wtorek, 15 lipca 2025

Park Historyczny Blizna - wielka ściema czy wzór do naśladowania (dla Mielca)

  


Jakoś tak niespodzianie dla mnie wplątałem się w dyskusję o turystycznych walorach Mielca, a raczej ich braku i o tym, co zrobić, by turyści z Polski i świata do Mielca przyjeżdżali.

A ponieważ na ten czas najważniejszą dla mnie sprawą jest zapewnienie moim wnukom w miarę ciekawego wypoczynku w Mielcu, kolejny raz, z nowym pokoleniem, pojechałem do podmieleckiej wsi Blizna. Gdzieś trzeba jechać, a wiem z poprzednich wizyt, że Park Historyczny ma jeden element, który rozpala wyobraźnię maluchów do czerwoności. I nie są to makiety rakiet V1 i V2, bo na nie nawet nie patrzą, ale nasz wspaniały, poczciwy Antek, czyli samolot AN2, rok produkcji 1963, do którego można wejść i ruszać w kabinie czym się da, a co nawet uruchamia klapy na skrzydłach.

Zainteresowanie budzi też złomowy egzemplarz wojskowej ciężarówki z generatorem prądu, do której szoferki także można wleźć i ruszać czym popadnie. Podobnym zainteresowaniem cieszyłby się też bojowy wóz piechoty, gdyby był otwarty. 

 

No i to wszystko. Te kilka ton złomu wojskowego, rozłożonego wzdłuż alejki, na dzieciach nie robi żadnego wrażenia. No nie, Helenka prawie cała weszła do głowicy V2, wykopanej gdzieś w lesie przez naszych dzielnych poszukiwaczy trofeów.

 









Jestem w Parku już trzeci raz i za każdym razem nie mogę wyjść z podziwy nad tym, jak z niczego, z kupy złomu, który każdy „normalny” człowiek oddałby na przetop do huty, jacyś „wariaci” zbudowali instytucję, do której zjeżdżają ludzie z Polski i Świata (przy mnie zwiedzała Park rodzina z Niemiec).



 

A tam naprawdę niczego ciekawego nie ma. Oprócz Legendy. Przy czym Legenda najmniej interesuje się swoją niemiecką częścią, która stanowi tło dla jej części polskiej, najbardziej bohaterskiej. Akowskiej.

I na dzisiaj mniej ważne jest goła prawda. Kto by się nią przejmował i jej szukał. Legenda załatwia wszystko.

I za tą legendą starsi jadą oglądać wojskowy złom, a także inne drobiazgi na stałej wystawie z baraczku, jak chociażby resztki zastawy stołowej, na której ponoć jedli obiady żołnierze na poligonie Blizna, czy inny powojskowy „groch z kapustą”, polsko-niemiecko-rosyjski. Wszystko się nadda, by artefaktów było więcej i by robiły choć trochę wrażenia.

I tak myśląc o tym, że niewiele można w parku Historycznym zobaczyć (dla mnie najważniejszym rekwizytem był – stojący obok makiety V1, nie wiadomo, dlaczego tam - poniemiecki rower, prawie identyczny z rowerem mojego Taty, który przywiózł sobie z tzw. Ziem Odzyskanych, i na którym jeździł kilkadziesiąt lat), jednocześnie nie mogłem nie oddać hołdu pomysłodawcom tego przedsięwzięcia.


 

Stworzyli coś z niczego. Kupę złomu (plus Lgendę) przerobili na znane i odwiedzane w Polsce miejsce.

Jak można wyczytać na stronie internetowej Parku, powstał on z inicjatywy i na wniosek mieszkańców sołectwa Blizna przy popar­ciu Rady Gminy w Ostrowie. Inwestycja jest odpowie­dzią na oczekiwania turystów i ludzi zain­teresowa­nych historią.

Głównym celem utworzenia Parku jest ocalenie od zapomnienia prawdy historycznej o miejscu, które odegrało bardzo dużą rolę w historii II wojny światowej oraz późniejszym kształtowaniu techniki wojskowej. Park powstał dokładnie w terenie autentycznej lokalizacji niemieckiego poligonu broni rakietowej V1 i V2.

 


Dało się? Ano dało się.

