanina, który polega tylko na sobie, a dążąc do modelu obywatela wiszącego na garnuszku państwa. Czy w ślad za tym podąży spadek innowacyjności społeczeństwa, zobaczymy. I druga uwaga. Innowacyjność Polaków,dość marna w przeszłości z racji zapóźnienia cywilizacyjnego, potem niewoli, „eksplodowała” w II Rzeczypospolitej, a potem znowu była tłamszona w PRL-u. To, że dzisiaj innowacyjność naukowo technologiczna w III RP jest tak marna, wynika – moim zdaniem – z faktu braku reform w polskiej nauce i szkolnictwie, funkcjonujących na wzorcach żywcem przeniesionych z komuny, gdzie liczą się tzw. „zasługi”, czyli nepotyzm w różnych wersjach, a nie kreatywność młodych ludzi, którzy często szukają dla niej miejsca za granicą.


Dyskusja
Chrześcijańskie korzenie Europy Pana Talarka.
Już wcześniej chyba to pisałem ale powtórzę; Nie, proszę Pana Chrześcijaństwo nie zbudowało Europy . Jej podwaliny to praca wielu pokoleń bezimiennych oraczy, tkaczy i kowali, wysilających swe mózgi nad rozwiązaniem problemów praktycznych, alchemików, astronomów, uzdrawiaczy, którzy przebijali proste myśli przez opary zabobonu. Mnichów zakładających winnice i budujących klasztory też pominąć nie można. Cywilizację ufundowała myśl praktyczna a nie opowieści biblijne. Chrześcijaństwo jest przecież tylko religią jedną z wielu, mega-wirusem umysłowym, a nie ogólnoludzkim czy ogólnoeuropejskim projektem budowy cywilizacji. Ludzie nim opanowani realizowali przede wszystkim jeden cel: rozprzestrzenianie chrześcijaństwa tam, gdzie go jeszcze nie ma i umacnianie tam, gdzie już jest. Jeżeli służyły temu jakieś przedsięwzięcia praktyczne (jak te klasztory albo katedry) to budowali je, przykładając rękę do budowy cywilizacji, ale jeżeli jakieś budowle należały do innej religii, to je niszczyli albo przerabiali dla siebie. Nie budowali więc fundamentów cywilizacji ale fundamenty materialne dla swojego mega-wirusa, czyli miejsca pracy dla ludzi, którzy mu służą, o pałacach do mieszkania i plebaniach nie zapominając. Tak jest do dzisiaj, kto nie wierzy, niech pomyśli o majątku Kościołów chrześcijańskich. Chrześcijaństwo obecnie zajmuje w kulturze europejskiej duży udział i wyjątkowy, ale czy jest fundamentem? Tak można by powiedzieć, gdyby przed nim nic na tych ziemiach nie było, nie istniały języki, wiedza, systemy wierzeń. Ale tak przecież nie było. Chrześcijaństwo ładowało się bezceremonialnie do Europy, tak niemalże jak do imperium Inków, na siłę albo sposobem, fundując swoje świątynie na świętych wzgórzach, niszcząc poprzednie wierzenia albo dostosowując się do nich. Kładli więc fundamenty tylko pod własny interes. Tak więc chrześcijaństwo zbudowało swoje „piętro” w budowli kultury europejskiej , ale na tym piętrze w oknach światła jest niewiele, mniej niż w podziemiu u starożytnych greków i oczywiście mniej niż na tym piętrze, które buduje się obecnie - kondygnacja nauki. Mity nie znoszą światła. pozdrawiam Ziutek
PS. Do Pana Talarka, - jeżeli Pan chce być szanowanym rozmówcą, powinien Pan wycofać swój wpis o zaniku mózgów.zutek
Moja odpowiedź

Drogi panie. Miło chyba jest słyszeć każdemu bezimiennemu oraczowi, tkaczowi czy kowalowi, a przekładając na dzisiaj: frezerowi, rolnikowi, czy urzędnikowi, że jest twórcą cywilizacji europejskiej, choć – jak przypuszczam – niewielu z nich się nad tym na co dzień zastanawia. I jak zapewne Pan przytomnie zauważy, teraz już połowa z tych frezerów etc. jest niewierzących w związku z tym powie Pan zapewne, że to ateiści budują (w połowie) dzisiejsza Europę. Czy tak? Pewnie Pan odpowie, że tak. Idąc dalej tym tokiem rozumowania i zakładając, że 1000 lat temu w cywilizowanej Europie (bo nie w puszczach u Jadźwingów) orali, strugali i  tkali ludzie wierzący w chrześcijańskiego Boga, to ludzie wierzący, czytaj: chrześcijanie, budowali tamtą Europę.  Czyż nie? Powie Pan: ale byli Jadźwingowie, Litwini, Prusowie i polanie. Byli. Ale po nich zostały groby urnowe, czy jakieś inne, a nie podstawy cywilizacji. To ci z łaskawości wielkiej wymienieni przez Pana Cystersi (czyli zakonnicy) nieśli na nasze ziemie kulturę europejską, którą wcześniej stworzyli na zachodzie, a klasztory i kościoły, które zbudowali stoją po dziś dzień, kiedy po Jadźwingach pozostało nic. A oni nie budowali tylko kościołów, oni uczyli chłopów – Polan jak wprowadzać nowoczesne techniki uprawy, oni uczyli rzemiosł różnych, także budowania kościołów i zamków. A winnice w tamtych czasach też zakładali, kiedy u nas żłopało się tylko coś, co można z wysiłkiem nazwać piwem.
Pisze Pan – „Cywilizację ufundowała myśl praktyczna a nie opowieści biblijne”. O myśli praktycznej już wspomniałem. Ta myśl praktyczna, myśl rozwijająca, budująca, stwarzająca nowe, to była praktycznie tylko myśl kościelna i wokół kościoła krążąca. Do tego oczywiście myśl na chwałę Bogu, czyli jak to pan łaskawie nazwał – opowieści  biblijne. Mogę jednak pana zapewnić, że zamiast Kosidowskiego żyli wtedy (wcześniej)  Hieronim, Augustyn i in. i (później) Tomasz z Akwinu,
To kościół przejął pieczę nad szkolnictwem – a chyba się Pan ze mną zgodzi – o rozwoju cywilizacji decydują ludzie wykształceni. (No chyba ze pan uważa, ze wystarczą wyższe szkoły zarządzania i czegoś tam.) Struktura szkolna przez to była jednolita organizacyjnie i metodycznie. Podstawą nauczania było wtedy siedem sztuk wyzwolonych.  Do niższego stopnia – trivium – zaliczane były gramatyka, dialektyka i retoryka, do wyższego – quadrivium – arytmetyka, geometria, astronomia i muzyka. Nie wiem, czy uczyli się tego „bezimienni oracze, tkacze i kowale, wysilający swe mózgi nad rozwiązaniem problemów praktycznych”, ale ja jestem przekonany, że to ludzie po szkołach rozwijali naszą cywilizację. Jak Pan myśli inaczej, to przykro mi dla Pana. Podają za wikipedią – „Do ukształtowania się szkolnictwa europejskiego przyczyniły się reformy Karola Wielkiego, dzięki któremu powstała szkoła pałacowa przy katedrze akwizgrańskiej. Z czasem wzorzec ten przyjął się i rozwinął w sieć szkół parafialnych i przyklasztornych (np., Saint-Denis, Tours). Od IX wieku nastąpił rozwój szkół biskupich (np., Paryż, Metz), których sieć w X–XI wieku pokryła całą Europę”.Potem były uniwersytety które powstały wspólnot cechowych, które miały autonomieod władz miejskich, wyłączność na nadawanie stopni naukowych i kształcenie w świecie chrześcijańskim.

Pisze Pan „Chrześcijaństwo jest przecież tylko religią jedną z wielu, mega-wirusem umysłowym, a nie ogólnoludzkim czy ogólnoeuropejskim projektem budowy cywilizacji”. W części się tu z Panem zgodzę: chrześcijaństwo nie jest projektem (jak to dumnie brzmi) ludzkim. Natomiast jest projektem Bożym. Może dlatego, przy jego realizacji ludzie popełniali tak wiele błędów, nie rozumiejąc Bożego projektu. Znam – a pewnie i Pan zna – parę projektów - nawet światowych - budowy cywilizacji, stworzonych przez ludzi. Jeden to komunizm, drugi to faszyzm, pomniejszych nie wymieniam jak jakiś w Kambodży, Chinach, Etiopii etc. Oba powstały w opozycji do kultury chrześcijańskiej,która wg Pana nie była projektem  budowy cywilizacji. Trudno wydobyć z siebie większą bzdurę, jeśli ktoś pamięta o tych dwu „konkurencyjnych „ projektach i o efektach tych projektów w już cywilizowanej Europie, nie jakimś średniowieczu. No chyba że nie pamięta, wtedy każda bzdura o mega wirusie jest możliwa. Znam jeszcze kolejny projekt, matkę dwu wymienionych – to wolność równość i braterstwo. Oczywiście bez Boga. Na początek w jego imię wymordowano pół miliona katolickich wandejczyków, też obywateli Francji, tej matki wszystkich rewolucji.. 

Może Pan coś „łyknie” z tego, co napisałem powyżej, może nie. Jest Pan jednym z tych  - „których jest więcej” jak z ulgą stwierdził Pan owczasz, przez chwilę osamotniony - którzy nie są w stanie przyjąć do swoich mózgów prawd oczywistych i szukają, kombinując na wszystkie możliwe, często bzdurne sposoby, udowadniając, że czarne jest białe, czy na odwrót. Nich sobie Pan myśli, że to tkacze i oracze zbudowali cywilizację a każda kucharka może rządzić państwem. Można oczywiście udowadniać, że islam nas stworzył, a teraz nas zakończy. I niech sobie tak niektórzy uważają. Jak już nie ma co powiedzieć, to się wyciąga cyfry arabskie, Avicennę i Koran, zapominając o całej naszej kulturze i dorobku, który – jak na złość – związany jest z chrześcijaństwem, nawet jak służył głównie – wg Pana – do budowy plebanii.
A co do zaniku mózgów to naprawdę nie wycofam się z tego twierdzenia, niezależnie od tego, czy uzna mnie Pan za szanowanego rozmówcę, czy nie. To niestety dzisiejsza rzeczywistość. Mam nadzieję, że mojego stwierdzenia nie bierze Pan do siebie? Ja przynajmniej o Panu nie myślałem, pisząc.
Ps. Opisałem się jak bąk i straciłem godzinę poobiednią, ale wierzę, że może moje pisanie coś da, jak nie Panu, to innym. Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wybraliśmy między "gruźlicą" a "zapaleniem płuc".

  zdjęcie za WP   Gdyby mielecki szpital był kierowany przez trzech przywódców, którzy przegrali sromotnie wybory miejskie w Mielcu, a jede...