W
tym felietonie oraz w przytoczonej pod nim dyskusji sprzed ośmiu lat, stawiam
kontrowersyjną pewnie dzisiaj tezę, że chrześcijaństwo było źródłem
innowacyjności, jaką przez wieki cechowała się Europa.
Innowacyjność
i chrześcijaństwo
O
innowacjach - od kiedy najbardziej innowacyjni zaczęli być Chińczycy – mówi się
w Europie ( a przy okazji i w Polsce) dużo i barwnie, jako że najczęściej mówią
o nich ci, którzy na mówieniu zarabiają, czyli politycy i urzędnicy.
Tworzy
się kolejne programy i strategie (patrz: Strategia Lizbońska), przeznacza na
ten cel kolejne transze pieniędzy, które – jak to bywa z pieniędzmi rozdawanymi
przez urzędników – pracują zawsze o wiele mniej wydajnie niż mogłyby, a w
rankingach coraz dalej jesteśmy za Ameryką i Azją.
O
innowacyjności w tradycyjnym ujęciu (tradycyjna innowacyjność – dobre!) już
pisałem nie raz, dzisiaj więc o innowacyjności chciałbym nieco inaczej.
ZaWikipedią
podaję, że „Innowacje powstają jako wynik
ludzkiej kreatywności, zaś ich zastosowanie zależy od innych ludzi: nabywców
bądź użytkowników. Stąd proces rozprzestrzeniania się innowacji ma charakter
społeczny, w którym występują co najmniej następujący interesariusze:
Innowator, Inicjator, Popularyzator, Decydent, Menedżer i Beneficjent”.
Przeczytałem
przypadkiem apel, nazwany „Planem dla innowacyjnej Europy”, podpisany przez
takich Decydentów, jak Valery Giscard D`Estaing (były prezydent Francji),
Felipe Gonzalez Marquez (były premier Hiszpanii) i prezes Atomium Culture,
organizacji która powstała dla upowszechnienia badan europejskich ośrodków
naukowych, pan Michelangelo Baracchi Bonovicini.
Powiem
tak: pięknie piszą i apelują. W końcu pan Valery to Mędrzec Europy, jak nasz
Lech, i pewnie jak Wałęsa mądry. Takich apeli czytałem na kopy, więc pewnie
przeszedłbym nad nim do porządku, gdyby nie jego fragment, który przytoczę.
„Mając w pamięci dramatyczną sytuację ponad
24 mln Europejczyków pozostających bez pracy (….) powinniśmy pamiętać o naszym
głównym obowiązku: obowiązku zachowania optymizmu. (…) Jednakże bycie optymistą
wymaga od nas świadomości europejskiej i kultywowania w pamięci niezwykle
pozytywnych aspektów naszej rzeczywistości, (…). Europa była świadkiem narodzin
demokracji. To tutaj ustanowiono rządy prawa, oparte na prawie rzymskim, tutaj
narodziła się i rozwijała idea oświecenia, która utorowała drogę dwóm wielkim
rewolucjom (sic!!!). W Europie rodziły się liberalizm i empiryzm w nauce, które
swoimi odkryciami dały początek rewolucji przemysłowej. Całkiem niedawno
obserwowaliśmy ustanowienie współczesnej demokracji i początki modelu
społecznego, stawiającego ponad wszystko godność człowieka”.
Jak
już wiemy, innowacyjność to coś nowego, kreatywnego, więc przyczyną
innowacyjności nie mogło być – według mędrców – chrześcijaństwo, będące
czynnikiem zachowania status quo, więc zupełnie nie wspomnieli, że takowe
leżało u podstaw Europy, że ją stworzyło. Wiadomo zaś, że rewolucje: francuska,
zwana wielką i wielka, zwana październikową, to coś nowego, więc pewnie
innowacyjnego, więc można je dać za patronki europejskiej innowacyjności.
Zadumałem
się, jak przeczytałem ten apel. I zadałem sobie pytanie o możliwą współzależność
pomiędzy innowacyjnością a chrześcijaństwem. Wiem, że wywiedzenie takowej będzie
trudne,może jednak rozważania do czegoś doprowadzą? Spróbujmy.
Chrześcijaństwo
zbudowało Europę. To fakt, jak faktem jest, że Europa korzystała z dorobku
cywilizacji łacińskiej i greckiej.
Chrześcijaństwo leżało u podstaw odbudowy tej wielkiej konstrukcji, którą
obalili barbarzyńcy, zwyciężając cesarstwo rzymskie.I nadało mu kształt, z
którego wyłoniła się Europa.
