wtorek, 12 listopada 2019

Ekolodzy? Nie cierpię!


Gdy jadę do Warszawy przez Suchedniów i Skarżysko i dojeżdżam do Skarzyska, najczęściej przed samochodem pojawiają mi się widma z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. To taka organizacja ekologiczna, która dba o wszystkie istoty żywe, prócz – moim zdaniem - człowieka. No może nie do końca, bo pewnie dbają jednak trochę o samych siebie.

Kilka lat temu Pracownia broniąca Wszystkie Istoty oprotestowała planowany przebieg drogi S7 obok Skarżyska Kamiennej, bo z ich ekspertyz wynikało, że w miejscu przebiegu trasy występuje rzadki gatunek motyla przeplatka aurinia. Ekolodzy oprotestowali budowę ekspresowej „siódemki” już w 2007 roku. W sprawę zaangażowali nawet Komisję Europejską. Ostatecznie, po czterech latach spraw sądowych, mimo posiadania ważnych dokumentacji i decyzji środowiskowych, drogowcy przygotowali alternatywny przebieg trasy. Przeprojektowano dwa kilometry drogi, zmieniono lokalizację i geometrię węzła komunikacyjnego. Pozwoliło to zachować ponad 8 hektarów łąk, na których zdaniem ekologów, żyje wyjątkowy motyl.

Od kilku też lat kierowcy całej Polaki klną w „żywy kamień”, stojąc w kilometrowych korkach, na tej drodze budowanej już bez dotacji Komisji Europejskiej, gdy ich samochody spalają nadmiarowe tysiące litrów paliwa, zatruwając i ludzi wokół, i na pewno te motyle w pobliżu. Efektem ekologicznej działalności będzie zatrucie środowiska, zniszczenie motyli i takie pokręcenie trasy S7, że zapewne zwiększy to ilość wypadków  na niej.

Ale na tym nie koniec. Ta sama pracownia na rzecz Wszystkich Istot próbuje zablokować doprowadzenie trasy S7 do Krakowa. Tym razem powodem są chomiki. Nory tych zwierzątek mają być pretekstem do zaprzestania robót przy budowie „ekspresówki” na odcinku Szczepanowice - Widoma, niedaleko Krakowa. Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot zapowiedziała już skargę do sądu oraz złożenie wniosków do instytucji europejskich, aby zablokować dofinansowanie budowy dla tego odcinka S7. Ekolodzy argumentują swój krok zniszczeniem dużej populacji ściśle chronionego chomika europejskiego. Na 13-kilometrowym przebiegu trasy znaleźli bowiem 55 nor tych gryzoni. Czyli jedną na 250 metrów bieżących drogi.

Ja też kiedyś oddałem do mieleckiej prokuratury sprawę związaną z budową obwodnicy Mielca, na której inni ekolodzy, zajmujący się z kolei ochroną wilków w Polsce, wymusili budowę kretyńskiego muru, mającego chronić populację wilków przed ludźmi, a z drugiej strony płotu z siatki o oku 1cm x1cm, która miała chronić populację jakiś żab, które rzekomo miały gromadnie przełazić przez tę drogę i ginąć pod kołami samochodów.
Ja wtedy ani wilków, ani gromad żab nie widziałem, ale ekolodzy widzieli.
Przy okazji wraz z leśnikami chcieli odciąć mielczanom wstęp do lasu i to mnie najbardziej wkurzyło.

Oczywiście mielecka sprawa się skończyła na niczym, miliony złotych zmarnotrawiono, tak jak marnotrawi się dziesiątki milionów na budowie S7, i pewnie innych dróg, a ekolodzy nadal mają się dobrze.

I chodzą w nimbie walecznych rycerzy, walczących o nasz nieskalany byt.

A smog z przydomowych kotłowni, którego nie muszą się obawiać Wszystkie Istoty,  nadal  zabija ludzi, a władze nic nie robią, by sprawę załatwić, mimo że tu akurat coś zrobić mogą.

Powie ktoś – co się czepiam ekologów, którzy akurat teraz będą bronili w Mielcu zapuszczonego Parku Leśnego przed przerobieniem go na Park z Prawdziwego Zdarzenia. Bo przecież, według obowiązującej znowu tu i teraz europejskiej religii, drzewa są święte. Jak za Jaćwingów, którzy zabili z ich profanowanie świętego Wojciecha.
Drzewa nie wolno tknąć. Niech sobie rosną, bo przecież produkują tlen i zjadają dwutlenek węgla, którego tak się boimy.
Mało kto wie, że tlen produkuje tylko młody las, ten intensywnie rosnący. Stary nie. Na dodatek produkuje tylko w dzień, jak jest fotosynteza. W nocy wydziela dwutlenek węgla.
Ze starego lasu robi się produkty, które kiedyś staną się dwutlenkiem węgla. Ale jak się nie zrobi produktów i drzewo umrze, to też wydziela dwutlenek węgla.

Jest tylko jeden sposób, aby chronić środowisko. Ale o tym, mało kto mówi. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot też nie. Podobnie jak rządy i korporacje. Ten sposób jest prosty i jedyny: mniej konsumować.
Mniej wytwarzać.
I nie oszukiwać ludzi, że torba bawełniana jest bardziej eko niż plastikowa, bo nie jest. Nie wmawiać, że samochód elektryczny jest sumarycznie bardziej eko (dla środowiska) niż spalinowy, bo także nie jest.

To wszystko wielkie kłamstwa, w których wszyscy uczestniczymy. I rządy, i Pracownie na rzecz Wszystkich Istot, i korporacje, i my sami, którzy wciąż chcemy więcej i więcej.

Ps. To nie zmienia mojego poparcia dla „szaleńców bożych”, którzy protestują czy to przeciwko wypuszczaniu ścieków przez mieleckie firmy, czy zatruwaniu nas z powietrza przez inne, czy kiedy kablują sąsiada, spalającego w piecu plastiki, i robią to wszystko bezinteresownie, dla dobra ogółu. Ale to nie są ekolodzy. To są świadomi obywatele.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czego oczekuję od mieleckich posłów? Czyli słów parę o zarażaniu nienawiścią.

  Patrzę, jak wielu z was, na polską scenę polityczną i, pewnie znowu jak wielu z was, ogarnia mnie obrzydzenie i przerażenie jednocześnie...