Więc wróćmy do Mielca. Czy Mielec ma w sobie taką legendę, którą można by przerobić na wielki zmaterializowany mielecki event? Na coś takiego, co można by wpisać  na stałe w pejzaż miasta, w harmonogram jego istnienia, co spowodowałoby – jeśli nawet nie tłumne – zainteresowanie naszym miastem właśnie w kontekście tego czegoś?

Już słyszę głosy: zbudujmy Muzeum Lotnictwa i Kosmonautyki. Ja nie mówię nie, choć zupełnie w sukces takiej, kilkudziesięciomilionowej, kosztochłonnej inwestycji nie wierzę.

Mamy w Mielcu dwa minimuzea z dwoma dyrektorami. No i co?

A do tego żeby zachować pamięć o mieleckiej historii w jej żydowskiej części, mamy wolontariuszkę z Tarnowa wspieraną przez Pana Stanisława Wanatowicza.

A przecież wojenny Mielec ma niesłychanie bogatą historię. Był siedzibą jednego z największych obozów szkoleniowych wojska niemieckiego, gdzie ponoć jednocześnie mogło mieszkać, wypoczywać, ćwiczyć, nawet 20 tys. żołnierzy. Był miejsce dużego obozu pracy dla Żydów przy zakładach lotniczych, miejscem obozu junackiego, a w pobliżu istniały inne obozy pracy, o których wiedzą tylko nieliczni.

Czy naprawdę parzy nas ta przeszłość? Czy nigdy niczego z nią nie będziemy próbowali uczynić? Czy zawsze będziemy trwali w takim nadętym fałszywym patriotyzmem bezczasie? Zapominając o połowie naszej mieleckiej, choć żydowskiej, historii. Zapominając o wojennym czasie, o jego skomplikowaniu, udając, ze jest 1 września  1939 i 6 sierpnia 1944. Chociaż ten 6 sierpnia, i ten ruski cmentarz, jest już nam bardzo nie na rękę.

Pytam więc, czy znajdzie się w Mielcu taki „wariat” który odważy się mieć taki szalony pomysł jak mieszkańcy sołectwa Blizna? Nie na zasadzie pana radnego z PiS, który zgłasza wniosek: zróbcie coś, bo ja bywam w świecie i wiem, że się da.

Ja może nie bywam w świecie, tylko w Bliźnie, i widzę, że tam się dało.

No to by było na tyle refleksji po mojej wycieczce z Kazimierzem, Heleną, Radosławem i Anną Marią do Parku Historycznego Blizna.

 

Ps. A koniki polskie znowu z lasu nie wyszły.

Ps 2 Może Zamiast muzeum lotnictwa sprowadzić kilka złomowych samolotów i postawić dzieciom na wielkim placu, by po nich łaziły. A do tego sprowadzić trochę starych pojazdów wojskowych etc.

Tak, tak, wiem BHP.  Spadnie które, złamie coś i kłopot straszny. Tak jak spadnie z nowej kładki do Wisłoki

Tylko że w Bliznie nie spadają.

 

 

1 komentarz:

  1. Brawo Andrzeju, bardzo podoba mi się Twój plan budowy w Mielcu czegoś podobnego na wzór Blizny! Plan jest przedni, godny realizacji! Mamy eksponaty, którymi moglibyśmy się pochwalić. Replika ''Łosia'' , Migi i inne jeszcze samoloty wykonywane w Mielcu są wystawione na terenie byłej WSK. Można by je przenieś na inny teren , dostępny dla przyszłych turystów. Mamy tradycję lotniczą zapoczątkowaną przez braci Działowskich. Należy stworzyć replikę ich samolotu DKD, który byłby również atrakcją wystawienniczą. Wyroby naszej Wytwórni, takie jak : Mikrus,y Meleksy, WozyTV, czy legendarne ''Antki'' mogły by być eksponowane w ''Parku Mielec;;, tak jak w Bliźnie! Atrakcją byłby pojazd ''meleks'', wykonany specjalnie dla naszego Jana Pawła II! Już słyszę głosy, że to się nie da zrobić, ale głos Andrzeja Talarka przebija się w tej wrzawie niemożności, oby to był, głos nie tylko proroczy ale i rozsądku, czego naszemu miastu życzę!

    OdpowiedzUsuń

Park Historyczny Blizna - wielka ściema czy wzór do naśladowania (dla Mielca)

    Jakoś tak niespodzianie dla mnie wplątałem się w dyskusję o turystycznych walorach Mielca, a raczej ich braku i o tym, co zrobić, by t...