niedziela, 8 czerwca 2025

Jak zaczęliśmy w Mielcu zamianę III RP w Trzecią Rzeszę Narodu Polskiego.

 

Matka Boża z dzieciątkiem Jezus - Autor: Adolf Hitler rok 1913


Powie ktoś: autor zidiociał. Ja odpowiem: niech sobie mówi.

 

Dzisiaj przeczytałem wpis pani nauczycielki z Mielca, wielkiej sympatyczki PiS, w dyskusji o chamskich komentarzach będących reakcją na zachowanie córki nowo wybranego prezydenta. Jedna pani napisał o tej dziewczynce: "Chyba się zes...ła". No, chamstwo. Szkoda komentować szerzej. A że przy okazji była to nauczycielka z Bochni, co zaraz wyśledzono, to moja mielecka pani nauczycielka zapostulowała tak: ”pozbawić ją prawa wykonywania zawodu”.

 

Tąpnęło mną bardzo. Pozbawić prawa wykonywania zawodu. Czy szanowna pani nauczycielka z Mielca wie, co pani mówi? Czy pani już zapomniała, że tak właśnie robiono w czasie słusznie minionym, a wy z mężem z pamięcią tego czasu przecież bardzo walczycie? To z czym walczycie.

 

Tąpnęła mną ta wypowiedź, ten wpis, także z racji moich własnych doświadczeń. Przecież nie kto inny, jak mąż tej pani nauczycielki co raz, z okazji każdej dyskusji, o byle czym, wypominał mi, że ja byłem w PZPR, że jestem komuchem. I to miał być argument rozstrzygający.

 

Tąpnęło mnie, bo od innego ważnego działacza obecnej władzy dowiedziałem się, że jak mi się Polska (pisowska) nie podoba, to powinienem sobie znaleźć inny kraj do życia. I też, co bym nie zrobił innego, niż sobie pan działacz wyobraża, ze powinienem uczynić, co bym nie powiedział, co mu było nie w smak, od razu wyciągał argument – ty jesteś komucheem, ty służyłeś ruskim.

I nie jest ważne, że ja nie byłam, jak on funkcyjnym dawnej władzy, że od tego czasu minęło 35 lat, a ludzie potrafią się zmieniać, nawet jak byli źli. No, choćby święty Paweł, kiedyś Szaweł. Nie , to wszystko jest nieważne. Jak nie jesteś z nami, jak choćby były partyjny prokurator Piotrowicz, pseudonim: sędzia trybunału konstytucyjnego, to jesteś nasz wróg i trzeba cię tępić.

 

Szukanie w życiorysach ma w PiS długą tradycję. Zaczęto to za pierwszych rządów PiS, rózni pismacy wydawali książki tropiące powiązania rodzinne. No i tak zostało, tym ,mniejszym weszło w krew, weszło do ich codziennego języka. W przyszłości to się spotęguje.

 

Tak, wybory nowego prezydenta są efektem zmiany nastrojów w społeczeństwie. Ludzie chcieli takiego kursu politycznego, to mają. Księża też chcieli takiego prezydenta, to mają. A moralność, jaka by nie była, Kościołowi nie przeszkadza. Ważnym jest, że obaj prezydenci uklękli przed tabernakulum, co pokazały telewizje i co wzbudza radość wielką.

I zapomnieli księża słów Chrystusa o obłudnikach

To ja może przypomnę kilka z nich, a jest ich naprawdę wiele:

 

Mt6.1 Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.

Mt6.5 Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać.

Mt23.13 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą .

Ten ostatni cytat to tak a`propos ucieczki młodych ludzi z polskiego kościoła. Więcej partyjności w kościele, uciekną jeszcze szybciej. Nawet jak teraz głosowali na Konfę czy nawet PiS, a ostatecznie na Nawrockiego.

 

I wiele innych przypowieści o obłudnikach, jakże nieobecnych w świadomości dzisiejszego Kościoła.

 

Oczywiście, to są tylko symptomy nadchodzących zmian. I wcale  moje czarne wizje spełnić się nie muszą. Obawiam się jednak, że przy takim braku rozeznania w nastrojach, jakie prezentuje obecna władza, niedługo tej władzy sama się pozbawi. A dodatkowo pogrąży ją zajmowanie się bzdetami i brak siły sprawczej w realizacji spraw poważnych.

 

Ludzie chcieli zmiany. Co tylko wzmocniły błędy Tuska i jego najbliższego otoczenia. Gdy Kosiniak Kamysz zmuszany jest do gadania o aborcji a nie o obronie granic, któż go poważa?

No tak. PSL. Kiedyś  ważna partia, dzisiaj bez znaczenia. Ale z aspiracjami do posad.  

