Jadąc
rowerami wzdłuż ulicy Szafera oglądaliśmy wraz z moją Córką namalowane na
ścianach garaży murale z mieleckimi bohaterami. To chyba, z jednym wyjątkiem
pana Szyfnera, żołnierze wyklęci.
Po
powrocie do domu Córka zapytała: a nie macie jakiejś mielczanki godnej takiego upamiętnienia?
Z
tego co wiem, żadna mielczanka nie była żołnierzem wyklętym - ponuro
zażartowałem.
Ale
mnie chodzi o jakąkolwiek mielczankę, najlepiej taką, która pracowała na rzecz
Mielca i jego mieszkańców i powinna za swoją działalność być upamiętniona –
odpowiedziała Córka.
Bo
u nas w Częstochowie, na rocznicę powstania miasta, przeprowadzono plebiscyt i
taką osobę wybrano. I nie była to, jak może pomyślałeś, Matka Boska Częstochowska, ale działaczka
społeczna – zakończyła.
Zamyśliłem
się po jej słowach, bo mając w pamięci fatalny plebiscyt na mielczanina 550
lecia miasta, niebezpiecznie jest zaproponować znowu coś podobnego, tyle że w
wydaniu feministycznym, w małej odległości czasowej od tamtego.
Ale
pomyślałem, że kobiety w Mielcu są naprawdę w znacznie gorszej sytuacji, jeśli chodzi
o pamięć o ich dokonaniach, niż mężczyźni, więc trzeba zaryzykować jakąś akcje,
która mogłaby ten stan odmienić.
Pamiętam
kiedyś wielkie zebranie kadry kierowniczej WSK PZL Mielec w RCK. Sala kinowa
przed przebudową mogła pomieścić o wiele więcej osób niż dzisiaj , pewnie ze
400. Ceniąc i szanując do dzisiaj Dyrektora Tadeusza Ryczaja muszę jednocześnie
przyznać, że był antyfeministyczny, raczej kobiet jako kierowników nie tolerował.
Na
tej wielkiej sali zauważyłem może kilka pań, głównie z księgowości.
Czy
od tamtego czasu coś się zmieniło? Mamy dużo kobiet nauczycielek czy lekarek.
Ale jak już popatrzeć na zarządzanie spółkami czy innymi organizacjami
gospodarczymi, na stanowiska w administracji różnego typu, to jest jednak sporo
gorzej.
Najwyższy
czas nadszedł, by nasze panie zostały docenione i by ich ważna rola znalazła
trwałe miejsce w świadomości mielczan. Ba, by nie była to jednorazowa akcja z
okazji jubileuszu, ale by nasze panie znalazły miejsce w historii mielczan.
Takie
akcje mogłyby temu pomóc.
Z
tego miejsca zwracam się do Pani prezydent Adriany Miłoś, pierwszej kobiety na
takim stanowisku w historii Mielca (a to naprawdę zobowiązuje), o rozważenie
podjęcia patronatu nad akcją o roboczym tytule: Wybieramy kobietę zasłużoną dla
Mielca.
Mogłaby
to być akcja cykliczna, np. co 2 lub 5 lat, która pozwoliłaby wpisać w historię
miasta, zdominowaną przez mężczyzn, nasze mieleckie kobiety.
Jedna
uwaga techniczna i dobra rada. Powinny to być panie, które już odeszły. Jeśli
zrobimy tę zabawę z żyjącymi, to szybko stanie się inną mutacją skałki Korso i
niedługo straci na znaczeniu.
Próbowałem
na początek coś zaproponować, nawet zacząłem przeglądać Encyklopedię Mielca,
ale jest to zadanie niesłychanie trudne.
Aby
ta akcja się udała, musi być dobrze przygotowana. Pan Witek, który ma
największa wiedzę w sprawach personalno - historycznych, nasz mielecki
historyk pan Andrzej Krępa, pan Wanatowicz, obznajomiony w mieleckich
genealogiach, ale także inni, winni
sporządzić wstępną listę pań, które zaproponują Radzie Miasta, a ta, po
akceptacji, rozpocznie proces konsultacji z mielczanami.
Wykluczenie
z wyborów pań żyjących złagodzi nieco spory polityczne, choć na pewno nie
uniknie się ich. Wszak aż 40 lat z historii Mielca to były lata PRL – u.
Aby
ruszyć do przodu, ja podam swoją kandydatkę. To pani Irena Nowakowska.
Więc
jak, Pani Prezydent? Doceni Pani mieleckie kobiety?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz