Zawsze dobrze
spojrzeć na wydarzenia z perspektywy czasu. Nawet jeśli to tylko
tydzień. Bo ocenianie zdarzeń w czasie ich trwania często bywa
nieprecyzyjne, podszyte emocjami, skrzywione entuzjazmem.
Jednocześnie czas odsłania nowe fakty, coraz mniej wygodne dla
wielu.
A w Mielcu miało i
ma miejsce coś, czego nie lubi żadna władza. To swoista rewolucja,
którą nazwałem kiedyś krono-rewolucją. Rewolucje, jakie by nie
były, są niebezpieczne. I władza to wie. Próba stanięcia na jej
czele i skanalizowania jej przez miejscowych włodarzy, najwyraźniej
się nie powiodła, skoro jeden z ważnych przedstawicieli władzy –
zresztą także maszerujący na Kronospan - doszukuje się obecnie w
tym społecznym ruchu tajemniczych inspiracji. Ba, oskarża jej
organizatorów, że kieruje nimi wyłącznie chęć zbicia
”politycznego kapitału”, czyli mówiąc po „mieleckiemu”,
zajęcia w organach samorządowych tych miejsc, które teraz zajmują
ludzie „skanalizowani”, „ułożeni” przez władze,
konformistyczni i niesamodzielni.
A jeśli rewolucja,
to i metody rewolucyjne. Pod ręką jest dzisiaj w Wikipedii dostępny
klasyk rewolucji, to go – trochę na przekór wszystkiemu -
zacytuję: „Państwo jest silne wówczas, kiedy masy o wszystkim
wiedzą, o wszystkim mogą wydać sąd i wszystko czynią świadomie”.
(Z artykułu „Masowy przekaz a komunikacja społeczna” – W.I.
Lenin).
Państwo dzisiaj
jest jak ten klasyk, który wolał, żeby społeczeństwo wiedziało
to „wszystko”, co przekaże mu władza. Ale są media
społecznościowe. I nawet jeśli władza wolałaby mówić to, co
pozwoli jej zachować święty spokój, to „mleko się rozlało”.
Obywatele – by
użyć tego wielkiego słowa, które zostało mocna sparszywione –
wzięli sprawy w swoje ręce. I wygląda, że ich z rąk nie
wypuszczą.
Tyle tylko, że
chyba rozpoczęliśmy tzw. „długi marsz” , by zaczerpnąć znowu
z historii rewolucji, tym razem chińskiej, i tak naprawdę nie do
końca wiadomo, co na końcu tego marszu będzie.
Przeciwnik jest
okopany i uzbrojony. Na koniec maja ma być gotowa broń masowego
rażenia protestów, jaką będzie słynny filtr, wyłapujący
podobno cząstki stałe, nawet takie małe, że ich prawie nie ma.
Czy to przekona mielczan? Wątpię. Bo zawsze można nie wierzyć -
jak się nie ma zaufania - że wkłady do filtra ( na początku nowe)
będą wymieniane. Bo wymiana kosztuje.
Ale strona
obywatelska też jest uzbrojona. I coraz bardzie się dozbraja. Jej
bronią jest po pierwsze wzrastająca z dnia na dzień wiedza o
sposobach działalności firmy, a po drugie właśnie zaufanie. Albo
raczej jego brak. Zaufanie do tego, co zrobi władza. Zaufanie do
deklaracji i obietnic firmy.
I o ile wiedza wciąż
rośnie, to zaufanie leci na łeb i szyję, jako że są u nas
odwrotnie proporcjonalne.
Cechą
charakterystyczną naszej polskiej rzeczywistości - głównie tej
państwowo – samorządowej rzeczywistości, ale to się przenosi na
całe życie społeczne – jest wszechogarniający konformizm.
Oczywiście nie jest tak, że w innych państwach go nie ma. Ale w
państwach gdzie element państwowo – samorządowy w strukturach
państwa jest dominujący, a tak jest w Polsce, ten konformizm jest
ogromny i wciąż rosnący.
Dochodzi do tego
także brak zaufania do instytucji. W instytucje nie wierzy
Kaczyński, który stawia wyłącznie na „kadry”, na swoich
ludzi, ale w instytucje nie wierzą też obywatele. Na instytucje
państwa nie można liczyć. Ale tym bardziej nie można liczyć na
ludzi nimi kierujących. Bo to są ludzie nie instytucji, ale partii.
Na kogo więc można
liczyć? Znowu paradoks: na kadry. Ale te niezależne. Te
obywatelskie. Te, nie wchodzące w partyjne układy. Na te kadry,
które kiedyś Lenin nazywał kadrami rewolucji, a my wiemy, że te
nasze „kadry” to są ludzie obywateli, ludzie mielczan.
Działający w naszym interesie. To są ludzie, którzy się
poświęcają. Nie konformiści.
To jest kilku
mieleckich, młodych „wariatów” którzy myślą samodzielnie i
się nie boją. Oni zrobili tę krono-rewolucję. Pewnie sami nie
wierzyli, że będzie aż tak wielka. Ale jest. I wierzę, że ich
nie przerośnie.
I oni właśnie (i
chyba to nie tylko moje zdanie), a nie strupieszali (choć często
młodzi) członkowie różnych partii, powinni iść po władzę. Bo
oni są gwarancją, że coś się będzie zmieniało – w mieleckim
powietrzu, ale i w mieleckiej atmosferze - w długiej perspektywie
czasu. A rozpoczęli „długi marsz”.
I każdy zarzut, że
robią to dla „kariery” jest tak śmieszny, że trudno z nim
dyskutować. Tak, chcemy, żeby tacy jak oni rządzili. Jeśli to dla
kogoś jest „kariera” to głównie dla ludzi z państwowo –
samorządowego „układu”, którzy nie potrafili by się utrzymać
„na swoim”, w prywatnej firmie.
A oni działają i
edukują i mielczan i samych siebie. Czytają opracowania, wnioski do
władz o zgodę na dalsza emisję, poznają jakie kominy co emitują,
o ile ma być więcej, dlaczego tak wiele jest awarii, które mają
pozostać w ogóle poza kontrolą, etc. Co raz wychodzą nowe fakty:
a to o losach i koneksjach słynnej pani Suchy, a to o konsultancie
szczegółowych ustaleń unijnych regulacji BAT w Ministerstwie
środowiska, którym był nie mniej znany pan Herchel, szef ochrony
środowiska w Kronospanie. Dowiadujemy się także, że Kronospan
wnioskował do władz Mielca by zakazać legalnej manifestacji, a
uzasadnił to rzekomo obawami o wrzucaniu na teren spółki wyrobów
pirotechnicznych, czyli o próbę zniszczenia zakładu i grożenia
zdrowiu i życiu pracowników. No i atmosfera się zagęszcza. Nawet
„ludowa” twórczość poetycka włącza się do zmagań o czyste
powietrze. A co jak co, ale Lokomotywę to znają najwięksi
przeciwnicy słowa wierszowanego. .
I znów przypomnę "klasyka" -
„Państwo jest silne wówczas, kiedy masy o wszystkim wiedzą, o
wszystkim mogą wydać sąd i wszystko czynią świadomie”. Z jaką
ponurą intencją te słowa były pisane, nie zmienia to faktu, że
są prawdziwe. I przywódcy protestu doskonale to czują. I cały
czas edukują Mielczan, uświadamiają im, że mogą oni żyć w
czystym, dobrze rządzonym Mielcu.
A co do szczegółów,
dotyczących firmy – jeśli będzie tak dobrze, jak mówi jej
rzecznik, jeśli niczego nie będzie miała do ukrycia, niech działa
całkowicie transparentnie. Czyli słynny pomiar ciągły, ale także
deklaracja zgody na kontrole w każdym czasie z udziałem czynnika
społecznego.
I na koniec znowu
klasyk rewolucji, ale jako przestroga dla tych, którzy uważają, że
im wszystko wolno: „Nasz kodeks moralny jest absolutnie nowy. (…)
nam wszystko wolno, ponieważ jako pierwsi na świecie wyciągamy
miecz nie w celu zniewolenia, lecz w imię wolności i wyzwolenia
spod ucisku”.
Skończyli, jak
skończyli. Tylko trup pozostał „wiecznie żywy” i straszy.
ps. pisząc o młodych ludziach z Mielca, przewodzących protestowi, mam na myśli wyłącznie młodych ludzi z Mielca, a nie mam na myśli pana z Rzeszowa, który "przypina się" do protestu, robiąc polityczne happeningi i inne polityczne ustawki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz