czwartek, 10 stycznia 2019

Wyrzucić religię z mieleckich szkół?


Niezastąpiona do awantur pani Nowacka ze swej partyjnej kanapy zwanej bardzo na wyrost Inicjatywą Polską wystąpiła z kolejnym rewolucyjnym projektem: dość z finansowaniem nauki religii w szkołach. Prócz tego zaproponowała zaprzestanie finansowania składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne duchownych oraz likwidację Funduszu Kościelnego.

Propozycja w sam raz na kampanię wyborczą, jeśli Koalicja Obywatelska chce przegrać najbliższe wybory. Zapewne jest część społeczeństwa, które – wrogie Kościołowi – zechce poprzeć jej pomysły. Jestem jednak przekonany, że będzie to mniejszość, nawet jak film Kler oglądnęło 5 mln ludzi..
Należy też pamiętać, że podobny, choć znacznie szerszy projekt, pani Nowacka zapowiadała już w ubiegłym roku, ale jakoś nic z tego nie wyszło.

Skoro jednak temat stanął publicznie, może warto mu się przyjrzeć. Nauczanie religii w szkole budzi emocje od dość dawna, umiejętnie podgrzewane przez środowiska wrogie Kościołowi.
Argumentacja takiego wniosku jest dość szeroka. Podnosi się sprawę kosztów katechetów (ponad 1,3 mld złotych rocznie), ale także argumentuje, że „Lekcje te nie mają obecnie wiele wspólnego z nauką i rozwojem intelektualnym — ich charakter jest z reguły czysto konfesyjny. Służą one w przeważającym zakresie formowaniu wiernych.”
To taki głupi argument w stosunku do nauki religii, że mogą podnosić jedynie ludzie bardzo bezczelni lubo ograniczonym pojmowaniu, czym jest religia.

Kolejny argument – to brak zatwierdzania programu nauki religii przez władze publiczna, chociaż te finansują naukę i ilość godzin religii w programie.

Ja zaczynałem naukę religii w szkole podstawowej nr 5, w 1958 roku. Pamiętam jeszcze śp. ks. Lazarowicza, jak przechadzał się korytarzem szkoły na I piętrze. Potem władza nas wyrzuciła i resztę edukacji religijnej odbywaliśmy w maleńkim (nieistniejącym już) baraczku przy ulicy Cyranowskiej, w bardzo trudnych warunkach. Jak dzisiaj słyszę od starych ludzi, że „było tak fajnie”, to powiem, że się dziwię.
Tak, warunki lokalowe, jakie ma parafia, zmieniły się radykalnie. Ale też zmieniły się czasy. Inaczej i często daleko mieszkamy, inaczej dochodzimy/dojeżdżamy/lub jesteśmy dowożeni do szkół, prawie wszystkie matki pracują, inny jest czas pracy rodziców, inne są wymagania bezpieczeństwa dla uczniów, tak lokalowe, jak i w ruchu ulicznym czy np. dotyczące możliwości porwań dzieci lub jakiegoś ich zaginięcia.
Wszystko jest inne.
I twierdzenie, że dawniej tak było, nie oznacza, że teraz może tak być. I że rodzice, którzy chcą dla swoich dzieci nauki religii, wyraża na to zgodę. Zgodę na przedwyborcze fanaberie jakiejś paniusi z Warszawy, chociaż i żądania miejscowych wrogów Kościoła.

Państwo jest od zaspokajania potrzeb obywateli. Jeśli ludzie chcą nauki religii w szkole dla swoich dzieci, to państwo winno im to zapewnić. Tak jak daje ludziom 500plus, którego pani Nowacka na pewno nie zabierze, ani nie będzie o to wnioskowała, tak jak finansuje się KRUS rolnikom, tak jak daje się im służbę zdrowia, na która nie łożą, tak jak finansuje się wczesne emerytury policjantów czy strażaków, nie mówiąc już o sędziach i innych funkcjonariuszach państwowych, jak płaci się nauczycielom za trzy lata płatnych urlopów.
Nie jestem, w obecnym stanie prawnym przywilejów stworzonych dla wielu grup społecznych, zrozumieć, dlaczego spora grupa obywateli, których istnienia w naszym społeczeństwie oczekuje zdecydowana większość obywateli, ma być choćby wyłączona choćby z systemu zabezpieczenia społecznego?Na podobnych zasadach można by zaproponować, by urzędnik, który całe życie żył z budżetu, a który nie dał społeczeństwu dzieci, które będą łożyły na jego emeryturę swoją pracą, żeby także był wyłączony z systemu emerytalnego. Na dodatek dla mnie często taki urzędnik ( w tym co dał społeczeństwu) jest o wiele mniej wartościowy niż ksiądz.

