Mój felieton z maja 2017 roku, przepisany z poprzedniego bloga. Dla pamięci panom z PiS, że mówiłem, że ostrzegałem.
Wnuki nigdy nie przyznają się do tego, że ich dziadkowie byli
zdrajcami. Podobnie dzieci nie powiedzą tego o rodzicach. Takiego odkrycia
dokonał prezydent Duda i wielu ludzi zbulwersował. Bo następny krok w walce,
która się toczy, a która on jedynie zwerbalizował, to wskazać te wnuki i te
dzieci zdrajców i publicznie je napiętnować. A potem kazać im założyć opaski
zdrajcy w drugim lub trzecim pokoleniu. A kto będzie wskazywał? Ano ten, kto ma
władzę. To on decyduje, kto jest zdrajcą, a kto nie jest. Jak kiedyś decydował
o żydostwie człowieka do czwartego pokolenia.
W walkę włączyli się także radni miejscy Mielca, przystępując do
dekomunizacji ulic. To nawet dobry pomysł, bo nikt nie chce mieszkać przy ulicy
Stalina,albo przy placu Bieruta. Także Dąbal, w sumie dzielny człowiek,
legionista, wrażliwy, walczący o godność podkarpackiego chłopa działacz
polityczny, ale ostatecznie jednak zdrajca Polski, nie jest właściwym patronem
skwerku, na którym bawią się dzieci. No i zapewne po długich dyskusjach
uchwalono, kto będzie patronował mieleckim ulicom.
Mnie wpadł w oko pan nazwiskiem Borodzik Feliks, o którym poczytałem w
Korso. I było tam napisane, jak to pan Borodzik działał w czasie wojny
harcerstwie (Szare szeregi), w AK, a po wojnie nawet w WiN, a niedługo potem
skończył studnia, został inżynierem i z dyplomem, na początku 1952 roku został
skierowany do WSK Mielec, do pracy. I tam zaraz
został kierownikiem najważniejszego wydziału produkcyjnego, czyli W50. I
coś we mnie zazgrzytało.
Jak to? WiN i studia lotnicze? WiN i kierownik największego wydziału
WSK, na którym właśnie uruchamiano wojskową tajność nad tajnościami, licencyjny
myśliwiec odrzutowy LiM, budowany na licencji rosyjskiego MiG15.
A przecież były to czasy największego stalinowskiego terroru, a na
dodatek trwała wojna koreańska, a cały świat wciąż szykował się do III wojny
światowej. A tu taka niespodzianka zmierzająca z Warszawy do Mielca zatłoczonym
pociągiem, w postaci młodego pana Borodzika Feliksa, który
parę lat wcześniej uciekł z aresztu NKWD.
A że jestem człowiekiem dociekliwym, zacząłem przeszukiwać Internet. I
w sumie niewiele znalazłem. Potwierdziłem działalność w WiN, na podstawie
wypowiedzi samego pana Borodzika (już jako wielkiego działacza ZHR w III RP), o
czym nie pisze pan Witek w Encyklopedii Mielca. Znalazłem sporo szczegółów z
pracy w WSK, gdzie był nie tylko świetnym organizatorem produkcji licencyjnego
odrzutowca na W50, ale także konstruktorem (nieudanego) samolotu myśliwsko - szturmowego
LiM 5M.
W sumie pod jego m.in. kierownictwem zmontowano w WSK wielką ilość
myśliwców, walczących na wielu frontach świata, w tym Korei i Wietnamie. W 1952
r. zbudowano pierwszą serię 6 sztuk Lim-1 na radzieckich podzespołach. Następne
serie ruszyły w Mielcu od stycznia 1953. Pierwsze Lim-1 weszły do jednostek
wojskowych jesienią 1952 r. Od rozpoczęcia produkcji w 1952 r. do 1 września
1954 wyprodukowano w WSK Mielec 12 serii samolotów LIm-1 w ilości 133 sztuk.
Następnym odrzutowym samolotem był samolot
Lim-2, będący licencyjną wersją samolotu MiG-15 bis. Pierwszy z nich zszedł z
linii produkcyjnej 17 września 1954 r. Do 24 lutego 1955 r., czyli w ciągu 5
miesięcy wyprodukowano ich 100 sztuk. Produkcja Lim-2 trwała do 23 listopada
1956 r. Wtedy to opuścił WSK w Mielcu samolot o numerze fabrycznym 1B019-14. W
sumie w WSK Mielec wyprodukowano 500
sztuk samolotów Lim-2, w 19 seriach.
I dopiero wtedy pan Borodzik został przeniesiony do organizacji biura
projektowego, gdzie m.in. wraz z panem TadeuszemKostią dokonali
modyfikacji samolotu LiM-5, co doprowadziło do powstania samolotu LiM-5M
(myśliwsko – szturmowego).
Nieźle, jak na faceta, który w 1945 roku uciekł z aresztu NKWD (to
także znalazłem w Internecie) i z tego powodu musiał opuścić Otwock.
Potem, po 1989 roku został działaczem ZHR, nawet jej szefem i za tę
działalność został odznaczony przez Lecha Kaczyńskiego bardzo wysokim
odznaczeniem państwowym. Wydawał apele, bardzo po linii, jeździł na pielgrzymki
z harcerzami, doradzał, co powinna zawierać Konstytucja i różne tam inne.
Ogólnie był i jest zasłużony dla III RP. A może nawet już dla czwartej, która powstanie.
Ja jednak mam wątpliwość zasadniczą – i o to chciałbym zapytać radnych:
którego pana Borodzika dajecie młodym ludziom za wzór? Tego z wojny i zaraz po
niej? A może tego od budowy śmiercionośnej broni? A może tego prominentnego działacza
Harcerstwa Rzeczypospolitej? A może twórcę harcerstwa w latach pięćdziesiątych,
bo takie w Mielcu także odbudowywał?
A na któregoś pana Borodzika trzeba się zdecydować. Bo ja mam przed
oczami cztery co najmniej osoby. I mam rozszczepienie jaźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz