wtorek, 24 czerwca 2025

Czego wstydzi się Rada Miasta Mielca i o czym nie chce powiedzieć mielczanom. A powinna.

 


Chyba sprawa, o której będę pisał, jest skończona, choć nie mam pewności. Chyba zamieciono ją pod wielki dywan wygłuszający posiedzenia Rady Miasta Mielca, ale może i tu się mylę. Może niedługo ktoś, może największy radny, wyjdzie przez mielczan, walnie się w pierś i powie: nawaliłem. Wybaczcie. I wszystko po kolei opowie. A mielczanie, szczególnie ci starsi, będą siedzieć z otwartymi buziami i nie uwierzą.

 

Ale ponieważ nie mam pewności, ze tak się stanie, to samo opowiem tę historię. To znaczy opowiem ją ponownie, ale ta moja opowieść od poprzedniej będzie się różniła tak bardzo, jak opowiadanie o Jezusie w wersji wściekłego ateisty różni się od opowiadania bardzo wierzącego teologa.

A dlaczego? - ktoś zapyta. Ano dlatego, że do niedawna mieliśmy do dyspozycji taką ilość fałszywych danych o człowieku, rzekomo bardzo zasłużonym, że trzeba było wiele pracy, by taką fałszywkę życiorysu zbudować, tak by z przekonaniem tę truciznę można było łyknąć.

A teraz wiemy już wszystko. Wiemy, że mieliśmy do czynienia z kanalią, zdrajcą, oszustem, gnidą, sprzedawczykiem (i co kto jeszcze chce, bo każdy epitet mu spasuje), który na dodatek na koniec swego fałszywego, marnego życia otrzymał od prezydenta Kaczyńskiego najwyższe polskie odznaczenie, Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

 

Ciekawie się robi, nie?

Zanim przejdę do wyliczania „zasług” tej kanalii powiem, że ja się nie dałem nabrać na fałszywkę życiorysu, a radni miejscy, wnioskodawcą uczczenia w Mielcu tego typa jakąś ulicą, jak najbardziej, chociaż uczciwie mówiłem im wtedy  swoich podejrzeniach. 

Mnie uwierzył pan Mariusz Mazur, który ze swoimi wątpliwościami wystąpił do IPN, który to po kwerendzie archiwów, wywalił fałszywy życiorys na głowę, rozbił mit fałszywego bohatera w proch, wdeptał już nawet nie w błoto, ale w g…

 

No i tak od prawie 2,5 roku Rada Miasta Mielca żyje ze świadomością wielkiego blamażu, ale nic nie czyni. Choć może czyni, bo być może po cichu odebrała nazwie ulicy imię Feliksa, zostawiając jej samego Borodzika, a Borodzików jest wielu. Pewnie nie tylko kanalii.

 

Ale żeby nie było tak, że mielczanie się nigdy nie dowiedzą, kogo kilka lat temu Rada Miasta uhonorowała ulicą w Mielcu i o czym wstydzi się dzisiaj powiedzieć, poniżej kilka faktów z życia mieleckiego ”bohatera”. Pismo z IPN jest aż 13 to stronicowe, wszystkiego nie tu przepiszę, ale kopię pisma zamieszczę poniżej. Wierzcie mi, czyta się z wypiekami na twarzy. Warto poświęcić kilkanaście minut.

 

Felik Borodzik zaczynał dobrze. W wieku 11 lat wstąpił do ZHP w Sulejówku. Od 1943 roku był członkiem Szarych Szeregów. Uczył się i pracował.

29.10.1945 zmobilizowany pełnił funkcję pisarza a potem starszego pisarza w Sekcji Operacyjnej Wydziału Personalnego 3-go Wiceministra MON, następnie był kreślarzem (?) w Dowództwie Lotnictwa WP – Oddział Wyszkolenia Bojowego.

11.01.1946 został kapralem, 1.05.1946 plutonowym, a 22.12.1946 odznaczony brązowym Krzyżem Zasługi „za wydajną pracę dla odbudowy WP”.

 

(Działo się to w czasie, kiedy, zgodnie z informacją z Internetu, został aresztowany przez NKWD i potem uciekł im z aresztu – oczywiście w informacji IPN nie ma o tym słowa – uwaga moja)

 

Już wtedy, oczywiście współpracował z organami Informacji WP a następnie z Organami Bezpieczeństwa Publicznego jako informator „Edward”, „pewny” a następnie jako TW „Pewny”. Rozpracowywał wtedy „wrogi element” jakim był sierż. Edward Oleszak

W dniu 13.07.1946 zadeklarował jako TW „Edward” m.in. wsparcie Informacji Sił Powietrznych WP w poszukiwaniu wrogów ówczesnej władzy oraz partii.

Był oceniany jako osoba zdyscyplinowana, wykazująca chęć współpracy z Organami Bezpieczeństwa, ciesząca się dużym autorytetem. Już wtedy donosił za pieniądze, m.in. 1000 zł otrzymał za dostarczenie informacji w sprawie maszynistki Skarczyńskiej.

 

Po odbyciu kursu szybowcowego został 8.02.1948 roku zwolniony z wojska i przekazany na kontakt do organów Bezpieczeństwa Publicznego.

1.10.1949 roku został zwerbowany do współpracy z Wojewódzkim Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie. Już inżynier elektryk, pracujący na Żeraniu. Oczywiście znowu „wykazywał wiele chęci i zaangażowania, niejednokrotnie udzielając cennych informacji operacyjnych (…) Materiały dostarczane przez informatora były wykorzystywane do rozpracowania wrogich środowisk młodzieżowych, rekrutujących się® z pośród aktywu byłych ZHP”. Za sumienną pracę był jeszcze sześciokrotnie nagradzany pieniężnie przez WUBP w Warszawie w latach 1949-1950

(Tu należy wyprzedzająco zauważyć, ze na koniec swojego bogatego życia pan Feliks Borodzik został w latach 1995 – 1999 przewodniczącym ZHR – tej pobożnej części polskiego harcerstwa. Cóż za ironia losu. I m.in. za to prez. Kaczyński udekorował go najwyższym polskim odznaczeniem. A żeby było ciekawiej, brat Feliksa, Andrzej, był w latach 2005 – 2007 przewodniczącym ZHP – uwaga moja)

 

Ale lećmy dalej. Do Mielca.

W 1952 roku Feliks Borodzik ukończył studia i uzyskał tytuł inż. lotnictwa. (choć już podobno wcześniej pracował jako inżynier na Żeraniu) i został skierowany na praktyki zawodowe do Mielca.

W marcu 1952 pan Borodzik przeniósł się z rodziną do Mielca, gdzie zaczął pracować jako inż. na Wydziale 50 – tym, montażowym. Już w czerwcu został mianowany zastępcą kierownika tego wydziału, a następnie kierownikiem.

(tu należy zauważyć, ze w tym czasie montowano w Mielcu samoloty myśliwskie na licencji MiG15, czyli LiM1 i 2, więc było to miejsce o szczególnym znaczeniu nie tylko w Polsce, ale i w Układzie Warszawskim – uwaga moja)

Pan Borodzik okazał się, wbrew dostępnym informacjom internetowym, tak fatalnym kierownikiem, że po roku czasu zastąpiono go kimś innym, a jego zrobiono pierwszym zastępcą kierownika. Ale nadal był fatalnym pracownikiem, wydział prawie nie wyrabiał planów, więc  przeniesiono go w 1956 roku do Biura Konstrukcyjnego WSK.

 

A jak z agenturą? 24.01.1954 roku WUBP w Rzeszowie nawiązał kontakt z Felikseem Borodzikiem, który „cieszył się dużą sympatią i zaufaniem pracowników”, i ten „wyraził chęć dalszej współpracy z Organami Bezpieczeństwa Publicznego i dostarczył pierwsze doniesienie, w którym przekazał inf. Dot. Źle opracowanej dokumentacji (…) za co odpowiadał Władysław Kiryluk z działu Głównego Konstruktora WSK”.

 

Od grudnia 1954 do kwietnia 1956 był wyrejestrowany jako TW z powodu pełnienia funkcji radnego Powiatowej Rady Narodowej w Mielcu (pozdrowienia dla panów radnych J) a następnie ponownie zarejestrowany, na co wyraził zgodę, rozpracowując m.in. inż. Tadeusza Kostię, który był podejrzany o wysyłanie za granicą materiałów dotyczących rozwoju polskiego lotnictwa.

Za sumienną i efektywną pracę był kilkakrotnie przez WUBP w Rzeszowie (nagradzany) nagrodami pieniężnymi w wysokości od 300 do 500zł”

 

W listopadzie 1960 roku Feliks Borodzik został służbowo przeniesiony z WSK Mielec do WSK Warszawa.

W Warszawie dobrowolnie zgodził się współpracować z Komendą Stołeczną miasta Warszawa. Podpisał dokument 12 września 1962 roku jako TW „Pewny”.

 

No i tu się rozstaniemy z naszym niedoszłym mieleckim „bohaterem”. On działał dalej w Warszawie i był bardzo pożytecznym tajnym współpracownikiem, ale kto ciekawy, doczyta sobie załączone pismo IPN. Miłej lektury.

 

Jaki z tego mojego pisania wniosek?

Ja mam dwa. Jak się zrobiło publiczną głupotę (pomimo ostrzeżeń, ale ostrzeżenia w zadufaniu nie działają), to wypada się do niej przyznać i przeprosić. Tak postępują ludzie honorowi. Ale to zapewne nie nastąpi.

 

No i druga sprawa, która mnie nurtuje. Ilu takich Borodzików i Piotrowiczów, którzy mieli wielki, nie tylko werbalny „wkład”, w sukcesy PRL odznaczanych w naszej teraźniejszości przez władze PiS, hołubionych, stawianych za wzór, jeszcze egzystuje. Gdy tymczasem napuszczeni janczarzy atakują kogo popadnie za samą przynależność do PZPR.

Swoją ścieżką nie doczytałem, by pan Feliks Borodzik należał do PZPR. Za to należał do Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej i otrzymał od Lecha Kaczyńskiego Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. A wcześnieeej wiele innych odznaczeń.

 

I to by było na tyle.

 

Ps. Szczególne podziękowania dla Pana Mariusza Mazura. Bez jego determinacji nie było by tej informacji, a mieszkańcu ul. Borodzika żyliby w przeświadczeniu, że to BOHATER.

 

Czołówki pisma nie zamieszczam, bo są tam adresaci, którzy akurat za sprawę nie odpowiadają.

 

 


 



































 

 

niedziela, 8 czerwca 2025

Jak zaczęliśmy w Mielcu zamianę III RP w Trzecią Rzeszę Narodu Polskiego.

 

Matka Boża z dzieciątkiem Jezus - Autor: Adolf Hitler rok 1913


Powie ktoś: autor zidiociał. Ja odpowiem: niech sobie mówi.

 

Dzisiaj przeczytałem wpis pani nauczycielki z Mielca, wielkiej sympatyczki PiS, w dyskusji o chamskich komentarzach będących reakcją na zachowanie córki nowo wybranego prezydenta. Jedna pani napisał o tej dziewczynce: "Chyba się zes...ła". No, chamstwo. Szkoda komentować szerzej. A że przy okazji była to nauczycielka z Bochni, co zaraz wyśledzono, to moja mielecka pani nauczycielka zapostulowała tak: ”pozbawić ją prawa wykonywania zawodu”.

 

Tąpnęło mną bardzo. Pozbawić prawa wykonywania zawodu. Czy szanowna pani nauczycielka z Mielca wie, co pani mówi? Czy pani już zapomniała, że tak właśnie robiono w czasie słusznie minionym, a wy z mężem z pamięcią tego czasu przecież bardzo walczycie? To z czym walczycie.

 

Tąpnęła mną ta wypowiedź, ten wpis, także z racji moich własnych doświadczeń. Przecież nie kto inny, jak mąż tej pani nauczycielki co raz, z okazji każdej dyskusji, o byle czym, wypominał mi, że ja byłem w PZPR, że jestem komuchem. I to miał być argument rozstrzygający.

 

Tąpnęło mnie, bo od innego ważnego działacza obecnej władzy dowiedziałem się, że jak mi się Polska (pisowska) nie podoba, to powinienem sobie znaleźć inny kraj do życia. I też, co bym nie zrobił innego, niż sobie pan działacz wyobraża, ze powinienem uczynić, co bym nie powiedział, co mu było nie w smak, od razu wyciągał argument – ty jesteś komucheem, ty służyłeś ruskim.

I nie jest ważne, że ja nie byłam, jak on funkcyjnym dawnej władzy, że od tego czasu minęło 35 lat, a ludzie potrafią się zmieniać, nawet jak byli źli. No, choćby święty Paweł, kiedyś Szaweł. Nie , to wszystko jest nieważne. Jak nie jesteś z nami, jak choćby były partyjny prokurator Piotrowicz, pseudonim: sędzia trybunału konstytucyjnego, to jesteś nasz wróg i trzeba cię tępić.

 

Szukanie w życiorysach ma w PiS długą tradycję. Zaczęto to za pierwszych rządów PiS, rózni pismacy wydawali książki tropiące powiązania rodzinne. No i tak zostało, tym ,mniejszym weszło w krew, weszło do ich codziennego języka. W przyszłości to się spotęguje.

 

Tak, wybory nowego prezydenta są efektem zmiany nastrojów w społeczeństwie. Ludzie chcieli takiego kursu politycznego, to mają. Księża też chcieli takiego prezydenta, to mają. A moralność, jaka by nie była, Kościołowi nie przeszkadza. Ważnym jest, że obaj prezydenci uklękli przed tabernakulum, co pokazały telewizje i co wzbudza radość wielką.

I zapomnieli księża słów Chrystusa o obłudnikach

To ja może przypomnę kilka z nich, a jest ich naprawdę wiele:

 

Mt6.1 Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.

Mt6.5 Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać.

Mt23.13 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą .

Ten ostatni cytat to tak a`propos ucieczki młodych ludzi z polskiego kościoła. Więcej partyjności w kościele, uciekną jeszcze szybciej. Nawet jak teraz głosowali na Konfę czy nawet PiS, a ostatecznie na Nawrockiego.

 

I wiele innych przypowieści o obłudnikach, jakże nieobecnych w świadomości dzisiejszego Kościoła.

 

Oczywiście, to są tylko symptomy nadchodzących zmian. I wcale  moje czarne wizje spełnić się nie muszą. Obawiam się jednak, że przy takim braku rozeznania w nastrojach, jakie prezentuje obecna władza, niedługo tej władzy sama się pozbawi. A dodatkowo pogrąży ją zajmowanie się bzdetami i brak siły sprawczej w realizacji spraw poważnych.

 

Ludzie chcieli zmiany. Co tylko wzmocniły błędy Tuska i jego najbliższego otoczenia. Gdy Kosiniak Kamysz zmuszany jest do gadania o aborcji a nie o obronie granic, któż go poważa?

No tak. PSL. Kiedyś  ważna partia, dzisiaj bez znaczenia. Ale z aspiracjami do posad.  

Przeprowadzono ankietę wśród członków, czy chcieliby wspólnej koalicji z Pis – em i Konfederacją. Wyników nie ujawniono. Ponoć 70% nie chce.

 

Ludzie, wyborcy zwracają się w stronę konserwatywną. Nie dlatego, by tam widzieli geniuszy politycznych, ale w tym niestabilnym świecie boją się zmian, które tak bardzo chce im serwować lewica. Tak bardzo, ze się wygłupia.

I nawet zupełnie pozbawiony moralności Trump, udający czciciela wartości konserwatywnych, jest w stanie takich wyborców za sobą pociągnąć. Bo nie myślą, tylko pragną. Tak jakby Chrystus zszedł na ziemię – jak powiedział mój amerykański krewny.

 

Nie wiem, jaka jest moralność Nawrockiego, jego katolicyzm. Wygląda to co najmniej średnio, ale nie chcę się opierać na danych z kampanii wyborczej. Wszystko wyjdzie z czasem. Będzie może za późno, jak z Trumpem, ale będzie pewne.

 

Niejaki Marek Jakubiak, kandydat na prezydenta właściwie odnoga PiS, choć z własną kanapą, zamieścił na Facebooku taką informację: „Obserwuję środowisko artystów w Polsce będąc ciągle przez nich obrażany i powiadam odbierzemy im preferencje podatkowe i dopłaty!”. Jasne, panie pośle, jeszcze zacznijmy palić ich książki. Będzie jak za Adolfa.

A inny kandydat na prezydenta, ponoć ekonomista, eksploatowany często przez Polsat, Artur Bartoszewicz, postuluje zmianę hymnu Polski z Mazurka na Rotę.

I tu się na chwilę zatrzymam. Rota aktualnie jest hymnem PSL – u. A była kiedyś hymnem Giertycha  i LPR – u.

Trwa wojna z Rosją na Ukrainie. Z Rosją, która dla Polski jest śmiertelny, wrogiem. I co mamy sądzić o partii, która w tej sytuacji wyśpiewuje w swym hymnie, że:

 

Do krwi ostatniej kropli z żył

Bronić będziemy ducha,

Aż się rozpadnie w proch i pył

Krzyżacka zawierucha.

 

Twierdzą nam będzie każdy próg.

Tak nam dopomóż Bóg!

 

Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz,

Ni dzieci nam germanił,

Orężny wstanie hufiec nasz,

Duch będzie nam hetmanił.

 

Pójdziem, gdy zabrzmi złoty róg

Tak nam dopomóż Bóg!

 

A o ruskich ani słowa. Boże!!

Powie ktoś: to stara pieśń. Tak, stara. I kiedyś była na czasie, kiedyś spełniła swoją rolę. Ale dzisiaj nie jest kiedyś. Jest dzisiaj. A PSL reprezentuje tę część elektoratu, który żyje wczoraj. Bardziej wczoraj, niż elektorat PiS.

 

No i co? Ano nic. Czy po takim elektoracie można oczekiwać chęci do zmian? Zupełnie nie.

Oni będą, jak cała reszta, tęsknić za systemem, gdzie wszystko będzie uregulowane od a do zet i gdzie będzie jeden wódz. A potem jedna partia.

Jednego wodza już mamy. Teraz tylko zmiana systemu. A obecna władza się do tego przyczyni.

 

Pewnie już tego nie doczekam, a to z racji wieku, a to z racji prześladowań, gdy będę sobie musiał szukać innego kraju, a to z innych nieznanych mi przyczyn, ale może tak być, ze to ja kiedyś powiem z satysfakcją dziką dzisiejszym działaczom: byliście paskudnymi sługusami reżimu, chociaż wcale nie musieliście.

 

 

Ps. Idealny ustrój dla Polski przedstawił w wywiadzie ojciec Tadeusz Rydzyk. Będzie go można wprowadzić oczywiście tylko we współpracy z tą nową, totalitarną władzą, która ma szansę być. Wtedy już na pewno wszyscy młodzi ludzie wrócą do Kościoła.

 

My musimy walczyć o duszę ludzką, o Boży sposób życia. O to, żeby Dekalog był obowiązującym prawem w życiu publicznym, żeby wiara nie była rugowana w naszym społeczeństwie i państwie. Dziesięcioro przykazań to inaczej prawo naturalne. Ono jest w nas wszczepione (…). Ludzie nie zdają sobie sprawy z zagrożenia, bo niejednokrotnie są leniwi. Niektórzy nie chcą poznać prawdy. Bywają leniwi intelektualnie, duchowo. Niektórym wystarczy trochę przyjemności, jakichś doznań. Dlatego trzeba człowieka wychowywać od dziecka, żeby był ciekawy dobra, prawdy i piękna, żeby tego szukał. Wiem, że wiele rodzin tak wychowuje, i one są wzorem – powiedział ojciec Tadeusz Rydzyk CSsR, założyciel i dyrektor Radia Maryja, w rozmowie z red. Pauliną Gajkowską z „Naszego Dziennika”.

 

 

I wtedy niektórzy zadadzą sobie pytanie: lepszy premier Rydzyk, czy premier Tusk?

 

 


 

 

 

niedziela, 25 maja 2025

Pytanie dla Panów Zalotyńskiego i Przewodniczącego Kokoszki w sprawie brodzika dla dzieci.

 


W 2017 roku wspólnymi panów siłami, wspartymi siłami reszty radnych PiS, uchwaliliście panowie zmianę nazwy ulicy noszącej miano jakiegoś Rudnickiego na ulicę z dumną nazwą Feliksa Borodzika.

Feliks Borodzik 13 kwietnia 2013 roku został odznaczony przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. To drugie co do ważności (po Orderze Orła Białego) cywilne odznaczenie polskie. A wiadomo, że prezydent Lech Kaczyński w swej decyzji mylić się nie mógł.

Pięć lat później, 13 sierpnia 2013 roku, rzeczony właściciel orderu i krzyża wybrał się w drogę do Stwórcy i umarł.

A już w 2017 roku panowie radni z Mielca dostali zapewne polecenie uczczenia go przez nadanie jakiejś godnej ulicy jego imieniem. Z którego to polecenia starali się wywiązać jak najlepiej.

 

Starali się wywiązać tak dobrze, że zupełnie olali moje (wyrażone w felietonie) poważne wątpliwości co do nieskazitelności charakteru tegoż człowieka, którego oni mieli za bohatera nowej, już nie komunistycznej III Rzeczypospolitej. Nie wiem, czy mieli go za bohatera z własnego przekonania, czy przekonani poleceniem z partyjnej góry.

 

Poniżej link do mojego felietonu ze szczegółami o Feliksie Borrodziku.

https://andrzejtalarek.blogspot.com/2020/07/borodzik-feliks-wzor-dla-radnych-i.html

Tu tylko zasygnalizuję, że wzmiankowany powyżej człowiek, barany przez naszych panów radnych za bohatera, miał bardzo dziwny życiorys. W czasie wojny działał w harcerstwie i AK, po wojnie w organizacji Wolność i Niezawisłość (WiN) za którą to działalność miał w 1947 roku być aresztowany przez NKWD. Ale on dzielnie uciekł sowietom z aresztu. Potem był dwa lata w wojsku, potem ukończył Politechnikę Warszawską w dziedzinie konstrukcji płatowców, został inżynierem, a na początku 1952 roku został skierowany do WSK Mielec, do pracy. I tam zaraz  został kierownikiem najważniejszego wydziału produkcyjnego, czyli W50. I produkowano tam wtedy tajność nad tajnościami, samoloty odrzutowe LiM budowane na rosyjskiej licencji MiG15 i wysyłane na wojnę koreańską.

 

Fajne, co? Działalność w WiN, areszt NKWD, politechnika i kierowanie najtajniejszym wydziałem produkcyjnym w południowej Polsce.

Ja wtedy swoje, a panowie radni swoje. Co nas będzie komuch Talarek pouczał o patriotyzmie.  Jak wzięli i się zawzięli, to uchwalili. I zmienili Rudnickiego na Borodzika (Feliksa?).

Szczerze mówiąc, nie miałem świadomości tej durnoty, bo bym wcześniej o niej napisał.

 

Ale sprawa się rypła, jak to zwykle bywa z takimi dętymi sprawami. Jeden z mieszkańców Mielca, prawicowy, ale myślący, nadał sprawę do IPN – u. I tenże, już kierowany przez pana kandydata Nawrockiego, przysłał w 2023 roku do Rady Miasta pismo z sugestią, by powtórnie zdekomunizować raz zdekomunizowaną ulicę.

 

Moim zdaniem Feliks Borodzik był też w PZPR, bo inaczej by nie mogło wtedy być, ale o tym Internety milczą. A skoro pan Piotrowicz, ps. Sędzia TK, mógł być w PZPR, a jest nasz (czytaj pisowski), to nie musi się na to zwracać specjalnej uwagi. Góra wie, co dobre. I kto dobry. No chyba że chodzi o Talarka, któremu bycie w PZPR pan Przewodniczący zarzuca przy każdej okazji. Nie mówiąc już o składanej kiedyś propozycji, że jak mu się Polska (pisowska) nie podoba, to powinien sobie znaleźć inny kraj do życia. A z kolei pan radny Zalotyński obiecał, że mi nigdy ręki nie poda. Co wyśmiałem, bo niby kto on?

 

Jak pisałem powyżej, nie śledziłem sprawy ulicy Borodzika i działań panów radnych w tej materii, więc się zdziwiłem, że jednak taka ulica w Mielcu - Cyrance jest.

 

Natychmiast tam pojechałem i jakieś było moje zdziwienie, gdy ujrzałem nazwę ulicy jak na zdjęciu. BORODZIKA. Jakiego Borodzika u diabła? Feliksa? Andrzeja? Macieja? Marcina? Zbigniewa?

 

Zastanawiam się, czy pierwotnie nie była to jednak ulica „Feliksa Borodzika” lub „F.Borodzik”, a dopiero po interwencji IPN – u zrobiono taki szczeniacki unik? Czy może jednak od początku, nie mogąc lub nie chcąc zarzucić pierwotnych zamierzeń, a jednocześnie mając świadomość kolosalnego błędu, zrobiono jak zrobiono?

Ulica Borodzika.   

 

Powiem tak. Lata mi już ta sprawa i powiewa. I pewnie bym do niej nie wracał, gdyby nie fakt, że wciąż się do mnie przywala jakiś zacietrzewiony prawicowy działacz, wypominając mi służbę sowietom przez członkowstwo w PZPR. Choć to już minęło 35 lat. Przywala się, nie widząc samego siebie, w tej swojej działalności, która często budzi podobny niesmak u pobocznych obserwatorów, jak u nich wywoływało członkostwo w PZPR.

Nie widząc tego, że w tym czasie, kiedy ja mogłem się zmienić zupełnie, on właśnie dorósł do mentalności ówczesnych działaczy partyjnych. Bo już nie szeregowych członków, do których ja należałem.

A nie przywalał by się, gdybym, jak Piotrowicz, wychwalał PiS. A ja uparcie swoje.  

 

Nie wiem, co zrobicie panowie radni, mający dziś pełnię władzy, z nazwą tej ulicy. Pewnie znowu wkurzycie mieszkańców tych kilku domów przy niej leżących, gdybyście próbowali zmiany.

 

Ja proponuję, by przerobić ją na „Ulicę brodzika dla dzieci”. To będzie godna całej sprawy i wesoła nazwa.

 

 

 

 

Czego wstydzi się Rada Miasta Mielca i o czym nie chce powiedzieć mielczanom. A powinna.

  Chyba sprawa, o której będę pisał, jest skończona, choć nie mam pewności. Chyba zamieciono ją pod wielki dywan wygłuszający posiedzenia ...