Jest i druga przyczyna mojego przekonania, że nauka religii winna być w szkole i winna być przez państwo finansowana.

Uważam mianowicie, że państwo nie tylko powinno kształcić dzieci i młodzież, ale także ich kształtować. Nie wystarczy do bycia dobrym obywatelem jedynie znajomość geografii (Google), historii (też Google), a nawet języka polskiego (w dużej mierze też Google). Potrzeba jeszcze wpajać młodym wartości, wokół których mogą się jednoczyć (przynajmniej ci rozumniejsi), które będą kształtowały ich jako obywateli, których chcielibyśmy mieć. Może to być robione poprzez naukę religii różnych wyznań, albo naukę etyki. Ale należy młodym przekazywać zasady, co w życiu jest dobre a co złe. Bez tego zginiemy.

Oczywiście zawsze pozostaje pytanie o formę takiego przekazu. Jak to zrobić najlepiej. Jak ktoś mi powie, że księża tego nie umieją, a cywilni, z przypadku brani, nauczyciele etyki, zawsze to zrobią dobrze, to mu się roześmieję w twarz. Tak jak są dobrzy i źli nauczyciele księża, tak są dobrzy i źli cywilni nauczyciele etyki. Ale jestem przekonany, że w polskim systemie oświaty, marnie opłacanym, feudalnym wręcz w zarządzaniu, nie zawsze kierującym się jakością nauczycieli, którzy jakże często cechują się serwilizmem i biernością, znacznie więcej jest dobrych uczących księży, niż przypadkowych nauczycieli etyki, choć pewnie także  cywilnych katechetów, którzy na ogół mają złą opinię.


Ale jest i przyczyna druga`(prim), dlaczego uważam, że nauka religii (i etyki) jest naszym dzieciom i wnukom potrzebna.
Pewnie nie wszyscy, łącznie ze mną, umieją to wyartykułować, ale wielu z nas czuje, że zbliża się koniec świata, jaki znaliśmy, do jakiego się przyzwyczailiśmy, w jakim nam przez ostatnie lata (a Europejczykom trochę dłużej) było dobrze żyć. I jakiego byśmy chcieli nadal.
Ale to się kończy. Nie tylko z powodu zbliżającego się zderzenia cywilizacji chrześcijańskiej z muzułmańska czy jakąś inną. Choć to będzie czynnik zasadniczy.
Ale także dlatego że zupełnej zmianie uległa struktura społeczeństwa.
Eric Hobsbawm jako pierwszy zwrócił uwagę na to, że współcześnie właściwie znikła klasa chłopska, a znika tzw. proletariat. Te osoby, które były kiedyś przypisane do tych grup, zalały współczesną kulturę. Efektem tego jest to gwałtowne uproszczenie rzeczywistości  (widać to choćby po poziomie centralnych imprez sylwestrowych) - doszło do niego, bowiem trzeba było dostosować przekaz do nowych odbiorców. Także obniżyć poziom szkolnictwa. Wszyscy wszak obywatele mają równe prawa być równymi.

Z takim społeczeństwem nic się nie da zrobić. Każdy ma komórkę, nowy samochód, ale z drugiej strony to w dużej części są dzicy ludzie - tylko żyjący wśród nas.
Na dodatek moralność dla dużej części tych ludzi – nawet jak formalnie czują się członkami kościołów - także została uproszczona. Żeby nie powiedzieć, że często zanika, nie jest potrzebna. Czy sytuację poprawią lekcje etyki? Nie wierzę.

Jednocześnie zmienia się gwałtownie całe otoczenie polityczne. Nikt na dzisiaj nie wie, co się wyłoni, kto będzie dominował, jaki system polityczny powstanie? Już widać, że demokracja umiera, a dochodzi do głosu cos takiego jak demokratyczny populizm (coś jak demokracja ludowa, tylko z przywódcą poza Moskwą), albo najprymitywniejsze formy nacjonalizmu.

I w tej sytuacji należy jeszcze zabrać społeczeństwu podstawy, na których stworzyliśmy tę odchodząca cywilizację? Ewangelię? Moralność? To i co, że wywiedzioną z Biblii? A ma ktoś inną?
Jak mówi, że ma, to kłamie. Nie ma niczego.

No to jeszcze na koniec o rozdziale państwa i Kościoła. Tak, uważam, że tam, gdzie nie ma lekcji etyki, lekcje religii w szkole trzeba próbować ustawiać na początku i końcu zajęć lekcyjnych. Na tyle, na ile to możliwe.
Bo rozumiem, że lekcji etyki nasi wojownicy o świeckość państwa nie chcą wyprowadzać poza szkoły?  Tylko lekcje religii? I to ma być równość obywateli wobec prawa?
No i z religii winno być osobne świadectwo. Z etyki także. Które się komuś pokaże lub nie.

Niezależnie od moich poglądów religijnych, żadna z ponad 15 hal fabrycznych i budynków, które przez ponad 20 lat działalności zawodowej było mi budować i oddawać do użytku, nie była poświęcona przez księdza.  Ale za to poświęciłem swój dom, który wybudowałem dla rodziny, a później kapliczkę przed nim, poświęconą Bogu i pamięci Rodziców.
I żal czasem tych księży, proszonych do święcenia byle wychodka, bo „tak wypada”.
I niech mi nikt nie mówi, że jest przymus zapraszania księdza na otwarcie byle czego albo i czegokolwiek.
Ale jednocześnie niech nikt nie opowiada mi bzdur, że niewierzący są w Polsce prześladowani, tak jak inni próbując uskuteczniać narrację odwrotną, też kłamią.

To sprawa każdego człowieka z osobna, czy powiesi sobie krzyż nad swoim biurkiem. I każdemu pozwólmy z tym pozostać sam na sam. Ale nie zabierajmy mu szansy, by wybrał samodzielnie, gdy dorośnie i będzie świadomy (mniej lub bardziej) tego co czyni.


9 komentarzy:

  1. Czytając post który pan opublikował w pełni zgadzam się z panią Nowacką. Nauka religii w szkołach nie powinna być opłacana z kieszeni podatników. Pieniądze te można przeznaczyć na inne szczytniejsze cele np: leczenie chorych dzieci czy finansowanie niezbednych dla nich leków. I prosze nie łapać mnie za słowa bo nie mam tu na myśli wyparcia religii ze szkół. Myśle poprostu ze duchowni powinni głosic słowo boże z powołania a nie za pieniądze. Kolejna rzecz jak pan to ujął to wrogowie koscioła. Ja osobiscie jestem ateistą ale nie traktuje siebie jako wroga koscioła ani troche. Nie uczestnicze w tym wszystkim ale moje dzieci i partnerka są katolikami i nie mam nic przeciwko temu. Każdy sam obiera wlasną droge. I nauka religii nie powinna byc finansowana przez państwo bo po 1 to nie państwo je finansuje a my podatnicy, tak samo jak służbe zdrowia z ktorej nie możemy skorzystać tak jak powinniśmy bo albo musimy czekać miesiącami albo nawet latami w kolejce albo iść do lekarza prywatnie. Co do lekcji religii na poczatku i na koncu zajęć to jest dla mnie śmieszne bo na chwile obecną dzieci czesto nie radzą sobie z wpojeniem materialu ktor mają do nauki a do tego jeszcze religia. Rodzice często nie mają czasu bo system w polsce jest jaki jest, i trzeba jakoś żyć. A co do prześladowania niewierzących to może i nie są prześladowani ale na pewno wytykani palcami jak czarna owca przez katolików. A podobno to tolerancyjna religia a w 90 % rozmów nie spotkałem sie z tolerancją a raczej z pragnieniem nawrócenia mnie na wiare chrześcijańską nie zawsze miło i grzecznie. Nie musze być katolikiem żeby potrafić nauczyć swoje dzieci co jest dobre a co złe. Katolicy rownież robią złe rzeczy i uczą takich swoje dzieci. Nie każdy rzecz jasna ale katolicy , ateiści , buddyści itp. itd. To tylko ludzie. I po raz kolejny wracając do głównego wątku pana postu za co mamy jeszcze płacić księżom. Płacimy im na każdej mszy. Płacimy im za ochrzczenie dziecka , za pochowanie zmarłych, za udzielenie ślubu, i praktycznie za większość rzeczy które robią. Dyżury przy i w kosciele chodzi mi o porządki, jeśli też nie masz czasu bo praca w polsce żeby utrzymać rodzine zajmuje go większość to też musisz zapłacić za sprzątanie. To skoro juz wchodzimy na temat finansowania nauki religii i księży to w sumie ja jestem za. Ale zainstalujmy w każdym kosciele kasy fiskalne za poslugi. Zamiast skladek na mszy wpłatomaty i opodatkujmy ksieży i ich zarobki bo za przeproszeniem póki co to jest czysty nieopodatkowany zysk. I przy tym czysty wyzysk bo nie jeden raz słyszałem i nie tylko ja za pewne jak ksiądz odmawial ludziom czegoś bo nie będzie tego robił za darmo. Dla czego księża z chęcią przyjmują wypchane koperty chodzac po kolędzie. Czy kapłan błogosławiący dom i rodzine nie zbliżył by ludzi bardziej do siebie robiąc to za proste słowa "bóg zapłać"? Ale nie da sie bo to miły bonus świąteczny. Szkoda tylko że dla kościoła a nie dla wiernych. Kolejna sprawa wyczytywanie datków na mszy. Ciekawy chwyt marketingowy bo wielu z was ma takie myślenie ze jak on dał tyle to ja też musze. I kościół się bogaci na naiwnosci ludzi. I tym sposobem nawiązując do wrogów kościola o ktorych pan mowił to wy sami jako kościół przyspażacie sobie wrogów bo przez takie i inne gorsze rzeczy coraz wiecej ludzi wychowywanych w katolicyźmie odsuwa się od kościoła. Więc to nie my jesteśmy wrogami kościola a kościół sam sobie jest wrogiem. Bo nie zbudujeaz wiary pieniędzmi, większością wśród mniejszości ani władzą. Pozdrawiam. Adrian

    OdpowiedzUsuń
  2. oczywiście odpowiem, ale za chwilę, bo byłem zajęty

    OdpowiedzUsuń

  3. Płacimy im (Księzom) ? To znaczy Pan też płaci po każdej mszy? Więc niech pan mówi za siebie. Kasy fiskalne w Kościele? Za Pana pieniądze? Płaci Pan tam? Pana partnerka płaci?
    A tak a`propos, jeśli jest – jak Pan twierdzi – katoliczką i jej dzieci także, to w jaki sposób uczone są religii? A jak nie są, to nie są katolikami i Pan się mija z prawdą. Bolo Pana, ze dają księdzu za kolędę? Pan daje? Nie. To o co Panu chodzi? Mają swoje pieniądze, to robią z nimi co chcą?
    Nie Mozę się Pan dostać do lekarza? Wie Pan dlaczego? Dlatego, że wszyscy rolnicy mają lekarza za darmo, a mają takie same prawa, jak ci, którzy płacą. Nie żąda pan, by zabrać dofinansowanie milionom krusowców? A może sam Pan żyje z budżetu? A innym Pan nie chce dać?
    A jak te Pana dzieci uczą się tej religii, skoro – jak Pan pisze - dzieci często nie radzą sobie z wpojeniem materialu ktory mają do nauki a do tego jeszcze religia. Mam wrażenie, ze nie są katolikami, ale to Pana sprawa.
    Pisze Pan - Nie musze być katolikiem żeby potrafić nauczyć swoje dzieci co jest dobre a co złe. Super. Ale nich mi Pan powie, skąd Pan się dowiedział, co dobre, a co złe? Od Marksa i Engelsa?

    Wie pan, ja napisałem całościowo logiczny felieton, a Pan jest na nie, bo jest Pan na nie. Nie ustosunkował się Pan właściwie do żadnej mojej dodatkowej tezy, więc też Panu nie odpowiem całościowo. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem co jest dobre a xo jest zle bo jestem czlowiekiem. Mozna powiedziec ze czesciowo stosuje sie do dekalogu bo nie twierdze ze jest zly. Nie zavijam nie cudzoloze itp itd. Jedyne czego mi brak a raczej czego mi nie brakuje to wiary w boga ale to sprawa indywidualna kazdego z nas. Tak ksiadz po koledzie doataje pieniadze mozna powiedziec ze ode mnie i po mszy takze ode mnie bo jeatem jedynym zywicielem rodziny. I nie nie zyje z budzetu panstwa a lecze siebie i dzieci prywatnie. Moje dzieci ucza sie religii w szkole uczone przez ksiedza z naszej parafii i ta nauka nie powinna byc finansowana przez podatnikow. Ksiedzu pieniedzy raczej a raczej na pewno nie brakuje. Poza tym jak juz wspominal pan o wiekszosci i mniejszosci to dla czego niewierzaca mniejszosc ma byc pokrzywdzona z racji tego ze wiekszosc tak chce. To moze poprostu wprowadzmy podatek koscielny ktory beda placic tylko katolicy. Czyz nie bylo by sprawiedzliwie? Aha i to jakie pan ma wrazenie na temat moich dzieci mnie nie interesuje. Mysli pan ze nie sa katolikami? I dobrze. Moja partnerka ich wychowuje w tej wierze a ja osobiacie jej nie przeszkadzam w tym ale mam nadzieje ze jak juz zaczna racjonalnie rozumowac to pojda w moje slady. Pozdrawiam Adrian.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze mówiąc, to się zamyśliłem po Pana stwierdzeniu: Wiem co jest dobre a co jest złe bo jestem człowiekiem. Pisząc to, zapomniał Pan o takich bydlakach, którzy byli ludźmi (a może nie?) jak Hitler, Stalin, Pol Pot, Mao Tsetung, ale i Robespiere, Napoleon, Cezar, Dżingis Han, i cała plejada władców. Pal sześć tych dawnych, inna moralność wtedy panowała, ale z ostatnich 200 lat? Oni nie wiedzieli, co jest dobre, a co jest złe? Może jednak człowiekowi potrzeba czegoś więcej, niż urodzenie się człowiekiem, by rozróżniać dobro od zła?

    Rzeczywiście, wiara jest łaską i nie każdy może ją posiadać. Ale można się starać uwierzyć, czego panu życzę.
    U Pan, jak i u bardzo dużej liczby Polaków, także katolików, największym problemem jest akceptacja tego, ze ksiądz dostaje pieniądze. Kapłani tak żyli od tysięcy lat i nic się nie zmieniło. Ale jak patrzę na ilości pieniędzy, które ludzie dają na składkę (pewnie ile kto może) to myślę sobie, że jest wstydem, by jeszcze potem narzekać. Kościół i parafia jest instytucją i musi z czegoś żyć. Możemy się przerzucać argumentami, ze mają za dużo, ale mi się nie chce. Bo jeśli w diecezji tarnowskiej rzeczywiście mają dużo, to w diecezji wałbrzyskiej, w Nowej Rudzie, ksiądz ma tak mało, że chodzi ubrany jak biedak. A tam, gdzie prawie nic nie dają księżom, w diecezjach północnych, tam i tak najbardziej krytykują kościół za pazerność, mimo że nie ma kto już odprawiać mszy, a kościoły są zamykane.
    Jak Panu za dużo dawać 5 lub 10 złotych na tacę, to nikt Pana nie Zmusza, by dawać cokolwiek i narzekać. Tak samo i księdzu na kolędzie. To zwykła obłuda w Pana wydaniu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Myli pan pojecia czlowieka ze zwierzeciem a moze i gorzej panie Andrzeju. Znam mnostwo ludzi, niewierzacych ktorzy w zyciu zrobili i robia wiele zlego. To ze nie wierze w boga nie czyni mnie Hitlerem , Stalinem czy kimkolwiek innym z ludzi ktorych pan wymienil a wrecz czyni mnie samym soba. To czy ktos jest zly czy dobry na to nie ma wplywu ani troche religia. Jak juz wczesniej wspombialem nie czuje sie zlym czlowiekiem i nie uwazam sie tez za dobrego. Robie w zyciu to co uwazam za ludzkie i nic wiecej. Postepuje wedlug swoich wlasnych zasad i to nie sa zle zasady. Pan moze uwazac inaczej i szczerze mam to w nosie ale myli sie pan w swoich osadach w moim kierunku i wielu bardzo wielu ludzi mojego pokroju ktorzy nie sa katolikami. Jedni sa ateistami inni maja inne wyznanie. I to co kto wyznaje nie czyni go dobrym czlowiekiem. Zlego czy dobrego czlowieka robia z nas podejmowane decyzje ktore zazwyczaj podejmujemy swiadomie i wiara tu nie ma nic do rzeczy. Niejeden katolik zabija , kradnie , cudzolozy i robi wiele zlych rzeczy. Czy mimo tego jest dobry bo jest katolikiem? Prosze nie przypinac mojego osadu ttlko do katolikow bo w innych wyznaniach tez sa tacy ludzie. Wiec niech mi pan nie mowi ze bedac katolikiem bede dobrym czlowiekiem bo zasmieje sie panubw twarz. I nie chodzi mi o to ze ksiadz ma nie dostac nic pieniedzy. Moze a i owszem. Ale niech bierze od tych ktorzy je maja i nie za wszystko. Bo znam kobiety w starszym wieku czesto wdowy zyjace samotnie za 700 zl emerytury ktore w kosciele zawsze wzuca cos na tace mimo tego ze nie maja same dla siebie. Bo potem taki jeden z drugim katolik mowi o patrz to ta co ksiedzu zaluje. Jest wielu takich ludzi. Nie widzi pan tego bo panu za pewne nie brakuje. Kolejna sprawa ksiadz tez czlowiek. Nikomu nie jest potrzebne 3 msze dziennie zwby byc lepszym katolikiem. Wystarczyly by 2 w tygodniu zeby glosic slowo boze. Reszte czasu spokojnie moze poswiecic na prace. I wtedy bedzie mial z czego zyc. Ludzie moga lozyc datki czemu nie na utrzymanie kosciola w porzadku i czystosci, kosciola w sensie budynku i placu ale noe zeby utrzymac kogos kto nie jeden raz okazuje sie byc gorszy od zwyklych prostych ludzi. Nie mam nic przeciwko religii ani kosciolowi. Ale w dzisiejszych czasach kaplani nie mowie ze wszyscy bo znam kilku ksiezy o ktorych moge powiedziec ze sa nimi z powolania, to reszta to banda pasozytujaca na wiernych ktora uwaza sie za niewiadomo kogo bo nosi sutanne. Gdy bylem maly pamietam ksiedza z mojej rodzinnej parafii ktory dojezdzal rowerem 10 km do szkoly zeby nauczac nas religii. Nie dostawal wtedy za to pieniedzy gral z nami w pilke odwiedzal chorych ludzi w domu a i czasem nawet im pomagal. Pieniadze ktore zwbral na skladkach przeznaczal na remont kosciola , cmentarza i parafialnego placu. A jak chodzil po koledzie to nie jeden raz widzialem jak koperty ktore doatal dawal ministrantom i nie na przetrzymanie bo ich znalem tez. I jakos zyl i sobie radzil. I to byl kaplan z powolania. I ponownie nawiazujac do mojej wiary czy jej braku. Przytocze panu sytuacje z mojego zycia. Pracowalem kiedys w firmie z synem mojego szefa. Bardzo go lubilem i lubie nadal nie raz z nim rozmawialem to byl i jest bardzo mocno wierzacy chlopak. Na poczatku ciezko mu bylo odpuscic to ze jestem niewierzacy i ciagle ataral sie mnie naklaniac na pojscie do kosciola itp. Az pewnego dnia nie wiem nawet dla czego powiedzial mi ze jestem blizej Boga niz mi aie wydaje. Usmiechnalem aie tylko ale zapamietalem doskonale ta sytuacje. Mimo tego ze jeatem niewierzacy ocenil mnie tak jak ocenil. Dla tego dziwi mnie to ze pan panie Andrzeju mowi o ludziach ktorzy nie wyznaja pana wiary jak o czystym złu.Adrian

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak Stalin jak i mordercy Hitlera byli chrześcijanami z urodzenia, tu się zgadzamy. Ale to za mało.

    OdpowiedzUsuń
  8. gdzie u diabła Pan wyczytał, że mówię o niewierzących jako o czystym złu? Wymyśla Pan to, żeby Panu było łatwiej. Nigdy nie osądzałem ludzi po ty, czy są katolikami czy nie. Bardzo proszę poczytać więcej moich felietonów i znaleźć choć jeden,, gdzie tak twierdziłem. Al jak dyskutujemy, to przedstwiam swoje poglądy na rózne sprawy, ale nigdy nie powiedziałem, że jest Pan złym człowiekiem. Zadałem przewrotnie pytanie, skąd pan wie, co o jest zło, a co dobro, bo usilnie usiłuje Pan zapomnieć, ze to wszystko pochodzi z naszych podstaw cywilizacyjnych, czyli z Ewangelii i chrześcijaństwa. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Komu odbija (się) na widok dyni i dlaczego

  Znowu w przełomie października i listopada mamy dwa święta zmarłych. Jedno oficjalne, obchodzone przez wszystkich Polaków, wierzących ...