Czy
te wszystkie lata, aż do zachwalanego przez Mędrców oświecenia i dwóch
rewolucji, były czasami zastoju? Oczywista bzdura. Były w nich okresy niesłychanej
wprost eksplozji myśli ludzkiej i ducha, choćby czas budowniczych katedr,
którzy – dysponując niezwykle skromnym oprzyrządowaniem – wykorzystywali
geniusz ludzki i tworzyli takie projekty, jak choćby projekt katedry w Kolonii,
powstały w XIII wieku, który udało się tak naprawdę dokończyć dopiero w wieku
XIX. Budowniczowie katedr byli innowatorami
w stopniu, o jakim dzisiaj możemy tylko marzyć.
Chrześcijaństwo,
będąc często zachowawcze w dziedzinie tradycji, równie często było inspiracją
do rozwoju sztuki i nauki, zmian w kulturze, jak we Włoszech w okresie
Renesansu, ale i w Niemczech czy w Niderlandach w okresie reformacji. Nawet jak
nowe nie powstawało wprost z inspiracji chrześcijaństwa (Kościoła), to
powstawało obok, tworzone przez chrześcijan i najczęściej w imię Boga.
Chrześcijańska
Europa odkrywała, zdobywała, niosła swoją kulturę i technikę, dominowała.
Chrześcijaństwo wreszcie zdobyło Amerykę (Północną), która też miała swoją
rewolucję, tyle tylko, że tam ludzie posiadający zbuntowali się, by móc
zarabiać więcej, a w Europie motłoch zbuntował się, by zabrać bogatszym.
Chrześcijańscy
osadnicy w Ameryce stworzyli najbardziej innowacyjną gospodarkę na świecie,
natomiast nasze dwie rewolucje i idee oświeceniowe w Europie, stworzyły
najbardziej zbrodniczą cywilizację w dziejach.
Oczywiście
zachodnioeuropejska cywilizacja była innowacyjna przez ostatnie dwieście lat.
Tu powstała maszyna parowa i teoria Darwina, chociaż także czołg i gazy bojowe,
ale także Newton i Szekspir. Tu swoje negatywne, antychrześcijańskie ale za to
godnościowe innowacje wprowadzała Francja.
Ale
z upływem czasu jest coraz gorzej. Mimo tego, że nadal Europa – szczególnie
Niemcy– jest w czołówce innowatorów, to z roku na rok jest gorzej. Coraz mniej
nagród Nobla, coraz mniej wynalazków. Dlaczego?
Można
gdybać. Mnie się wydaje, że ludzie, którym jest dobrze, którzy nie muszą się
wysilać w życiu, którym nie grozi brak pracy, nie podejmują, nie szukają
wyzwań, rozleniwiają się. Najważniejsze jest korzystanie z uroków życia – wszak
żyje się raz – a nie jego udoskonalanie, co wymaga wysiłku.
Mam
niejasne przeczucie, że tzw. godnościowe życie jak najmniejszym kosztem, często
za to na koszt innych, jest przyczyną uwiądu chęci do poszukiwania nowego, do czynienia
innowacji. Jednocześnie jest też przyczyną uwiądu samego chrześcijaństwa, które
do codziennego stosowania jest jeszcze trudniejsze niż wysiłek trudnej, odkrywczej
pracy nad innowacjami. I tak dochodzimy do konkluzji o współzależności obu
spraw w przypadku Europy. Choć nie Polski, o czym poniżej.
Ps.
Dwie uwagi. Pierwsza to ta, że powoli i Ameryka podąża śladami Europy, gdy
chodzi o zmiany społeczne, rozstając się z modelem Amerykanina, który polega
tylko na sobie, a dążąc do modelu obywatela wiszącego na garnuszku państwa. Czy
w ślad za tym podąży spadek innowacyjności społeczeństwa, zobaczymy. I druga
uwaga. Innowacyjność Polaków,dość marna w przeszłości z racji zapóźnienia
cywilizacyjnego, potem niewoli, „eksplodowała” w II Rzeczypospolitej, a potem
znowu była tłamszona w PRL-u. To, że dzisiaj innowacyjność naukowo
technologiczna w III RP jest tak marna, wynika – moim
zdaniem – z faktu braku reform w polskiej nauce i szkolnictwie, funkcjonujących
na wzorcach żywcem przeniesionych z komuny, gdzie liczą się tzw. „zasługi”,
czyli nepotyzm w różnych wersjach, a nie kreatywność młodych ludzi, którzy
często szukają dla niej miejsca za granicą.
Dyskusja
Chrześcijańskie
korzenie Europy Pana Talarka.
Już wcześniej
chyba to pisałem ale powtórzę; Nie, proszę Pana Chrześcijaństwo nie zbudowało
Europy . Jej podwaliny to praca wielu pokoleń bezimiennych oraczy, tkaczy i
kowali, wysilających swe mózgi nad rozwiązaniem problemów praktycznych,
alchemików, astronomów, uzdrawiaczy, którzy przebijali proste myśli przez opary
zabobonu. Mnichów zakładających winnice i budujących klasztory też pominąć nie
można. Cywilizację ufundowała myśl praktyczna a nie opowieści biblijne.
Chrześcijaństwo jest przecież tylko religią jedną z wielu, mega-wirusem
umysłowym, a nie ogólnoludzkim czy ogólnoeuropejskim projektem budowy
cywilizacji. Ludzie nim opanowani realizowali przede wszystkim jeden cel:
rozprzestrzenianie chrześcijaństwa tam, gdzie go jeszcze nie ma i umacnianie
tam, gdzie już jest. Jeżeli służyły temu jakieś przedsięwzięcia praktyczne (jak
te klasztory albo katedry) to budowali je, przykładając rękę do budowy
cywilizacji, ale jeżeli jakieś budowle należały do innej religii, to je
niszczyli albo przerabiali dla siebie. Nie budowali więc fundamentów
cywilizacji ale fundamenty materialne dla swojego mega-wirusa, czyli miejsca
pracy dla ludzi, którzy mu służą, o pałacach do mieszkania i plebaniach nie
zapominając. Tak jest do dzisiaj, kto nie wierzy, niech pomyśli o majątku
Kościołów chrześcijańskich. Chrześcijaństwo obecnie zajmuje w kulturze
europejskiej duży udział i wyjątkowy, ale czy jest fundamentem? Tak można by
powiedzieć, gdyby przed nim nic na tych ziemiach nie było, nie istniały języki,
wiedza, systemy wierzeń. Ale tak przecież nie było. Chrześcijaństwo ładowało
się bezceremonialnie do Europy, tak niemalże jak do imperium Inków, na siłę
albo sposobem, fundując swoje świątynie na świętych wzgórzach, niszcząc poprzednie
wierzenia albo dostosowując się do nich. Kładli więc fundamenty tylko pod
własny interes. Tak więc chrześcijaństwo zbudowało swoje „piętro” w budowli
kultury europejskiej , ale na tym piętrze w oknach światła jest niewiele, mniej
niż w podziemiu u starożytnych greków i oczywiście mniej niż na tym piętrze,
które buduje się obecnie - kondygnacja nauki. Mity nie znoszą światła.
pozdrawiam Ziutek
PS. Do Pana
Talarka, - jeżeli Pan chce być szanowanym rozmówcą, powinien Pan wycofać swój
wpis o zaniku mózgów.zutek
Moja
odpowiedź
Drogi
panie. Miło chyba jest słyszeć każdemu bezimiennemu oraczowi, tkaczowi czy
kowalowi, a przekładając na dzisiaj: frezerowi, rolnikowi, czy urzędnikowi, że
jest twórcą cywilizacji europejskiej, choć – jak przypuszczam – niewielu z nich
się nad tym na co dzień zastanawia. I jak zapewne Pan przytomnie zauważy, teraz
już połowa z tych frezerów etc. jest niewierzących w związku z tym powie Pan
zapewne, że to ateiści budują (w połowie) dzisiejsza Europę. Czy tak? Pewnie
Pan odpowie, że tak. Idąc dalej tym tokiem rozumowania i zakładając, że 1000
lat temu w cywilizowanej Europie (bo nie w puszczach u Jadźwingów) orali,
strugali i tkali ludzie wierzący w
chrześcijańskiego Boga, to ludzie wierzący, czytaj: chrześcijanie, budowali tamtą
Europę. Czyż nie? Powie Pan: ale byli
Jadźwingowie, Litwini, Prusowie i polanie. Byli. Ale po nich zostały groby
urnowe, czy jakieś inne, a nie podstawy cywilizacji. To ci z łaskawości
wielkiej wymienieni przez Pana Cystersi (czyli zakonnicy) nieśli na nasze
ziemie kulturę europejską, którą wcześniej stworzyli na zachodzie, a klasztory
i kościoły, które zbudowali stoją po dziś dzień, kiedy po Jadźwingach pozostało
nic. A oni nie budowali tylko kościołów, oni uczyli chłopów – Polan jak
wprowadzać nowoczesne techniki uprawy, oni uczyli rzemiosł różnych, także
budowania kościołów i zamków. A winnice w tamtych czasach też zakładali, kiedy
u nas żłopało się tylko coś, co można z wysiłkiem nazwać piwem.
Pisze
Pan – „Cywilizację ufundowała myśl praktyczna a nie opowieści biblijne”. O
myśli praktycznej już wspomniałem. Ta myśl praktyczna, myśl rozwijająca,
budująca, stwarzająca nowe, to była praktycznie tylko myśl kościelna i wokół
kościoła krążąca. Do tego oczywiście myśl na chwałę Bogu, czyli jak to pan
łaskawie nazwał – opowieści biblijne.
Mogę jednak pana zapewnić, że zamiast Kosidowskiego żyli wtedy (wcześniej) Hieronim, Augustyn i in. i (później) Tomasz z
Akwinu,
To
kościół przejął pieczę nad szkolnictwem – a chyba się Pan ze mną zgodzi – o
rozwoju cywilizacji decydują ludzie wykształceni. (No chyba ze pan uważa, ze
wystarczą wyższe szkoły zarządzania i czegoś tam.) Struktura szkolna przez to
była jednolita organizacyjnie i metodycznie. Podstawą nauczania było wtedy
siedem sztuk wyzwolonych. Do niższego
stopnia – trivium – zaliczane były gramatyka, dialektyka i retoryka, do
wyższego – quadrivium – arytmetyka, geometria, astronomia i muzyka. Nie wiem,
czy uczyli się tego „bezimienni oracze, tkacze i kowale, wysilający swe mózgi
nad rozwiązaniem problemów praktycznych”, ale ja jestem przekonany, że to
ludzie po szkołach rozwijali naszą cywilizację. Jak Pan myśli inaczej, to
przykro mi dla Pana. Podają za wikipedią – „Do ukształtowania się szkolnictwa
europejskiego przyczyniły się reformy Karola Wielkiego, dzięki któremu powstała
szkoła pałacowa przy katedrze akwizgrańskiej. Z czasem wzorzec ten przyjął się
i rozwinął w sieć szkół parafialnych i przyklasztornych (np., Saint-Denis,
Tours). Od IX wieku nastąpił rozwój szkół biskupich (np., Paryż, Metz), których
sieć w X–XI wieku pokryła całą Europę”.Potem były uniwersytety które powstały wspólnot
cechowych, które miały autonomieod władz miejskich, wyłączność na nadawanie stopni
naukowych i kształcenie w świecie chrześcijańskim.
Pisze
Pan „Chrześcijaństwo jest przecież tylko religią jedną z wielu, mega-wirusem
umysłowym, a nie ogólnoludzkim czy ogólnoeuropejskim projektem budowy
cywilizacji”. W części się tu z Panem zgodzę: chrześcijaństwo nie jest
projektem (jak to dumnie brzmi) ludzkim. Natomiast jest projektem Bożym. Może
dlatego, przy jego realizacji ludzie popełniali tak wiele błędów, nie
rozumiejąc Bożego projektu. Znam – a pewnie i Pan zna – parę projektów - nawet
światowych - budowy cywilizacji, stworzonych przez ludzi. Jeden to komunizm,
drugi to faszyzm, pomniejszych nie wymieniam jak jakiś w Kambodży, Chinach,
Etiopii etc. Oba powstały w opozycji do kultury chrześcijańskiej,która wg Pana
nie była projektem budowy cywilizacji.
Trudno wydobyć z siebie większą bzdurę, jeśli ktoś pamięta o tych dwu
„konkurencyjnych „ projektach i o efektach tych projektów w już cywilizowanej
Europie, nie jakimś średniowieczu. No chyba że nie pamięta, wtedy każda bzdura
o mega wirusie jest możliwa. Znam jeszcze kolejny projekt, matkę dwu
wymienionych – to wolność równość i braterstwo. Oczywiście bez Boga. Na
początek w jego imię wymordowano pół miliona katolickich wandejczyków, też
obywateli Francji, tej matki wszystkich rewolucji..
Może Pan
coś „łyknie” z tego, co napisałem powyżej, może nie. Jest Pan jednym z tych - „których jest więcej” jak z ulgą stwierdził
Pan owczasz, przez chwilę osamotniony - którzy nie są w stanie przyjąć do
swoich mózgów prawd oczywistych i szukają, kombinując na wszystkie możliwe,
często bzdurne sposoby, udowadniając, że czarne jest białe, czy na odwrót. Nich
sobie Pan myśli, że to tkacze i oracze zbudowali cywilizację a każda kucharka
może rządzić państwem. Można oczywiście udowadniać, że islam nas stworzył, a
teraz nas zakończy. I niech sobie tak niektórzy uważają. Jak już nie ma co
powiedzieć, to się wyciąga cyfry arabskie, Avicennę i Koran, zapominając o całej
naszej kulturze i dorobku, który – jak na złość – związany jest z
chrześcijaństwem, nawet jak służył głównie – wg Pana – do budowy plebanii.
A co do
zaniku mózgów to naprawdę nie wycofam się z tego twierdzenia, niezależnie od
tego, czy uzna mnie Pan za szanowanego rozmówcę, czy nie. To niestety
dzisiejsza rzeczywistość. Mam nadzieję, że mojego stwierdzenia nie bierze Pan
do siebie? Ja przynajmniej o Panu nie myślałem, pisząc.
Ps.
Opisałem się jak bąk i straciłem godzinę poobiednią, ale wierzę, że może moje
pisanie coś da, jak nie Panu, to innym. Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz