środa, 30 października 2024

Komu odbija (się) na widok dyni i dlaczego

 


Znowu w przełomie października i listopada mamy dwa święta zmarłych. Jedno oficjalne, obchodzone przez wszystkich Polaków, wierzących i ateistów, a jednocześnie akceptowane przez Kościół, i drugie, także wywodzące się z tradycji święta zmarłych, tylee że celtyckiego, które w ostatnim wieku bardzo ewoluowało i bardzo się skomercjalizowało, tak że pozostały z niego jedynie elementy zabawowe, których głównym punktem programu jest straszenie się nawzajem.

Oczywiście u swego zarania święto to nie miało nic wspólnego z piekłem i szatanami, bo wiara Celtów takich konstrukcji nie miała. Było świętem kontaktu z duchami zmarłych. Coś całkiem tak, jak nasze święto zmarłych. Zwyczajem tego święta było przebieranie się w najgorsze, brudne i podarte ubrania, aby tym samym zniechęcić do siebie duchy. Druidzi przyodziewali czarne stroje i zakładali przerażające maski, wycięte z brukwi lub rzodkwi, również w celu odstraszania groźnych dusz.

No i to jedynie zostało z tego święta, które stało się świętem zabawy i oswajania trwogi.

I ten fakt oswajania trwogi przed śmiercią i nicością w sposób inny niż proponuje Kościół,  plus sąsiedztwo kalendarzowe z katolickim Świętem Zmarłych powoduje, że Halloween  stał się głównym wrogiem Kościoła, przynajmniej w tym okresie roku.

Pranie mózgów tych nielicznych już, którzy na to pozwalają, trwa przynajmniej od miesiąca. Kto żyw z funkcyjnych lub mocno zindoktrynowanych katolików wypowiada się w Internecie. Ostatnio nad przerażającymi (jakimi?) skutkami tego święta dla dzieci, młodzieży, a pewnie i dziadków ubolewało kilku księży egzorcystów, czyli takich, którzy zamiast psychologów wyganiają z ludzi różne słabości czy nawet choroby psychiczne.

A już hitem dla mnie był głos jakiegoś proboszcza, który zaproponował dzieciom, by się przebrali za biskupa.

Biskup straszący?  To tylko wybitny umysł mógł wymyślić.

Zapytam was, straszących nasze dzieci karą Bożą, jak przebiorą się za maszkary i wyrzeźbią w dyni oczodoły i zęby, czy wy, którzy boicie się tych strasznych gumowych masek na twarzach naszych dzieciaków, tych malowań twarzy i ciała farbami (gdy nie zapobiegliście masowemu tatuowaniu się dzieci trochę starszych ale i dorosłych),  nie słyszycie i nie boicie się tej zalewającej nasze media, Internet, mowy nienawiści?

Czy nie boicie się dokonanego i trwałego podziału naszego społeczeństwa na dwa zwalczające się plemiona?

 Nie boicie się pięknie ubranych, jakże innych od maszkar, które was niby straszą, wystylizowanych w telewizji polityków, nawołujących do nienawiści?

Nie boicie się wypowiedzi niektórych księży, nazywających dzieci z In vitro człekokształtnymi a nawet zwierzętami?

Czy nie przeszkadza wam prowadzona także przez Kościół i zblatowanych z nim polityków, ale także ogłupionych zwykłych ludzi, nagonka dla ludzi o innej orientacji seksualnej

Nie boicie się zakłamywania historii dla segregowania ludzi na dobrych patriotów i tych złych, których trzeba wyrzucić na jej śmietnik?

Czy nie zauważyliście, że niektórzy lokalni politycy, którzy jeszcze w poprzednich latach zachowywali się w miarę rozważnie i nie szczuli jednych przeciwko drugim, nagle zaczęli mówić głosem nienawiści? I co gorsza przyzwyczajać do takiego stylu mówienia swoich zwolenników. Nie boicie się tego? A zamiast boicie się Halloween?

Przecież Halloween nie skończy się wojną domową, a nawoływanie do niej już może.

Od kilku lat drażniła mnie ta nagonka na zabawę, która z założenia przyjętego na wysokim szczeblu Hierarchii  miała odciągać dzieci od Święta Zmarłych i chyba od Kościoła.  Nie widzę na moim osiedlu poprzebieranych dzieci, ale nie dlatego, że słuchają zakazów, ale pewnie dlatego, że coraz mniej ich się rodzi, i to nie z powodu Halloween.

Drażnił mnie ten strach przed świecącą dynią, czynienie z dyni symbolu ciemnych mocy, ale tych mocy, które wyłamują się z porządku, który akceptujecie.

Dla mnie dynia to zupa dyniowa, którą bardzo lubią moje wnuki a i ja się nią zajadam. Więc robiąc wczoraj zupę dyniową wypreparowałem z dyni środek, zrobiłem w niej oczodoły, zapaliłem w środki świeczkę i postawiłem na schodach. Niech ozdabia dom.

 

 

niedziela, 27 października 2024

Konstytucja dla Mielca

 


Pan Prezydent Swół lubi błyszczeć. Mielczanie mają okazję oglądać go, bardzo dobrze się prezentującego, co raz w jakimś filmie, nagrywanym z okazji jakiejś sprawy, ważniejszej lub nie, ale dobrze podkreślającej medialną nowoczesność Pana Prezydenta,

 

Ostatnio Pan prezydent dużo mówił o wyjątkowym akcie prawnym, jakiego nie ma żadne miasto w Polsce, a który on zamierza sprezentować Mielcowi, by żyło się nam lepiej i bardziej przewidywalnie. Ten akt to Konstytucja Finansowa Miasta Mielca. Pięknie brzmi.

Fakt, w oryginale nazywa się „Polityką finansową Miasta Mielca na lata 2024 – 2029” co już nie brzmi tak dobrze jak Konstytucja, ale przecież w mediach siła i mielczanie będą przekonani, ze pan Prezydent sprawił im Konstytucję. I niech tak będzie.

 

Tylko po co nam ta Konstytucja? Co ona nam poprawi, przyniesie? Czy jest tak samo niewzruszalna jak Konstytucja RP?

 

Zacznijmy od ostatniego pytania. Pan Prezydent stwierdził, że jest to dokument, który przetrwa tę i kolejne kadencje. No cóż, do jego zmiany, a nawet odwołania, potrzebna jest zwykła większość radnych. I jestem przekonany, ze może już w tej kadencji się go zmieni. To tyle na ten temat.

 

No to teraz: po co nam to? Ma on jedną pozytywną cechę: gromadzi w jednym pliku informacje, które mogą być przydatne tak dla felietonisty, jak zwykłego podatnika.

Ale są ważniejsze rzeczy. Zacznę od tego, co mi się wydaje.

A wydaje mi się, że – niezależnie od otoczki propagandowej – jest to swoista ucieczka do przodu. Pamiętam, jak co roku prez. Wiśniewski chciał podnosić podatki, a radni PIS, z radnym Swołem na czele, bardzo przeciwko temu protestowali.

Teraz role się odwróciły. „Konstytucja” sprawia, że kwestię podwyżek podatków zaklepano na początku kadencji Rady Miasta i Prezydenta. Co roku podatki będą rosły. A radni opozycyjni będą sobie mogli…

Tak jak mogli sobie poprotestować na ostatniej sesji panowie Nowakowski i Bieniek, twierdząc, ze gdy oni rządzili, podwyżki podatków (przeciwko którym protestował oczywiście radny Swół) były o wiele niższe od tych konstytucyjnych. No i co? Ano nic.

Kto ma większość, ten ma rację.

 

Powiedziano też (radni Nowakowski i Skowron) że ta Konstytucja Finansowa to tak naprawdę wyłącznie Konstytucja Podatkowa, bo o polityce finansowej miasta nie ma w niej słowa. A mówi się tylko o podwyższaniu podatków, przeciwko czemu radny Swół zawsze w przeszłości protestował. A czy nie obiecywał ich obniżki w kampanii wyborczej? Bo coś mi się przypomina, że obiecywał.

A gdzie projekty finansowania zapowiedzianych w kampanii wyborczej inwestycji takich jak woda z Biesiadki, wielka sala koncertowa, bezpłatna komunikacja miejska, rozwój mieleckiego lotniska, w której to spółce miasto ma udziały, lotnicza szkoła średnia, nowe miejsca rekreacji i wypoczynku, przebudowa infrastruktury drogowej, przebudowa zieleni w Alejach Niepodległości, budowa trzeciego mostu na Wisłoce, miejską stację paliw czy nowe tereny mieszkaniowe. Że nie wspomnę o, być może, konieczności przebudowy systemu ogrzewania miasta. Czy o czymś zapomniałem? Acha, o tworzeniu dobrze płatnych miejsc pracy.

Ale temu, jak rozumiem, mają służyć niskie podatki. Prawie najniższe w gronie podobnych miast. Tym zmartwiła się radna Gorazd, nie dowierzając, że zapis o atrakcyjności dla przedsiębiorców tak podatków, jak i Mielca jest prawdziwy. Bo pani radna uważa, że stawki podatku dla przedsiębiorców są za wysokie i że mogą oni zacząć wynosić się z miasta.

 

Patrzyłem na tabele ze stawkami podatków i przyznam, że mam trochę inne odczucia od Pani Radnej. Bo tak się składa, że są miasta z wyższymi podatkami, a firmy lokują się sw nich nadal chętnie, a w Mielcu jakby coraz mniej. Może to nie tylko niższe niż gdzie indziej podatki są zachętą (albo raczej główną zachętą), by przedsiębiorcy przychodzili do Mielca? Może liczą się inne kwestie? Może ma na to pomysł Oddział ARP, zarządzający strefą mielecką?

 

Wiem, że w stanie plemiennej wojny polsko - polskiej Prezydent do Dyrektora oficjalnie się nie zwróci z pytaniem (nie mówiąc już o prośbie o pomoc), ale może jakieś utajnione spotkanie konsultacyjne?

