wtorek, 2 maja 2023

Jak się zarabia na produkcji paliwa alternatywnego, czyli na (przemysłowej) utylizacji odpadów

 


 Ponownie, po 10 latach, udostępniam napisane w tamtym czasie felietony, którymi protestowałem przeciwko planom budowy w Mielcu, na terenie Elektrociepłowni, spalarni odpadów komunalnych. Od tamtego czasu zmieniły się ceny odpadów i tzw paliwa alternatywnego (ja pozostawiam stare ceny, nowych nie mam), ale zasady zarabiania na odpadach pozostały podobne. Zasadniczą różnicą jest fakt, że 10 lat temu producent paliowa alternatywnego, np EuroEko, otrzymywał w cementowni za tonę paliwa równowartość ceny transportu paliwa do cementowni. Obecnie to producent paliwa musi płacić cementowni za przyjęcie tegoż paliwa, i to płacić dużo. 

I jeśli Euro Eko produkuje teraz rocznie już prawie 100 tys. ton paliwa alternatywnego, to może być zainteresowane powstaniem spalarni odpadów w Mielcu.

Oczywiście, gdy Elektrociepłownia będzie spalała paliwo alternatywne, a nie odpady komunalne. A tego na dzisiaj nie wiemy, jak nie wiemy na pewno, czy w ogóle taka spalarnia w Mielcu powstanie. 

Robimy wszystko, by nie powstała.


Oczywiście poniższe rozważania są  ogólne i nie można ich kojarzyć z żadną konkretną firmą.

 

 

Mielec bez spalarni śmieci

17 stycznia 2012 andrzej talarek

 

Jak się zarabia na produkcji paliwa alternatywnego, czyli na (przemysłowej) utylizacji odpadów?

 

W kolejnych odcinkach przedstawię państwu wiele zagadnień związanych z utylizacją odpadów i wyjaśnię przyczyny, dla których tak bardzo boję się spalarni odpadów w Mielcu – i to niezależnie od tego, jak pięknie, nowocześnie  i technologicznie ta spalarnia będzie się nazywała.

 

Zacznijmy jednak od wyjaśnienia tego, jak się na odpadach zarabia i dlaczego jest tak wielu chętnych, liczących na łatwy zarobek przy przetwarzaniu odpadów, zwanego także utylizacją, zagospodarowaniem, produkcją paliw alternatywnych etc.

 

Firmy zajmujące się przetwarzaniem odpadów (posiadające zezwolenie na zbieranie odpadów) przyjmują odpady od tych, którzy odpady wytwarzają i muszą coś z nimi uczynić. Za przyjęcie tony odpadów takiej firmie płaci się  - zależnie od rodzaju odpadu – od 150 zł do nawet  1000 zł w przypadku odpadów szczególnie niebezpiecznych i trudnych do utylizacji.

 

Sytuacja takiej firmy – niby także produkcyjnej, bo wytwarzającej coś, co na siłę czasami nazywa się paliwem alternatywnym  -  jest zupełnie odwrotna niż w normalnych firmach, zajmujących się wytwarzaniem np. skarpetek. Zupełnie odwrotna, bo firma śmieciowa ma pieniądze już na początku swojego procesu produkcyjnego. Nic nie sprzedała, nikogo nie namawiała do kupna swoich produktów, a już ma kasę. I to bardzo dużą. Ręce zatrzeć z radości.

 

Oczywiście, jak się ma odpady, to się ma kłopot. Nawet jak się ma pieniądze za nie. I coś z tymi odpadami trzeba zrobić. A rentowność firmy, a więc i zysk właściciela zależy od tego, by tych odpadów jak najtaniej się pozbyć.

A jak to można zrobić? Najprościej wrzucić je w jakąś dziurę, przysypać ziemią i uciec. Ale tak nie za bardzo się da. Bo służby i ludzie pilnują, a jak już się da, to na krótką metę. Co nie znaczy, że nie jest to powszechnie próbowane.

 

Drugą metodą jest wywieźć te odpady na legalne wysypisko, dostać kwit i na tym działalność zakończyć. Ale żeby się to opłacało, należy za składowanie odpadów  zapłacić taniej niż się wzięło za przyjęcie odpadów. A jak to zrobić. Po pierwsze trzeba zmienić odpadom kod, pod którymi się je kupiło. Czyli – mówiąc w sporym uproszczeniu – z odpadów przemysłowych zrobić np. odpady komunalne. Oczywiście na składowisku odpadów nie pracują debile i wiedzą co przyjmują, ale można założyć, że na niektórych składowiskach np. na nocnej zmianie pracuje jakiś mniej uczciwy pracownik i jak się da, to się da.

 

Sposobów jest oczywiście dużo, nie będę opowiadał o wszystkich. Na końcu wreszcie  jest sposób nazywany produkcją „paliwa” alternatywnego. Polega to na tym, by przyjęte odpady przesegregować, zmielić na odpowiednich maszynach, rozdzielić na frakcje i sprzedać do takiej instytucji, która to „paliwo” spali. A jak spali, to go nie będzie. Czyli nie będzie odpadów. Takimi, które palą odpady, nazywane „paliwem” alternatywnym, są cementownie. Spalanie tam jest podobno(?) bezpieczne, bo prowadzone jest w tak wysokiej temperaturze, że gazy mają prawie 2000 °C i wszystkie dioksyny i inne trucizny zawarte w „paliwie”  rozkładają się na frakcje nieszkodliwe dla człowieka.

 

Jest jednak jedno ale, gdy mówimy o „paliwach” alternatywnych. Jak każde paliwa musza mieć odpowiednio wysokie ciepło spalania. Żeby był płomień, żeby nie zgasł. Z odpadów komunalnych można uzyskać paliwo o cieple spalania na poziomie ok. 10 MJ/kg. Cementownia potrzebuje takiego, które będzie miało ok. 20 MJ/kg (węgiel ma do 28 MJ/kg). Jak więc uzyskać odpowiednią jakość paliwa? Ano dodając do odpadów komunalnych wszelakie świństwo przemysłowe, które się dobrze pali. Można oczywiście dolać też do niego wszelakie odpady płynne, też przyjmowane niby to do utylizacji i to za wielkie pieniądze, a praktycznie niemożliwe do opłacalnego przerobu  w inny sposób. I tak otrzymujemy coś, co uczeni hochsztaplerzy albo częściej tylko cwani, nazywają „paliwem” alternatywnym.

 

I teraz wyobraźmy sobie, że w środku Mielca, w elektrociepłowni, taki syf ulega spaleniu. Powiedzą nam oczywiście, że kotły będą przerobione, nowoczesne, że będą filtry, że ściśle będzie przestrzegana procedura a kontrole WIOŚ będą na bieżąco monitorować proces.  

 

Zapytam:, jeśli można wyprodukować „paliwo”, które nie spełnia żadnych norm i którego składu nikt nie kontroluje, to dlaczego mam wierzyć, że inaczej będzie ze spalaniem tego gnoju?

 

Aha, miałem o interesie. A więc to „paliwo” jego producent oddaje np. do cementowni, która najczęściej płaci za tonę „paliwa” tyle, ile wynosi koszt transportu od producenta. Czyli cementownia ma prawie za darmo dość dużą porcję energii do produkcji a firma przyjmująca odpady pozbyła się ich ostatecznie. Od jej „obrotności” zależy, ile z tych otrzymanych na początku pieniędzy jej zostanie do podziału.

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czego oczekuję od mieleckich posłów? Czyli słów parę o zarażaniu nienawiścią.

  Patrzę, jak wielu z was, na polską scenę polityczną i, pewnie znowu jak wielu z was, ogarnia mnie obrzydzenie i przerażenie jednocześnie...