Czasy
nadchodzą i odchodzą. Jak ludzie. Są lepsze i gorsze, jak ludzie
są dobrzy i źli. Czy w czasach dobrych górą są dobrzy ludzie? W
czasach złych – źli? Wiemy, że i w jednych czasach i w drugich,
są ludzie źli i dobrzy. Tyle tylko, że może w czasach dobrych
ludzie źli są jakby w cieniu, ukryci, nie afiszują się ze swoim
złem? Nie wiem.
Czasy
dobre nie są definiowane przez wszystkich li tylko poprzez wskazania
na górowanie dobra nad złem. Bo o dobru można by zapytać tak
samo, jak Piłat pytał Chrystusa o prawdę: a cóż to jest dobro?
No
właśnie: cóż to jest dobro? I które czasy z naszych ostatnich
można by określić jako czasy dobre? Ostatnie 25 lat kiedy
gospodarka dobrze się rozwija? Te lata, kiedy większości żyje się
dobrze, czyli dostatnio? Te lata kiedy panuje wolność słowa i ja,
w swoich felietonach, mogę pisać co mi się podoba, o jednych
dobrze, o drugich źle? Te lata dobrego samopoczucia z okazji stania
się Europejczykami? A może te lata, kiedy można porzucić Boga i
Kościół, i jest dobrze, bo nic się nie dzieje?
Chciałbym,
by w czasach dobrych górowało dobro w starym, ewangelicznym
pojmowaniu dobra. Chciałbym, by zło ze wstydu chowało się po
katakumbach i jaskiniach, po melinach i spelunach nocnych, nie
wychodząc na światło dnia. Ale wiem, że tak nie jest.
Mam
świadomość, że dobro rozsiewane wśród ludzi kiedyś wyda plon.
Mówił o tym Chrystus, wiemy to z własnego doświadczenia. A jak
jest ze złem? Czy zło rozsiewane w skrytości, jak ewangeliczny
kąkol, także wydaje plon? Oczywiście tak. Czy winniśmy temu
zapobiegać? Każdy będzie zgodny. Ale nie dla każdego zło to zło.
Dla wielu zło to dobro.
Obserwuję
jak wszystkie siły polityczne w Polsce posługują się bez
jakiegokolwiek skrępowania porównywaniem przeciwników bądź do
Hitlera czy Goebbelsa, bądź do ss-manów czy innych znanych z
najgorszych dni Polski czarnych sił. Czy dziwić więc może, że
grupy politycznych idiotów budują Hitlerowi ołtarzyki i czczą go
jak narodowego bohatera? Czy jesteśmy zdziwieni, że tacy ludzie idą
w Marszu niepodległości? Że w wielu środowiskach politycznych
panuje przyzwolenie i cicha akceptacja sił gloryfikujących przemoc?
Czy nie zamyka się oczu i sumień, kiedy ludzie antydemokratycznie
wygoleni na osiłków idą z pielgrzymką na Jasną Górę, kiedy
pewnie rzadko chodzą do kościoła w niedzielę, nie mówiąc już o
komunii świętej, a potem zamiast miłości mają do drugich
nienawiść? Właściwie trudno zdziwić się czemukolwiek.
To
zostało kiedyś zasiane i te ziarna zła, społecznego kąkolu,
upadły na podglebie, które pozwoliło im skiełkować, a w ostatnim
czasie wybujać w górę.
Pamiętam
z dawnych czasów - i jestem przekonany, że nie znajdzie się
człowieka z mojego pokolenia, który by choć raz w życiu takich
słów nie usłyszał – jak niektórzy mówili: „Hitler jedno
zrobił dobrze dla Polski i Polaków, że uwolnił Polskę od Żydów”.
Słowo „uwolnił” to taki eufemizm, używany zamiast słowa
„wymordował Żydów”. Niektórzy nawet tego nie używali, waląc
prosto z mostu i ciesząc się z tego faktu. Miałem wrażenie, że
to minęło. Ale nawet jeśli, nawet gdy już nikt tak nie mówi, to
nadal pozostaje gleba, na której zło rodzi się nie wiadomo gdzie i
kiedy. Może teraz nie wypada atakować Żydów. Rząd ma dobre
stosunki z Izraelem. Ale atakować muzułmanów to już można. Rząd
wręcz do tego zachęcał swoją polityką i retoryką.
No
i co z tego, że muzułmanie. Zło raz wypuszczona rozleje się nie
wiadomo gdzie. Zło nie wykarczowane po skiełkowaniu wyrośnie i
wzmocni się.
Bo
dzisiaj, mimo pielgrzymek na Jasną Górę, jakoś mniej się boi
rzucenia w ogień po oddzieleniu go od dobra.
Nie
chcę rzucać łatwych oskarżeń przyłączać się do pyskówek
polityków, kto bardziej winny.
Winni
jesteśmy wszyscy, że na to przyzwalamy. Winny jestem ja sam, że
człowiekowi-Polakowi cieszącemu się z wymordowania Żydów nie
umiałem rzucić w twarz: ty bandyto, ale kładłem uszy po sobie i
odchodziłem zawstydzony, jakbym to ja mówił.
Winni
jesteśmy tu w Mielcu, za swoją kunktatorską politykę w stosunku
do historii, do pamięci o połowie populacji mielczan żydowskiego
pochodzenia, wymordowanych przez Niemców. Nawet nie potrafimy
zabezpieczyć ostatniego śladu żydowskiego obozu pracy na terenie
Mielca, po którym zostały trzy betonowe słupy bramy wjazdowej i
powiesić na nich tablicy pamiątkowej. Na terenie tego obozu, gdzie
zginęło kilkaset osób, stoi budynek dawnego Technikum
mechanicznego, (obecnie Inkubator technologiczny), w którym uczyłem
się przez 5 lat, a o fakcie że to miejsce śmierci dowiedziałem
się 40 lat później.
Zło
się rodzi wśród nas. Czasy idą złe. Czy zło w tych czasach
zatriumfuje? Czy może jednak dobro – jak by niemodnie słowo to
brzmiało – jednak zwycięży?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz