Mam sympatię dla Pana radnego Blicharczyka za odwagę, którą
wykazał się przy nazywaniu ulicy/skwerku w Mielcu imieniem mieleckiego Żyda,
Abby Fenichela. Mała sprawa, ale – jak widać dzisiaj po fali antyżydowskiego i
antysemickiego hejtu, zalewającej media elektroniczne – nie taka znowu
bezpieczna. Bo za chwilę jakieś świry przypną mu łatkę Żyda albo innego
filosemity.
Tym niemniej, mimo mojej sympatii, nie mogę się zgodzić z
jego pochwałą obecnej Rady Miasta, która wykazywać się ma bardzo wielką ilością
nowych inicjatyw (i poprawek), co przeciwstawia działalności rad miejskich
poprzednich kadencji, których radni „nie przywiązywali takiej wagi czy też nie
proponowali tylu poprawek czy nowych inicjatyw co my teraz (cytat)”.
Żyjemy – tak mówi władza - we wspaniałym świecie poprawiania
niesprawiedliwości społecznej na jej odwrotność, czyli na sprawiedliwość.
Obywatele dostali 500+, wcześniejsze emerytury, mają dostać mieszkanie +,
rozdaje się różne karty seniora, bezpłatne przejazdy komunikacją miejską,
gdzieś tam dofinansowanie do in vitro, gdzieniegdzie funduje się przedszkola,
górnicy będą nas bardziej truli bo więcej zarobią, jednocześnie dofinansuje się
wymianę pieców węglowych na węglowe lepsze, zamiast ubezpieczać majątek,
poszkodowany dostanie odszkodowanie od państwa, czyli obywateli, rolnikom nadal
funduje się emerytury i bezpłatną służbę zdrowia, a jak przyjdzie przymrozek,
to zapłaci się im odszkodowanie, itd. itp.
Trafiliśmy w tym swoim rozdawnictwie na wspaniały okres
prosperity w Polsce, Unii i na świecie. I może głównie dlatego, a nie tylko z
poprawy ściągalności VAT, możemy sfinansować te rzeczy. Ale koniunktura się
skończy, nie wiadomo kiedy i jak. I na ile pieniędzy będziemy mogli liczyć.
Trochę nie dziwi, że tej atmosferze rozdawania wszystkim
także poddają się inni, jak chociażby nasza Rada Miasta.
Bo w jej wydaniu większa inicjatywa w zgłaszaniu pomysłów to
tylko i wyłącznie zwiększenie wydatków.
Krytykuje się poprzednie władze miasta, że były zbyt
ostrożne. Że nie inwestowały, mimo potrzeb. Że zostawiły nadwyżkę budżetu.
Zamiast długu, oczywiście.
Ciekawe, czy gdyby zostawili długi, obecni radni zostawiliby
na nich jedną suchą nitkę?
Margaret Thatcher kiedyś mówiła o takim rządzeniu: Problem z
socjalizmem polega na tym, że ostatecznie kończą ci się cudze pieniądze.
A w Polsce mam odmianę ludowego, narodowego socjalizmu,
jakby to źle nie brzmiało w tłumaczeniu na obce języki.
Patrząc na planowane zadłużenie Mielca ma się wrażenie, że
te pieniądze już się kończą. Czy to będzie koniec mieleckiego socjalizmu,
zobaczymy.
Czynienie prezentów wyborcom, ponoć „umęczonym” rządami
poprzedniej ekipy i oczekującym nowych podarunków od swoich radnych, może się
źle skończyć dla radnych właśnie. Znów zacytuję brytyjską premier: Nikt nie
zapamiętałby Dobrego Samarytanina gdyby miał tylko dobre intencje. On miał
także pieniądze.
A gdzie są wasze/nasze pieniądze, panowie radni?? W banku?
Może żydowskim?
W tej sytuacji braku kasy, dobrą była podjęta kiedyś decyzja
o zaniechaniu budowy wieży widokowej. Co by się dzisiaj działo, gdyby ją
zbudowano, nie chcę myśleć. A najbardziej oberwałoby się Kościołowi.
Komu się oberwie za pomysł budowy pomnika żołnierzy
wyklętych? Może nikomu. Wszak ma być budowany z pieniędzy składkowych. Pewnie
jedynie działkę pod niego zafunduje za darmo Rada Miasta. Czy przed wyborami?
Nie sądzę. Wbrew prężeniu się inicjatorów, sprawa ma mały oddźwięk społeczny.
Dyskutuję trochę ja z paroma zaangażowanymi w sprawę działaczami . Większości
mielczan to lata.
A kiedy wreszcie sobie uświadomią, że na rocznicę Powstania
Armii Krajowej, jak zresztą i z okazji rocznicy wybuchu Powstania
Warszawskiego, nie miał kto złożyć kwiatów pod pomnikiem upamiętniającym AK, to
zaczną myśleć, że tym samym praktycznie żołnierzom będą poświęcone dwa pomniki
i teraz to dopiero nie będzie miał kto składać kwiatów, czy nawet posprzątać
koło nich. Tym bardziej że do upamiętniania będą miejsca pochówku wyklętych,
miejsca, gdzie byli pogrzebani, dęby pamięci, a odsłaniać się będzie kolejne
ronda i ulice im poświęcone. Że nie wspomnę o innych pomnikach, z grafika
wznoszonych w różnych miejscach kraju.
Swoją drogą, czy nie należałoby przy Urzędzie Miasta
wytypować komórki (może w MPGK) i osoby, które dbałyby i o miejsca pamięci, a
może nawet kultu, i o rocznice, których będzie coraz więcej?
A także – to już apel zarówno do oświatowych władz miasta
jak i powiatu – czy nie należałoby baczniej przyglądać się sposobowi
przekazywania wiedzy historycznej naszym dzieciom.
Kiedyś mówiło się, że historia jest nauczycielką pokoleń.
Tylko czy historia, szczególnie najnowsza, a raczej ludzie ją uczący, nie mogą
nauczać nienawiści? Historia, nauczycielka nienawiści?
Większość przedmiotów jest neutralna moralnie. O ile jednak
religia ma z założenia uczyć miłości do bliźniego, o tyle nauczanie historii,
szczególnie najnowszej, może w wydanie niektórych zideologizowanych nauczycieli
stać się prawdziwą lekcją nienawiści do myślących inaczej, a szczególnie do
aktualnych przeciwników politycznych nauczającego. Precz z czerwoną hołotą,
rozliczyć komunistycznych morderców. Nośne to i niektórzy mogą próbować. Tak
może być. I będzie to jedynie odwrócenie wektora nienawiści nauczania z czasów
stalinowskich. Do niczego dobrego nie prowadzące. Bo i czerwonej hołoty jak na
lekarstwo i mordercy już umarli. A można nienawiść skierować w dowolnie wybraną
stronę, przeciwko z góry wytypowanym osobom.
Fala nienawiści do muzułmanów jeszcze przed chwilą, a teraz
fala antyżydowskiego hejtu i budzenie upiorów antysemityzmu, są tylko dwoma
najbliższymi przykładami takiej polityki.
Więc dużo jest do zrobienia, panowie/panie Radni. Prócz
wydawania nie swoich pieniędzy. Przed nami 100 rocznica odzyskania
niepodległości. Akurat będą wybory. Czy będzie to okres porozumienia ponad
podziałami, czy nienawiści? I ile naszych pieniędzy ewentualnie na to wydacie,
byśmy się jeszcze bardziej nienawidzili? A za chwilę skoczyli sobie do gardeł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz