środa, 2 maja 2018

Równy, równiejszy, najrówniejszy - też Polska

Przymiotnik „równy” jest stopniowalny, o ile określa cechy przedmiotu martwego. Przymiotnik „równy” nie powinien i nie może być stopniowalny, jeśli określa stan społeczny, jaki mamy w ustroju, zwanym jeszcze czasami - z przyzwyczajenia i przy wyłączonych funkcjach myślowych – demokracją.

Tworzymy wszak społeczeństwo ludzi równych. A wśród równych nie powinno być bardziej równych, czy najbardziej równych, nie mówiąc już o równiejszych, czy najrówniejszych.

Tak więc niespodziewanie odkryliśmy przymiotnik stopniowalny i nie stopniowalny jednocześnie, zależnie od kontekstu, w jakim występuje.

Pozostańmy przy drugim znaczeniu przymiotnika, czyli tym, kiedy określa on obywateli demokracji. Określa, ale nie stopniuje. Czy można określać zjawiska, nie stopniując, czyli nie wartościując? Oczywiste bzdura, ale tak to u nas zaczyna być.

Z tą bezwzględną równością związane jest wiele ciekawych spraw, które w naszym wspaniałym ustroju same się odnajdują, albo odnajdują swoich wyznawców.

Kiedyś wymyśliłem, że w ramach poprawności politycznej, czyli m.in. zrównywania wszystkich ze wszystkimi, należy wyrównywać także szanse ludzi z przeciwnych absolutnie stron rzeczywistości. Bo niby dlaczego nie?

Bo jeśli już zaakceptowaliśmy (choć nie wszyscy) dysgrafię, dysleksję, dysortografię i dyskalkulię jako ułomności, które należy niwelować, obdarzając dotknięte nią dzieci specjalnymi przywilejami, by niwelować różnice w życiu pomiędzy nimi, a dziećmi nie mającymi tych przywar, czyli jak to się dawniej mówiło – zdolniejszymi, którym nauka przychodziła łatwiej, to dlaczego nie możemy tak samo niwelować różnic pomiędzy pięknym i brzydkim dzieckiem, chromym, ułomnym a sprawnym, daltonistą a rozróżniającym kolory, takim, któremu słoń na ucho nadepnął, a obdarzonym wspaniałym słuchem muzycznym,  matematyków z tymi, którym natura i Pan Bóg nie pozwoli zliczyć do czterech.

Aż się dziwię, że jeszcze nie wprowadzono terminów medycznych i związanych z nimi przywilejów finansowych lub innych, dla takich inności jak dyskoloria (to dla daltonistów, którzy bardzo chcą się dostać na akademie sztuk pięknych), dysnogia (to dla beznogich, albo nogich inaczej, chcących zdawać na akademie wychowania fizycznego), dysfonia (to dla głuchych jak pień, chcących iść na akademie muzyczne),  dyspersja albo dyszezja (dla zezowatych, pragnących użyczać swoich twarzy w reklamach), czy wreszcie dysrozumia (dla zupełnych jełopów, którzy też chcą być uznawani za mądrych, niechby inaczej) itd. Itp.

Wzruszycie Państwo ramionami, mówiąc, ze przesadzam? Czy na pewno przesadzam? Czy w tym pędzie do równości, którą wmówili ludziom medialni oszuści, by łatwiej ludźmi kierować, a którą ogół ludzi kupił, no bo kto by nie chciał, by niwelować różnicę na jego korzyść, nie może dojść wreszcie do takich paranoi?

Już są kochający inaczej i chcą być rodziną. A co, nie należy się im? Już chcą mieć dzieci, adoptować je. Nie mają prawa? Przecież wszyscy są równi.

I tak od pomocy dziecku, robiącemu błędy, pomocy często uzasadnionej, ale jakże często nadużywanej dla maskowania lenistwa, a często będącej alibi dla niezaangażowanych rodziców, przechodzimy do akceptacji spraw niszczących naszą cywilizację.

Jak powiedział mądry Napoleon, naprawiający głupotę powszechnej równości, wprowadzonej przez pierwszą rewolucję francuską, w demokracji ludzie powinni być równi, ale jedynie wobec prawa. A dlaczego w Polsce tej równości nie mamy, dlaczego jej brak zastępują nam różnymi pozorami równości, jej atrapami? To proste, bo w Polsce nie ma demokracji. Wystarczy przyjrzeć się wyrokom sądów polskich w bardzo wielu sprawach. Wyroków w imieniu Rzeczypospolitej. Zapytam: jakiej Rzeczypospolitej? A może której?

Oczywiście jesteśmy także równi wobec Boga.
Jakież było kiedyś moje zdziwienie, kiedy przy okazji rozmyślań o stopniowaniu odkryłem przymiotnik o czterech stopniach stopniowalności – święty, świętszy, najświętszy i przenajświętszy.
No bo w Polsce jest Trójca Przenajświętsza.



Ps. Porządek świata jest taki, że - niezależnie od tego, co będą głosić różni lewicowi, liberalni czy libertyńscy reformatorzy – zawsze będą biedni i bogaci, mądrzy i głupi, ładni i brzydcy, uzdolnieni malarski i beztalencia  i nic nie pomogą dodatkowe punkty na egzaminie.
Bo Pan Bóg taki świat stworzył i naprawdę nie da się go poprawić. Jedyne co można zrobić, to pomagać biednym zdolnym dzieciom w nauce. Takie Dzieło III – go Tysiąclecia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...