czwartek, 8 października 2020

Bajzel. Czy ktoś zarządza w Polsce COVIDEM?

 


Wydawało się jeszcze niedawno, że będziemy – my, Polacy, mielczanie – trwać w błogim bezruchu już do końca świata, a przynajmniej do końca kadencji PiS. Że ani kryzys polityczny czy gospodarczy, ani covid nas nie dotkną. Ale nic z tego.

 I od razu zastrzegam, że nie będzie to felieton o tzw. Zjednoczonej Prawicy, która na jakiś czas się rozzjednoczyła,  a teraz podobno znowu się zjednoczyła. Chociaz Kaczyński ostentacyjnie to jednoczenie u Prezydenta opuścił. Zresztą zdjąwszy uprzednio maseczkę.

 Robi się ciekawie, bo jakoś tak będący na uboczu – wydawało by się -  wszelkiego nieszczęścia Mielec, staje się niespodzianie centrum covidowym. Przynajmniej na razie w skali województwa.

 Prywatnie do covida mam podejście prostackie – uważam, że należy zacząć go traktować jak inny rodzaj grypy. Zachorowałeś, idziesz chorować do domu (albo znacznie rzadziej do szpitala, ale to wersja dla dziadków). Nic ci już nie jest, wracasz do  pracy czy szkoły.Będzie pewnie tak, że jakiś stary, jak ja, dziadek umrze, ale ileż jest tych zgonów w porównaniu z innymi chorobami?

 Tylko kto ma zdecydować, czy pacjent wyzdrowiał, czy dalej nie, skoro zabarykadowany lekarz rodzinny pacjenta nie zobaczy, na test go nikt nie wyśle, co najwyżej przez telefon mu powie – jesteś zdrowy, możesz iść do pracy.

 A w pracy wszyscy takiego klienta potraktują jak zadżumionego. Pod warunkiem, że jakiś nierozważny dyrektor wpuści go na teren zakładu.

Bo jak chce mieć choć odrobinę pewności, a przynajmniej czyste sumienie, musi takiego delikwenta na własny koszt wysłać na testy.

 A wiemy już, że ludzie po covidzie , bez objawów, mają i po trzy testy dodatnie. Co to znaczy? Nadal zarażają? Pewnie tak, ale tego nie powie nikt.

Sanepid pacjentem chorym się nie zajmuje, a lekarz rodzinny pacjenta chorego nie widzi. Bo i tak mu zapłacą.

 Mając taki stosunek osobisty do covida, jednocześnie działam tak jak reszta społeczności gdy chodzi o zabezpieczenie firmy i pracowników. Bo w końcu za nich odpowiadam, a przepisy państwowe, a może raczej ogólnopaństwowa praktyka, za którą przepisy zupełnie nie nadążają, jest jaka jest. To znaczy jest – mówiąc wprost – gówniana.

 W tym wszystkim brakuje mi, i zapewne innym kierującym firmami, informacji, jak to przebiega w firmach już dotkniętych tą przypadłością, gdy ich pracownicy czy to chorują, czy mieli kontakt z chorymi.

Taka informacja pozwalała by podejmować wcześniejsze wyprzedzające, w miarę racjonalne  działania, oparte na tym, co już u kogoś było.

A tak pozostaje pisanie instrukcji czy procedur covidowego postępowania na zasadzie –„ jak sobie Grześ wyobraża wieś”. Słuchając plotek, czytając skąpe informacje medialne z Mielca i okolic. I takowe procedury się tworzy, a potem życie je niespodzianie weryfikuje. Bo życie jest bogatsze od najbogatszej wyobraźni niefachowca.

 Coraz więcej mieleckich firm jest opanowywanych przez covida. Niby wszyscy to wiedzą, bo wieści się rozchodzą po Mielcu, ale zainteresowani milczą. Zachowują się jak człowiek, który ma syfa albo inną wstydliwą chorobę. I zamiast uczyć się wzajemnie na swoich decyzjach czy błędach, bazujemy na plotkach i idziemy jak ślepcy, macając w ciemności.

