niedziela, 17 marca 2019

Kościół zapomniał, jak się mówi do ludzi.


Jest mi strasznie przykro, wręcz odczuwam fizyczny ból,  że hierarchowie mojego Kościoła stracili zupełnie kontakt ze współczesnym społeczeństwem. Ba, nie tylko nie rozumieją, jak ono myśli, jakimi problemami żyje, jakie sprawy są dla niego ważne, ale także jakim językiem mówi .

To nierozumienie wielu spraw skutkuje brakiem posiadania przez hierarchów (ale i wielu księży) języka, którym z kolei hierarchowie mogliby do ludzi mówić. Mówić właśnie, nie przemawiać. By móc im przedstawić swoje racje, bronić swego stanowiska, tłumaczyć, przekonywać. By wreszcie nieść do ludzi w sposób przekonujący i zrozumiały Dobrą Nowinę

Nauczyli się „kazać” i prawią ludziom cały czas kazania. Piszą „listy pasterskie”, które są często jak „mowa trawa”, nie zostawiająca prawie niczego w umysłach wiernych.
W swych pałacach biskupich, oderwani od codziennych problemów szarego człowieka, stwarzają w sobie wizję świata, który „ma być” według ich wyobrażenia. A on nie jest. Nawet nie wiedzą, w tym swoim oderwaniu, kiedy coś powiedzieć – nawet prawdę – a kiedy lepiej zamilczeć, czekając na bardziej dogodny dla prawdy moment.

Jak zostałem przed laty kierownikiem dużego wydziału WSK, wpadł mi w oczy cytat z Małego Księcia. To moment, gdy mały Książe prosi Króla, by ten zarządził zachód Słońca. I Król wypowiada wtedy znamienne słowa. „Żądać można tego, co można otrzymać. Autorytet opiera się na rozsądku. Będziesz miał swój zachód Słońca. Zarządzę go. Lecz poczekam w mądrości rządzenia, aż warunki będą sprzyjające”
Całe moje kierownicze – ale nie tylko – życie, stosowałem się do tej rady Króla. Szkoda, że wielu nie posiadło tej wiedzy.

Moja znajoma pisze do mnie: po co ci ozłocone kościoły, księża goniący za kasą? Idź na łąkę i tam poszukaj Boga.  Odpowiadam jej, że ja nie modlę się do ślimaków i trzmieli. Mnie jest potrzebny Najświętszy Sakrament i Dobra Nowina. I z przerażeniem odkrywam, że może tak być w przyszłości, że będę musiał modlić się – choć ja pewnie nie doczekam, raczej moje wnuki - w ciszy domu, bo kościoły będą zamknięte. W dużej mierze z winy samych biskupów czy kapłanów.

Czy biskup Gądecki nie miał racji, mówiąc w czasie konferencji poświęconej molestowaniu nieletnich, że pedofilia  to nie tylko problem Kościoła? Miał rację. To problem powszechny. Ale czy powinien to w tym miejscu i czasie mówić? Nie.
Czy biskup Jędraszewski winien wspominać, że nie zgadza się na „zero tolerancji” wobec pedofilów, bo to pachnie totalitaryzmem? Nawet jak tak myśli, to w tym czasie winien zamilczeć.

Czy winien zwrot „zero tolerancji”, oczywisty dla wszystkich, tłumaczyć na język biskupi, którego nikt nie rozumie, a który to zwrot w języku biskupa brzmi: „nieskazitelna stanowczość”? Czy można wymyśleć coś głupszego i jeszcze obwieszczać to całemu światu?

Czy nie wiedział, że dla niewierzących – a do nich w dużej mierze mówił -  pojęcie Miłosierdzia Bożego jest zupełną abstrakcją?  I nawet jeśli Miłosierny Bóg wybaczył(?) komendantowi Auschwitz Birkenau, Rudolfowi Hoessowi, to zapewne należy mieć na wzór Boga także miłosierdzie dla pedofila. Ale czy należy tak o tym mówić, tu i teraz, nie wspominając jednocześnie o krzywdzie dzieci? Nie używając słowa przepraszam i nie bijąc się jednocześnie w piersi?
Jak dalece biskup ów nie rozumie, do kogo mówi. I jak mówi.
I jak bardzo biskupi nie wiedzą, czego się od nich oczekuje.

Ja wiem, że ujawnienie danych o pedofilii w Kościele nie mogło zakończyć ataków na Kościół ze strony tych, którzy Kościół chcą zniszczyć. To wielka i zorganizowana akcja. Zamieszczony przeze mnie post na fejsbuku, o ilości wyroków na pedofilów w Polsce w ubiegłym roku nie cieszy się żadnym zainteresowaniem. Ludzie nie są wcale zainteresowani „cywilną pedofilią” Za to każdy rozrywa szata – i słusznie, ale trzeba wzajemności – nad „pedofilią kościelną”.

Ten kościelny raport to dla mnie wielki krok do przodu w walce z nadużyciami w Kościele. Tak jak powierzenie Prymasowi Polakowi, jedynemu, który przeprosił ofiary, nadzoru nad cała sprawą. Zapewne oczekujemy więcej i to więcej nastąpi. Czy za sprawą działań samych biskupów, czy za sprawą ujawniania się coraz większej liczby molestowanych w zamierzchłej przeszłości.

Ale dalsze działania biskupów nie zmniejszą natężenia ataku na Kościół. Wojna kulturowa trwa. I rozkręca się coraz bardziej. Zakwestionowana będzie każda cyfra, podana przez biskupów. To dla mnie oczywiste.
Nikogo z atakujących Kościół ten raport ani żaden kolejny nie zadowoli. Bo „nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go”. Aż do zagonienia na śmierć.
I ataki na Kościół będą się nasilały. I będzie tak, że im bardziej biskupi będą się później kajali, a nie przeprosili raz a dobrze , gdy był na to czas, podczas tej konferencji,  i to był wielki błąd, tym bardziej będą winni dla swoich wrogów. To tak samo -  że nawiążę do nieszczęsnego porównania arcybiskupa Jędraszewskiego – jak jest dzisiaj z Polakami i Żydami: im bardziej niektórzy Polacy przepraszają , tym bardziej Żydzi nas oskarżają.

Tym bardziej najwyższy czas zacząć komunikować się ze społeczeństwem, ale przede wszystkim z wiernymi Kościoła, którzy trwają w zagubieniu, językiem ludzi, nie biskupów.
To byłaby moja rada (której i tak zainteresowani nie wysłuchają), na ten trudny czas, który nadchodzi.
Zacznijcie mówić do ludzi ich językiem. O sprawach, które ich bolą tu i teraz. Zejdźcie z biskupich tronów, i wejdźcie pomiędzy ludzi. Nie w czasie wyreżyserowanych przez proboszczów spotkań z wiernymi, ale tak jak „pasterz przychodzi do swoich owiec”, w codziennym, roboczym ubraniu, bez świty, i pogadać z ludźmi.
Czas najwyższy odejść od retoryki sprzed lat o książętach Kościoła. Nie jesteście dzisiaj żadnymi książętami. Jesteście jego przywódcami. Działajcie jak rozsądni przywódcy. W tym nierozsądnym, szalonym świecie, który gubi pion, gubi kierunki.

A potem zmieńcie sposób administrowania. Dajcie proboszczom więcej możliwości mówienia do ludzi po swojemu, po ludzkiemu. A tych, którzy nie umieją, zmieńcie. Zacznijcie zmieniać tę ogromną, paraliżująca wszelkie działania, zależność szeregowego księdza, proboszcza i biskupa.
Dajcie więcej władzy cywilom, kobietom. Ale nie władzy malowanej, iluzorycznej. Sprawcie, by wierni poczuli się gospodarzami parafii, diecezji, a nie ich przypadkowymi członkami na nie wiadomo jak długo.

W czasie mediów społecznościowych zacznijcie mówić językiem mediów. Zacznijcie je intensywnie wykorzystywać do szerzenia Dobrej Nowiny. Ale też do propagowania waszych działań. Dobrych działań. Bądźcie, jak one i poprzez nie, w każdym zakątku naszego dnia. A nie tylko w listach pasterskich.

I zacznijcie mówić o sprawach moralnych, które nurtują i cywili i księży. One, jak rozumienie grzechu, wciąż ewoluują przez lata. I na nowo trzeba popatrzeć na wiele spraw. Niemieccy biskupi już zaczęli mówić. Także o niekonieczności celibatu. Bo mnie bardziej nić pedofilia w Kościele, które jest marginesem, drażni dwuznaczność moralna wielu księży, którzy nie są w stanie – i ja to doskonale rozumiem – żyć w całkowitej czystości w tym nieczystym świecie.

Naprawdę czas na zmiany, a nie na ich zagadywanie ezopowo-biskupim językiem. I tym m.in. winien zajmować się V Synod naszej Diecezji. Jeszcze ma czas, bo zaplanowano go na 3 lata.


2 komentarze:

  1. No wlasnie.Teraz wychodzi ,ze co drugi slawny to pedofil.Tylko nie wiadomo czy grzech pietnuja czy oni slawe osiagneli bo rzekomi pedofile.To tyle.

    OdpowiedzUsuń

Czego oczekuję od mieleckich posłów? Czyli słów parę o zarażaniu nienawiścią.

  Patrzę, jak wielu z was, na polską scenę polityczną i, pewnie znowu jak wielu z was, ogarnia mnie obrzydzenie i przerażenie jednocześnie...