Zbulwersował mnie trochę jeden z mieleckich działaczy
politycznych (czy też samorządowych), deklarujący się do tej pory jako liberał,
a kiedyś działacz opozycji antykomunistycznej, swoją decyzją startowania do
Sejmu z listy SLD, Razem i Wiosny.
Argumentował przy tym, że są w SLD, wiodącym na tej liście, „politycy tak znamienici jak Aleksander
Kwaśniewski, Włodzimierz Cimoszewicz, czy Leszek Miller”, a ich sprawność (…) na
arenie międzynarodowej i zaangażowanie dla Polski przewyższa zdecydowanie
obecnie nam miłościwie panujące amatorstwo”.
Pisze dalej, że „Miałem
parę propozycji startowania ale albo trafiały nie w tym momencie, albo były
pozbawione sensu. (…).PiS do mnie nie zawitał.
Czy można rozumieć, że jakby zawitał, to byłby przyjęty z
otwartymi ramionami? Pewnie tak. Czort tam, lewica, prawica. Liczy się dobra
lista z dobrym miejscem.
A i lewica teraz ma szansę, a i miejsce ostatnie może być
„biorące”.
Jest coś dla podtrzymania upadającego etosu liberała: Również nie zapominam, że najciekawsze
liberalne reformy rynkowe (!) w polskiej gospodarce wprowadzali Wilczek, czy
Miller.
A ja przypominam, że Wilczek zrobił te reformy głównie dla
„swoich”, a inni doszli jakby przypadkiem, natomiast Miller, jakkolwiek zawsze
chwaliłem gospodarczą część jego rządów, choć tak naprawdę to profesora
Hausnera, nie był żadnym liberałem. Po prostu bardzo, jak na tamten czas,
otworzył się na zachodnie inwestycje. Bo nie było innego wyjścia, a on to
widział.Zapominając jednocześnie o tzw. klasie robotniczej, przez co przegrał. Pierwsze
dwa lata PiS – u i Gilowskiej były jeszcze bardziej liberalne niż Millera, ale
już miały inny wektor społeczny.
I dalej pisze kandydat do Sejmu: Liczę na głosy tych z Państwa, którzy nie patrzą na formułki, znaczki,
a na pomysł konkretnego człowieka. Taki pomysł na swój udział w polityce
Państwu zaoferuję w kolejnych wpisach.
Jakoś nie zauważyłem, by pojedynczy człowiek w Sejmie, nawet
Korwin Mikke, cokolwiek był w stanie zdziałać. I zapewne wszyscy to wiedzą, ale
do dobrego tonu należy mamienie wyborców i pokazywanie im „swojego” programu.
Nie ma czegoś takiego, jak indywidualny program do
zrealizowania w Sejmie.
Są programy dużych partii czy bloków politycznych. A
posłowie z nich kandydujący albo będą „śpiewać w chórze” jak każe dyrygent, albo
wypadają z niego i są jeszcze bardziej niczym, niż byli jako szeregowi posłowie
jakiegoś klubu.
Tak sobie myślę, co kieruje ludźmi, że są w stanie tak
nagiąć swoje poglądy do okoliczności, że zostaje z nich wydmuszka? Jak można na
oczach publiczności zdecydować się na taki polityczny piruet?
Czy chęć pieniędzy? Raczej nie, bo w Sejmie marnie się
zarabia, a i na synekury partyjne w SLD nie ma co liczyć. Czy próżność, by za
wszelką cenę zaistnieć w świadomości ludzi? Czy może jednak utopijna chęć
realizacji swoich marzeń, tak utopijna w tym przypadku, że niegodna dorosłego
człowieka?
Ale przy tej okazji nie sposób samego siebie zapytać, co
kiedyś kierowało mną i milionami innych, że wybieraliśmy konformizm i przynależność
do PZPR? Czy tamte wybory moralne różni coś od dzisiejszych wyborów
politycznych, od zmiany barw partyjnych, od raptownej zmiany przynależności i poglądów
? Czy dzisiejsze wolty światopoglądowo - partyjne są porównywalne z wyborem
pomiędzy czarnym i białym, bo niczego innego, żadnego szarego, a tym bardziej
kolorowego, wtedy nie było?
Już za moich czasów komunistów z przekonania prawie się nie
spotykało. Nie widząc szansy, że będzie inaczej, a żyć trzeba było, może także awansować,
może dostać mieszkanie, samochód telefon, szło się na kompromisy moralne i wybierało
się przynależność. Dzisiaj to oczywiście ciąży, ale trudno odcinać się od tego,
co było.
Czy dzisiaj płaci się za wybory moralne? Kiedyś to było
trochę wstyd należeć do partii, taki obciach maskowany tupetem, ale się
należało.
Dzisiejsze zmiany poglądów, wolty partyjne, umotywowane, a
jakże, bardzo mocno, nie są tak krytykowane. Ba, nawet są wspierane, co widać
po reakcjach ludzi. Ale czy słusznie się
przechodzi nad nimi do porządku dziennego? Czy słusznie uważa się za polską
oczywistość??
Powiem tak: gdyby do mnie zawitał PiS z propozycją, to bym
odmówił. Jeszcze bardziej bym odmówił SLD. Wolę być naprawdę niezależny i
niezależnie pisać co mi się podoba. Nawet jak jedni czasami uważają, ze
sprzyjam PiS owi, a innym razem PiS uważa, że piszę o nim źle.
A może ja nic nie rozumiem z polityki?
Ps. Tak jak nie rozumiem zdania z wyjaśnień kandydata do
Sejmu, że „Z czasem jednak Kaczyński
wymienił mnie z Millerem za Magdalenę Ogórek”.
Chyba jestem za tępy na dzisiejsze czasy.
Jak syty nie rozumie głodnego tak konformista nie zrozumie nonkonformisty. W czasie kiedy Pan był w PZPR ja działałem w antykomunistycznej opozycji. Taki już mam sposób na życie Panie Andrzeju; być sobą nawet za cenę płynięcia pod prąd bo jak Pan wie z prądem to tylko g... płynie
OdpowiedzUsuńCzyli całkiem fajne chłopaki w tej PZPR byli. Moje pokolenie, Kwaśniewski, Cimoszewicz, Miller, Czarzasty. I po co Pan z nimi walczył? Tak sobie myślę, czy czasami nie jest lepiej być konformistą? Mój wybór uniewaznila historia, Pana wybór uniewaznił sam Pan.
UsuńJak syty nie rozumie głodnego tak konformista nie zrozumie nonkonformisty. W czasie kiedy Pan był w PZPR ja działałem w antykomunistycznej opozycji. Taki już mam sposób na życie Panie Andrzeju; być sobą nawet za cenę płynięcia pod prąd, bo jak Pan wie z prądem to tylko g... płynie
OdpowiedzUsuńCzyli całkiem fajne chłopaki w tej PZPR byli. Moje pokolenie, Kwaśniewski, Cimoszewicz, Miller, Czarzasty. I po co Pan z nimi walczył? Tak sobie myślę, czy czasami nie jest lepiej być konformistą? Mój wybór unieważniła historia, Pana wybór unieważnił sam Pan. Czy jeszcze nadal chce Pan grać rolę bezkompromisowego autorytetu moralnego? Cóż, mam wrażenie, ze walczył pan z szeregowym członkiem partii, Andrzejem Talarkiem, natomiast dogadywał się z Millerem, Kwaśniewskim i Cimoszewiczem. Fajne.
OdpowiedzUsuńI walczył bezkompromisowo - dodam
OdpowiedzUsuń