(felieton
z 2014 roku)
Może
sobie Państwo nie do końca zdajecie sprawę z faktu, że dzisiaj prawie każda
działalność, każda firma i instytucja, każde przedszkole, szkoła i biblioteka,
zawód, posiadają swój kodeks etycznego postępowania.
Mają
go prawie wszystkie starostwa, urzędy gmin i miast, mają dziennikarze, lekarze,
uczniowie, studenci, jest Kodeks Etyczny Archiwisty, Netykieta – kodeks etyczny
internautów, Kodeks Etyczny Polskiego Stowarzyszenia Fotografów Ślubnych,
Kodeks Etyki Służby Cywilnej, Kodeks Etyczny Fizjoterapeuty RP, Kodeks etyczny
PKN ORLEN, Kodeks Etyczny Konsultanta Ślubnego, Kodeks Etyczny AGH, Kodeks
Etyczny Coacha, Kodeks etyczny wolontariusza, Kodeks Etyczny Kierownika
Projektu, Kodeks etyczny dla firm i sklepów internetowych, Kodeks Etyki
Franczyzy, Kodeks etyczny instruktora nauki jazdy, Kodeks Etyczny Pracowników
Socjalnych, Kodeks Etyczny Terapeuty Uzależnień, Kodeks etyczny nurka, Kodeks
Etyki Aptekarza RP, Kodeks etyczny najemnika, Kodeks Etyczny Terapeuty Uzależnień,
Kodeks Etyczny Pracowników Przedszkola Miejskiego nr 3 im. Marii Montessori w
Kołobrzegu i nieskończenie wiele innych.
Zapewne
są i kodeksy takich zawodów jak dziwka, złodziej i alfons – choćby w wersji
ustnej – więc widzimy, jak dzisiaj jest stosowane, a właściwie nadużywane
pojęcie etyki i etycznego postępowania.
Wydaje
się, że im więcej się o etyce pisze i mówi, im jest ona powszechniejsza w
polityczno – poprawnej mowie-trawie, tym gorzej jest z moralnością.
Dlaczego
tak jest, skoro, jak twierdzą „psycholodzy z Yale University, już półroczne
dzieci dokonują ocen moralnych, co oznacza, że rodzimy się z wbudowanym w mózg
kodeksem etycznym”?
„Zespół
profesora Paula Blooma z Centrum Psychologii Poznawczej Niemowląt w swych
badaniach uzyskał wyniki, które przeczą m.in. teorii Zygmunta Freuda, że rodząc
się, istoty ludzkie są amoralnymi zwierzętami. Zamiast tego Bloom przekonuje,
że coraz większa liczba dowodów świadczy o tym, że pewne wyczucie dobra i zła
jest wrodzone”.
Myślę,
że jest tak dlatego, że chce się nam zabrać moralność w jej wersji naturalnej,
wrodzonej, tak jak chce się zabrać prawo naturalne. I zastąpić je
najróżniejszymi dziwadłami, zwanymi kodeksami etycznego postępowania.
Trzeba
więc pamiętać cały czas, by tych wszystkich etyk nie mylić z czymś takim, co
kiedyś nazywano moralnością, i co było wspólne dla ogółu, bo „etyka to
zespół norm i ocen moralnych charakterystycznych dla danej zbiorowości
społecznej (np. grupy społecznej, klasy, warstwy, środowiska)”.
Kiedyś
etyka zawodowa (choćby w różnorakich cechach rzemiosł) była tylko podzbiorem
moralności, która to moralność wyprowadzona była z religii chrześcijańskiej.
Gdy
religia stała się własnością mniejszości (zachód Europy, ale powoli także u
nas), dzisiejsze etyki nie mają umocowania w niczym trwałym. Są tworami
sztucznymi. Wymyślanymi do doraźnych potrzeb.
Tyle
tylko, że z posiadania przez wszystkich swoich etyk nic dobrego dla ogółu nie
wynika.
Te
wszystkie rozważania naszły na mnie po przeczytaniu Kodeksu etycznego radnych
Rady Miejskiej w Mielcu. Kodeks ten, tak jak większość innych kodeksów,
powinien się po prostu nazywać Regulaminem Pracy Radnych Rady Miejskiej w Mielcu.
Ale „Kodeks etyczny” – to brzmi dumnie.
Kodeks
jak kodeks, neutralny w zapisach, bez Boga oczywiście, ot, taka mowa trawa do
wyrecytowania na początku kadencji.
No
ale skoro radni go przyjęli, to rozliczajmy ich z jego przestrzegania i z ich
etycznego (chociaż chciałbym – moralnego) działania.
Chciałbym
przytoczyć trzy artykuły z tego kodeksu i zapytać mieleczn, czy ich zdaniem są
przez radnych przestrzegane.
„Artykuł
2
Radny
Miasta Mielca
1.
traktuje pracę w Radzie jako służbę publiczną, mając na względzie dobro całej
wspólnoty samorządowej i Miasta;
2.
działa tak, aby pogłębiać zaufanie mieszkańców do samorządności i przestrzegać
zasad praworządności;
3.
pamięta o służebnym charakterze pracy, wykonuje ją rzetelnie i sumiennie z
poszanowaniem innych osób.
Artykuł
5
1.
Radny działa bezstronnie i bezinteresownie.
2.
Radny nie uczestniczy w podejmowaniu decyzji, naradach, opiniowaniu lub
głosowaniu w sprawach, w których ma bezpośredni lub pośredni interes osobisty.
3.
Radny kieruje się interesem wspólnoty samorządowej.
4.
Radny nie podejmuje prac ani zajęć kolidujących z funkcją radnego.
5.
Radny nie dopuszcza do powstania konfliktu interesów między interesem
publicznym a prywatnym, a w przypadku powstania takiego konfliktu dba, aby
został rozstrzygnięty zgodnie z prawem.
Artykuł
6
2.
Radny nie ulega żadnym naciskom, nie przyjmuje żadnych zobowiązań wynikających
z pozycji radnego, nie przyjmuje żadnych korzyści materialnych ani osobistych”.
Życzę radnym,
by najpierw byli moralni, a potem dopiero etyczni.
A
wyborcom, by raczej wybierali moralnych niż etycznych.
Ps
(17.02.2019): Pomysł radnego Nowakowskiego, by Kodeks Etyczny uzupełnić o
zapis: „Radny miasta Mielca w debacie publicznej wyraża swoje
zdanie w sposób merytoryczny i rzeczowy, koncentrując swoją uwagę na
problemie i sposobach jego rozwiązania, z poszanowaniem poglądów innych" nasuwa mi takie pytanie – a jak nie będzie
wyrażał merytorycznie to co? Każemy mu obciąć rękę? Jaki organ będzie określał, czy jest merytorycznie i rzeczowo? Powoła się komisję? Po co tworzyć
kolejne zapisy, których nie da się wyegzekwować?
Panie Andrzeju,
OdpowiedzUsuńChyba jednak trochę inaczej rozumiemy sens wprowadzania norm etycznych (czy jak Pan słusznie zauważa, norm moralnych). Odnoszę takie wrażenie, że kwestionuje Pan wszystkie te zasady, „których nie da się wyegzekwować” i za niespełnienie których nie ponosi się żadnej kary. Osobiście daleki jestem od takiego poglądu. Nade mną wcale nie musi wisieć groźba kary, abym stosował mój katalog norm moralnych. Jestem przekonany, że w tej kwestii myśli Pan podobnie. Weźmy chociażby pod uwagę zasady savoir-vivre, które towarzyszą nam na co dzień. Uznajemy je i stosujemy, mimo iż za niewłaściwe zachowanie nie będą w stosunku do nas wyciągane sankcje.
Mówiąc o etyce będącej podstawą zdefiniowania konkretnych zasad moralnych, prosiłbym jednak o pogłębioną refleksję nad zaproponowanym przeze mnie zapisem do nowego kodeksu Radnych Rady Miejskiej i dostrzeżenie w tym zdaniu innego akcentu. W debacie publicznej przede wszystkim rzeczowość wypowiedzi, a nie argumentum ad personam.
I jeszcze jedno, tworząc kodeks etyki nawet nie przyszło nam do głowy, aby (jak Pan pisze w swoim felietonie) „zabrać nam moralność...”.
Serdecznie pozdrawiam,
Zdzisław Nowakowski
Wyznaję zasadę, by nie powinno się mnożyć bytów bez potrzeby. Dla mnie takimi bytami są kodeksy etyczne. Niestety, taka przyszła moda i moja firma też posiada kodeks etyki. Jest on powszechnie obowiązujący i powszechnie nieczytany. Ale obecnośc kodeksu etycznego wymusza na kierownictwie firmy bądź to zbiór norm ISO, bądź oczekiwania kontrahentów zagranicznych. Co nie oznacza, że przez to zmieniam zdanie co do sensowności kodeksów. Wszystko to, co tak zapisano, wynika choćby z regulaminu pracy czy ogólnych zasad moralnych.
OdpowiedzUsuńAle wracając do Kodeksu etycznego radnych - oczywiscie ma Pan rację pisząc, że w dyskusjach, nie tylko w debacie publicznej, merytoryka wypowiedzi winna być jedynym, czego oczekujemy od dyskutantów. A już wycieczki personalne są ostatnią rzeczą, czego chciałbym oczekiwać od inteligentnego człowieka. No i co z tego? Ludzie są jacy są i - niezależnie od Pana działań - będą pletli androny i wbijali bliźnim szpile. I niczego nie zmieni dodatkowy paragraf Kodeksu etyki. Jego obecność nawet nie zawstydzi niektórych, nie mówiąc o zamknięciu im ust. Zresztą, jeszcze drobiazg: niekoniecznie to, co dla jednego merytoryczne, będzie takim dla kogoś innego. I kto rozstrzygnie spór?
Nie zmieniam zdania, co do przydatności kodeksów etycznych, ale to Panów wybór, czy będziecie je rozwijać, zmieniać, unowocześniać. Pozdrawiam Pana