Przymiotnik
„równy” jest stopniowalny, o ile określa cechy przedmiotu martwego. Przymiotnik
„równy” nie powinien i nie może być stopniowalny, jeśli określa stan społeczny,
jaki mamy w ustroju, zwanym jeszcze czasami - z przyzwyczajenia i przy
wyłączonych funkcjach myślowych – demokracją.
Tworzymy
wszak społeczeństwo ludzi równych. A wśród równych nie powinno być bardziej
równych, czy najbardziej równych, nie mówiąc już o równiejszych, czy
najrówniejszych.
Tak
więc niespodziewanie odkryliśmy przymiotnik stopniowalny i nie stopniowalny
jednocześnie, zależnie od kontekstu, w jakim występuje.
Pozostańmy
przy drugim znaczeniu przymiotnika, czyli tym, kiedy określa on obywateli
demokracji. Określa, ale nie stopniuje. Czy można określać zjawiska, nie
stopniując, czyli nie wartościując? Oczywiste bzdura, ale tak to u nas zaczyna
być.
Z
tą bezwzględną równością związane jest wiele ciekawych spraw, które w naszym
wspaniałym ustroju same się odnajdują, albo odnajdują swoich wyznawców.
Kiedyś
wymyśliłem, że w ramach poprawności politycznej, czyli m.in. zrównywania
wszystkich ze wszystkimi, należy wyrównywać także szanse ludzi z przeciwnych
absolutnie stron rzeczywistości. Bo niby dlaczego nie?
Bo
jeśli już zaakceptowaliśmy (choć nie wszyscy) dysgrafię, dysleksję,
dysortografię i dyskalkulię jako ułomności, które należy niwelować, obdarzając
dotknięte nią dzieci specjalnymi przywilejami, by niwelować różnice w życiu
pomiędzy nimi, a dziećmi nie mającymi tych przywar, czyli jak to się dawniej
mówiło – zdolniejszymi, którym nauka przychodziła łatwiej, to dlaczego nie
możemy tak samo niwelować różnic pomiędzy pięknym i brzydkim dzieckiem,
chromym, ułomnym a sprawnym, daltonistą a rozróżniającym kolory, takim, któremu
słoń na ucho nadepnął, a obdarzonym wspaniałym słuchem muzycznym, matematyków z tymi, którym natura i Pan Bóg
nie pozwoli zliczyć do czterech.
Aż
się dziwię, że jeszcze nie wprowadzono terminów medycznych i związanych z nimi
przywilejów finansowych lub innych, dla takich inności jak dyskoloria (to dla
daltonistów, którzy bardzo chcą się dostać na akademie sztuk pięknych),
dysnogia (to dla beznogich, albo nogich inaczej, chcących zdawać na akademie
wychowania fizycznego), dysfonia (to dla głuchych jak pień, chcących iść na
akademie muzyczne), dyspersja albo dyszezja
(dla zezowatych, pragnących użyczać swoich twarzy w reklamach), czy wreszcie
dysrozumia (dla zupełnych jełopów, którzy też chcą być uznawani za mądrych,
niechby inaczej) itd. Itp.
Wzruszycie
Państwo ramionami, mówiąc, ze przesadzam? Czy na pewno przesadzam? Czy w tym
pędzie do równości, którą wmówili ludziom medialni oszuści, by łatwiej ludźmi
kierować, a którą ogół ludzi kupił, no bo kto by nie chciał, by niwelować
różnicę na jego korzyść, nie może dojść wreszcie do takich paranoi?
Już
są kochający inaczej i chcą być rodziną. A co, nie należy się im? Już chcą mieć
dzieci, adoptować je. Nie mają prawa? Przecież wszyscy są równi.
I
tak od pomocy dziecku, robiącemu błędy, pomocy często uzasadnionej, ale jakże
często nadużywanej dla maskowania lenistwa, a często będącej alibi dla
niezaangażowanych rodziców, przechodzimy do akceptacji spraw niszczących naszą
cywilizację.
Jak
powiedział mądry Napoleon, naprawiający głupotę powszechnej równości,
wprowadzonej przez pierwszą rewolucję francuską, w demokracji ludzie powinni
być równi, ale jedynie wobec prawa. A dlaczego w Polsce tej równości nie mamy,
dlaczego jej brak zastępują nam różnymi pozorami równości, jej atrapami? To
proste, bo w Polsce nie ma demokracji. Wystarczy przyjrzeć się wyrokom sądów
polskich w bardzo wielu sprawach. Wyroków w imieniu Rzeczypospolitej. Zapytam:
jakiej Rzeczypospolitej? A może której?
Oczywiście
jesteśmy także równi wobec Boga.
Jakież
było kiedyś moje zdziwienie, kiedy przy okazji rozmyślań o stopniowaniu odkryłem
przymiotnik o czterech stopniach stopniowalności – święty, świętszy,
najświętszy i przenajświętszy.
No
bo w Polsce jest Trójca Przenajświętsza.
Ps.
Porządek świata jest taki, że - niezależnie od tego, co będą głosić różni
lewicowi, liberalni czy libertyńscy reformatorzy – zawsze będą biedni i bogaci,
mądrzy i głupi, ładni i brzydcy, uzdolnieni malarski i beztalencia i nic nie pomogą dodatkowe punkty na
egzaminie.
Bo
Pan Bóg taki świat stworzył i naprawdę nie da się go poprawić. Jedyne co można
zrobić, to pomagać biednym zdolnym dzieciom w nauce. Takie Dzieło III – go
Tysiąclecia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz