Zdjęcie z wypadku w Łukowie
Kolejne
potrącenie rowerzysty na przejściu "dla pieszych i rowerzystów" w Mielcu,
przeplatane potrąceniami pieszych, przechodzącymi po pasach, stało się mrożącym
krew w żyłach serialem, który oglądamy bezradnie i bez nadziei na zmiany.
Pisałem
już o tej sprawie w felietonie „Inna kultura
urzędników i posłów, i śmierć na pasach”,
https://andrzejtalarek.blogspot.com/2019/07/inna-kultura-urzednikow-i-posow-i.html
ale jak widać pisałem bez skutku.
Nawet jak jakiś „burak” to czytał, to i tak się nie przejął i nadal jest
burakiem.
Bo obserwując ten serial
tragedii, dziejący się w Mielcu i całej Polsce, można powiedzieć jedno: trzeba
być nieskończonym „burakiem”, prostakiem,
chamem i prowincjonalnym macho w starym audi, by nie mieć świadomości konsekwencji
swojej wyimaginowanej wyższości tego, że siedzi się w aucie. Wyższości nad
bezbronnym pieszym, nad rowerzystą.
Trzeba być „burakiem”, by nie
zdawać sobie sprawy z ewentualnych konsekwencji, jakie dla „buraka” będzie
miało spowodowanie kalectwa czy śmierci pieszego na przejściu dla pieszych. Bo
o tym, że „burak” nie myśli o konsekwencji dla ofiary wypadku, nie trzeba mnie
przekonywać.
Ale jest jeszcze jedna sprawa z
tym” buractwem” związana.
Trwa kampania wyborcza. Nasi „wspaniali”
kandydaci obiecują nam różne złote góry. Szczególnie to, że każdy z tej złotej
góry dostanie za darmo kawałek złota i będzie żył bez troski i bez wysiłku.
Mają nas za zupełnych
bezmózgowców, usiłując nam przedstawiać jakieś swoje programy, jakbyśmy wszyscy
tego nie wiedzieli, że nie istnieją programy indywidualnych posłów, a tylko
programy partii, które ci indywidualni posłowie, jak karni żołnierze
szeregowcy, mają, milcząc, realizować. Jak to się mówiło w wojsku: ”morda w kubeł", milczeć i do
głosowanie.
A jak nawet jakiś szaleniec
zechce coś istotnego robić na swoją rękę, to wypada z klubu i już niczego nie
będzie robił.
Ale jest jedna sprawa, którą może
zaproponować każdy mądry poseł, a teraz kandydat na posła. To zmiana prawa o
ruchu drogowym tak, by „buraki” miały obowiązek zatrzymywania się przed
przejściem dla pieszych. Tak, myślę, że z taką inicjatywą może wystąpic każdy
poseł nie narażając się na gniew szefostwa.
Ale czy zauważyliście państwo, by
jakikolwiek kandydat nam to obiecał? Żaden. Przynajmniej ja nie zauważyłem. A
to taka ważna sprawa.
Czy to oznacza, że nasi kandydaci
na posłów a potem ewentualni posłowie także zaliczają się do grona „buraków”,
którzy nie widzą potrzeby dawania pieszemu pierwszeństwa?
A może już są tacy „najważniejsi”,
że za chwilę nie tylko pieszych nie zauważą, ale także swoich wyborców?
Panowie
i panie kandydaci na posłów! NIE BĄDŹCIE BURAKAMI.!
Buraki były,są i będą nie tylko za kierownicą. Przepisy trzeba zmieniać tam gdzie jest to konieczne.Wyobrażmy sobie obowiązek zatrzymywania się na każdym przejściu dla pieszych np. w mieście niezależnie od tego czy pieszy się znajduje czy nie?Bezsens.
OdpowiedzUsuńSzanowny Ktosiu - nikt chyba nie jest idiotą, by po pierwsze tworzyć takie przepisy, a po drugie, by stawać samochodem wtedy, gdy nikt nie zamierza przechodzić przez ulicę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Andrzeju,zauważam pewną niespójność logiczną : pisze Pan "nikt chyba nie jest idiotą" , skąd w takim razie biorą się buraki ? Nie oceniałbym tak pochopnie zdarzenia na przejściu / wypadku . Sam jestem kierowcą i bywam często pieszym. Bezmyślność pieszych i rowerzystów , tudzież matek dzielnie pchających przed sobą wózek z dzieckiem bywa porażająca. Pieszym zdarza się nagminnie wtargnięcie na jezdnię , bez patrzenia co się dzieje na jezdni. Dla mnie jako kierowcy to niezmienny stres skręcania z Kusocińskiego pod Domem Kultury w Niepodległości w prawo : w zasadzie zawsze mogę się spodziewać ,że zza ściany wbiegnie jakiś dzieciak , przemknie ktoś na hulajnodze , lub nagle pojawi się jakiś wózek z dzieckiem pchany przez mammusię zajętą pisaniem SMS-a....
OdpowiedzUsuńTakie sytuacje są nagminne. Brak myślenia i wyobraźni ze strony pieszych , wrotkarzy, rolkarzy , hulajnogowiczów i rowerzystów przejeżdżających radośnie przez pasy są ich zwyczajem. Ja jako kierowca odczuwam odpowiedzialność za siebie , za samochód i za ich bezmyślność. Sam jako pieszy jakoś tak mam ,że nie lubię kiedy zatrzymuje się przede mną samochód i "udziela" mi pierwszeństwa , nawet na przejściu : po prostu nie lubię przechodzić przed maską samochodu - wolę poczekać i przejść wtedy kiedy mam dookoła dobrą widoczność .
Tymczasem ludzie , nawet na przejści ze światłami rzucają się jak na otwarcie galerii kiedy tylko zobaczą zielone. Nie patrząc i nie zważając na nic....
Obiektywnie jest tak ,że to samochód jest bezpieczniejszy w razie wypadku .
Kto wie , może zupełnie odwrotne podejście do tematu byłoby lepszym rozwiązaniem ? Nie pierwszeństwo pieszego a samochodu zagwarantowane w ustawie ? Za wyjątkiem kiedy pieszy już jest na przejściu dla pieszych w odległości 30 m ( odległość ponoć potrzebna do zahamowania przy prędkości 50km/h ?
Pieszych zmusiłoby to do porzucenia roli bezmyślnego "buraka"
bo wchodziłby na jezdnię dopiero wtedy kiedy upewniłby się ,że jest bezpieczny a kierowcy wreszcie pozbyliby się częstego dylematu : czy ten ktoś zmierzający w stronę przejścia wejdzie na nie czy nie ?
Myślenie być może karkołomne ale czasem bywa tak ,że dopiero działanie odwrotne przynosi pożadane skutki.
Szanowny Panie
OdpowiedzUsuńZadziwiła mnie Pana propozycja, by to samochód miał pierwszeństwo na przejściu dla pieszych. W zasadzie trudno ją komentować. Oczywiście wg Pana to wyłącznie kierowcy są tymi myślącymi i nigdy np. nie dojeżdżają do przejścia dla pieszych z szybkością nie 50 km/h, żeby mogli nie zahamować i nie zabić na przejściu głupiego dziecka, ale np. 70, 80 czy nawet 100 km/h. Nie chce mi się dalej komentować.
Tak, w jednym ma Pan rację. Bardzo często piesi są bezmyślni. Tak jak często bezmyślni są kierowcy. Co ich różni? Chyba Pan wie? Odporność na zderzenie.
A teraz niech sobie Pan na chwilę wyobrazi, że na przejście wchodzi Pana dziecko czy wnuk (nie wiem, ile Pan ma lat). Nie wiem, czy akurat są mądrzy, czy głupi, ale mogą być zajęci np. smartfonem.
I to pana dziecko, mądre czy głupie, zostaje zabite przez kierowcę, który ma pierwszeństwo na przejściu dla pieszych.
Zostawiam pana z tym wyobrażeniem. Pozdrawiam