wtorek, 3 września 2019

Nie znam Mariusza Kosiora



"moja" nowa/stara siłownia, Extreme Fitness pana Mariusza Kosiora http://mariuszkosior.pl/

Po wakacjach wróciłem do mojego fitness klubu, nazywającego się Joy, by się trochę poruszać i stwierdziłem, że ktoś w nim wszystko gruntownie poprzestawiał. Niby wiedziałem, że jest remont, ale nie wiedziałem, że aż tak daleko idący.

Na ścianach, zamiast pięknych, umięśnionych Afroamerykanów znalazłem przedwojennych atletów, wyglądających dzisiaj trochę jak „stare chłopy”, zamiast pięknych, umięśnionych – a jakże -  kobiet, znalazłem też jakieś z minionej epoki.

Piękna recepcjonistka niby była ta sama i jak zazwyczaj, jako (chyba) najstarszemu klientowi siłowni, dała mi kluczyk do dużej szafki (to taki przywilej dla dziadków, ale też dla wyjątkowo aktywnie i często ćwiczących na siłowni młodzieńców), niby trenerzy byli też ci sami, ale cała reszta tak gruntownie się pozmieniała, że przez chwilę nie mogłem odnaleźć sam siebie.

Długo się rozglądałem, by odnaleźć przyrządy, na których do tej pory ćwiczyłem. Część z nich znalazłem, część nie, albo stare były pozastępowane przez jakieś mi obce, choć niby o podobnych funkcjach.

Bo z siłownią to jest tak, że się człowiek przyzwyczaja, i do niej samej, do jej lokalizacji, a szczególnie do jej atmosfery, i do ludzi ludzie w niej ćwiczących, ale także do pojedynczych, wybranych przyrządów, które się szczególnie polubi. Przyrząd o tych samych z pozoru funkcjach w innej siłowni, to już nie to samo, to coś, do czego trzeba się przyzwyczajać od nowa, jak do nowej kobiety.

Gdy się jest od lat stałym bywalcem tej samej siłowni, to się nabywa jakoś tak bezwiednie przywilej, że młode kobiety, z którymi wspólnie spędza się tam czas, kłaniają się staremu dziadkowi, znanemu im w zasadzie tylko z widzenia. Podobnie jest miło, kiedy młodzi „mięśniacy” witają się ze mną i już chyba z odrobiną szacunku mówią, że „nieźle pan sobie radzi”. Że w pana wieku, to ho ho.
Ale tak jest wtedy, gdy człowiek przyzwyczaja się do jednej siłowni i gdy ta siłowania, całym swoim jestestwem, przyzwyczaja się do człowieka.

Siłownia to choroba przewlekła i jak już ktoś się nią zarazi, to naprawdę nie tak łatwo się z niej wyleczyć. Dodatkowo siłownia to sposób, to lekarstwo na wszystkie inne choroby. Gdy z jakiś powodów nie chodzę ćwiczyć przez dłuższą chwilę, zaczyna mnie wszystko boleć. Czuję każdy mięsień, każde ścięgno, boli mnie operowane kolano, które mi już chciano wymienić na sztuczne,  kręgosłup krzyżowy, który kiedyś wyleczył mi śp. pan Borek, i kręgosłup szyjny, który tak skutecznie rozmasowywał mi pan Soboń.
A po siłowni wszystko znika.
Spływa na człowieka jakaś lekkość, jakby człowiekowi ubyło kilogramów, a nade wszystko lat.

Jak przyszedłem do starej/nowej siłowni, która teraz nazywa się już nie Joy ale Extreme, pomyślałem sobie, że tę nazwę jakby wzięto z napisu, który mam na opasce noszonej od ponad trzech lat, bez chwili przerwy, dzień i noc: Ten napis to: „Warto żyć ekstremalnie”.
Bo warto. Ekstremalnie na swoje możliwości. Ekstremalnie na swoje potrzeby. Ekstremalnie na możliwości swojego zdrowia.

Powie koś: też odkrycie! Przecież Extreme w innej lokalizacji istnieje już od dawna. Może. Jeden z redaktorów nawet napisał w mieleckiej gazecie, że „wszyscy w Mielcu znają Mariusza Kosiora. Właściciela siłowni Extreme. Może i wszyscy. Ale ja nie znam. To znaczy wraz z nowo/starym Joyem dowiedziałem się, że taki gość istnieje, że jest kulturystą i ma osiągnięcia.  No i że ma „sylwetkę”.
Nawet go sobie pooglądałem na jego (dobrej) stronie internetowej, mimo że wolę zdecydowanie ładne panie. Także te, a może szczególnie, umięśnione i wytrenowane.

Nie wiem, jaka będzie siłowania Mariusza Kosiora. Zamiast jednej ikony z wygięta w igrek panią (jak Joy), ma w herbie dwie . Może tylko połączył siły z poprzednim właścicielem Joya? Nie wiem Nie to jest ważne.
Ważny jest Geniusloci nowej siłowni, czyli duch lub demon władający albo opiekujący się tym miejscem.
Według mitologii rzymskiej jest to taka opiekuńcza siła, która sprawia, że dane miejsce, siłownia, jest jedyna w swoim rodzaju. Że ludzie kochający wysiłek, wiążą się z takim miejscem na długo, że przychodzą do niego jak do siebie, że spotykają wciąż tych samych znajomych, nawet jak nie wymienili z nimi więcej niż słowa powitania

Oby ta nowa/stara siłownia stała się takim miejscem, w którym ludzie przysposabiają się do tego, żeby żyć ekstremalnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czego oczekuję od mieleckich posłów? Czyli słów parę o zarażaniu nienawiścią.

  Patrzę, jak wielu z was, na polską scenę polityczną i, pewnie znowu jak wielu z was, ogarnia mnie obrzydzenie i przerażenie jednocześnie...