czwartek, 25 stycznia 2018

O Hitlerze, który zrobił (niektórym) Polakom dobrze


Czasy nadchodzą i odchodzą. Jak ludzie. Są lepsze i gorsze, jak ludzie są dobrzy i źli. Czy w czasach dobrych górą są dobrzy ludzie? W czasach złych – źli? Wiemy, że i w jednych czasach i w drugich, są ludzie źli i dobrzy. Tyle tylko, że może w czasach dobrych ludzie źli są jakby w cieniu, ukryci, nie afiszują się ze swoim złem? Nie wiem.

Czasy dobre nie są definiowane przez wszystkich li tylko poprzez wskazania na górowanie dobra nad złem. Bo o dobru można by zapytać tak samo, jak Piłat pytał Chrystusa o prawdę: a cóż to jest dobro?

No właśnie: cóż to jest dobro? I które czasy z naszych ostatnich można by określić jako czasy dobre? Ostatnie 25 lat kiedy gospodarka dobrze się rozwija? Te lata, kiedy większości żyje się dobrze, czyli dostatnio? Te lata kiedy panuje wolność słowa i ja, w swoich felietonach, mogę pisać co mi się podoba, o jednych dobrze, o drugich źle? Te lata dobrego samopoczucia z okazji stania się Europejczykami? A może te lata, kiedy można porzucić Boga i Kościół, i jest dobrze, bo nic się nie dzieje?

Chciałbym, by w czasach dobrych górowało dobro w starym, ewangelicznym pojmowaniu dobra. Chciałbym, by zło ze wstydu chowało się po katakumbach i jaskiniach, po melinach i spelunach nocnych, nie wychodząc na światło dnia. Ale wiem, że tak nie jest.

Mam świadomość, że dobro rozsiewane wśród ludzi kiedyś wyda plon. Mówił o tym Chrystus, wiemy to z własnego doświadczenia. A jak jest ze złem? Czy zło rozsiewane w skrytości, jak ewangeliczny kąkol, także wydaje plon? Oczywiście tak. Czy winniśmy temu zapobiegać? Każdy będzie zgodny. Ale nie dla każdego zło to zło. Dla wielu zło to dobro.

Obserwuję jak wszystkie siły polityczne w Polsce posługują się bez jakiegokolwiek skrępowania porównywaniem przeciwników bądź do Hitlera czy Goebbelsa, bądź do ss-manów czy innych znanych z najgorszych dni Polski czarnych sił. Czy dziwić więc może, że grupy politycznych idiotów budują Hitlerowi ołtarzyki i czczą go jak narodowego bohatera? Czy jesteśmy zdziwieni, że tacy ludzie idą w Marszu niepodległości? Że w wielu środowiskach politycznych panuje przyzwolenie i cicha akceptacja sił gloryfikujących przemoc? Czy nie zamyka się oczu i sumień, kiedy ludzie antydemokratycznie wygoleni na osiłków idą z pielgrzymką na Jasną Górę, kiedy pewnie rzadko chodzą do kościoła w niedzielę, nie mówiąc już o komunii świętej, a potem zamiast miłości mają do drugich nienawiść? Właściwie trudno zdziwić się czemukolwiek.
To zostało kiedyś zasiane i te ziarna zła, społecznego kąkolu, upadły na podglebie, które pozwoliło im skiełkować, a w ostatnim czasie wybujać w górę.

Pamiętam z dawnych czasów - i jestem przekonany, że nie znajdzie się człowieka z mojego pokolenia, który by choć raz w życiu takich słów nie usłyszał – jak niektórzy mówili: „Hitler jedno zrobił dobrze dla Polski i Polaków, że uwolnił Polskę od Żydów”. Słowo „uwolnił” to taki eufemizm, używany zamiast słowa „wymordował Żydów”. Niektórzy nawet tego nie używali, waląc prosto z mostu i ciesząc się z tego faktu. Miałem wrażenie, że to minęło. Ale nawet jeśli, nawet gdy już nikt tak nie mówi, to nadal pozostaje gleba, na której zło rodzi się nie wiadomo gdzie i kiedy. Może teraz nie wypada atakować Żydów. Rząd ma dobre stosunki z Izraelem. Ale atakować muzułmanów to już można. Rząd wręcz do tego zachęcał swoją polityką i retoryką.
No i co z tego, że muzułmanie. Zło raz wypuszczona rozleje się nie wiadomo gdzie. Zło nie wykarczowane po skiełkowaniu wyrośnie i wzmocni się.
Bo dzisiaj, mimo pielgrzymek na Jasną Górę, jakoś mniej się boi rzucenia w ogień po oddzieleniu go od dobra.

Nie chcę rzucać łatwych oskarżeń przyłączać się do pyskówek polityków, kto bardziej winny.
Winni jesteśmy wszyscy, że na to przyzwalamy. Winny jestem ja sam, że człowiekowi-Polakowi cieszącemu się z wymordowania Żydów nie umiałem rzucić w twarz: ty bandyto, ale kładłem uszy po sobie i odchodziłem zawstydzony, jakbym to ja mówił.

Winni jesteśmy tu w Mielcu, za swoją kunktatorską politykę w stosunku do historii, do pamięci o połowie populacji mielczan żydowskiego pochodzenia, wymordowanych przez Niemców. Nawet nie potrafimy zabezpieczyć ostatniego śladu żydowskiego obozu pracy na terenie Mielca, po którym zostały trzy betonowe słupy bramy wjazdowej i powiesić na nich tablicy pamiątkowej. Na terenie tego obozu, gdzie zginęło kilkaset osób, stoi budynek dawnego Technikum mechanicznego, (obecnie Inkubator technologiczny), w którym uczyłem się przez 5 lat, a o fakcie że to miejsce śmierci dowiedziałem się 40 lat później.

Zło się rodzi wśród nas. Czasy idą złe. Czy zło w tych czasach zatriumfuje? Czy może jednak dobro – jak by niemodnie słowo to brzmiało – jednak zwycięży?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...