wtorek, 7 lipca 2020

Borodzik Feliks, wzór dla radnych i młodzieży


Mój felieton z maja 2017 roku, przepisany z poprzedniego bloga. Dla pamięci panom z PiS, że mówiłem, że ostrzegałem.

Wnuki nigdy nie przyznają się do tego, że ich dziadkowie byli zdrajcami. Podobnie dzieci nie powiedzą tego o rodzicach. Takiego odkrycia dokonał prezydent Duda i wielu ludzi zbulwersował. Bo następny krok w walce, która się toczy, a która on jedynie zwerbalizował, to wskazać te wnuki i te dzieci zdrajców i publicznie je napiętnować. A potem kazać im założyć opaski zdrajcy w drugim lub trzecim pokoleniu. A kto będzie wskazywał? Ano ten, kto ma władzę. To on decyduje, kto jest zdrajcą, a kto nie jest. Jak kiedyś decydował o żydostwie człowieka do czwartego pokolenia.

W walkę włączyli się także radni miejscy Mielca, przystępując do dekomunizacji ulic. To nawet dobry pomysł, bo nikt nie chce mieszkać przy ulicy Stalina,albo przy placu Bieruta. Także Dąbal, w sumie dzielny człowiek, legionista, wrażliwy, walczący o godność podkarpackiego chłopa działacz polityczny, ale ostatecznie jednak zdrajca Polski, nie jest właściwym patronem skwerku, na którym bawią się dzieci. No i zapewne po długich dyskusjach uchwalono, kto będzie patronował mieleckim ulicom.

Mnie wpadł w oko pan nazwiskiem Borodzik Feliks, o którym poczytałem w Korso. I było tam napisane, jak to pan Borodzik działał w czasie wojny harcerstwie (Szare szeregi), w AK, a po wojnie nawet w WiN, a niedługo potem skończył studnia, został inżynierem i z dyplomem, na początku 1952 roku został skierowany do WSK Mielec, do pracy. I tam zaraz  został kierownikiem najważniejszego wydziału produkcyjnego, czyli W50. I coś we mnie zazgrzytało.
Jak to? WiN i studia lotnicze? WiN i kierownik największego wydziału WSK, na którym właśnie uruchamiano wojskową tajność nad tajnościami, licencyjny myśliwiec odrzutowy LiM, budowany na licencji rosyjskiego MiG15.
A przecież były to czasy największego stalinowskiego terroru, a na dodatek trwała wojna koreańska, a cały świat wciąż szykował się do III wojny światowej. A tu taka niespodzianka zmierzająca z Warszawy do Mielca zatłoczonym pociągiem, w postaci młodego pana Borodzika Feliksa, który parę lat wcześniej uciekł z aresztu NKWD.

A że jestem człowiekiem dociekliwym, zacząłem przeszukiwać Internet. I w sumie niewiele znalazłem. Potwierdziłem działalność w WiN, na podstawie wypowiedzi samego pana Borodzika (już jako wielkiego działacza ZHR w III RP), o czym nie pisze pan Witek w Encyklopedii Mielca. Znalazłem sporo szczegółów z pracy w WSK, gdzie był nie tylko świetnym organizatorem produkcji licencyjnego odrzutowca na W50, ale także konstruktorem (nieudanego) samolotu myśliwsko - szturmowego LiM 5M.
W sumie pod jego m.in. kierownictwem zmontowano w WSK wielką ilość myśliwców, walczących na wielu frontach świata, w tym Korei i Wietnamie. W 1952 r. zbudowano pierwszą serię  6 sztuk  Lim-1 na radzieckich podzespołach. Następne serie ruszyły w Mielcu od stycznia 1953. Pierwsze Lim-1 weszły do jednostek wojskowych jesienią 1952 r. Od rozpoczęcia produkcji w 1952 r. do 1 września 1954 wyprodukowano w WSK Mielec 12 serii samolotów LIm-1 w ilości 133 sztuk. Następnym odrzutowym samolotem był  samolot Lim-2, będący licencyjną wersją samolotu MiG-15 bis. Pierwszy z nich zszedł z linii produkcyjnej 17 września 1954 r. Do 24 lutego 1955 r., czyli w ciągu 5 miesięcy wyprodukowano ich 100 sztuk. Produkcja Lim-2 trwała do 23 listopada 1956 r. Wtedy to opuścił WSK w Mielcu samolot o numerze fabrycznym 1B019-14. W sumie w  WSK Mielec wyprodukowano 500 sztuk samolotów Lim-2, w 19 seriach.
I dopiero wtedy pan Borodzik został przeniesiony do organizacji biura projektowego, gdzie m.in. wraz z panem TadeuszemKostią  dokonali  modyfikacji samolotu LiM-5, co doprowadziło do powstania samolotu LiM-5M (myśliwsko – szturmowego).

Nieźle, jak na faceta, który w 1945 roku uciekł z aresztu NKWD (to także znalazłem w Internecie) i z tego powodu musiał opuścić Otwock.
Potem, po 1989 roku został działaczem ZHR, nawet jej szefem i za tę działalność został odznaczony przez Lecha Kaczyńskiego bardzo wysokim odznaczeniem państwowym. Wydawał apele, bardzo po linii, jeździł na pielgrzymki z harcerzami, doradzał, co powinna zawierać Konstytucja i różne tam inne. Ogólnie był i jest zasłużony dla III RP. A może nawet  już dla czwartej, która powstanie.

Ja jednak mam wątpliwość zasadniczą – i o to chciałbym zapytać radnych: którego pana Borodzika dajecie młodym ludziom za wzór? Tego z wojny i zaraz po niej? A może tego od budowy śmiercionośnej broni? A może tego prominentnego działacza Harcerstwa Rzeczypospolitej? A może twórcę harcerstwa w latach pięćdziesiątych, bo takie w Mielcu także odbudowywał?

A na któregoś pana Borodzika trzeba się zdecydować. Bo ja mam przed oczami cztery co najmniej osoby. I mam rozszczepienie jaźni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wybraliśmy między "gruźlicą" a "zapaleniem płuc".

  zdjęcie za WP   Gdyby mielecki szpital był kierowany przez trzech przywódców, którzy przegrali sromotnie wybory miejskie w Mielcu, a jede...