Jest mi strasznie przykro, wręcz odczuwam fizyczny ból, że hierarchowie mojego Kościoła stracili
zupełnie kontakt ze współczesnym społeczeństwem. Ba, nie tylko nie rozumieją,
jak ono myśli, jakimi problemami żyje, jakie sprawy są dla niego ważne, ale
także jakim językiem mówi .
To nierozumienie wielu spraw skutkuje brakiem posiadania
przez hierarchów (ale i wielu księży) języka, którym z kolei hierarchowie
mogliby do ludzi mówić. Mówić właśnie, nie przemawiać. By móc im przedstawić
swoje racje, bronić swego stanowiska, tłumaczyć, przekonywać. By wreszcie nieść
do ludzi w sposób przekonujący i zrozumiały Dobrą Nowinę
Nauczyli się „kazać” i prawią ludziom cały czas kazania.
Piszą „listy pasterskie”, które są często jak „mowa trawa”, nie zostawiająca
prawie niczego w umysłach wiernych.
W swych pałacach biskupich, oderwani od codziennych
problemów szarego człowieka, stwarzają w sobie wizję świata, który „ma być”
według ich wyobrażenia. A on nie jest. Nawet nie wiedzą, w tym swoim oderwaniu,
kiedy coś powiedzieć – nawet prawdę – a kiedy lepiej zamilczeć, czekając na
bardziej dogodny dla prawdy moment.
Jak zostałem przed laty kierownikiem dużego wydziału WSK,
wpadł mi w oczy cytat z Małego Księcia. To moment, gdy mały Książe prosi Króla,
by ten zarządził zachód Słońca. I Król wypowiada wtedy znamienne słowa. „Żądać
można tego, co można otrzymać. Autorytet opiera się na rozsądku. Będziesz miał
swój zachód Słońca. Zarządzę go. Lecz poczekam w mądrości rządzenia, aż warunki
będą sprzyjające”
Całe moje kierownicze – ale nie tylko – życie, stosowałem
się do tej rady Króla. Szkoda, że wielu nie posiadło tej wiedzy.
Moja znajoma pisze do mnie: po co ci ozłocone kościoły,
księża goniący za kasą? Idź na łąkę i tam poszukaj Boga. Odpowiadam jej, że ja nie modlę się do
ślimaków i trzmieli. Mnie jest potrzebny Najświętszy Sakrament i Dobra Nowina.
I z przerażeniem odkrywam, że może tak być w przyszłości, że będę musiał modlić
się – choć ja pewnie nie doczekam, raczej moje wnuki - w ciszy domu, bo
kościoły będą zamknięte. W dużej mierze z winy samych biskupów czy kapłanów.
Czy biskup Gądecki nie miał racji, mówiąc w czasie
konferencji poświęconej molestowaniu nieletnich, że pedofilia to nie tylko problem Kościoła? Miał rację. To
problem powszechny. Ale czy powinien to w tym miejscu i czasie mówić? Nie.
Czy biskup Jędraszewski winien wspominać, że nie zgadza się
na „zero tolerancji” wobec
pedofilów, bo to pachnie totalitaryzmem? Nawet jak tak myśli, to w tym czasie
winien zamilczeć.
Czy winien zwrot „zero
tolerancji”, oczywisty dla wszystkich, tłumaczyć na język biskupi, którego
nikt nie rozumie, a który to zwrot w języku biskupa brzmi: „nieskazitelna stanowczość”? Czy można wymyśleć coś głupszego i
jeszcze obwieszczać to całemu światu?
Czy nie wiedział, że dla niewierzących – a do nich w dużej
mierze mówił - pojęcie Miłosierdzia Bożego
jest zupełną abstrakcją? I nawet jeśli
Miłosierny Bóg wybaczył(?) komendantowi Auschwitz Birkenau, Rudolfowi Hoessowi,
to zapewne należy mieć na wzór Boga także miłosierdzie dla pedofila. Ale czy
należy tak o tym mówić, tu i teraz, nie wspominając jednocześnie o krzywdzie
dzieci? Nie używając słowa przepraszam i nie bijąc się jednocześnie w piersi?
Jak dalece biskup ów nie rozumie, do kogo mówi. I jak mówi.
I jak bardzo biskupi nie wiedzą, czego się od nich oczekuje.
Ja wiem, że ujawnienie danych o pedofilii w Kościele nie
mogło zakończyć ataków na Kościół ze strony tych, którzy Kościół chcą
zniszczyć. To wielka i zorganizowana akcja. Zamieszczony przeze mnie post na
fejsbuku, o ilości wyroków na pedofilów w Polsce w ubiegłym roku nie cieszy się
żadnym zainteresowaniem. Ludzie nie są wcale zainteresowani „cywilną pedofilią”
Za to każdy rozrywa szata – i słusznie, ale trzeba wzajemności – nad „pedofilią
kościelną”.
Ten kościelny raport to dla mnie wielki krok do przodu w
walce z nadużyciami w Kościele. Tak jak powierzenie Prymasowi Polakowi,
jedynemu, który przeprosił ofiary, nadzoru nad cała sprawą. Zapewne oczekujemy
więcej i to więcej nastąpi. Czy za sprawą działań samych biskupów, czy za
sprawą ujawniania się coraz większej liczby molestowanych w zamierzchłej
przeszłości.
Ale dalsze działania biskupów nie zmniejszą natężenia ataku
na Kościół. Wojna kulturowa trwa. I rozkręca się coraz bardziej.
Zakwestionowana będzie każda cyfra, podana przez biskupów. To dla mnie
oczywiste.
Nikogo z atakujących Kościół ten raport ani żaden kolejny nie
zadowoli. Bo „nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go”. Aż do
zagonienia na śmierć.
I ataki na Kościół będą się nasilały. I będzie tak, że im
bardziej biskupi będą się później kajali, a nie przeprosili raz a dobrze , gdy
był na to czas, podczas tej konferencji, i to był wielki błąd, tym bardziej będą winni
dla swoich wrogów. To tak samo - że
nawiążę do nieszczęsnego porównania arcybiskupa Jędraszewskiego – jak jest
dzisiaj z Polakami i Żydami: im bardziej niektórzy Polacy przepraszają , tym
bardziej Żydzi nas oskarżają.
Tym bardziej najwyższy czas zacząć komunikować się ze
społeczeństwem, ale przede wszystkim z wiernymi Kościoła, którzy trwają w
zagubieniu, językiem ludzi, nie biskupów.
To byłaby moja rada (której i tak zainteresowani nie
wysłuchają), na ten trudny czas, który nadchodzi.
Zacznijcie mówić do ludzi ich językiem. O sprawach, które
ich bolą tu i teraz. Zejdźcie z biskupich tronów, i wejdźcie pomiędzy ludzi.
Nie w czasie wyreżyserowanych przez proboszczów spotkań z wiernymi, ale tak jak
„pasterz przychodzi do swoich owiec”, w codziennym, roboczym ubraniu, bez
świty, i pogadać z ludźmi.
Czas najwyższy odejść od retoryki sprzed lat o książętach
Kościoła. Nie jesteście dzisiaj żadnymi książętami. Jesteście jego przywódcami.
Działajcie jak rozsądni przywódcy. W tym nierozsądnym, szalonym świecie, który
gubi pion, gubi kierunki.
A potem zmieńcie sposób administrowania. Dajcie proboszczom
więcej możliwości mówienia do ludzi po swojemu, po ludzkiemu. A tych, którzy
nie umieją, zmieńcie. Zacznijcie zmieniać tę ogromną, paraliżująca wszelkie
działania, zależność szeregowego księdza, proboszcza i biskupa.
Dajcie więcej władzy cywilom, kobietom. Ale nie władzy
malowanej, iluzorycznej. Sprawcie, by wierni poczuli się gospodarzami parafii,
diecezji, a nie ich przypadkowymi członkami na nie wiadomo jak długo.
W czasie mediów społecznościowych zacznijcie mówić językiem
mediów. Zacznijcie je intensywnie wykorzystywać do szerzenia Dobrej Nowiny. Ale
też do propagowania waszych działań. Dobrych działań. Bądźcie, jak one i
poprzez nie, w każdym zakątku naszego dnia. A nie tylko w listach pasterskich.
I zacznijcie mówić o sprawach moralnych, które nurtują i
cywili i księży. One, jak rozumienie grzechu, wciąż ewoluują przez lata. I na
nowo trzeba popatrzeć na wiele spraw. Niemieccy biskupi już zaczęli mówić. Także
o niekonieczności celibatu. Bo mnie bardziej nić pedofilia w Kościele, które
jest marginesem, drażni dwuznaczność moralna wielu księży, którzy nie są w
stanie – i ja to doskonale rozumiem – żyć w całkowitej czystości w tym
nieczystym świecie.
Naprawdę czas na zmiany, a nie na ich zagadywanie ezopowo-biskupim
językiem. I tym m.in. winien zajmować się V Synod naszej Diecezji. Jeszcze ma
czas, bo zaplanowano go na 3 lata.
No wlasnie.Teraz wychodzi ,ze co drugi slawny to pedofil.Tylko nie wiadomo czy grzech pietnuja czy oni slawe osiagneli bo rzekomi pedofile.To tyle.
OdpowiedzUsuńPrawda
OdpowiedzUsuń