Fragment zdjęcia z hej.mielec
Z mieszanymi uczuciami czytałem reportaże z uroczystego otwarcia Centrum Ignacego Łukasiewicza w Padwi Narodowej.
Z uśmiechem lekkiego zażenowania, który zawsze towarzyszy mi, kiedy patrzę na takie scenki, oglądałem zdjęcia z wyprężonymi, odprężonymi, uśmiechającymi się do kamer z poczuciem wyższości panów tego świata, naszych wielgachnych parlamentarzystów, urzędników i oficjeli.
Otwarli kolejne Centrum. Po Centrum w Tuszowie Narodowym.
Generalnie, my Mielczanie, jesteśmy w Centrum, a najbardziej w centrum, bo w Centrum Uwagi, są otwierający Centrum.
I tu czas najwyższy, by się określić. Jestem za popularyzacją i polskiej historii, i jej bohaterów. A Ignacy Łukasiewicz bez wątpienie bohaterem był. Tak jak i Władysław Sikorski. Więc warto ich życie, postawy popularyzować.
No więc o co chodzi, zapyta ktoś.
Ano o szczegóły, a w tym także o szczególne zadęcie.
Bo i na szczegóły, i na zadęcie, i na fałsz w opisywaniu naszej przeszłości jestem szczególnie uczulony.
Co by jednak nie powiedzieć, przez fakt istnienie obu Centrów, powstał ten felieton a więc i musiałem się z wiedzy o obu bohaterach podszkolić.
I tak dowiedziałem się, że Władysław Sikorski, który urodził się w izbie przyszkolnej w Tuszowie Narodowym, gdzie nauczycielem był jego ojciec Tomasz, mieszkał w tejże wiosce rok. Po tym jego rodzina wyniosłą się do Kotowej Woli, gdzie znowu ojciec uczył przez trzy lata (także w Radomyślu n. Sanem) i potem zmarł, a wdowa z dziećmi powróciła do Hyżnego, gdzie Władysław skończył szkołę. Jak wyczytałem na stronie gminy Hyżne, właśnie tę wieś Władysław Sikorski uważał za swoją za swoją rodzinną miejscowość. Tutaj przecież chodził do szkoły, nawiązywał pierwsze przyjaźnie. Tutaj przyjeżdżał do ukochanej matki w czasie każdych wakacji i świąt z Rzeszowa i Lwowa. Jego ścisłe kontakty z Hyżnem trwały do 1917.
Z kolei w Kotowej Woli postawiono pomnik Władysława Sikorskiego, bo tam mieszkał przez 3 lat z rodzicami i potem powrócił w 1910-14 jako młody inżynier gdy nadzorował prace nad zabezpieczeniem przeciwpowodziowym Sanu.
Tak więc tych centrów pamięci Generała jest więcej. Ale dobrze, że my też mamy Centrum. Nawet jak unikatowych pamiątki, związane z osobą wielkiego Polaka, to osobiste rzeczy generała: pantofle podróżne, szczotka do czyszczenia munduru czy wizytówka przypinana do walizki. Niech tam. Ważne, żeby nasza gmina była strażnicą pamięci o generale, jak zaznacza wójt Tuszowa Narodowego, Andrzej Głaz.
Drugie nasze Centrum Ignacego Łukasiewicza, także nie jest jedyne. Co prawda mały Ignacy mieszkał w Zadusznikach chyba aż 8 lat, aczkolwiek w samej wsi pewnie żadne pamiątki po ni się nie ostały. No bo i dlaczego Centrum jest w budynku wikarówki w Padwi narodowej, która pewnie byłą akurat do wzięcia. Łukasiewiczem chwalą się inne miejscowości Podkarpacia, z Bóbrką na czele, a teraz najbardziej gigantyczne rzeszowskie Podkarpackie Centrum Nauki Łukasiewicz. Więc konkurencję mamy powalającą.
Ale co tam. Nasze Centrum Ignacego Łukasiewicza ma za to takie wyposażenie, o jakim małemu Ignasiowi w jego nie tak bardzo zasobnym domu zapewne się nie śniło. No i na dodatek takie nowoczesne. Tak patrzyłem na zdjęcia i zachodziłem w głowę: a któż to takie wyposażenie wybrał i według jakiej koncepcji historycznej? A Mozę nie oo wierność historyczną tu chodzi, ale o szoł?
Z tymi Centrami to zaczyna być teraz tak, jak z Salonami. Co fryzjer, to Salon Fryzjerski. Same Salony. Same Centra.
Szkoda tylko, że Salonów także nie otwierają w świetle kamer nasi posłowie.
Bo Salony, jakie by nie były, płacą podatki na to, by było z czego finansować Centra. Więc moim skromnym zdaniem na nich bardziej winno parlamentarzystom zależeć.
Marzyciel.
Jak już uporaliśmy się z Centrami i Salonami, pozostała nam samotna Pani Izabela Sekulska. Kiedyś mielczanka, dzisiaj tarnowianka, czy też mielczanka dojeżdżająca.
Zapewne prawie wszyscy w Mielcu już ją znają. Pewnie Państwo Posłowie także.
To (prawie) samotna wojowniczka o prawdę historyczną.
Nie tworzy Centrów Pamięci o Mieleckich Żydach, ale aktywnie o tę pamięć walczy. Prawie sama, z pomocą kilkunastu, może kilkudziesięciu okazyjnych wolontariuszy.
O tę pamięć, którą przez lata usiłowano w Mielcu zabić, zakopać wraz z grobami i nagrobnymi kamieniami, wymazać z pamięci zbiorowej i indywidualnej, obłożyć anatemą tych, którzy tę pamięć wyciągali z bibliotek, strychów, archiwów, głów własnych i głów nielicznych świadków, którzy chcieli mówić.
Tak. Są różne prawdy polskiej historii. Prawdy oficjalne, wspierane przez pieniądze państwa czy samorządu (albo obu jednocześnie) i usłużnych historyków, i prawdy nieoficjalne, stające się bardzo wolno oficjalnymi, dzięki trudowi, poświęceniu, samozaparciu i wielkiej odwadze takich osób jak Pani Izabela.
Pani Izabela Sekulska nie ma pod opieką pamięci jednej, nawet ważnej osoby, jednego, mniej czy bardziej historycznego miejsca. Ma pod opieką pamięć setek, tysięcy zamordowanych mielczan, Żydów, naszych sąsiadów, stara się samotnie opiekować już w tej chwili pięcioma miejscami w Mielcu: cmentarzem przy Traugutta, cmentarzem przy Jadernych, miejscem mordu na Borku Niskim, miejscem mordu w Lasku Berdechowskim, ostatnią pamiątką po obozie żydowskim przy WSK jaką są pozostałości bramy obozowej, miejscem po spalonej Synagodze. To tylko te oficjalnie, co raz, wymieniane miejsca zbiórek.
Prócz działań materialnych prowadzi także aktywną pracę „oświatową” u podstaw. Tak potrzebną, kiedy do bohaterów Sikorskiego i Łukasiewicza, do niewątpliwie bohaterskiej Rodziny Ulmów, wielu, w tym pan Prezydent Duda, usiłują dopisać „setki tysięcy, miliony Polaków, którzy podobno pomagali w wojnę Żydom, mnożąc beztrosko liczby i otrzymując zupełnie fałszywe, ale jakże optymistyczne, łaskoczące serca i narodową dumę, dane, którymi potem usiłują zarazić naród polski.
A my lubimy być bohaterscy. Lubimy dobrze o sobie mówić. To nic nie kosztuje. A jak gdzieś za granicą mówią inaczej, to kłamią.
I to są te szczegóły, o których pisałem na początku. Szczegóły historyczne i szczególne zadęcia Centrów i ich twórców. No i dostojników je otwierających..
Jak już doszedłem do tego momentu, to zapytam wprost państwa Posłów i Wojewodę, będących na uroczystości odsłonięcia Centrum Ignacego Łukasiewicza.
Szanowna Pani Poseł Skowrońska.
Szanowny Panie Pośle Kapinos
Szanowny Panie Pośle Ministrze Warchoł
Szanowna Pani Wojewodo Sawicka
A do tego dodaję Pana Marszałka Ortyla, który nie była nam wzmiankowanej uroczystości, ale za to stworzył i otworzył Podkarpackie centrum Łukasiewicz. Czas na Mielec.
Szanowny Panie Marszałku Ortyl.
Czy nie uważacie, że nadszedł czas, by w Mielcu, pierwszym mieście Judefrei Generalnego Gubernatorstwa, powstało Centrum Pamięci Mieleckich Żydów?
Będziecie Państwo bardzo ładnie wyglądali na zdjęciach z otwarcia tego Centrum.
I zapewne będziecie w Centrum uwagi naszej mieleckiej społeczności, choć tego możecie się trochę obawiać. Inaczej, niż Pani Izabela Sekulska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz