czwartek, 8 marca 2018

Budujemy Nowy Dom



Nie jestem tzw. budowlańcem ani politykiem, które to profesje w Polsce służą do budowania nowego.
Jestem z wykształcenia inżynierem automatykiem, którego Wydział Automatyki i Informatyki na pewno nauczył jednego – logicznego myślenia. To logiczne myślenie można wykorzystywać wszędzie, w pracy zawodowej, życiu osobistym, pisaniu bajek i felietonów. Co staram się czynić.

Nie będąc budowlańcem ani politykiem „wybudowałem” jednak w swoim życiu wiele hal produkcyjnych i budynków biurowych. To „budowanie” to było ponoszenie odpowiedzialności za proces inwestycyjny, który prowadzili fachowcy, czy to moi pracownicy, czy wynajęci do tego celu budowlańcy i ich nadzorcy. I odpowiadałem za te procesy i w firmie państwowej, jaką była ARP, i w agencji rozwoju regionalnego, gdzie przewodniczyłem radzie nadzorczej, a budowaliśmy tam bardzo dużo, i w końcu w firmie prywatnej.

Z tego tytułu mam jakie takie pojęcie o budowaniu-inwestowaniu. Niby mam, ale jednego nie rozumiem. Nie rozumiem mianowicie tego, dlaczego układanie cegieł i montaż konstrukcji stalowych w firmie prywatnej mają się różnić od tego z instytucji zarządzanych przez państwo i samorządy. Wiem, jest ustawa o zamówieniach publicznych, która jakoś tam komplikuje proces inwestowania. Ale żeby aż tak? ARP i agencja regionalna też podlegały ustawie.

Każdy inwestor wraz z projektem dostaje kosztorys. Kompletny dla inwestora, tzw. ślepy dla wykonawców. Nie zdarzyło mi się, żebyśmy kiedykolwiek przekroczyli ten kosztorys, zrobiony nam przez biuro projektowe. Nigdy się nie zdarzyło. Zawsze koszt inwestowania był mniejszy od założonego w kosztorysie.

Więc cóż u diabla się dzieje, że jak zaczynają inwestować niektórzy samorządowcy czy politycy, te wszystkie prawidła sprawdzające się gdzie indziej, nagle biorą w łeb? Czy może mi to ktoś wyjaśnić? Przecież obok „sprawy” hali sportowej „siedzieli” i prezydent budowlaniec, i pani radna architekt (nawet jeśli sławna potworkiem z Górki Cyranowskiej). A myślę, że jeszcze co najmniej część innych radnych myśli logicznie. A przynajmniej powinna. Ale jak słucham rozważań radnych z filmiku zrealizowanego przez portal Mieleckie Echa, na temat kosztów inwestycji, to są to rozważania-bredzenia z pogranicza kosmicznej fikcji marnego autora, a nie logiczne rozważanie inżynierów.

Więc cóż się u licha stało, że nagle wszyscy jakby wpadli w jakieś niemyślenie? W jakiś indyferentyzm intelektualny. Czy polityczna poprawność wsparta jeszcze wtedy – bo już dzisiaj coraz mniej – polityczną pewnością zarówno posiadanej racji, jedynej prawdy jak i pewnością kolejnej wygranej, znieczuliła, wyłączyła całkowicie myślenie?

Jest marnie. Martwię się o nasze wspólne miasto. Dlatego nie muszę być znajomym pana Kapinosa i zwolennikiem PiS, żeby go popierać. Bo po prosu popieram Mielec, który z miasta dobrze rządzonego, niezadłużonego, może stać się pariasem wśród innych miast. Wszyscy się do tego przyczynili po trosze. Ale na rozliczenia przyjdzie czas. Dzisiaj trzeba ratować co się da. Czy pan Kapinos potrafi choć trochę zaradzić? Nie wiem. Czas pokaże. Ale na dzisiaj to nasza może jedyna nadzieja na jakąkolwiek poprawę.

Choć chyba drugą jest wzmożona aktywność obywateli. Takie poruszenia, jak protest przeciwko Kronospanowi, nie rodzą się bez odpowiedniego podglebia. A najczęściej jest nim postępująca frustracja społeczeństwa. Czynnik trucia, choć najważniejszy, sam z siebie nie zmobilizowałby takiej aktywności. Coś się po prostu w Mielcu dzieje. Władza to przegapiła, upajając się wynikami sondażowymi i teraz próbuje nadrobić błędy. Stąd rada Miasta z udziałem Marszałka, stąd dodatkowa kontrola WIOŚ w Kronospanie.
Ale to wszystko to już po piwie. Przynajmniej w Mielcu.

Bo patrząc na to, co się dzieje w naszym mieście, nie sposób zadać pytania, czy podobnie nie dzieje się w Polsce. Przyznam, że nie mam na to pytanie gotowej odpowiedzi, ale wiele wskazuje, że radosna działalność polityków, budujących nasz nowy dom, naszą kolejną Rzeczpospolitą, może się skończyć podobną katastrofą jak ta mielecka, tylko gigantycznych rozmiarów. Bo pieniędzy nie da się wydrukować jak chcą to zrobić w Afryce Południowej. A na dodatek wstając z kolan kopnęliśmy w dupę wszystkich wokoło, którzy podobno mieli nas daleko w tych swoich tyłkach. A to niekoniecznie będzie miało pozytywne efekty we wzajemnych relacjach. A te jakże często przelicza się na pieniądze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...