 

Bo mnie bardziej od tego, jakie są podatki w Rzeszowie, z którymi podatkami i tak nie wygramy, czy nawet w Stalowej woli, z ogólnie niższymi podatkami, ale akurat wyższymidla obiektów przemysłowych,  interesuje, jakie podatki ma Tuszów Narodowy, gdzie coraz szybciej zaczyna wyrastać strefa przemysłowa, która może się stać  konkurencyjną dla mieleckiej.

Mają wyższe podatki czy niższe?

 

Cała reszta Konstytucji traktująca o tych innych podatkach (za wyjątkiem może podatków od budynków mieszkalnych, których tu nie omawiam) nie jest warta wzmianki. Wszak podatki od nieruchomości stanowią 96,65% wpływów podatkowych.

Już od 4 lat nie kieruję firmą, więc może czegoś nie wiem, ale zdziwiłem się, że w Konstytucji nie ma słowa o podatkach od budowli. Wiem, to stała stawka 2% wartości, ale chyba są istotną pozycją w budżecie miasta, a nie ma o nich słowa.

 

Na zakończenie zacytuję znowu Pana Prezydenta w dość buńczucznej deklaracji:

Jak podkreślił na konferencji prasowej  – Nie będzie żadnych nowych podatków. Podatki i opłaty będą niskie i przewidywalne. Jedne z najniższych wśród podobnych miast. To będzie nasz argument dla przedsiębiorców i nowych mieszkańców. Warto wybrać Mielec z uwagi na pewność i transparentność co do prowadzonej polityki finansowej.

 

Jak rozumiem ci „nowi mieszkańcy” to ludzie młodzi, chcący zamieszkać w naszym pięknym mieście, o których Pan Prezydent tak wiele mówił w kampanii wyborczej.

Zapytam na koniec – tylko tyle dla młodych? Niższe podatki do mieszkań w czworakach wystarczą

 

 

Mielecka Konstytucja „3 Maja”

 


 

Pan Prezydent Swół lubi błyszczeć. Mielczanie mają okazję oglądać go, bardzo dobrze się prezentującego, co raz w jakimś filmie, nagrywanym z okazji jakiejś sprawy, ważniejszej lub nie, ale dobrze podkreślającej medialną nowoczesność Pana Prezydenta,

 

Ostatnio Pan prezydent dużo mówił o wyjątkowym akcie prawnym, jakiego nie ma żadne miasto w Polsce, a który on zamierza sprezentować Mielcowi, by żyło się nam lepiej i bardziej przewidywalnie. Ten akt to Konstytucja Finansowa Miasta Mielca. Pięknie brzmi.

Fakt, w oryginale nazywa się „Polityką finansową Miasta Mielca na lata 2024 – 2029” co już nie brzmi tak dobrze jak Konstytucja, ale przecież w mediach siła i mielczanie będą przekonani, ze pan Prezydent sprawił im Konstytucję. I niech tak będzie.

 

Tylko po co nam ta Konstytucja? Co ona nam poprawi, przyniesie? Czy jest tak samo niewzruszalna jak Konstytucja RP?

 

Zacznijmy od ostatniego pytania. Pan Prezydent stwierdził, że jest to dokument, który przetrwa tę i kolejne kadencje. No cóż, do jego zmiany, a nawet odwołania, potrzebna jest zwykła większość radnych. I jestem przekonany, ze może już w tej kadencji się go zmieni. To tyle na ten temat.

 

No to teraz: po co nam to? Ma on jedną pozytywną cechę: gromadzi w jednym pliku informacje, które mogą być przydatne tak dla felietonisty, jak zwykłego podatnika.

Ale są ważniejsze rzeczy. Zacznę od tego, co mi się wydaje.

A wydaje mi się, że – niezależnie od otoczki propagandowej – jest to swoista ucieczka do przodu. Pamiętam, jak co roku prez. Wiśniewski chciał podnosić podatki, a radni PIS, z radnym Swołem na czele, bardzo przeciwko temu protestowali.

Teraz role się odwróciły. „Konstytucja” sprawia, że kwestię podwyżek podatków zaklepano na początku kadencji Rady Miasta i Prezydenta. Co roku podatki będą rosły. A radni opozycyjni będą sobie mogli…

Tak jak mogli sobie poprotestować na ostatniej sesji panowie Nowakowski i Bieniek, twierdząc, ze gdy oni rządzili, podwyżki podatków (przeciwko którym protestował oczywiście radny Swół) były o wiele niższe od tych konstytucyjnych. No i co? Ano nic.

Kto ma większość, ten ma rację.

 

Powiedziano też (radni Nowakowski i Skowron) że ta Konstytucja Finansowa to tak naprawdę wyłącznie Konstytucja Podatkowa, bo o polityce finansowej miasta nie ma w niej słowa. A mówi się tylko o podwyższaniu podatków, przeciwko czemu radny Swół zawsze w przeszłości protestował. A czy nie obiecywał ich obniżki w kampanii wyborczej? Bo coś mi się przypomina, że obiecywał.

A gdzie projekty finansowania zapowiedzianych w kampanii wyborczej inwestycji takich jak woda z Biesiadki, wielka sala koncertowa, bezpłatna komunikacja miejska, rozwój mieleckiego lotniska, w której to spółce miasto ma udziały, lotnicza szkoła średnia, nowe miejsca rekreacji i wypoczynku, przebudowa infrastruktury drogowej, przebudowa zieleni w Alejach Niepodległości, budowa trzeciego mostu na Wisłoce, miejską stację paliw czy nowe tereny mieszkaniowe. Że nie wspomnę o, być może, konieczności przebudowy systemu ogrzewania miasta. Czy o czymś zapomniałem? Acha, o tworzeniu dobrze płatnych miejsc pracy.

Ale temu, jak rozumiem, mają służyć niskie podatki. Prawie najniższe w gronie podobnych miast. Tym zmartwiła się radna Gorazd, nie dowierzając, że zapis o atrakcyjności dla przedsiębiorców tak podatków, jak i Mielca jest prawdziwy. Bo pani radna uważa, że stawki podatku dla przedsiębiorców są za wysokie i że mogą oni zacząć wynosić się z miasta.

 

Patrzyłem na tabele ze stawkami podatków i przyznam, że mam trochę inne odczucia od Pani Radnej. Bo tak się składa, że są miasta z wyższymi podatkami, a firmy lokują się sw nich nadal chętnie, a w Mielcu jakby coraz mniej. Może to nie tylko niższe niż gdzie indziej podatki są zachętą (albo raczej główną zachętą), by przedsiębiorcy przychodzili do Mielca? Może liczą się inne kwestie? Może ma na to pomysł Oddział ARP, zarządzający strefą mielecką?

 

Wiem, że w stanie plemiennej wojny polsko - polskiej Prezydent do Dyrektora oficjalnie się nie zwróci z pytaniem (nie mówiąc już o prośbie o pomoc), ale może jakieś utajnione spotkanie konsultacyjne?

 

Bo mnie bardziej od tego, jakie są podatki w Rzeszowie, z którymi podatkami i tak nie wygramy, czy nawet w Stalowej woli, z ogólnie niższymi podatkami, ale akurat wyższymidla obiektów przemysłowych,  interesuje, jakie podatki ma Tuszów Narodowy, gdzie coraz szybciej zaczyna wyrastać strefa przemysłowa, która może się stać  konkurencyjną dla mieleckiej.

Mają wyższe podatki czy niższe?

 

Cała reszta Konstytucji traktująca o tych innych podatkach (za wyjątkiem może podatków od budynków mieszkalnych, których tu nie omawiam) nie jest warta wzmianki. Wszak podatki od nieruchomości stanowią 96,65% wpływów podatkowych.

Już od 4 lat nie kieruję firmą, więc może czegoś nie wiem, ale zdziwiłem się, że w Konstytucji nie ma słowa o podatkach od budowli. Wiem, to stała stawka 2% wartości, ale chyba są istotną pozycją w budżecie miasta, a nie ma o nich słowa.

 

Na zakończenie zacytuję znowu Pana Prezydenta w dość buńczucznej deklaracji:

Jak podkreślił na konferencji prasowej  – Nie będzie żadnych nowych podatków. Podatki i opłaty będą niskie i przewidywalne. Jedne z najniższych wśród podobnych miast. To będzie nasz argument dla przedsiębiorców i nowych mieszkańców. Warto wybrać Mielec z uwagi na pewność i transparentność co do prowadzonej polityki finansowej.

 

Jak rozumiem ci „nowi mieszkańcy” to ludzie młodzi, chcący zamieszkać w naszym pięknym mieście, o których Pan Prezydent tak wiele mówił w kampanii wyborczej.

Zapytam na koniec – tylko tyle dla młodych? Niższe podatki do mieszkań w czworakach wystarczą

 

 

 

 

niedziela, 6 października 2024

Przekroczyli Barierę Dźwięków

 


Pamiętam, jak na początku lat siedemdziesiątych, jako młody student, który bardzo chciał być kulturalnym młodym człowiekiem, bo pochodził z robotniczej rodziny, szedłem obok wystawy księgarni, jedynej na Osiedlu, mieszczącej się w bloku, w którym mieszkałem.

Księgarnia ta, oprócz książek, sprzedawała także płyty winylowe, które od czasu do czasu kupowałem, gdy mi się spinał studencki budżet.

 

I tego dnia zobaczyłem na wystawie grubaśny album z dziewięcioma symfoniami Beethovena i uwerturą Coriolan na dodatek. I jakoś tak z niczego, niewiele się zastanawiając,  postanowiłem ten album kupić. Kosztował chyba 120 lub 180 złotych, co było dla mnie dużym wydatkiem, ale gdy przeliczyć na jedną płytę, wychodziło bardzo tanio.

Nie zdawałem sobie w momencie zakupu sprawy, że odtwarzania tej muzyki na adapterze Bambino będzie jej lekką profanacją.

 

Potem po wielokroć przesłuchałem wszystkie kupione symfonie, dokupiłem płyty z sonatami Beethovena, słuchałem innych jego utworów  i na końcu nie zostałem wielkim fanem Wiedeńczyka, chociaż pozostały we mnie na zawsze V i IX symfonia i piękne sonaty fortepianowe. Nigdy też, chociaż studiując na Śląsku, byłem na wielu koncertach muzyki poważnej, czy to z Pendereckim, czy to Witem i Kilarem, a chyba także Góreckim, to nigdy nie wysłuchałem na żywo moich ulubionych symfonii Beethovenowskich.

 

Do dużych miast na koncerty nie jeździłem, i chociaż oglądałem i słuchałem przyjeżdżających z „wielkiego świata” muzyków, to jakoś z trudem przebijała się do mojej świadomości napisana przez Stanisława Jachowicza z Dzikowa, czyli prawie rodaka, ta podstawowa dla Polaka prawda: cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie.

A przecież od wielu lat, a w ostatnich kilku szczególnie, nietrudno było zauważyć (gdy się chciało patrzeć i słuchać), że dużo się wokół nas, mielczan, muzycznie zmienia, że wielość dobrej muzyki poważnej wykonywanej przez mielczan i mieleckie zespoły grające taką muzykę, przekroczyła już jakiś próg w wielkiej bramie wiodącej do wielkiego muzycznego świata.

 

A jednak mimo tego wszystkiego potrzebny mi był jakiś muzyczny kop, jakiś muzyczny wstrząs, by sobie uświadomić, że razem z mieleckimi muzykami jesteśmy już w innej muzycznej rzeczywistości.

 

I on przyszedł. W niedzielę 6 października.

 

V Symfonia Ludwika van Beethovena jest utworem równie znanym co trudnym. I dla wykonawców i dla słuchaczy.

Nie zmienia tego faktu dość powszechna znajomość czterech pierwszych taktów dzieła, często wykorzystywanych muzycznie nawet w telefonach komórkowych, ani to, że jest jednym z najczęściej wykonywanych na świecie dzieł muzyki poważnej.

 

Bo żeby dobrze zagrać V Symfonię potrzebna jest wizja dzieła (przecież wykonywanego już tysiące razy przez innych), wizja wnosząca do wykonania jakieś nowe elementy i doskonałe panowanie dyrygenta nad zespołem muzyków.

No i muzycy, tych chyba 40 osób, muszą być doskonałymi profesjonalistami. Tu nie ma miejsca dla „chcących” amatorów.

 

I moim zdaniem tak było na koncercie Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej  pod dyrekcją Pana Piotra Wyzgi.

Początek symfonii uderzył w wyobraźnię słuchaczy swoimi czterema taktami na tyle mocno i sugestywnie, że od razy wiedziałem, że to będzie wielki koncert.

Ponoć dyrygenci sprzeczają się, jak należy grać te słynne cztery takty. Nie znam teorii muzyki, ale jestem przekonany, że Maestro Wyzga znalazł doskonały i przekonywujący sposób sugestywnego wyrażenia tej muzycznej metafory działania ludzkiego Losu.

 

Los zapukał w drzwi naszego życia. I mojego także. Kto i jak mu odpowie, to już zależy od każdego z nas. V Symfonia doczekała się licznych, romantycznych tłumaczeń, interpretacji poetyckich, czynionych przez wielkich twórców. Możemy i my dołączyć do tego grona.

 

Dalej było równie pięknie, romantycznie, ciekawie muzycznie. Siedziałem przez cała godzinę z zamkniętymi oczami, mimo że i z jednej i z drugiej strony miałem piękne i interesujące kobiety. Ale tym razem muzyka zwyciężyła, za co obie panie przepraszam.

 

Po drugiej i trzeciej romantycznej części zaatakował nas swoim allegro wspaniały, tryumfalny  finał, który sprawił, że otwarłem szeroko oczy, a za chwilę, wraz ze wszystkimi, włączyłem się w burzliwy aplauz dla Dyrygenta i muzyków.

 

Jak powiedział Pan Piotr Wyzga, wykonanie V Symfonii (dodam, że wspaniałe) było dla całej orkiestry, jak przekroczenie bariery dźwięku dla samolotu nad mieleckim lotniskiem.

Bo z barierą dźwięku jest tak, że wcześniej nic się nie dzieje, natomiast po przełamaniu tej bariery powstaje grom dźwiękowy. I wszyscy ten grom słyszą. I niech tak będzie i trwa.

 

Ja ze swej strony powiem, że nasza Mielecka Orkiestra Symfoniczna pokonała Barierę Dźwięków, że przeszła przez Bramę Dźwięków do wielkiego muzycznego świata, za którą to Bramą już będzie tylko pasmo sukcesów i uznania mielczan. I nie tylko mielczan, czego z całego serca wszystkim członkom orkiestry życzę.

  

 

 

Ps1. Gdy Pan Piotr Wyzga przed koncertem  dziękował sponsorom i wymieniał płynnie z pamięci ponad dwadzieścia firm wraz z nazwiskami, pomyślałem sobie: ma facet pamięć.

Gdy potem dyrygował tym trudnym utworem bez partytury, z pamięci, wiedziałem, że to nie jest szpan, jak u wielu dyrygentów, ale że on po prostu naprawdę nie potrzebuje partytury, bo wszystkie nutki doskonale pamięta.

 

Ps2. Już będę na każdym koncercie Orkiestry. I wszystkich do tego zachęcam

 

 

 

poniedziałek, 9 września 2024

Mielec bez ciepła w kaloryferach i ciepłej wody?

 

Zdjęcie ze strony TK Tech, firmy która oferuje mielczanom montaż pomp ciepła. Może się przyda taka wiedza..

To nie będzie typowy felieton. To będzie głównie ciąg pytań do Pana Prezydenta Swóła, dotyczących sprawy dla Mielca absolutnie kluczowej, mogącej zagrozić normalnej egzystencji miasta.

Zdecydowałem się na pytania, bo nawet jak coś wiem o elementach tej krytycznej sprawy, to moja wiedza wynika ze śledzenia artykułów na różnorakich portalach czy wypowiedzi bądź to aktorów dramatu, bądź ich rzeczników (niekoniecznie oficjalnych), które więcej ukrywają niż wyjaśniają.

 

Na początek jednak kilka faktów

1.     Elektrociepłownia Mielec Sp. z o.o. jest obecnie własnością wielkiej, niemieckiej – choć działającej w 30 krajach i 1000 lokalizacjach - firmy przetwarzającej odpady, czyli śmieci, Remondis ( w Polsce Remondis Polska).

2.     EC Mielec, czyli Remondis, chce zbudować w Mielcu wielką spalarnię odpadów, czyli śmieci. Planowana wartość inwestycji to 940 820 850 zł. EC Mielec złożyła wniosek do NFOŚiGW o dofinansowanie w wysokości 100 mln złotych. Spalarnia ma spalać rocznie 109 920 ton odpadów, chociaż z podanych możliwości przerobu 16,5 ton na godzinę wynika, że rocznie mogłaby spalać 136 950 ton.

3.     Unia Europejska wprowadza obowiązek dekarbonizacji wytwarzania ciepła, co oznacza, że kotły węglowe w elektrociepłowniach muszą być zastąpione innymi, ekologicznymi.

4.     Jak podano kilka miesięcy temu, kierownictwo EC Mielec rozważa możliwości zastąpienia węgla innym paliwem.

5.     Niezależnie od tych rozważań, kierownictwo EC Mielec złożyło powyżej opisany wniosek na budowę spalarni śmieci, co moim zdaniem oznacza, że rozważania jeśli się nie skończyły, to przynajmniej są zawieszone na czas do decyzji NFOŚiGW

 

No i tu się zaczynają pytania, na które nie znam odpowiedzi, a które zadać należy panu Prezydentowi w interesie tak wszystkich mielczan jak i pana Prezydenta.

1.     Czy jest prawdą, że jeśli EC Mielec nie zbuduje spalarni odpadów, to za kilka lat będzie wyłączona dostawa  ciepła dla mieszkańców Mielca? (Przeglądając strony firmowe Remondis nie zauważyłem, by do tej pory firma zajmowała się dostawami ciepła i produkcją energii elektrycznej. Można by z tego wysnuć wniosek, że firma kupiła elektrociepłownie jedynie z myślą, że wybuduje w nich spalarnie odpadów, realizując w nich swoją działalność podstawową. A co będzie, gdy to się w Mielcu nie uda? Czy firma nie zechce pozbyć się biznesu ciepłowniczego, stawiając Mielec w bardzo trudnej sytuacji.)

2.     Czy jest prawdą, że obecnie jedyną odpowiedzią EC Mielec na wymóg dekarbonizacji jest budowa spalarni śmieci, co leży zapewne w żywotnym interesie firmy Remondis, a niekoniecznie miasta Mielec?

3.     Czy bierze się pod uwagę zapowiedź UE, że spalanie śmieci nie ma być uznane za ekologiczne paliwo i obciążone będzie wymogiem zakupu praw do emisji, co podniesie koszt wytwarzanej ze spalania śmieci ciepła.

4.     Czy Panu prezydentowi znany jest fakt, że inne elektrociepłownie w Polsce, np. EC Siekierki i Żerań w Warszawie, EC w Katowicach, EC w Kielcach, a także najbliższe Mielcowi miasto Rzeszów, stawiają na gaz ziemny do wytwarzania ciepła dla mieszkańców? Szczególnie ciekawy jest przypadek Rzeszowa, gdzie prezydent miasta podpisał w tej sprawie list intencyjny ze spółkami z Grupy PGE, które mają pomóc Rzeszowowi w dekarbonizacji produkcji ciepła. W grę wchodzi gaz ziemny, ale i np. pompa ciepła na oczyszczalni odpadów

5.     Jeśli wszyscy w Polsce stawiają na ciepło z gazu ziemnego, to dlaczego w Mielcu tego zrobić nie można? A może firma nie ma interesu? Wszak być może (zgodnie ze swoją działalnością podstawową) nie jest od produkcji ciepła dla mielczan, lecz od przetwarzania śmieci.

6.     Miasto Mielec ma (chyba) 13,5 % udziałów w spółce. Przy tak ogromnej inwestycji zapewne będzie podwyższenie kapitału zakładowego spółki. Czy miasto stać na to, by wyłożyć może kilkadziesiąt milionów złotych, by w zamian nie mieć nadal niczego do powiedzenia, gdy chodzi o politykę spółki, w tym ceny ciepła dla mielczan, ciepła z tak gigantycznie drogiej instalacji?

7.     Czy nie czas najwyższy ruszyć głową (być może miasto już prowadzi takie rozważania, ale nic o tym nie wiem) i rozważyć budowę swojego, miejskiego, gazowego źródła ciepła do Mielca?  Z tego co wiem, instalacje do przesyłu są własnością miasta, nie EC Mielec.

8.     Czy nie czas najwyższy naprawić błędy poprzedników, którzy nie spowodowali, by dostawy ciepła dla miasta nie zależały od prywatnych podmiotów gospodarczych, w których miasto nie ma nic go gadania?

9.     Zapewnie trudno będzie dziś rozmawiać prezydentowi Mielca, będącego członkiem PiS z prezesami z PGE. Może więc należy zakopać topory wojenne i poprosić o pomoc mieleckie posłanki? A może i rozmawiać z ARP, bo jak sprawy potoczą się zupełnie źle i może pojawi się problem ciepła dla firm strefowych? Tak PGE jak i ARP są w pierwszym podejściu poza zasięgiem mieleckiej władzy, ale trzeba próbować.

 

Nawet ja, ze swoimi maleńkimi możliwościami, także wesprę takie działania Prezydenta (nawet jak Prezydent nie darzy mnie sympatią). Moje dotychczasowe próby zainteresowania tematem innych ważnych ludzi Mielca spaliły na panewce. Kto by chciał angażować się w tak trudną sprawę, w której można przegrać reputację?

 

Nie pozwólmy komuś na działanie wobec nas z pozycji siły.

Sami przejmijmy inicjatywę.

Bo ta sprawa spowoduje, że albo obecna władza miasta zapisze się w dziale chwalebnej historii Mielca, albo wszyscy będą na niej wieszać psy.

 

 

niedziela, 8 września 2024

Czy „przyłożony już jest pistolet” do głowy prezydenta Mielca?

 


 

Właściwie należałoby powiedzieć „do głowy Mielca”, ale skoro symboliczną głową Mielca jest Pan Prezydent, stąd taki a nie inny tytuł właśnie.

 

To nie będzie typowy felieton. To będzie głównie ciąg pytań do Pana Prezydenta Swóła, dotyczących sprawy dla Mielca absolutnie kluczowej, mogącej zagrozić normalnej egzystencji miasta.

Zdecydowałem się na pytania, bo nawet jak coś wiem o elementach tej krytycznej sprawy, to moja wiedza wynika ze śledzenia artykułów na różnorakich portalach czy wypowiedzi bądź to aktorów dramatu, bądź ich rzeczników (niekoniecznie oficjalnych), które więcej ukrywają niż wyjaśniają.

 

Na początek jednak kilka faktów

1.     Elektrociepłownia Mielec Sp. z o.o. jest obecnie własnością wielkiej, niemieckiej – choć działającej w 30 krajach i 1000 lokalizacjach - firmy przetwarzającej odpady, czyli śmieci, Remondis ( w Polsce Remondis Polska).

2.     EC Mielec, czyli Remondis, chce zbudować w Mielcu wielką spalarnię odpadów, czyli śmieci. Planowana wartość inwestycji to 940 820 850 zł. EC Mielec złożyła wniosek do NFOŚiGW o dofinansowanie w wysokości 100 mln złotych. Spalarnia ma spalać rocznie 109 920 ton odpadów, chociaż z podanych możliwości przerobu 16,5 ton na godzinę wynika, że rocznie mogłaby spalać 136 950 ton.

3.     Unia Europejska wprowadza obowiązek dekarbonizacji wytwarzania ciepła, co oznacza, że kotły węglowe w elektrociepłowniach muszą być zastąpione innymi, ekologicznymi.

4.     Jak podano kilka miesięcy temu, kierownictwo EC Mielec rozważa możliwości zastąpienia węgla innym paliwem.

5.     Niezależnie od tych rozważań, kierownictwo EC Mielec złożyło powyżej opisany wniosek na budowę spalarni śmieci, co moim zdaniem oznacza, że rozważania jeśli się nie skończyły, to przynajmniej są zawieszone na czas do decyzji NFOŚiGW

 

No i tu się zaczynają pytania, na które nie znam odpowiedzi, a które zadać należy panu Prezydentowi w interesie tak wszystkich mielczan jak i pana Prezydenta.