 Dzisiaj dowiedziałem się, że pracownicy jednej z firm, po trzech tygodniach odosobnienia i ustaniu takich znamion covida jak utrata węchu czy smaku, nadal mają dodatnie wyniki testów, ale każe się im wracać do pracy. Jeśli to prawda, to ja pytam: czy komuś odbiło? Kto da gwarancję, że nie zarażą kolejnych pracowników? Jak oni sami będą się poruszli po swojej fabryce, gdy koledzy będą znać ten fakt.

 Ale czy mamy fachowców od covida? Obawiam się że po ponad pół roku epidemii nadal nie. Są niby jacyś, ale każdy gada co innego. A jak jeszcze się włączają do gadania politycy, to powstaje jeden wielki kociokwik covidowy.

I firmy nie wiedząc, jakie dostaną nakazy państwowe w sytuacji „Covid”, niepotrzebnie często wysyłają pracowników na postoje, za które musza same zapłacić. Najczęściej też same, finansują badania dla swoich pracowników, by uniknąć zamknięcia całej fabryki. A badanie dla jednej osoby to 350 złotych. Jak tych osób jest kilkadziesiąt, to koszty idą w dziesiątki tysięcy.

 

Oczywiście rząd robi wszystko, by odwracać uwagę od spraw istotnych i niedawno cały kraj – jak długi i głupi - dyskutował o norkach, zamiast zająć się covidem.

Drugi odwracacz uwagi, czyli rozdzielanie i jednoczenie Zjednoczonej Prawicy ma mniejsze branie. Większości normalnych ludzi ten polityczny kabaret jest obojętny. Zresztą kto miałby rządzić, jak nie PiS? Budka? Czarzasty? To dopiero byłby kabaret.

Kabaret Obywatelski.

KO!Prawdziwy Knock-Out!

 Więc czym odwrócić uwagę społeczeństwa od spraw naprawdę ważnych? Jak deficyt budżetowy, którego oczywiście i tak nie rozumie większość emerytów, górnicy, socjalistyczni likwidatorzy wiejskich biznesów, a są to zarówno posłowie jak i mieszczuchy głaskające swoje wypasione koty i psy. Nie mówiąc o żyjącej z budżetu spurek-lewicy, ratującej zwierzątka, by zagłuszyć sumienia, godzące się na zabijanie dzieci.

 Może jakieś igrzyska? Darmowe występy Zenka? Kabarety telewizyjne?

Ziemkiewicza wyrzucili z TyleWizji i teraz w tyle wizji będzie tylko d..a. No i czym zarechotać rzeczywistość? Zresztą przesadzam – Ziemkiewicza górnik i tak nie zrozumiał.

 Ale póki co epidemia zablokowała wielkie protesty górników w Warszawie i to jest dobra wiadomość. Mogą sobie protestować pod ziemią, gdzie zarażą tylko Skarbka, łażącego z pustym workiem na pieniądze. A prąd i tak będzie ze Słońca.

 Za to rolnicy nie odpuszczają. Ustawy sejmowe o ochronie zwierząt, bliźniaki podobnych ustaw hitlerowskich z 1933 roku, zarówno gdy chodzi o ochronę zwierząt, jak i o ubój rytualny, są jednym, z głupszych produktów naszego Sejmu. W sytuacji ogromnego kryzysu finansów publicznych odcinają duże źródło dochodów budżetowych.

Tak jakby państwo mogło się utrzymać z podatków płaconych przez urzędników.

Politycy PiS myślenie mają krótkie, jak chłopięce spodenki: a kto zapracuje na podatki urzędników i innej budżetówki? A co się będą martwili.

 

Robi się coraz ciekawiej.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wybraliśmy między "gruźlicą" a "zapaleniem płuc".

  zdjęcie za WP   Gdyby mielecki szpital był kierowany przez trzech przywódców, którzy przegrali sromotnie wybory miejskie w Mielcu, a jede...