Przeprowadzono ankietę wśród członków, czy chcieliby wspólnej koalicji z Pis – em i Konfederacją. Wyników nie ujawniono. Ponoć 70% nie chce.

 

Ludzie, wyborcy zwracają się w stronę konserwatywną. Nie dlatego, by tam widzieli geniuszy politycznych, ale w tym niestabilnym świecie boją się zmian, które tak bardzo chce im serwować lewica. Tak bardzo, ze się wygłupia.

I nawet zupełnie pozbawiony moralności Trump, udający czciciela wartości konserwatywnych, jest w stanie takich wyborców za sobą pociągnąć. Bo nie myślą, tylko pragną. Tak jakby Chrystus zszedł na ziemię – jak powiedział mój amerykański krewny.

 

Nie wiem, jaka jest moralność Nawrockiego, jego katolicyzm. Wygląda to co najmniej średnio, ale nie chcę się opierać na danych z kampanii wyborczej. Wszystko wyjdzie z czasem. Będzie może za późno, jak z Trumpem, ale będzie pewne.

 

Niejaki Marek Jakubiak, kandydat na prezydenta właściwie odnoga PiS, choć z własną kanapą, zamieścił na Facebooku taką informację: „Obserwuję środowisko artystów w Polsce będąc ciągle przez nich obrażany i powiadam odbierzemy im preferencje podatkowe i dopłaty!”. Jasne, panie pośle, jeszcze zacznijmy palić ich książki. Będzie jak za Adolfa.

A inny kandydat na prezydenta, ponoć ekonomista, eksploatowany często przez Polsat, Artur Bartoszewicz, postuluje zmianę hymnu Polski z Mazurka na Rotę.

I tu się na chwilę zatrzymam. Rota aktualnie jest hymnem PSL – u. A była kiedyś hymnem Giertycha  i LPR – u.

Trwa wojna z Rosją na Ukrainie. Z Rosją, która dla Polski jest śmiertelny, wrogiem. I co mamy sądzić o partii, która w tej sytuacji wyśpiewuje w swym hymnie, że:

 

Do krwi ostatniej kropli z żył

Bronić będziemy ducha,

Aż się rozpadnie w proch i pył

Krzyżacka zawierucha.

 

Twierdzą nam będzie każdy próg.

Tak nam dopomóż Bóg!

 

Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz,

Ni dzieci nam germanił,

Orężny wstanie hufiec nasz,

Duch będzie nam hetmanił.

 

Pójdziem, gdy zabrzmi złoty róg

Tak nam dopomóż Bóg!

 

A o ruskich ani słowa. Boże!!

Powie ktoś: to stara pieśń. Tak, stara. I kiedyś była na czasie, kiedyś spełniła swoją rolę. Ale dzisiaj nie jest kiedyś. Jest dzisiaj. A PSL reprezentuje tę część elektoratu, który żyje wczoraj. Bardziej wczoraj, niż elektorat PiS.

 

No i co? Ano nic. Czy po takim elektoracie można oczekiwać chęci do zmian? Zupełnie nie.

Oni będą, jak cała reszta, tęsknić za systemem, gdzie wszystko będzie uregulowane od a do zet i gdzie będzie jeden wódz. A potem jedna partia.

Jednego wodza już mamy. Teraz tylko zmiana systemu. A obecna władza się do tego przyczyni.

 

Pewnie już tego nie doczekam, a to z racji wieku, a to z racji prześladowań, gdy będę sobie musiał szukać innego kraju, a to z innych nieznanych mi przyczyn, ale może tak być, ze to ja kiedyś powiem z satysfakcją dziką dzisiejszym działaczom: byliście paskudnymi sługusami reżimu, chociaż wcale nie musieliście.

 

 

Ps. Idealny ustrój dla Polski przedstawił w wywiadzie ojciec Tadeusz Rydzyk. Będzie go można wprowadzić oczywiście tylko we współpracy z tą nową, totalitarną władzą, która ma szansę być. Wtedy już na pewno wszyscy młodzi ludzie wrócą do Kościoła.

 

My musimy walczyć o duszę ludzką, o Boży sposób życia. O to, żeby Dekalog był obowiązującym prawem w życiu publicznym, żeby wiara nie była rugowana w naszym społeczeństwie i państwie. Dziesięcioro przykazań to inaczej prawo naturalne. Ono jest w nas wszczepione (…). Ludzie nie zdają sobie sprawy z zagrożenia, bo niejednokrotnie są leniwi. Niektórzy nie chcą poznać prawdy. Bywają leniwi intelektualnie, duchowo. Niektórym wystarczy trochę przyjemności, jakichś doznań. Dlatego trzeba człowieka wychowywać od dziecka, żeby był ciekawy dobra, prawdy i piękna, żeby tego szukał. Wiem, że wiele rodzin tak wychowuje, i one są wzorem – powiedział ojciec Tadeusz Rydzyk CSsR, założyciel i dyrektor Radia Maryja, w rozmowie z red. Pauliną Gajkowską z „Naszego Dziennika”.

 

 

I wtedy niektórzy zadadzą sobie pytanie: lepszy premier Rydzyk, czy premier Tusk?

 

 


 

 

 

niedziela, 25 maja 2025

Pytanie dla Panów Zalotyńskiego i Przewodniczącego Kokoszki w sprawie brodzika dla dzieci.

 


W 2017 roku wspólnymi panów siłami, wspartymi siłami reszty radnych PiS, uchwaliliście panowie zmianę nazwy ulicy noszącej miano jakiegoś Rudnickiego na ulicę z dumną nazwą Feliksa Borodzika.

Feliks Borodzik 13 kwietnia 2013 roku został odznaczony przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. To drugie co do ważności (po Orderze Orła Białego) cywilne odznaczenie polskie. A wiadomo, że prezydent Lech Kaczyński w swej decyzji mylić się nie mógł.

Pięć lat później, 13 sierpnia 2013 roku, rzeczony właściciel orderu i krzyża wybrał się w drogę do Stwórcy i umarł.

A już w 2017 roku panowie radni z Mielca dostali zapewne polecenie uczczenia go przez nadanie jakiejś godnej ulicy jego imieniem. Z którego to polecenia starali się wywiązać jak najlepiej.

 

Starali się wywiązać tak dobrze, że zupełnie olali moje (wyrażone w felietonie) poważne wątpliwości co do nieskazitelności charakteru tegoż człowieka, którego oni mieli za bohatera nowej, już nie komunistycznej III Rzeczypospolitej. Nie wiem, czy mieli go za bohatera z własnego przekonania, czy przekonani poleceniem z partyjnej góry.

 

Poniżej link do mojego felietonu ze szczegółami o Feliksie Borrodziku.

https://andrzejtalarek.blogspot.com/2020/07/borodzik-feliks-wzor-dla-radnych-i.html

Tu tylko zasygnalizuję, że wzmiankowany powyżej człowiek, barany przez naszych panów radnych za bohatera, miał bardzo dziwny życiorys. W czasie wojny działał w harcerstwie i AK, po wojnie w organizacji Wolność i Niezawisłość (WiN) za którą to działalność miał w 1947 roku być aresztowany przez NKWD. Ale on dzielnie uciekł sowietom z aresztu. Potem był dwa lata w wojsku, potem ukończył Politechnikę Warszawską w dziedzinie konstrukcji płatowców, został inżynierem, a na początku 1952 roku został skierowany do WSK Mielec, do pracy. I tam zaraz  został kierownikiem najważniejszego wydziału produkcyjnego, czyli W50. I produkowano tam wtedy tajność nad tajnościami, samoloty odrzutowe LiM budowane na rosyjskiej licencji MiG15 i wysyłane na wojnę koreańską.

 

Fajne, co? Działalność w WiN, areszt NKWD, politechnika i kierowanie najtajniejszym wydziałem produkcyjnym w południowej Polsce.

Ja wtedy swoje, a panowie radni swoje. Co nas będzie komuch Talarek pouczał o patriotyzmie.  Jak wzięli i się zawzięli, to uchwalili. I zmienili Rudnickiego na Borodzika (Feliksa?).

Szczerze mówiąc, nie miałem świadomości tej durnoty, bo bym wcześniej o niej napisał.

 

Ale sprawa się rypła, jak to zwykle bywa z takimi dętymi sprawami. Jeden z mieszkańców Mielca, prawicowy, ale myślący, nadał sprawę do IPN – u. I tenże, już kierowany przez pana kandydata Nawrockiego, przysłał w 2023 roku do Rady Miasta pismo z sugestią, by powtórnie zdekomunizować raz zdekomunizowaną ulicę.

 

Moim zdaniem Feliks Borodzik był też w PZPR, bo inaczej by nie mogło wtedy być, ale o tym Internety milczą. A skoro pan Piotrowicz, ps. Sędzia TK, mógł być w PZPR, a jest nasz (czytaj pisowski), to nie musi się na to zwracać specjalnej uwagi. Góra wie, co dobre. I kto dobry. No chyba że chodzi o Talarka, któremu bycie w PZPR pan Przewodniczący zarzuca przy każdej okazji. Nie mówiąc już o składanej kiedyś propozycji, że jak mu się Polska (pisowska) nie podoba, to powinien sobie znaleźć inny kraj do życia. A z kolei pan radny Zalotyński obiecał, że mi nigdy ręki nie poda. Co wyśmiałem, bo niby kto on?

 

Jak pisałem powyżej, nie śledziłem sprawy ulicy Borodzika i działań panów radnych w tej materii, więc się zdziwiłem, że jednak taka ulica w Mielcu - Cyrance jest.

 

Natychmiast tam pojechałem i jakieś było moje zdziwienie, gdy ujrzałem nazwę ulicy jak na zdjęciu. BORODZIKA. Jakiego Borodzika u diabła? Feliksa? Andrzeja? Macieja? Marcina? Zbigniewa?

 

Zastanawiam się, czy pierwotnie nie była to jednak ulica „Feliksa Borodzika” lub „F.Borodzik”, a dopiero po interwencji IPN – u zrobiono taki szczeniacki unik? Czy może jednak od początku, nie mogąc lub nie chcąc zarzucić pierwotnych zamierzeń, a jednocześnie mając świadomość kolosalnego błędu, zrobiono jak zrobiono?

Ulica Borodzika.   

 

Powiem tak. Lata mi już ta sprawa i powiewa. I pewnie bym do niej nie wracał, gdyby nie fakt, że wciąż się do mnie przywala jakiś zacietrzewiony prawicowy działacz, wypominając mi służbę sowietom przez członkowstwo w PZPR. Choć to już minęło 35 lat. Przywala się, nie widząc samego siebie, w tej swojej działalności, która często budzi podobny niesmak u pobocznych obserwatorów, jak u nich wywoływało członkostwo w PZPR.

Nie widząc tego, że w tym czasie, kiedy ja mogłem się zmienić zupełnie, on właśnie dorósł do mentalności ówczesnych działaczy partyjnych. Bo już nie szeregowych członków, do których ja należałem.

A nie przywalał by się, gdybym, jak Piotrowicz, wychwalał PiS. A ja uparcie swoje.  

 

Nie wiem, co zrobicie panowie radni, mający dziś pełnię władzy, z nazwą tej ulicy. Pewnie znowu wkurzycie mieszkańców tych kilku domów przy niej leżących, gdybyście próbowali zmiany.

 

Ja proponuję, by przerobić ją na „Ulicę brodzika dla dzieci”. To będzie godna całej sprawy i wesoła nazwa.

 

 

 

 

wtorek, 20 maja 2025

Koniec legendy (Stali Mielec), czy koniec bajki?

 


 

Moja ulubiona mielecka dziennikarka Pani Kamila Bik, wielka entuzjastka sportów mieleckich, a piłki nożnej Stali Mielec w szczególności, takimi słowami pożegnała się z ekstraklasą: „Ostatni mecz w Mielcu już za nami. ⚽️ W sobotę Legia Warszawa - Stal Mielec. Ostatni akord tego sezonu. 🏟Ostatni… w Ekstraklasie. 😔To były piękne lata🤍 💙Byłam na wielu meczach – zarówno w Mielcu, jak i w innych zakątkach kraju.🌍 To nie jest pożegnanie. To tylko przerwa. ✋Spadamy po pięciu sezonach, ale wrócimy. 🔥💙Do zobaczenia na stadionie w 1 lidze!”

 

Na mielecką piłkę nożną inaczej patrzy się roziskrzonymi entuzjazmem oczami mieleckiego kibica (nawet jak jest kobietą), a inaczej zimnymi oczami pobocznego obserwatora, który w sporcie widzi najpierw jego drugą stronę, tę brzydką, związaną z kasą, transferami, interesami  i interesikami.

 

Byłem raz na meczu Stali Mielec. Raz jeden. Akurat grała z Górnikiem Zabrze. Nie wiem, jak dzisiaj Górnik gra. Wtedy był najlepszy. Był akurat rok 1962. Przegraliśmy, to znaczy Stal Mielec przegrała 1:6.

Potem już nigdy na mecz nie poszedłem. I jakoś nie żałuję. Nie jestem kibicem.

Ale jako mielczanin zawsze byłem Stalą zainteresowany. Przez ponad 10 lat byłem członkiem Klubu i płaciłem składki. I doceniałem miastotwórczą rolę piłki nożnej. Ceniłem także tych, którzy potęgę i legendę Stali Mielec zbudowali: Ryczaja, Kazimierskiego, Latę.

Stal Mielec była legendą i ta legenda zostawiła w nas swój ślad. Nawet jak młodzi ludzie nie wiedzą, co znaczy skrót FKS. Nawet jak złośliwi, zawistni ludzie odmawiają prawa do pamięci Tadeuszowi Ryczajowi, który był ojcem i akuszerem jednocześnie tej legendy.

 

Jak dzisiaj patrzę na to, co się wyrabia z Mielecką piłką nożna, to mam poważne wątpliwości, czy nie jesteśmy bliscy ostatecznej śmierci tej legendy. Czy to jednak przerwa w jej opowiadaniu, czy jednak definitywny koniec. Pożegnanie.

 

Mogę, jako zainteresowany fragmentarycznie mielecką piłką nożną, obserwator nawet nie z pierwszych rzędów, ale zza płotu stadionu, nie znać wielu szczegółów, szczególnie tych ukrytych przed kibicami i opinią publiczną, ale te które do mnie docierają, są mocno niepokojące. Bo ja, nie kibic, niepokoję się o tę część mieleckości.

Więc mówię, jak ja widzę. Może mój zez zniekształca widzenie. Mielecką piłkę odbudowano z pomocą posła Poręby, który biednemu klubowi załatwił bogatych sponsorów. Akurat taki był wtedy klimat, że najlepsze jest państwowe, które jednocześnie ma się dzielić swoim bogactwem ze szczęśliwymi wybrańcami. Stal Mielec miała szczęście zostać wybrańcem losu lub pisowskiej polityki.

Pan poseł Poręba był najważniejszym rozgrywającym nie tylko w mieleckim życiu sportowym. Miał taką siłę perswazji, że – prócz załatwienia sponsorów – potrafił w chwili trudnej dla klubu namówić mielecki biznes do finansowej pomocy klubowi. Przypuszczam, ze był jednocześnie gwarantem zwrotu zainwestowanych w klub pieniędzy. Bo inaczej trudno mi było by zrozumieć ten dil.

 

Gdy jakieś 4 lata temu wyczytałem informację, ze strefowa, stosunkowo nieduża firma Enervigo zakupiła pakiet akcji Stali Mielec za prawie 4 mln złotych (chyba 17 % akcji), zdziwiłem się bardzo. Akurat pracowałem w dużej firmie, której właściciel liczył każdą złotówkę i taka – moim zdaniem – niefrasobliwość finansowa małej firmy mocno mnie zaskoczyła. Dlatego zakładałem, że była w tej transakcji jakaś ukryta mądrość (lub zabezpieczenie), której, z racji braku szerszej informacji, nie dostrzegałem. No bo jak kupić za wielką kasę ledwie 17 % akcji? Nie wiedziałem, ze te 17% to tak naprawdę pakiet kontrolny.

Ale najważniejsze chyba załatwiono: Stal Mielec przetrwała. Pewnie w dużej mierze dzięki zaangażowaniu Enervigo i jej właściciela Kapinosa, który przejął rządy w Stowarzyszeniu  FKS Stal Mielec, właścicielu pozostałego pakietu akcji, oraz poprzez to i radę nadzorczą w spółce Stal Mielec S.A.

 

Ale sprawa się rypła, bo najpierw europoseł popadł w niełaskę Wodza i wypadł z obiegu, a potem nastąpiła zmiana władzy w Polsce i skończył się bogaty sponsoring państwowych gigantów typu PGE czy Orlen.

 

I zaczął się zjazd Stali Mielec po równi pochyłej. Opowieści z mchu i paproci o bogatym inwestorze z Australii okazały się warte tyle, co ten mech. Widmo upadku przybliżało się coraz bardziej.

 

To oczywiste, że w tej sytuacji człowiek, który, z nieznanych mi powodów, ratował klub swoimi pieniędzmi, myśli tylko, jak ich nie stracić. Zrobiłbym także wszystko na miejscu pana Kapinosa, żeby tę kasę odzyskać. Ale wydaje mi się, ze robiłbym to w sposób bardziej bezpieczny, bardziej zgodny z prawem.

 

Niedawno ukazało się Wystąpienie pokontrolne z kontroli przeprowadzonej przez Starostwo w Mielcu w stowarzyszeniu pod nazwą „FKS Stal Mielec”. Jak tak czytałem to Wystąpienie, to dziwiłem się, jak można tak niefrasobliwie podchodzić do prawa, gdy ma się na celu odzyskanie tak dużych pieniędzy.

Kto ciekaw, ten sobie doczyta, zamieszczam go poniżej. Wątpliwości i kontrolujących , i moje budzi sposób powoływania władz Stowarzyszenia, niezgodny ze statutem, sposób eliminacji członków Stowarzyszenia, członków komisji rewizyjnej,  etc. A cel przyświecający tym działaniom to chyba głównie odzyskanie zainwestowanych 4 mln zł.

Można to zrobić, jeśli zarząd spółki, pewnie za zgodą rady nadzorczej, odkupi pakiet akcji (tu 17%) od ich właściciela, celem ich umorzenia. Odkupi, czyli wypłaci właścicielowi pakietu (tu Enervigo) kwotę na jaką wyceniono akcje.

I to się stało. Sąd gospodarczy, wbrew przekonaniu kontrolujących (ja mam takie samo zdania) uznał prawidłowość powołanie zarządu, więc sprawę jakby zamknięto.

