Znowu zrobiło
się w Polsce głośno o Mielcu, po artykule na hej.mielec, a to za sprawą audycji w polsatowskim „Punkcie
widzenia”, który właściwiej byłoby nazywać „Punktem nawiedzenia” redaktora
prowadzącego, pana Jankowskiego. Red. Jankowski wykorzystał informację z naszego lokalnego portalu do uprawiania swojej polityki.
Chyba Mielec i prezydent Wiśniewski sami się wystawili, wybierając nie ten czas na podwyżki diet członków rad nadzorczych miejskich spółek. Podejrzewam też, choć nie mam dowodów, że ktoś w tym wystawieniu im pomógł, choćby pisowcy radni, którzy „nie partycypują”. A może też inni „życzliwi”. Nic tak ludzi nie dzieli, jak pieniądz, którego nie dostają.
Stało się jednak, jak się stało i mleko się rozlało.
Ale od początku. Pan red. Jankowski już od wielu tygodni atakuje samorządy za ich politykę rozdawania publicznych pieniędzy dla krewnych i znajomych „królika”, choćby przez przydzielanie im miejsc w radach nadzorczych czy spółkach miejskich.
Ponieważ pan red. Jankowski w populizmie dziennikarskim, a przy okazji w propagandzie propisowskiej i antyopozycyjnej, jakiś czas temu „przebił” redaktorów TVP, można przypuszczać, że i tym razem chciał dokopać samorządom, by odwrócić uwagę od podobnych, tylko bardziej kosztownych procederów na szczeblu centralnym, gdzie „konfiturami finansowymi” dzieli partia rządząca.
Pisząc to nie uważam, ze samorząd mielecki (i inne samorządy) prowadzi w tej kwestii poprawną politykę.
Krzycząc do gości w studio – bo to jest metoda prowadzenia audycji przez red. Jankowskiego – żądał, by praca w radach nadzorczych była darmowa.
Zastanówmy się przez chwilę, czy tak powinno być. I czy razem z likwidacją wynagrodzeń za udział w posiedzeniach rad nadzorczych, nie należałoby także zażądać likwidacji diet dla setek tysięcy radnych gminnych, miejskich i wojewódzkich. To są dopiero pieniądze, patrząc zbiorczo. Czy nie należałoby obniżyć lub zlikwidować wynagrodzenia w radach nadzorczych spółek Skarbu państwa, gdzie nie dostaje się miesięcznie 2,8 tys. zł, ale znacznie więcej?
Wyjdźmy od prawdy oczywistej chyba dla każdego. Za dobrą pracę, trzeba odpowiednio dobrze płacić. Odpowiednio do ważności pracy wykonywanej i płynącej z tego odpowiedzialności, także karnej, bo taka może być w radach nadzorczych.
Także ciężko pracującym radnych należy się wynagrodzenie, bo ich praca, jeśli pracują, nie polega li tylko na podnoszeniu rąk na sesjach.
Jeśli zgodziliśmy się do tego momentu, to sądzę, ze zgodzą się Państwo ze mną także w poniższej kwestii.
Uważam mianowicie, że małe spółki, mające jednego właściciela, nie potrzebują 5 osobowej rady nadzorczej. Wystarczy jeden mądry człowiek, plus ew. przedstawiciel załogi, jeśli jest taki wymóg prawny. Dal bezpieczeństwa, w większej spółce, można dać trzecią osobę. I tyle.
Po co 5 osób w MZBM? W MPGK? W MPEC? Przecież 5 osób rady nadzorczej to często tyle, ile 10% załogi. Jeśli jest jeden właściciel, nie ma problemu z głosowaniami. Wystarczy delegować naczelników wydziału z UM, którzy raczej marnie zarabiają, więc podreperowaliby sobie budżet, ale nade wszystko pilnowali by interesu miasta, będąc całkowicie zależnymi od Prezydenta.
Na co 4 osoby w radzie nadzorczej MKS, który nie musi starać się o jakiekolwiek oszczędności i racjonalność ekonomiczną w gospodarowaniu, bo tylko wykonuje polecenia Prezydenta?
Polityka Zarządu Miasta Mielca, tak jak i innych miast, sprowadza się do dawania kazy dośc przypadkowym, nawet jak dobrze znanym w mieście, osobom. Dlaczego prezes jednej ze spółek jest w radzie nadzorczej innej spółki? Za małe ma wynagrodzenie?
Powiem na koniec tak: odczytując - chyba trafnie – intencje red. Jankowskiego, trudno się z nim nie zgodzić, że konstrukcja rad nadzorczych w samorządowych spółkach (ale i w spółkach Skarbu Państwa, od których pan redaktor odwraca uwagę) to patologia.
I to patologia niezmieniana.
Bo np. w Toruniu radami nadzorczymi dzieli PiS wraz z Platformą Obywatelską.
I tak będzie na wieki wieków. Amen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz