sobota, 15 lutego 2020

Boję się zasłużonego odpoczynku – felieton urodzinowy


zdjęcie jak najbardziej oficjalne.

 Kolejna rocznica urodzin zawsze wywołuje w człowieku jakieś tam refleksje związane z upływem czasu, a jak już tego czasu upłynie dużo, to także ze starzeniem się.
Bo do którejś tam rocznicy człowiek o starzeniu nie myśli. Raczej o nowych wyzwaniach, które może przymieść czas. Aż wreszcie przychodzi rocznica pięćdziesiątych urodzin i wraz z nią konstatacja, że to już z górki.

Potem są urodziny sześćdziesiąte, które – jak się ma zdrowie i nadal żyje – przechodzą tak mimochodem, jakby trochę zawstydzone. Kobiety najczęściej żegnają się z pracą, a mężczyźni marzą, by jeszcze rok w niej wytrwać, to już potem nie zwolnią.

Potem są urodziny sześćdziesiąte piąte i znowu przychodzi czas pożegnań z pracą zawodową (piszę oczywiście tylko o ludziach ZUS – u, bo inni , policjanci, strażacy, już od wielu lat nie wiedzą, co z sobą zrobić, zasłużenie wypoczywając).

Albo i ten czas pożegnań nie przychodzi.
Bo czasami przychodzi wcześniej refleksja: a co ja będę robił na emeryturze. Jaki będzie ten mój nieustający, zasłużony wypoczynek. Czy przypadkiem szlag mnie nie trafi z nudów w tym wypoczywaniu? I czy niska emerytura pozwoli mi nadal żyć z godnością? Czy braki na podstawowe artykuły nie zmuszą mnie do szukania pomocy? Do żebrania, albo protestowania przeciwko zbyt niskim emeryturom. Bo SA niskie.

Obserwuję często na Facebooku dyskusję o marnych, niskich, polskich emeryturach. Ale kiedy tylko zadam pytanie – to może by dłużej pracować? – spotykam się ze zdecydowanym odporem narzekających. Ba, nawet z atakami.
Bron Boże, żadnej dłuższej pracy. My chcemy obniżenia wieku emerytalnego!

LEPIEJ ŚWIĘTOWAĆ NIŻ PRACOWAĆ!

PiS doskonale wyczuł atmosferę panującą w narodzie i obniżył wiek emerytalny. Kobietom bardzo. Z potencjalnych 67 lat do 60. Nikt kobietom nie powiedział, że w wieku 67 lat miałyby emeryturę ok. 70 % wyższą, niż mają (przy takich samych zarobkach) w wieku 60 lat.
Ale żeby tonować protesty na niskie emerytury wprowadzi się emeryturę 13-tą, potem 14-tą, potem 15-tą… Jednak lepiej świętować niż pracować.

No tak, tylko co robić w to nieustanne święto, jak się nie ogląda TVP i wszystkich jej głupkowatych seriali i programów? Jak się nie uznaje za sens życia obrabianie w kółko tych kilku grządek, by zabić czas i uzyskać dodatkowy przychód w wysokości może 500 zł?
Można brać udział w zajęciach Uniwersytetu Trzeciego Wieku, chodzić na emerycką gimnastykę, czasami pojechać na emerycką zbiorową wycieczkę, pójść na emerycki bal, podziałać w kole emerytów i rencistów, a nawet – co doświadczyłem – w Radzie Seniorów.

Pomijając już fakt, że w zorganizowanych zajęciach bierze udział bodajże 8% emerytów, to nieodparcie zawsze wisi nad nami pytanie – jaki to ma sens?
Sensowniejsze oczywiście jest wychowywanie wnuków, czy pomoc w wychowywaniu – i temu często poświęcają się kobiety na emeryturze. Przynajmniej do czasu, jak wnuki mają tego dość.
A cała reszta? Cały ten czas przez np. 20 lat?
Że nie wiemy, ile będziemy żyli? No, nie wiemy. Wiemy jednak, że ludzie żyją coraz dłużej. Widzi się bardzo często pogrzeby dziewięćdziesięciolatków lub podobnych. To chyba straszna męka, tyle wypoczywać?
Co dnia myśleć z rana: a co ja będę dzisiaj robił? Czym się będę dzisiaj zajmowała? Obiad i nieustanne seriale? Życie tym wymyślonym przez innych życiem? Czy może być coś bardziej fałszywego? Nudnego? Ale jak nie ma wyjścia, to co robić?

A może jednak dłużej pracować?

Tylko praca w życiu ma sens. Wypoczynek może być jedynie jej uzupełnieniem. Wsparciem dla niej. Żeby trwała. Żeby była efektywna. Przynosiła owoce.
Wszystko inne jest zamazywaniem bezradności, zacieraniem śladów wiodących do śmierci.

Bo żyje się wtedy, jak się pracuje. Gdy się kończy pracować, zaczyna się umieranie.
I wcale nie twierdzę, że musi to być praca w firmie. Bo jak się nie ma swojej firmy, to różnie bywa. Mogą człowieka nie potrzebować, można już nie mieć takiej sprawności intelektualnej, by podołać obowiązkom. Można zwyczajnie nie mieć zdrowia.

Ale trzeba coś robić. Coś pożytecznego. Nie tylko dla siebie. Dla innych także. Może to rzeczywiście być rada emerytów, jeśli da innym satysfakcję i pozwoli im na chwilę zapomnieć o nudzie „zasłużonego wypoczynku”. Może to być kierowani społeczne różnymi stowarzyszeniami. Ale nich przynoszą rzeczywiście owoce, niech będą rzeczywiście potrzebne ludziom, a nie będą jedynie zaspokojeniem próżności działacza, czyli tak naprawdę zamazywaniem rzeczywistego stanu, w jaki ten ktoś się znajduje.

Mnie Bóg dał – jak na razie - i zdrowie, i siłę, i sprawność intelektualną, bym nadal mógł pracować. Nie wiem, jak to długo jeszcze potrwa i szczerze mówić, boję się tego czasu, gdy sam sobie będę musiał powiedzieć: dość.
Bo trzeba mieć wyczucie, by odejść przed chwilą, gdy ktoś mógłby mi powiedzieć: dość. Panu już dziękujemy.

Ale póki co znajduję czas i na pracę zawodową, i na pisanie, i na uprawianie ogródka, i na wnuki. A nawet na ćwiczenia na siłowni, która stała się moją organiczną potrzebą.
I nawet kupiłem sobie gitarę, by na starość nauczyć się na niej brzdąkać do rytmu, bo wnuczki uwielbiają śpiewać. Małe trzylatki, a znają już tyle kolęd.

Proszę Boga, bym mógł jeszcze coś zrobić dla innych. Choćby pisać felietony. Tyle zresztą umiem.
Dostałem dzisiaj od znajomego życzenia: 100 lat i 1000 felietonów.
Dziękuję. Ale ja już 1000 napisałem. Teraz zaczynam pisać drugi tysiąc.

Pewnie nie wszyscy będą zadowoleni z tej mojej urodzinowej deklaracji. Ale skoro znajomy, jednak o poglądach (politycznych) znacząco różnych od moich, życzy mi, żebym nadal pisał, to może jednak to moje pisanie komuś się przydaje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wybraliśmy między "gruźlicą" a "zapaleniem płuc".

  zdjęcie za WP   Gdyby mielecki szpital był kierowany przez trzech przywódców, którzy przegrali sromotnie wybory miejskie w Mielcu, a jede...