1.     Czy jest prawdą, że jeśli EC Mielec nie zbuduje spalarni odpadów, to za kilka lat będzie wyłączona dostawa  ciepła dla mieszkańców Mielca? (Przeglądając strony firmowe Remondis nie zauważyłem, by do tej pory firma zajmowała się dostawami ciepła i produkcją energii elektrycznej. Można by z tego wysnuć wniosek, że firma kupiła elektrociepłownie jedynie z myślą, że wybuduje w nich spalarnie odpadów, realizując w nich swoją działalność podstawową. A co będzie, gdy to się w Mielcu nie uda? Czy firma nie zechce pozbyć się biznesu ciepłowniczego, stawiając Mielec w bardzo trudnej sytuacji.)

2.     Czy jest prawdą, że obecnie jedyną odpowiedzią EC Mielec na wymóg dekarbonizacji jest budowa spalarni śmieci, co leży zapewne w żywotnym interesie firmy Remondis, a niekoniecznie miasta Mielec?

3.     Czy bierze się pod uwagę zapowiedź UE, że spalanie śmieci nie ma być uznane za ekologiczne paliwo i obciążone będzie wymogiem zakupu praw do emisji, co podniesie koszt wytwarzanej ze spalania śmieci ciepła.

4.     Czy Panu prezydentowi znany jest fakt, że inne elektrociepłownie w Polsce, np. EC Siekierki i Żerań w Warszawie, EC w Katowicach, EC w Kielcach, a także najbliższe Mielcowi miasto Rzeszów, stawiają na gaz ziemny do wytwarzania ciepła dla mieszkańców? Szczególnie ciekawy jest przypadek Rzeszowa, gdzie prezydent miasta podpisał w tej sprawie list intencyjny ze spółkami z Grupy PGE, które mają pomóc Rzeszowowi w dekarbonizacji produkcji ciepła. W grę wchodzi gaz ziemny, ale i np. pompa ciepła na oczyszczalni odpadów

5.     Jeśli wszyscy w Polsce stawiają na ciepło z gazu ziemnego, to dlaczego w Mielcu tego zrobić nie można? A może firma nie ma interesu? Wszak być może (zgodnie ze swoją działalnością podstawową) nie jest od produkcji ciepła dla mielczan, lecz od przetwarzania śmieci.

6.     Miasto Mielec ma (chyba) 13,5 % udziałów w spółce. Przy tak ogromnej inwestycji zapewne będzie podwyższenie kapitału zakładowego spółki. Czy miasto stać na to, by wyłożyć może kilkadziesiąt milionów złotych, by w zamian nie mieć nadal niczego do powiedzenia, gdy chodzi o politykę spółki, w tym ceny ciepła dla mielczan, ciepła z tak gigantycznie drogiej instalacji?

7.     Czy nie czas najwyższy ruszyć głową (być może miasto już prowadzi takie rozważania, ale nic o tym nie wiem) i rozważyć budowę swojego, miejskiego, gazowego źródła ciepła do Mielca?  Z tego co wiem, instalacje do przesyłu są własnością miasta, nie EC Mielec.

8.     Czy nie czas najwyższy naprawić błędy poprzedników, którzy nie spowodowali, by dostawy ciepła dla miasta nie zależały od prywatnych podmiotów gospodarczych, w których miasto nie ma nic go gadania?

9.     Zapewnie trudno będzie dziś rozmawiać prezydentowi Mielca, będącego członkiem PiS z prezesami z PGE. Może więc należy zakopać topory wojenne i poprosić o pomoc mieleckie posłanki? A może i rozmawiać z ARP, bo jak sprawy potoczą się zupełnie źle i może pojawi się problem ciepła dla firm strefowych? Tak PGE jak i ARP są w pierwszym podejściu poza zasięgiem mieleckiej władzy, ale trzeba próbować.

 

Nawet ja, ze swoimi maleńkimi możliwościami, także wesprę takie działania Prezydenta (nawet jak Prezydent nie darzy mnie sympatią). Moje dotychczasowe próby zainteresowania tematem innych ważnych ludzi Mielca spaliły na panewce. Kto by chciał angażować się w tak trudną sprawę, w której można przegrać reputację?

 

Nie pozwólmy komuś na działanie wobec nas z pozycji siły.

Sami przejmijmy inicjatywę.

Bo ta sprawa spowoduje, że albo obecna władza miasta zapisze się w dziale chwalebnej historii Mielca, albo wszyscy będą na niej wieszać psy.

 

 

Komu odbija (się) na widok dyni i dlaczego

  Znowu w przełomie października i listopada mamy dwa święta zmarłych. Jedno oficjalne, obchodzone przez wszystkich Polaków, wierzących ...