Kończy się nasz bogaty w wydarzenia
rok 2017. Granice z Europą nadal są otwarte, ludzie więc nadal wyjeżdżają „za
chlebem” do obcych, często coraz bardziej wrogich nam i przesyconych „ciapatymi”
krajów. Co „ciapaci” przeszkadzają nam tylko tu, gdzie ich wcale nie ma, czyli
w Polsce, natomiast wcale lub mało nie przeszkadzają w Niemczech czy Anglii. „Ciapaci”
sprawdzają się nawet jako sąsiedzi tych, którzy do Polski już nie wrócą i na
obczyźnie pokupowali domy i wychowują dzieci.
Jesteśmy nadal – choć coraz mniej
dumnym z tego powodu – członkiem Unii Europejskiej. To członkostwo, a raczej
propozycja rezygnacji z niego, złożona ostatnio przez mojego ulubionego
felietonistę Rafała Ziemkiewicza, jest przyczyną postanowienia, że już nigdy
jego felietonów nie tylko nie będę propagował, ale już nigdy nie przeczytam.
Spora to szkoda dla mnie, ale dla wielkich rzeczy trzeba wielkich poświęceń.
Pan Rafał, by go za bardzo nie
propagować, zaproponował wyjście z Unii Europejskiej, bo już wzięliśmy z niej
wszystko co mogliśmy wziąć, czyli wszystką kasę, a teraz pozostało nam tylko
słuchać durnych rozporządzeń Komisji Europejskiej, lewackiej do szpiku kości,
więc my, jako naród dumny i katolicki, powinniśmy dupą do tego towarzystwa się
odwrócić i unosząc dumnie drugą część naszego ciała, czyli głowę, wyjść z
towarzystwa póki czas.
Dokąd iść, tego pana Rafał nie
proponuje zbyt dokładnie. Pozostaje kierunek wschodni, bo ani Słowacy, ani
Czesi nas nie chcą. Ukraina też nie, więc przez Zaleszczyki na Rumunię i do Węgier
nie dojdziemy, gdzie by nas mogli internować w razie czego.
No zawsze pozostaje Great Britain,
której premierka odwiedziła nas chwilę po decyzji Komisji o rozpoczęciu procedury
sankcji i chwile po podpisaniu przez prezydenta Dudę ustaw o sądach. Great
Britain zawsze jest zdeterminowana, by bronić Poland, nawet może któregoś 3 września
wypowiedzieć wojnę Germany. Jak się kończą przyjaźnie z Great Britain głupi Polacy
powinni wiedzieć, ale nadal nie wiedzą. Nadal są tylko w niej robotniczym
plebsem (chcemy, żeby Polacy pozostali w Wielkiej Brytanii – premier May) lub naiwnym
sojusznikiem, którego można rozegrać do własnych interesów.
Ale wróćmy na chwilę do tego
towarzystwa, z którego mielibyśmy wychodzić. Dla wielu to jest szemrane
towarzystwo. Szemrane, bo lewackie, ale też rozpustne i pijackie, choćby w
osobie pana Junkersa. Na dodatek zajmujące się sprawami dalekimi od tego, co
nas interesuje, a jeszcze bardziej na dodatek, wtrącające się w nasze
wewnętrzne sprawy, szczególnie te polityczne. Oczywiście druga strona polskiego
sporu widzi w tejże Komisji jedynego sojusznika w walce wewnętrznej i może też
dlatego strona pierwsza sporu tak Komisji Europejskiej nie lubi.
Ja także często jej nie lubiłem,
nie godząc się z niektórymi ustawami unijnymi, często krytykowałem i Komisję i
ustawy. Ale zawsze twierdziłem, że naszym narodowym interesem jest być na
Zachodzie, być jego częścią, co dzisiaj oznacza tylko i wyłącznie być częścią
Unii Europejskiej.
Zawsze uważałem, że mrzonki o wyjściu
z Unii, o byciu samodzielnym w swoich decyzjach, są absolutnie szkodliwe dla
Polski. Bo sami to oznacza z Rosją. A raczej pod Rosją. Bez Wyszehradu, Trójmorza
czy Pięciomorza, bez państw bałtyckich, nawet bez Ukrainy. Bez kogokolwiek. Sami
jak najgłupsi durnie.
No nie, przepraszam, ktoś zapyta: przecież
z Ameryką! Ameryce jesteśmy potrzebni, jak jesteśmy częścią Unii. A Madziarzy są
kolegami Putina.
Ale jest wielu, do których ten
argument nie przemawia. Jakieś półtora roku temu, gdy nie było jeszcze mowy o
możliwości opuszczenia Unii przez Polskę, napisałem po jakiejś wypowiedzi pan
premier, że oto rozpoczęło się wyprowadzanie Polski ze Wspólnoty. Śmiano się z
tego. Czas pokazuje, że mogę mieć rację.
Zapewne w części tak jest, że różne
siły niechętne Polsce wykorzystują sytuację i podgrzewają atmosferę, która
sprzyja takim postawom, szczególnie w Polsce, na prawicy, ale i w części społeczeństw
Europy. „Po co nam taka Polska, która chce tylko brać, a nie dawać”? Jak by
niesprawiedliwa była to opinia, ona jest i nic na nią nie poradzimy przy tak
beznadziejnie głupiej polityce zagranicznej. Sami na nią intensywnie pracujemy.
Zwolennicy reform wewnętrznych w
wydaniu PiS, którzy nie chcą opuszczać Unii, pocieszają się, że nie ma szans,
by nas wyrzucono. Że jak sami nie wyjdziemy, to nikt nas do tego nie zmusi. Że
sankcje są niemożliwe, bo wierni Węgrzy nie pozwolą. Nikt się nie zastanawia,
że jest niesłychanie przykrym zależeć od pana Orbana, kolegi Putina, któremu na
rękę jest zajmowanie się Polską a nie Węgrami. Którego polityka konfrontacji z
Unią jest o wiele inteligentniejsza od tej prowadzonej przez PiS, i jakoś nie
jest na celowniku KE.
To zachowanie polskiego rządu i
Polski w Unii przypomina mi trochę zachowanie biedaka, którego zaproszono na
przyjęcie u jaśnie państwa, na którym ten biedak podpił sobie i zaczął myśleć,
że już mu wolno to, co gospodarzom.
A niestety nie wolno. Jakby to
przykro nie brzmiało dla naszych uszu, w tym świecie szanuje się albo tych, którzy
są swoimi, są rodziną, nawet jak zbiednieli, albo akurat nie idzie im
najlepiej, albo tych którzy własną pracą (i kombinacją) dorobili się wielkiego
majątku i nawet jak słoma z butów im wyłazi, to mogą powiedzieć, że taką właśnie
lansują modę, a wszyscy im przyklasną.
Ani nie jesteśmy jeszcze z rodziny,
ani jeszcze się nie dorobiliśmy. Ja wiem, że to przykre, ale tak jest. Trzeba
znać swoje miejsce na balu, albo trzeba z niego wyjść, żeby nie stać się
przedmiotem drwin.
Ale nie. Niektórzy uważają, że
możemy na bal wjechać na ułańskim koniu, ciągnąc za sobą cały orszak
powstańczego truchła i niosąc podgniłe sztandary moralnych zwycięstw, a
obecnie, damy i panowie, kiwający się parami w upojnym tańcu, przerwą go i
staną na baczność z otwartymi w podziwie
ustami. A jeszcze jak zaśpiewamy z tego konia, że „Nikt nam nie ruszy
nic, nikt nam nie zrobi nic, Bo z nami jest, bo z nami jest Marszałek Śmigły
Rydz!” to już będą na zawsze nasi.
O naiwni wieśniacy, wychowani na
romantycznych wierszach inteligenci, powiatowi politycy minionych czasów. Nic
takiego się nie stanie. Po prostu nas wyśmieją, a policja wyrzuci z Sali Balowej.
Ps. Wspominając marszałka Edwarda Rydza
ps. Śmigły podam, że ten naprawdę dzielny żołnierz pierwszej wojny i wojny z
bolszewikami, niesprawiedliwie stał się twarzą największej naszej klęski w XX
wieku. Ale tak zawsze jest tak, jak współczesne wojny toczą generałowie wojen
minionych, jak współczesnym narodom przewodzą politycy minionej epoki.
Naprzód, żołnierze, stara wiara,
młode zuchy,
Za Śmigłym-Rydzem, pomni jego w polu chwał.
On nas wywiedzie cało z każdej zawieruchy
Sam Komendant, sam Komendant nam go dał.
Sam Komendant, sam Komendant
nam go za wodza dał.
Za Śmigłym-Rydzem, pomni jego w polu chwał.
On nas wywiedzie cało z każdej zawieruchy
Sam Komendant, sam Komendant nam go dał.
Sam Komendant, sam Komendant
nam go za wodza dał.
Marszałek Śmigły Rydz, nasz drogi,
dzielny Wódz!
Gdy każe, pójdziem z nim najeźdźców tłuc.
Gdy każe, pójdziem z nim najeźdźców tłuc.
Nikt nam nie ruszy nic, nikt nam
nie zrobi nic
Bo z nami jest, bo z nami jest marszałek Śmigły Rydz!
Bo z nami jest, bo z nami jest marszałek Śmigły Rydz!
Powodzenia w nowym 2018 roku.
Świetnie podsumowany rok.
OdpowiedzUsuńPanie Andrzeju życzę w Nowym Roku dalszych sukcesów i inwencji twórczej.
dziękuję, póki co pomysłów mi nie brakuje. Wszystkiego dobrego na Święta
OdpowiedzUsuńNiestety taka jest prawda, aż wyć się chce! Mimo to mam nadzieję (bo tylko to mi pozostało) że społeczeństwo polskie przypomni sobie o co walczyło z komuną i w porę się opamięta!
OdpowiedzUsuńja także jestem pełen nadziei. Kiedyś napisałem, że z powodu obecności w Unii PiS przegra wybory w 2019 roku. Zobaczymy, czy miałem rację
OdpowiedzUsuńUważnie przeczytałam... zgadzam się we wszystkim. PiS zna grę w szachy z opowiadań, ale zapomniał, że to gra dla eleganckich ludzi. Tam obowiązują reguły i skoczek nie może zastąpić laufra. Będzie dobrze, pęknięcie nastąpiło. Musi starczyć mądrym ludziom cierpliwości.MB
OdpowiedzUsuńHistoria Polski uczy, że mamy do wyboru: albo lubimy się z Rosją, albo z Niemcami, albo giniemy. Inne sojusze są bez znaczenia - to z resztą już opinia Piłsudzkiego. PiS powiela przedwojenne błędy. Z Rosją drzemy koty a i Unia, w której Niemcy grają pierwsze skrzypce jest ,,be''. Węgry nako sojusznik, pęknę ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńMoże to naiwne, ale co z solidarnością narodów Unii? Różnice kulturowe między Niemcem a Polakiem, są...mikroskopijne, w porównaniu do różnic z ludźmi z krajów nazwijmy to orientalnych - aczego więc nie chcemy trzymać się razem?
I znowu pękam ze śmiechu: Polska, katolicki jakoby kraj, nie jest w stanie wykazać nawet odrobiny miłosierdzia i przyjąć tych paru tysięcy umęczonych wieloletnią wojną ludzi, żałosne. Miłuj bliźniego swego...chyba że jest muzełmaninem.
K. Krempa