poniedziałek, 21 października 2019

Związki zawodowe szpitala wyrokują, że problemem jest dyrektor Więcław





Związki zawodowe w mieleckim szpitalu mają na oczach już nie różowe okulary, jak jeszcze kilka miesięcy temu, ale czarną opaskę, jaką nosi ktoś, komu – przepraszam - wydłubano  oko.
I nie należy ich mylić z boginią sprawiedliwości Temidą, która także oczy ma zawiązane opaską, żeby przy wydawaniu wyroków nie zasugerowała się np. urodą podsądnego czy innymi bzdetami.

Zresztą na co Temida. Związki zawodowe wydały już wyrok. Winnym złej sytuacji szpitala jest dyrektor Więcław.
Wydały wyrok, nie wnikając chyba głębiej w istotę sprawy. A może i wnikały, ale udają, że nie widzą rzeczywistych przyczyn tragicznej sytuacji.
Bo naród uważa, że jak ktoś mu powie, że 2 + 2 = 5, to tak jest, gdy tak jest narodowi wygodnie, a szczególnie wtedy, jak to dodatkowe "1" to są dodatkowe pieniądze, które oczywiście ludziom się należą.

Miało być dobrze, bo tak chce naród, i takie dostał obietnice, a jak nie jest dobrze, to trzeba szybko poszukać winnego. Naród zagłosował z nadzieją na PiS, z nadzieją, że będzie lepiej, i tej nadziei jeszcze nie stracił. A skoro jest źle, to winien jest nie PiS, tylko dyrektor, zresztą stary komuch (jak ja zresztą, by się nie doszukiwać tutaj inwektyw).

Jak pisałem w lipcu w swoim felietonie, po wystąpieniu dyr. Więcława na sesji rady powiatu, że jest źle ze szpitalem, a będzie jeszcze gorzej, to jakoś tak to wszystko spłynęło po ludziach. Pewnie mało kto czytał, a jeszcze mniej wziął sobie do serca. https://andrzejtalarek.blogspot.com/2019/07/przymiarka-do-prywatyzacji-szpitala.html

Ale przecież naród wie, że musi być dobrze. Taką otrzymał obietnicę. Zresztą, ostatnio co naród zechce, to otrzymuje. Teraz chce głowy dyrektora, naiwnie wierząc, że to akurat jest remedium na brak perspektyw szpitala.

Ludzie wierzą w wiele rzeczy. I często mają w swej wierze rację. Założę się jednak, że nikt z pracowników nie uwierzy, jak mu się powie, że prócz ogólnie fatalnej sytuacji służby zdrowia, winni są też pracownicy, których jest za dużo w stosunku do ilości pacjentów, którzy za dużo na możliwości szpitala zarabiają (nawet jak im się tyle, a nawet więcej, należy).

Założę się też, że nikt z mielczan się nie zgodzi z twierdzeniem, że nasz wspaniały szpital ma za dużo oddziałów, które może nie za bardzo mają rację bytu w szpitalu powiatowym (przepraszam, specjalistycznym, ale rzeczywistość można zaklinać słowami i nic z tego nie wyniknie).
W końcu dzisiaj ludzie mają mieć wszystko na miejscu, pod bokiem. I sklep, gdzie mogą wydać pieniądze, i kościół, żeby im się chciało do niego iść, i urząd. A jeszcze najlepiej, by działały w godzinach, kiedy nie ma się co zrobić z czasem.

Więc mówienie, że do lekarza, do szpitala, trzeba jeździć aż do Rzeszowa, nikomu nawet do głowy nie przyjdzie.

No i tak będzie. Coraz gorzej. Nie jestem żadnym prorokiem- specjalistą od szpitali, ale zwykła ludzka logika podpowiada, że tak jak jest, nie może być dobrze.

Najlepiej byłoby szpital, albo poszczególne oddziały, sprywatyzować i wtedy szybko by były rentowne, a pacjenci zadowoleni bardziej niż dzisiaj.
Że personel mniej? Myślę, że ten, który by został, zarabiałby więcej i bardziej cenił swoją pracę. A mniej miejsce pracy. Więc może nie wszyscy by narzekali.

No i pan Starosta by wreszcie odetchnął. W końcu przecież wiadomo, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia, więc lepiej  - przynajmniej moim zdaniem – by się było pozbyć problemu.

Ale się tak nie stanie. Problem pozostanie, jak krótsza noga u mającego biec maraton i niczego z nim nie da się zrobić. Tylko co jakiś czas będą odwoływani kolejni dyrektorzy.
Amen.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wybraliśmy między "gruźlicą" a "zapaleniem płuc".

  zdjęcie za WP   Gdyby mielecki szpital był kierowany przez trzech przywódców, którzy przegrali sromotnie wybory miejskie w Mielcu, a jede...