Rysunek Andrzeja Krauzego z Rzeczypospolitej
https://www.rp.pl/artykul/798429--Rzeczpospolita--nie-musi-przepraszac-za-rysunek-Krauzego.html
Przeżyłem kilkunastodniowy epizod
fejsbukowej znajomości z rzecznikiem prasowym Podkarpackiego Komitetu Obrony
Demokracji.
Epizod zakończony „dramatycznym” zerwaniem fejsbukowej
znajomości kobiety i mężczyzny przez kobietę. Do tej pory nie mogę się
otrząsnąć.
Pewnie nie byłoby o czym mówić i nikogo by
to nie zainteresowało, gdyby nie pikanteria powodu zerwania naszej znajomości: były
nią sprawy szeroko dość pojmowanego seksu. I to nie tylko pomiędzy kobietą i
mężczyzną, ale też pomiędzy dwoma mężczyznami, dwoma kobietami, kobietą i dwoma mężczyznami, dwiema kobitami
i mężczyzną, a także takimi którzy nie wiedzą do końca, czy są kobietą czy
mężczyzną. Krótko mówiąc poróżnił nas stosunek do „Karty lesbijek, gejów,
biseksualistów i transgenderowców oraz transgenderowczyń” (w tym
transseksualistów i transseksualistek)
No, może był jeszcze inny powód. Mianowicie,
brak u mnie – jak stwierdziła pani
rzecznik (o pełnieniu przez nią tej funkcji wtedy jeszcze nie wiedziałem, bo
tak jak to, kto z kim śpi, nie interesuje mnie, jakie kto sympatie polityczne,
gdy z nim dyskutuję na Fejsbuku) - „cienia
dobrej woli i niezbędnej ciekawości oraz tego, co nazywa się naukowym
sceptycyzmem, naiwnością badawczą”.
Ten epizod jest może mniej ciekawy dla
czytelników, którzy – tak myślę – równie rzadko jak ja wykazują „naiwność
badawczą”, uważaną jakoś dziwnie za przymiot przez moją - wtedy jeszcze - znajomą.
Bo już zarzut braku „naukowego sceptycyzmu”
przyjąłem jako oszczerstwo. Ale o tym później.
Tak więc poróżnił nas stosunek do
sztandarowej inicjatywy Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej, a na dodatek
Wiosny, czyli Karty LGBT+, wydanej przez pana Trzaskowskiego w najbardziej
idiotycznym z możliwych dla KE terminie. Ale to dobrze dla jej losów, a raczej
niedobrze.
W proteście przeciwko inicjatywie Trzaskowskiego
i jej „wzmocnieniu” przez Pawła Rabieja (to dopiero strateg!!!), który
zadeklarował etapowe dochodzenie do prawa adopcji dzieci przez homoseksualistów,
zamieściłem na Fejsbuku satyryczny rysunek pana Krauzego, zamieszczony kiedyś w
Rzeczypospolitej, o tym, co będzie, jak na te kolejne etapy umacniania się
lobby homoseksualnego w Polsce pozwolimy.
No i się zaczęło. Na początku znajoma
stwierdziła, że „Jestem zaimpregnowany na
naukę i nic na to nie poradzimy”
Dalej było podobnie. Na moje pytanie „co ma nauka do zmian podstaw kultury” i „jaka to nauka”, ostatecznie otrzymałem
odpowiedź, że chodzi o „biologię,
seksuologię, psychopatologię, psychologię, psychologię społeczną itp.”.
Dalej znajoma powiedziała, że te nauki „są źródłem aktualnej wiedzy o człowieku i
jego seksualności. Jeśli uporczywie
je olewasz, zatykasz uszy, zasłaniasz oczy i nie chcesz wiedzieć, to co ja
biedny żuczek mogę? To ma nauka do kultury, że jest jej częścią. Kultura jest
pojęciem szerokim, które zawiera w sobie naukę, sztukę, literaturę i inne
zdobycze cywilizacyjne”.
Ja nie pytałem o kulturę, ale podstawy
naszej kultury, wywiedzione m.in. z chrześcijaństwa, ale to już drobny
szczegół.
Wtedy do dyskusji dołączył się inny
znajomy, który napisał: ” Te same nauki podają że część ludzi maj ciągoty do
dzieci. Czy to oznacza że społeczeństwo i tym samym państwo powinno zatrudniać
ich w przedszkolach? Bo taka jest ich seksualność?”
I tu muszę powrócić do zarzutu, jaki mi
uczyniła znajoma, że „brak mi naukowego sceptycyzmu”. Uważam to za potwarz, co
zresztą udowodniłem nie wprost. Poszukałam mianowicie w Internecie, jaki jest
stosunek „współczesnych nauk” do dyskutowanych spraw.
Za Wikipedią przedstawiłem mianowicie znajomej fragment -
naukowej oczywiście – dyskusji, o tym, czy pedofilia jest zboczeniem i ma
pozostać jako zboczenie w Amerykańskiej klasyfikacji różnych zboczeń DSM, czy
może trzeba ja z tej klasyfikacji wyrzucić, uznając za taka preferencję
seksualną, jak pederastia czyli homoseksualizm.
Przypomnę czytelnikom, że kiedyś ta klasyfikacja obejmowała
także homoseksualizm, ale współczesne (?) badania naukowe, prowadzone przez
naukowców wszystkich wymienionych powyżej nauk, wykluczyły go z tej klasyfikacji.
No i z przytaczanych w Wikipedii zdań naukowców na
temat czy pedofilia jest zboczeniem czy
nie, wynikało niedwuznacznie, że mniej więcej połowa uważa ją za zboczenie, a
połowa chce uznać za preferencję seksualną i wykreślić ją z klasyfikacji DSM.
I dzieje się to mniej więcej w tym czasie, kiedy w USA
potępia się – słusznie – księży za pedofilię.
Kto ciekawy, doczyta. I sprawdzi, że poglądy - naukowe
oczywiście - są różne i różny może być wynik tychże naukowych dociekań. Tak jak
w przypadku homoseksualizmu. To tak pod rozwagę, kiedy na ołtarzu współczesnej
cywilizacji stawia się nauki niematematyczne i czci je jak bożka wiedzy. Taka
nauka może dowieść wszystkiego.
Jak przytoczyłem ten fragment o pedofilii,
znajoma napisała przytoczone wcześniej zdanie, że „Twoja
homofobia i totalna niechęć do zrozumienia czegokolwiek i kogokolwiek
przekonała mnie, że nie mamy o czym rozmawiać. Nie ma w Tobie cienia dobrej
woli i niezbędnej ciekawości oraz tego, co nazywa się naukowym sceptycyzmem,
naiwnością badawczą. Ot, zwykły zapiekły chłop ze sztachetą. Bedę wdzięczna,
jak opuścisz grono moich znajomych”.
W końcu wyrzuciła mnie sama, a ja sobie
pomyślałem, że Komitet Obrony Demokracji i każdy jego członek pewnie wyznaje,
musi wyznawać, naukowy światopogląd.
Mnie do niego rzeczniczka KOD nie przekonała, tak jak kiedyś nie przekonała mnie
do takiego światopoglądu PZPR. Zostałem starym, ciemnym chłopem ze sztachetą,
któremu aktualnie zamknięto drzwi na salony jaśnie państwa z KOD i temu
podobnych. Zresztą nigdy się do nich nie wybierałem.
Ale nawet nie chcą mówić z prostakiem,
który wierzy w jakiegoś Boga, nie w ślimaki na pięknej łące, chce religii w
szkole, chodzi uparcie do kościoła i nie chce kolejnej fali indoktrynacji
dzieci, uważając – w przeciwieństwie do PO, Nowoczesnej, Wiosny, Rabieja i
rzeszowskiego KODU, że dzieci są rodziców, a nie socjalistycznego państwa i za
ich wychowanie odpowiadają rodzice.
Ps. A tu ten fragment z Wikipedi, jak ktoś nie ma dość.
W 2002 roku psychiatra Richard Green, który 30 wcześniej argumentował za usunięciem homoseksualizmu z klasyfikacji DSM, swoim artykułem na łamach „Archives of SexualBehavior” rozpoczął debatę na temat zasadności klasyfikacji pedofilii jako zaburzenia psychicznego. Przedstawił on szereg argumentów za depatologizacją pedofilii[20]:
• brak związku pedofilii z psychopatologią wykazany w badaniu na pedofilach niebędących ani więźniami, ani pacjentami,
• obecność pedofilnego pociągu i podniecenia u znaczącej mniejszości „normalnych” ludzi wykazana w badaniach samoopisowych i z użyciem pletyzmografuprąciowego,
• występowanie zachowań pedofilnych u zwierząt,
• powszechność i akceptacja zachowań pedofilnych w różnych kulturach w różnym czasie,
• nielogiczność kryteriów diagnostycznych DSM.
Fred Berlin odpowiedział Greenowi, że w pedofilia może powodować obciążenia i zaburzenia w psychice, zatem wydaje się zasadne uważać pedofilię za zaburzenie psychiczne, co pozwala psychiatrom na leczenie pedofilów[21]. Green w odpowiedzi Berlinowi napisał, że „pedofilia może powodować psychiczne obciążenia i zaburzenia (tak jak heteroseksualizm czy homoseksualizm), ale czy musi? Dlaczego zatem klasyfikować pedofilię jako zaburzenie we wszystkich przypadkach?”[22].
Alan Dixson określił pedofilię, rozumianą jako wyraźna, często wyłączna, preferencja seksualna wobec dzieci, często połączona z niezdolnością do tworzenia relacji seksualnych z dorosłymi, mianem zaburzenia seksualności[21].
Julia Ericksen napisała: „DSM nie jest akulturowym i ahistorycznym zestawem definicji. Normalność jest kulturowo i historycznie specyficzna. Normalne działania w innych kulturach, które my byśmy określili mianem pedofilnych, nie mówią nam nic o naszej normalności. Różne kultury instytucjonalizują różne rzeczy, które my byśmy uznali za przejaw zaburzenia psychicznego (na przykład wiara, że jest się Bogiem). Możemy jedynie zdecydować, co jest patologiczne w odniesieniu do społeczeństwa i polityki. Osoby homoseksualne nie stały się normalne, ponieważ w klasyfikacji DSM tak zdecydowano, tylko w wyniku dekad politycznej walki”[21]. Green odpowiedział jej: „Czy podręcznik DSM powinien być akulturowy i ahistoryczny? Weźmy pod uwagę homoseksualizm. Gdyby wcześniejsze wydania DSM były bardziej wyczulone na historię i kulturę, to mogłoby to zapobiec niepotrzebnemu cierpieniu w XX wieku. Geje i lesbijki nie stali się normalni z powodu swojej politycznej walki, raczej zostali oni uznani za niemających DSM-owskiego zaburzenia psychicznego”[22].
Richard Friedman zadał Greenowi 2 pytania: „Czy parafilie, które spełniają kryteria diagnostyczne powinny być uznawane za zaburzenia psychiczne? Czy specjaliści od zdrowia psychicznego powinni odmawiać terapii osobom z parafiliami żądających ich leczenia i odsyłać ich do systemu prawnego?” Według Friedmana, pomimo ograniczeń w obecnym stanie wiedzy na temat pedofilii, bardziej użyteczne niż szkodliwe jest dalsze klasyfikowanie jej jako zaburzenia psychicznego[21]. Green w swojej odpowiedzi zaproponował dla osób chcących leczyć się z pedofilii wprowadzenie nowej diagnozy – egodystonicznej pedofilii[22].
George Gaither stwierdził, że być może obecnie najlepszym rozwiązaniem jest uznanie pedofilii za orientacje seksualną, przy dalszym jej patologizowaniu. Gaither obawia się, że usunięcie pedofilii z DSM doprowadziłoby do potępienia leczenia pedofilii przez środowisko naukowe, tak jak to się stało w przypadku terapii homoseksualizmu oraz do utrudnienia czy wręcz zablokowana badań nad pedofilią[21].
W 2002 roku psychiatra Richard Green, który 30 wcześniej argumentował za usunięciem homoseksualizmu z klasyfikacji DSM, swoim artykułem na łamach „Archives of SexualBehavior” rozpoczął debatę na temat zasadności klasyfikacji pedofilii jako zaburzenia psychicznego. Przedstawił on szereg argumentów za depatologizacją pedofilii[20]:
• brak związku pedofilii z psychopatologią wykazany w badaniu na pedofilach niebędących ani więźniami, ani pacjentami,
• obecność pedofilnego pociągu i podniecenia u znaczącej mniejszości „normalnych” ludzi wykazana w badaniach samoopisowych i z użyciem pletyzmografuprąciowego,
• występowanie zachowań pedofilnych u zwierząt,
• powszechność i akceptacja zachowań pedofilnych w różnych kulturach w różnym czasie,
• nielogiczność kryteriów diagnostycznych DSM.
Fred Berlin odpowiedział Greenowi, że w pedofilia może powodować obciążenia i zaburzenia w psychice, zatem wydaje się zasadne uważać pedofilię za zaburzenie psychiczne, co pozwala psychiatrom na leczenie pedofilów[21]. Green w odpowiedzi Berlinowi napisał, że „pedofilia może powodować psychiczne obciążenia i zaburzenia (tak jak heteroseksualizm czy homoseksualizm), ale czy musi? Dlaczego zatem klasyfikować pedofilię jako zaburzenie we wszystkich przypadkach?”[22].
Alan Dixson określił pedofilię, rozumianą jako wyraźna, często wyłączna, preferencja seksualna wobec dzieci, często połączona z niezdolnością do tworzenia relacji seksualnych z dorosłymi, mianem zaburzenia seksualności[21].
Julia Ericksen napisała: „DSM nie jest akulturowym i ahistorycznym zestawem definicji. Normalność jest kulturowo i historycznie specyficzna. Normalne działania w innych kulturach, które my byśmy określili mianem pedofilnych, nie mówią nam nic o naszej normalności. Różne kultury instytucjonalizują różne rzeczy, które my byśmy uznali za przejaw zaburzenia psychicznego (na przykład wiara, że jest się Bogiem). Możemy jedynie zdecydować, co jest patologiczne w odniesieniu do społeczeństwa i polityki. Osoby homoseksualne nie stały się normalne, ponieważ w klasyfikacji DSM tak zdecydowano, tylko w wyniku dekad politycznej walki”[21]. Green odpowiedział jej: „Czy podręcznik DSM powinien być akulturowy i ahistoryczny? Weźmy pod uwagę homoseksualizm. Gdyby wcześniejsze wydania DSM były bardziej wyczulone na historię i kulturę, to mogłoby to zapobiec niepotrzebnemu cierpieniu w XX wieku. Geje i lesbijki nie stali się normalni z powodu swojej politycznej walki, raczej zostali oni uznani za niemających DSM-owskiego zaburzenia psychicznego”[22].
Richard Friedman zadał Greenowi 2 pytania: „Czy parafilie, które spełniają kryteria diagnostyczne powinny być uznawane za zaburzenia psychiczne? Czy specjaliści od zdrowia psychicznego powinni odmawiać terapii osobom z parafiliami żądających ich leczenia i odsyłać ich do systemu prawnego?” Według Friedmana, pomimo ograniczeń w obecnym stanie wiedzy na temat pedofilii, bardziej użyteczne niż szkodliwe jest dalsze klasyfikowanie jej jako zaburzenia psychicznego[21]. Green w swojej odpowiedzi zaproponował dla osób chcących leczyć się z pedofilii wprowadzenie nowej diagnozy – egodystonicznej pedofilii[22].
George Gaither stwierdził, że być może obecnie najlepszym rozwiązaniem jest uznanie pedofilii za orientacje seksualną, przy dalszym jej patologizowaniu. Gaither obawia się, że usunięcie pedofilii z DSM doprowadziłoby do potępienia leczenia pedofilii przez środowisko naukowe, tak jak to się stało w przypadku terapii homoseksualizmu oraz do utrudnienia czy wręcz zablokowana badań nad pedofilią[21].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz