czwartek, 21 grudnia 2017



Czy biblioteka to jeszcze kultura (narodowa)?


Z ciekawością przeczytałem wpisy pod moim felietonikiem  „O inwestycjach z Panem Marcinem”, który to felieton tak naprawdę napisałem w jednym celu - dla mnie najważniejszym, dla innych niekoniecznie – budowy nowego budynku biblioteki.
Sprawa biblioteki, jej nowego budynku, ale także jej  istnienia, to sprawa znacznie szersza, niż tylko kwestia inwestycji i wydania 20 mln złotych.
Sprawa biblioteki (jak i wszystkich bibliotek w Polsce) to tylko wierzchołek ogromnej góry, którą jest kultura narodowa i kultura w ogóle.

Moje felietoniki czytają w większości ludzie (przynajmniej w miarę) wykształceni. Więc rozpisywać się dla nich o roli kultury za bardzo nie muszę. I nie jest istotne, że jedna władza wpisuje do kanonu lektur Gombrowicza, a druga go skreśla i wpisuje Sienkiewicza. Podejrzewam, że dzieci i młodzież i tak rzadko przeczytają jednego czy drugiego. Rzadko, coraz rzadziej. Stąd bardzo prosty i – przepraszam moich oponentów – najgłupszy na świecie wniosek, że biblioteki są zbędne, skoro nie czytają, skoro można sobie kupić książkę w empiku czy innym matrasie, albo zamówić w Amazonie.

No i oczywiście jest książka elektroniczna. To hasło wytrych do świata bez książki. Ja także czytam większość informacji w Internecie. Książki wolę papierowe. Ale to może fanaberia starszego pana. Może i ja za dwa lata, jak będę żył, zacznę czytać z czytnika. Może.
Może rzeczywiście gminy powiatu mieleckiego za 10 lat będą miały jedną, centralną, elektroniczną bibliotekę powiatową, mieszczącą się w dwóch pokojach i mającą za obsługę dwóch informatyków i jedną polonistkę na pół etatu. A może nawet będzie to jedna biblioteka wojewódzka w Rzeszowie, mająca i literaturę piękną i kryminalno – romansową i fachową.  Może. Ale to będzie za 10, może więcej lat. A to już pół kolejnego, straconego dla kultury pokolenia.

A na skwerku za Domem Kultury, którego też nie będzie, bo się rozleci ze starości, a może tylko go przemianujemy na Dom Gier Elektronicznych, będzie ładna zieleń i ludzie będą pili piwo. Dlaczego nie. 

Nie twierdziłem, że biblioteka to na zawsze półki przepełnione zagrzybiałymi książkami. Książki papierowe będą podstawowym nośnikiem literatury  – według mnie – jeszcze przez kilkanaście, może dwadzieścia, trzydzieści lat. Potem zwycięży elektronika. Ale to wcale nie oznacza, że kultura będzie mogła obyć się bez swojej świątyni, jakby to górnolotnie nie brzmiało. Dom Kultury jest mały i się rozpada, część zająć odbywa się w Kanie, blisko kościoła.
Może to coś komuś nasunie.
Modlić też się można w domu, dyskutować o wierze i Bogu na spotkaniach towarzyskich i klubowych. Tylko dlaczego na zachodzie Bóg umiera?
Czy, jeśli kultura polska, jakby nie nazywać, narodowa, nie będzie miała swoich kościołów, to będzie żyła? Nie, zdechnie.

W nowej bibliotece nie mogą stać tylko książki na półkach. Ten nowy budynek biblioteczny musi być otwarty tak na nowe wyzwania społeczne, które niesie czas, jak na nowe technologie. Tam nie mogą pracować jedynie bibliotekarki. Tam muszą pracować animatorzy kultury, muzycy, plastycy, a bywać pisarze i poeci, ale też twórcy audiowizualni.
Tam musi być atrakcyjna i bezpłatna oferta, która ściągnie dzieci i młodzież, zbuduje platformy do rozwoju kulturalnego, do swobody twórczej.
Po „jakiego” dawać kasę na różne dziwne, rozproszone po mieście, działania kulturalne, jak można je tam skupić, tak dać ludziom aktywnym, twórczym, szansę.

Bo jak nie, to nie będzie już niczego - jakby powiedział kandydat na prezydenta Białegostoku, Kononowicz. Tylko Internet za darmo. I każdy będzie miał w kompie cała kulturę świata, tyle tylko, że wcale jej nie będzie konsumował. A kultury narodowej, którą mógłby dotknąć,  posłuchać, oglądnąć w realu, nie będzie gdzie umieścić.
No, może w hali sportowej. Ogromnej. I kultura będzie na kilka tysięcy mieszkańców. Diskopolowa.

Przytaczam głosy z dyskusji:
·        Wielu moich kolegów i znajomych czeka z niecierpliwością na wybudowanie hali widowiskowo-sportowej, dlatego jestem skłonny poświęcić bibliotekę i poczekać na bardziej sprzyjające czasy dla rozwoju kultury i oświaty
·        z tego co wiem to w galerii jest MPiK i książki można kupić v
·        Uważam, że prywatne podmioty są w stanie robić to dużo lepiej i efektywniej. Polski rząd zaś zamiast budować biblioteki, mógłby zlikwidować VAT na książki.

A dlaczego nie sprywatyzować sportu? Przecież to takie dochodowe może być. I wszędzie prawie jest, tylko nie w Polsce. Dlaczego mamy dopłacać do panów, którzy na miesiąc biorą więcej, niż inni zarabiają przez rok?  Nie lubię być demagogiem, znam druga stronę, ale co odpowiedzieć w tej sytuacji? Sprywatyzować kulturę? Narodową? Wtedy nie stworzymy takiej kultury, jak w USA, gdzie ją sprywatyzowano, stworzono swoją narodową, narzucono  światu. Wtedy nie będzie żadnej kultury. Bo amerykańska już u nas jest. Staje się powoli naszą, narodową. Z halołinami i serduszkami w lutym. Z kartkami nie z Bożego Narodzenia, ale ze świąt zimowych. Z jajami na jajecznicę wiosną wielkanocną. Chcemy przyśpieszyć ten proces? Zamerykanizować się całkowicie?

Podobno jesteśmy dumnym, odrębnym od innych Narodem. Tak przynajmniej twierdzi obecna władza. I co? Zacznie pozbywać się ostatków szans na naszą kulturę? Za dwa miliony, które brakuje do budynku biblioteki?
Napisałem na początku coś o ogromnej górze, którą jest kultura. Oby to nie był góra lodowa, która właśnie wpływa na ciepłe wody nic nie chcenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...