Pozostały jednak wątpliwości. Dla mnie głównie z powody tak topornego załatwienia spraw. To źle rokuje dla dalszych losów klubu.

 

Umarzanie akcji zawsze jest związane z ograniczeniem praw akcjonariusza, który akcje sprzedaje. Gdy sprzeda cały pakiet, powinien nie mieć wpływu na zarządzanie spółką. Tu Stalą Mielec S.A. W tym przypadku najwyraźniej mamy do czynienia z sytuacją, że ktoś zjadł ciastko i nadal je ma. Ktoś sprzedał cały pakiet akcji, a nadal decyduje o wszystkim, i jako prezes Stowarzyszenia, i jako przewodniczący rady nadzorczej.

Pewnie to jest zgodne ze statutem stowarzyszenia, ale przyznajcie, dziwne to i źle rokujące.

 

 

Co dalej?

Może na koniec opinia Pana Poręby: „Według mnie klub dziś potrzebuje głębokiego resetu. Od stowarzyszenia po zarząd. Dlatego do kibiców mam dziś tylko jedną prośbę. Za chwilę zapewne pojawią się kolejne miraże, puste hasła, że teraz będziemy grać swoimi, szkolić młodzież, pewnie i posiadanie własnego zaplecza treningowego okaże się ważne. Nie wierzcie w te wszystkie ckliwe oświadczenia i podsumowania. To wszystko będzie tak komunikowane, aby dalej trwać. Osobiście uważam zupełnie inaczej. Dziś klub potrzebuje szczerej rozmowy na temat popełnionych błędów, określenia wyzwań odnośnie przyszłości, ale przede wszystkim nowych ludzi z pomysłem i wizją, bo z tymi klub będzie tonął dalej. Tak to czuję i wiem, że im szybciej tak się stanie, tym szybciej wrócimy tam, gdzie jest nasze, stracone dziś miejsce. Wiem też, że dziś, po takiej katastrofie, normalny w tej sytuacji honorowy ruch leży po stronie mających większość i wszystkie karty w ręce, obecnych władz Stowarzyszenia Stali Mielec, Rady Nadzorczej i Zarządu klubu. Bez tego nowe otwarcie będzie bardzo trudne”.

 

 

 



 







niedziela, 6 kwietnia 2025

Zabawy w salonowca pomiędzy (niektórymi) radami Osiedli a prezydentem Swołem ciąg dalszy.

 


Salonowiec to taka elegancka zabawa

Klaps z lewa klaps z prawa

Argumenty spadają na część ciała intymną

A wokół bliźni, a wokół bliźni

Każdy szczerzy się z miną niewinną

 

Zbulwersowani i przerażeni strachami wypływającymi z mrocznych, czarnych (węglem) głębin mieleckiej Elektrociepłowni, jak z mitycznego Tartaru, w którym tylko dusze potępione, niektórzy bardziej strachliwi, lub bardziej nie lubiący mieleckiego prezydenta przedstawiciele samorządów osiedlowych wybrali się na wycieczkę do krakowskiej spalarni śmieci, nazywanej w propagandowym języku miłośników spalania śmieci  EKOSPALARNIĄ.

 

Wybrali się na wycieczkę dla utwierdzenia w sobie (moim zdaniem) przerażających informacji, podanych im na tacy przez kierownictwo, bardzo zainteresowanej spalaniem śmieci, mieleckiej Elektrociepłowni, że jak się nie będzie w Mielcu spalało śmieci, to grób, .. i mogiła. A biedni mielczanie po 2030 roku będą siedzieli w zimie w nieogrzewanych mieszkaniach, przynosili wyrąbane ukradnie drewno i w miednicach stalowych podgrzewali wodę do mycie. Bo ciepłej wody też nie będzie.

 

Przed wycieczką do Krakowa, w którym wspaniała, kolorowa, futurystyczna jak w Wiedniu, spalarnia została wybudowana przez Gminę Kraków daleko od centrum większych osiedli i spala się w niej śmieci krakowian (wyłącznie), można było oczywiście wybrać się do Prezydenta Swoła, którego mamy na miejscu, by go zapytać, jakie ma pomysły, żeby nie było nam zimno, gdy jednak spalarnia nieme zostanie wybudowana.

 

Można było, ale prezydenta – że tak powiem – zlekceważono i wybrano się na wycieczkę. Już nawet nie zapytam, kto organizował i kto płacił, bo to drobny szczegół. Pewnie gdyby płacił bogaty, zabrałby chętnych do spalarni w Wiedniu. A tak tylko Kraków

 

A tak zainteresowani wrócili z Krakowa i Korso opublikowało informację o tej wyprawie. Zatytułowano ją: „Opinia Radnych Osiedli i Elektrociepłowni Mielec po wizycie w Ekospalarni Kraków”.  Już sam skład opiniodawców jest ciekawy: radni i Elektrociepłownia. Czyżby ta druga dla utwierdzenia się w stanowisku także musiała zobaczyć coś, co działa?

Ale ta tzw. „Opinia” Korsa kończy się stwierdzeniem: „Opinie dostaliśmy od niektórych  przewodniczących rad osiedli po zwiedzaniu”.

No więc jak to jest? Czyja to opinia?

 

Bo ja dostałem na Facebooku całkiem inną opinię, od uczestnika wycieczki, którego nikt z Korsa nie zapytał o zdanie. A jest to ciekawa i wyważona opinia. Publikuję ją poniżej, bez podawania nazwiska autora, które można odszukać na Facebooku.

 

 

Andrzej Talarek byłem tam jako mieszkaniec. Mogę powiedzieć tak. Zdania samych mieszkańców, uczestników wycieczki, były podzielone, z przewagą na Nie. Dominował pogląd, że jeśli już jakaś spalarnia miałaby powstać to gdzieś dalej, na obrzeżach miasta, przy obwodnicy i wysypisku, tak jak w Krakowie, a nie tak blisko osiedli etc. Krakowska spalarnia spala niemal wszystkie śmieci z Krakowa, więc przede wszystkim rozwiązuje problem dużej ilości śmieci, które generuje ta duża aglomeracja, a i tak daje to tylko 20% ciepła dla miasta. Pozostałe 80% wytwarza głównie elektrociepłownia, nadal z węgla i gazu. Projektowana przez firmę Remondis spalarnia w Mielcu miałaby spalać jakieś 140 tyś. ton śmieci rocznie, co oznacza, że ponad 80% śmieci byłoby zwożone do Mielca, bo mieszkańcy generują stosunkowo niewielkie ilości. Jak informował Pan z Elektrociepłowni Mielec, śmieci będą sprowadzane z okolicy, głównie od producentów paliwa RDF zlokalizowanych, w promieniu do 250 km. Na moje pytanie w jaki sposób miałyby być transportowane odpowiedział, że szacują ok. 15 Tirów na dobę. Jeśli dobrze zrozumiałem instalacja miałaby być przygotowana do spalania zarówno śmieci nieprzetworzonych komunalnych jak i paliwa RDF. W ten sposób aby zastąpić obecne bloki na węgiel, Mielec zostałby importerem dużej ilości śmieci. To trochę absurdalne, ale biorąc pod uwagę, że śmieci mają 3 x mniejszą wartość energetyczną potrzebne byłyby naprawdę bardzo duże ilości. Spalarnia w Krakowie jest w pełni kontrolowana przez miasto, co nie jest bez znaczenia. Inwestycja kosztowała kilka lat temu dość specyficzną kwotę 666 mln zł netto. Choć zdaniem specjalistów była przepłacona dwukrotnie. I tak na ten cel władze Krakowa otrzymały dotacje 50%, na pozostałe 50% uzyskały preferencyjny kredyt z NFOŚiGW. Tamta spalarnia jest większa od tej którą planuje Remondis bowiem spala, aż 220 tys ton, ta Remondisa miałaby spalać ok.140 tys. ton. Tak więc koszt wybudowania takiej spalarni w Mielcu powinien być (pomimo upływu kilku lat) znacząco mniejszy. Ponadto biorąc pod uwagę fakt, że obecnie NFOŚiGW dysponuje rekordowym budżetem na tzw. zielone inwestycje, zakładam, że z różnych programów można by uzyskać 80-100% dotacji. Może miasto powinno rozważyć budowę mniejszej spalarni w okolicy PSZOKa, przy obwodnicy, głównie by rozwiązać problem ze składowaniem odpadów w powiecie i uzyskać jako podmiot publiczny wysokie dofinansowanie, zaś jeśli chodzi o ogrzewanie rozważyć decentralizację całego systemu wytwarzania ciepła na potrzeby mieszkańców. Obecnie PL ma rekordowe środki na takie inwestycje.

 

 

Ja dodam ostatnią aktualność, już bez komentarza, że: Wiceminister Klimatu i Środowiska Anita Sowińska podkreśla, że 𝘀́𝗿𝗼𝗱𝗸𝗶 𝗽𝘂𝗯𝗹𝗶𝗰𝘇𝗻𝗲 𝗽𝗼𝘄𝗶𝗻𝗻𝘆 𝗯𝘆𝗰́ 𝗽𝗿𝘇𝗲𝘇𝗻𝗮𝗰𝘇𝗮𝗻𝗲 𝗻𝗮 𝗶��𝗻𝗲 𝗰𝗲𝗹𝗲 𝗻𝗶𝘇̇ 𝗯𝘂𝗱𝗼𝘄𝗮 𝘀𝗽𝗮𝗹𝗮𝗿𝗻𝗶, 𝗽𝗼𝗻𝗶𝗲𝘄𝗮𝘇̇ 𝗶𝗹𝗼𝘀́𝗰́ 𝗼𝗱𝗽𝗮𝗱𝗼́𝘄 𝘇𝗺𝗶𝗲𝘀𝘇𝗮𝗻𝘆𝗰𝗵 𝗯𝗲̨𝗱𝘇𝗶𝗲 𝘀𝘆𝘀𝘁𝗲𝗺𝗮𝘁𝘆𝗰𝘇𝗻𝗶𝗲 𝘀𝗽𝗮𝗱𝗮𝗰́. Ministerstwo uznaje, że spalarnie nie powinny być priorytetem – są jedynie uzupełnieniem systemu gospodarowania odpadami, w którym 𝗽𝗶𝗲𝗿𝘄𝘀𝘇𝗲𝗻́𝘀𝘁𝘄𝗼 𝗺𝗮𝗷𝗮̨ 𝗿𝗲𝗱𝘂𝗸𝗰𝗷𝗮, 𝗼𝗱𝘇𝘆𝘀𝗸 𝗶 𝗿𝗲𝗰𝘆𝗸𝗹𝗶𝗻𝗴.

Obecnie w Polsce istnieje lub powstaje blisko 80 instalacji mogących spalać odpady (spalarnie, cementownie), a ich łączna przepustowość znacznie przekracza krajowe potrzeby (7 mln ton vs. 4 mln ton). Nadpodaż mocy przerobowych już skłoniła m.in. Kraków do 𝗿𝗲𝘇𝘆𝗴𝗻𝗮𝗰𝗷𝗶 𝘇 𝗿𝗼𝘇𝗯𝘂𝗱𝗼𝘄𝘆 𝘀𝗽𝗮𝗹𝗮𝗿𝗻𝗶.

Dotychczas rozdysponowano 3 mld zł z funduszy pochodzących z opłat za emisje CO2 (a nie bezpośrednio z UE) na budowę 18 spalarni, mimo że 𝘂𝗻𝗶𝗷𝗻𝗮 𝗧𝗮𝗸𝘀𝗼𝗻𝗼𝗺𝗶𝗮 𝘁𝗲𝗴𝗼 𝘇𝗮𝗯𝗿𝗮𝗻𝗶𝗮.

Sytuację pogorszyło 𝗯ł𝗲̨𝗱𝗻𝗲 𝗽𝗿𝘇𝗲𝗸𝗼𝗻𝗮𝗻𝗶𝗲 𝘄𝗶𝗲𝗹𝘂 𝘀𝗮𝗺𝗼𝗿𝘇𝗮̨𝗱𝗼́𝘄, 𝘇̇𝗲 𝘀𝗽𝗮𝗹𝗮𝗿𝗻𝗶𝗲 𝘀𝗮̨ ł𝗮𝘁𝘄𝘆𝗺 𝗿𝗼𝘇𝘄𝗶𝗮̨𝘇𝗮𝗻𝗶𝗲𝗺 𝗽𝗿𝗼𝗯𝗹𝗲𝗺𝗼́𝘄 𝘇 𝗼𝗱𝗽𝗮𝗱𝗮𝗺𝗶, co wspierał intensywny lobbing branży.

https://www.facebook.com/stopspalarni.wro/posts/pfbid0E5nZn6kPYAt39zjGHH7QRgNkTupLQEopW4XwqLw9NfS288FJhGfRNFMxJHtJrQktl

 

 

No i na koniec panom i paniom z rad osiedli proponuję, by zaczęli grać w ciuciubabkę i tego, na kogo wypadnie, wysłali na przepytki do Prezydenta Swoła, który zapewne powie im, jak to z tym ciepłem w Mielcu będzie.

PS. Tym, którzy nie załapali się na wycieczkę do Krakowa podaję linki, pod którymi dokładnie dowiedzą się, jak krakowska spalarnia, zwana EKOSPLARNIĄ działa.

 

https://khk.krakow.pl/pl/ekospalarnia/termiczne-przeksztalcanie-odpadow/proces-termicznego-przeksztalcania-odpadow/

https://khk.krakow.pl/pl/ekospalarnia/termiczne-przeksztalcanie-odpadow/wplyw-termicznego-przeksztalcania-odpadow-na-srodowisko/

 

 

Czy mieleckie media powinny upaść, czy nadal być zależne. Odpowiedź panu Redaktorowi Cynkierowi

  Obrazek za Gazetą Wyborczą, która pierwsza poinformowała o nieprawidłowościach wyborczych Znowu się porobiło. Nie pierwszy raz, ale ...