Ten felieton napisałem 15 lat temu. Nabijałem się trochę w nim z tworu zwanego Doliną Lotniczą, ale czy słusznie? Co prawda kryzys nieco przyhamował rozwój produkcji lotniczej w regionie, ale Rzeszów radzi sobie świetnie. jak Mielec? Chyba nie tak świetnie. Chyba raczej zaczynamy pikować. Jest wojna i Sikorsky, ale czy to nie za mało?
I Pan stworzył Dolinę. Wielkie Drzewo rosło w jej centralnym miejscu. Nad Drzewem Słońce, Władca Przestworzy, dawca życia. Gałęzie Drzewa obsiadły Ptaki Doliny, zmęczone lotami ku Słońcu. Ptaki - dzieci Drzewa i Słońca, owoce ich odwiecznego związku. Drzewo było potężne. Ogromny pień wczepiony niezliczonymi korzeniami w dno Doliny, zdawał się zmierzać do Nieba. Rozłożyste gałęzie podpierały chmury, płynące ponad Ziemią, dawały ich niepewnym na wietrze kształtom, ulotne poczucie pewności, wręcz ochronę przed upadkiem. Drzewo, z głębokości Pod -Ziemi, niosło pokarm Dzieciom – Ptakom. Bardziej doświadczonym w lotach, zapewniało bezpieczeństwo w chwili odpoczynku, młodym i małolotnym, dawało przewagę wysokości, umożliwiającą start do pierwszych lotów, do popisów przed stworzeniami pełzającymi i biegającymi w cieniu Drzewa. Gdy Wszechświat - Res - wchodził w Sferę Dawania Życia, gałęzie Drzewa wiły się w gniazda, w których wraz ze Słońcem poczynały Święte Jaja - Ovum. Sfera Trwania zaczynała z nich nowe - lotne i ulotne zarazem - życia i rozwijała je jak skrzydła młodych ptaków. Wylatywały wtedy ze swych gniazd, najpierw nieśmiało, pomiędzy konary Drzewa, potem coraz dalej i dalej, wyżej i wyżej, do Słońca, do ich Ojca i Stwórcy. Całe niebo nad Doliną zacieniały skrzydła coraz większych ptaków, ptaków coraz śmielszych i coraz doskonalszych. Dnem Doliny płynęła Rzeka, której źródeł można by szukać w głębinach Pod - Ziemi, pomiędzy splątanymi korzeniami Drzewa. Za Doliną kierowała swe wody w cztery strony świata. Niosła w nich spadłe pióra z ptasich skrzydeł. Ludzie, daleko od Doliny, łapali pióra, przypinali do ramion, machali niezdarnie rękami. Nie wzlatywali w Niebo. Zazdrościli. U źródeł rzeki, w Dolinie, którą nazwali Res-Ovum a potem Res-Ovia, coraz większe Ptaki zaczynały swoje życie, coraz wyżej wzlatywały.
To co napisałem powyżej to oczywiście „święta jaja”, które przyszły mi do głowy, gdy postawiłem sobie zadanie napisania mitu , który mógłby być u początku Doliny Lotniczej, a po przeróbce każdej innej Doliny. Już dziś Doliny zaczynają w Polsce być lokalnymi mitami. Dolina Lotnicza, Dolina Krzemowa przy A 4 od Wrocławia do Krakowa, za chwilę będą inne doliny. Ja naprawdę znam dwie Doliny, prawdziwe, z krwi i kości, będące sukcesem nie wirtualnym lecz realnym. Jedna to Dolina Przemysłowa w Mielcu a druga to Dolina Aluminiowa w Stalowej Woli. Nie stoi za nimi propaganda, lecz ciężka praca. Są tworami zbudowanymi od podstaw, od korzeni. Samo nazywanie, nie poparte stworzoną materią, cudów nie czyni, chociaż czy zawsze? Co to jest Dolina Lotnicza, o której tak wiele się ostatnio mówi. Dla mnie to przede wszystkim świetny, na wpół wirtualny, produkt marketingu, którego efekty są jednak jak najbardziej pozytywne i realne – dla Rzeszowa i dla Prezesa Dareckiego. Dolina Lotnicza to Stowarzyszenie Grupy Przedsiębiorców Przemysłu Lotniczego. Obecnie jest to 56 firm. Jednym z głównych celów DL jest organizacja i rozwijanie efektywnego kosztowo łańcucha dostawców. Co to znaczy w przełożeniu na praktykę, nie wiem. Wiem, że związki z lotnictwem, trochę większe niż bilety lotnicze, ma połowa firm zrzeszonych w stowarzyszeniu. Wiem też, że Dolina, z założenia podkarpacka, rozciąga się od Kalisza przez Bielsko, Rzeszów do Świdnika. Nie jest to oczywiście najważniejsze. Istotnym jest, o czym wspomniałem wcześniej, że to pojęcie wpisało się w świadomość nie tylko decydentów, ale i mieszkańców Podkarpacia. Powoli wpisze się w świadomość mieszkańców Polski. Mielca w Dolinie Lotniczej jest niewiele. Tak naprawdę możemy zbierać pióra płynące Wisłoką i próbować przypinać je sobie do ramion. I zazdrościć Rzeszowowi. Bardziej jeszcze komicznie brzmi to w sytuacji procesujących się zarządów Aeroklubu. Nowy chciał coś zrobić i umiałby, lecz nie może, stary mógł, chciał, lecz nie umiał. Wróćmy jednak do promocji Mielca, o której zacząłem pisać w poprzednim numerze Korsa. Jakie elementy, bardziej rzeczywiste lub bardziej wirtualne - jak Dolina - mogłyby w niej pomóc. Bo to, że promocja miasta ma sens i przekłada się na pieniądze dla jego mieszkańców, na gospodarkę, chyba nie trzeba przekonywać. Gdy się nad tym zastanawiałem, przypomniała mi się niedawna przeszłość. Rzeszów i Kalisz produkowały silniki lotnicze i nikt o tym prawie nie wiedział, Mielec robił samoloty z tymi silnikami i był sławny. I skojarzenie nasunęło mi się samo. Kto będzie podziwiał silnik w Black Hawk, prawie nikt, natomiast samego Czarnego Jastrzębia, wyprodukowanego w Mielcu, będzie podziwiało wielu. Polacy lubią samoloty a jeszcze bardziej wojskowe samoloty. Czy film o Czarnym Jastrzębiu, latającym nad Mielcem, przy wtórze piosenki Marka Bałaty, nie ma szansy wpisać się w świadomość Polaków bardziej niż największa, od morza do Bieszczad, Dolina Lotnicza? Jestem przekonany , że ma. Wykorzystajmy tę szansę dla Mielca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz