zdjęcie śp. Romana Trojnackiego
Tzw. Park leśny przy ulicy Kazimierza Wielkiego przedstawia sobą „obraz nędzy i rozpaczy”.
Tzw. Park leśny przy ulicy Kazimierza Wielkiego przedstawia sobą „obraz nędzy i rozpaczy”.
Byle jakie alejki, pokryte zniszczonym asfaltem, przy nich
byle jakie ławki, nad nimi byle jakie oświetlenie, i jedyny klomb porośnięty pokrzywami.
No i las. Owszem, dużo w nich ładnych sosen. Bo innych
ładnych, dużych drzew chyba nie uświadczy. I tyle. A pod nimi byle jakie
krzaki, zarośla, w które nikt się nie zapuszcza.
Mieszkańcy osiedla Kazimierza Wielkiego korzystają z tego
lasu, zwanego parkiem leśnym, właściwie tylko wtedy, gdy przez niego idą do kościoła.
Bo jak wypoczywają, to w swoich przydomowych ogródkach.
Z prawdziwym parkiem, jak ktoś go widział, ten las nie ma
nic wspólnego. ZERO.
Być może nigdy nie oglądał prawdziwego parku przewodniczący
rady osiedla Kazimierza Wielkiego i mieszkańcy osiedla, w imieniu mieszkańców
(ilu?) mówi, że „nie pozwolimy z naszego PARKU (sic!) robić karykatury, gdzie
króluje beton.
Panie Przewodniczący, polecam choćby wizytę w Baranowie,
gdzie zobaczy Pan, jak wygląda prawdziwy park. A są parki jeszcze piękniejsze.
To co pan nazywa parkiem, to kawałek byle jakiego,
niezagospodarowanego, o który nikt nie dba, lasu, a w zasadzie jego
pozostałości.
Ale poprotestować sobie można? Można. Teraz protesty są modne i wielu protestuje. Ciekawe,
jak często Pan w tym lesie przesiaduje?
Tak naprawdę zrewitalizowany las zwany PARKIEM, będzie
służył – tak jak Górka Cyranowska – mieszkańcom dużego osiedla przy Al.
Niepodległości, z którego ludzie tłumnie Górkę odwiedzają. Bo jest tam po co
iść. Choćby po to, by pospacerować wśród drzew wygodnym BETONOWYM chodnikiem.
Pośród przyrządów gimnastycznych, ładnych ławek, miejsc do wypoczynku,, też
kamiennych, oświetlonych ładnymi lampami, z placem zabaw dla dzieci. Sama
przyjemność.
A nie jakaś karykatura zieloności, zwana PARKEM LEŚNYM. Choć
zielona dzikość zaczyna być modna, stąd „kwietne łąki” w środku miasta.
Ale to pierwszy aspekt sprawy. Czyli sprzeciwianie się
wszystkiemu nowemu w imię samego sprzeciwu, nie bacząc, że załatwienie tej
sprawy jest naprawdę ważne, i naprawdę może dać w przyszłości mielczanom wiele
satysfakcji.
Jest i drugi aspekt. To wiarygodność ekologiczna Urzędu Miasta,
a raczej jego urzędników.
Ja wiem, w przeciwieństwie do „komitetu protestacyjnego”, że
jeśli chce się mieć park z prawdziwego zdarzenia, gdzie jest różnorodność drzew
(choć może ja już nie doczekam, jak one wszystkie dorosną, ale mam wnuki),
gdzie są miejsca odkryte z trawnikami, na których można przysiąść i opalać się,
gdzie jest najróżniejsza infrastruktura towarzysząca, która także potrzebuje
miejsca, jeśli chce się mieć park do którego z przyjemnością się będzie
chodziło, to trzeba ileś tam drzew wyciąć.
I to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Inaczej zostaniemy
z marnym lasem, z którego „nic nie damy ruszyć”, bo ekologia, bo zieloność, bo
coś tam.
I tu dochodzimy do punktu, gdy zapala mi się w głowie
czerwone światełko. Bo pamiętam, jak parę lat temu miejscy urzędnicy, tym razem
na żądanie mieszkańców, postanowili wyciąć wszystkie drzewa przy ulicy 3 Maja i
Szerokiej a w ich miejsce posadzić drzewa w donicach.
Czy ktoś widział ostatnio takie drzewo w donicy na
Szerokiej? Może sobie gdzieś poszły?
Myślę, jestem przekonany, że Urząd podjął dobrą decyzję o
rewitalizacji tego lasu w centrum miasta.
Może jednak potrzebne są szczegółowsze wyjaśnienia dla
mielczan, bo ilości drzew do wycięcia rzeczywiście budzą obawy. Jaki to procent
całości?
Proszę, nie traktujcie nas panowie urzędnicy jak stada
debili i jak macie uczciwe zamiary, a wierzę, ze tak jest, przekażcie więcej
danych.
Może trzeba umieścić te plany rewitalizacji na stronie internetowej
miasta (nie znalazłem), by co bardziej świadomi obywatele je poznali, i , jak
mój znajomy, który już raz protestował przeciwko wycince drzew w tym lesie,
dali się do nich przekonać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz