Gdy jadę do Warszawy przez Suchedniów i Skarżysko i
dojeżdżam do Skarzyska, najczęściej przed samochodem pojawiają mi się widma z
Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. To taka organizacja ekologiczna, która dba
o wszystkie istoty żywe, prócz – moim zdaniem - człowieka. No może nie do
końca, bo pewnie dbają jednak trochę o samych siebie.
Kilka lat temu Pracownia broniąca Wszystkie Istoty
oprotestowała planowany przebieg drogi S7 obok Skarżyska Kamiennej, bo z ich
ekspertyz wynikało, że w miejscu przebiegu trasy występuje rzadki gatunek
motyla przeplatka aurinia. Ekolodzy oprotestowali budowę ekspresowej „siódemki”
już w 2007 roku. W sprawę zaangażowali nawet Komisję Europejską. Ostatecznie,
po czterech latach spraw sądowych, mimo posiadania ważnych dokumentacji i
decyzji środowiskowych, drogowcy przygotowali alternatywny przebieg trasy.
Przeprojektowano dwa kilometry drogi, zmieniono lokalizację i geometrię węzła
komunikacyjnego. Pozwoliło to zachować ponad 8 hektarów łąk, na których zdaniem
ekologów, żyje wyjątkowy motyl.
Od kilku też lat kierowcy całej Polaki klną w „żywy kamień”,
stojąc w kilometrowych korkach, na tej drodze budowanej już bez dotacji Komisji
Europejskiej, gdy ich samochody spalają nadmiarowe tysiące litrów paliwa,
zatruwając i ludzi wokół, i na pewno te motyle w pobliżu. Efektem ekologicznej
działalności będzie zatrucie środowiska, zniszczenie motyli i takie pokręcenie
trasy S7, że zapewne zwiększy to ilość wypadków
na niej.
Ale na tym nie koniec. Ta sama pracownia na rzecz Wszystkich
Istot próbuje zablokować doprowadzenie trasy S7 do Krakowa. Tym razem powodem
są chomiki. Nory tych zwierzątek mają być pretekstem do zaprzestania robót przy
budowie „ekspresówki” na odcinku Szczepanowice - Widoma, niedaleko Krakowa.
Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot zapowiedziała już skargę do sądu oraz
złożenie wniosków do instytucji europejskich, aby zablokować dofinansowanie
budowy dla tego odcinka S7. Ekolodzy argumentują swój krok zniszczeniem dużej
populacji ściśle chronionego chomika europejskiego. Na 13-kilometrowym
przebiegu trasy znaleźli bowiem 55 nor tych gryzoni. Czyli jedną na 250 metrów
bieżących drogi.
Ja też kiedyś oddałem do mieleckiej prokuratury sprawę
związaną z budową obwodnicy Mielca, na której inni ekolodzy, zajmujący się z
kolei ochroną wilków w Polsce, wymusili budowę kretyńskiego muru, mającego
chronić populację wilków przed ludźmi, a z drugiej strony płotu z siatki o oku
1cm x1cm, która miała chronić populację jakiś żab, które rzekomo miały
gromadnie przełazić przez tę drogę i ginąć pod kołami samochodów.
Ja wtedy ani wilków, ani gromad żab nie widziałem, ale
ekolodzy widzieli.
Przy okazji wraz z leśnikami chcieli odciąć mielczanom wstęp
do lasu i to mnie najbardziej wkurzyło.
Oczywiście mielecka sprawa się skończyła na niczym, miliony
złotych zmarnotrawiono, tak jak marnotrawi się dziesiątki milionów na budowie
S7, i pewnie innych dróg, a ekolodzy nadal mają się dobrze.
I chodzą w nimbie walecznych rycerzy, walczących o nasz
nieskalany byt.
A smog z przydomowych kotłowni, którego nie muszą się
obawiać Wszystkie Istoty, nadal zabija ludzi, a władze nic nie robią, by
sprawę załatwić, mimo że tu akurat coś zrobić mogą.
Powie ktoś – co się czepiam ekologów, którzy akurat teraz
będą bronili w Mielcu zapuszczonego Parku Leśnego przed przerobieniem go na
Park z Prawdziwego Zdarzenia. Bo przecież, według obowiązującej znowu tu i
teraz europejskiej religii, drzewa są święte. Jak za Jaćwingów, którzy zabili z
ich profanowanie świętego Wojciecha.
Drzewa nie wolno tknąć. Niech sobie rosną, bo przecież
produkują tlen i zjadają dwutlenek węgla, którego tak się boimy.
Mało kto wie, że tlen produkuje tylko młody las, ten
intensywnie rosnący. Stary nie. Na dodatek produkuje tylko w dzień, jak jest
fotosynteza. W nocy wydziela dwutlenek węgla.
Ze starego lasu robi się produkty, które kiedyś staną się
dwutlenkiem węgla. Ale jak się nie zrobi produktów i drzewo umrze, to też
wydziela dwutlenek węgla.
Jest tylko jeden sposób, aby chronić środowisko. Ale o tym,
mało kto mówi. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot też nie. Podobnie jak rządy
i korporacje. Ten sposób jest prosty i jedyny: mniej konsumować.
Mniej wytwarzać.
I nie oszukiwać ludzi, że torba bawełniana jest bardziej eko
niż plastikowa, bo nie jest. Nie wmawiać, że samochód elektryczny jest
sumarycznie bardziej eko (dla środowiska) niż spalinowy, bo także nie jest.
To wszystko wielkie kłamstwa, w których wszyscy
uczestniczymy. I rządy, i Pracownie na rzecz Wszystkich Istot, i korporacje, i
my sami, którzy wciąż chcemy więcej i więcej.
Ps. To nie zmienia mojego poparcia dla „szaleńców bożych”,
którzy protestują czy to przeciwko wypuszczaniu ścieków przez mieleckie firmy,
czy zatruwaniu nas z powietrza przez inne, czy kiedy kablują sąsiada,
spalającego w piecu plastiki, i robią to wszystko bezinteresownie, dla dobra
ogółu. Ale to nie są ekolodzy. To są świadomi obywatele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz