wtorek, 16 kwietnia 2024

Dlaczego nie pójdę wybierać Klimka lub Swoła

 


Zdjęcie za WCJ24 z imprezy Biznes dla Stali

Stało się to, czego się bałem i przed czym ostrzegałem w moich felietonach.

Ale nie tylko w felietonach. Także w prywatnych rozmowach z czołowymi uczestnikami walki wyborczej w Mielcu. Z czołowymi, którzy dostali wielkie manto od mieleckiego PiS u, a do tej pory nie mogą się przyznać, żee robili i myśleli jak małe dzieci.

Mówiłem jednemu z panów, że  Jacek Klimek na odległość mi pachnie PiSem. Wskazuje na to cała jego działalność asystenta sportowego - de facto - posła Poręby, co potwierdziły „płotowe” informacje, że był w radzie nadzorczej PZU Życie, czego – nie słyszałem – by dementował.

Do takich spółek po kasę byli wysyłani tylko zaufani ludzie PiS. Zresztą nie on jeden z kręgu Stali Mielec był tak doceniony.

Na moje sugestie usłyszałem odpowiedź tego pana, że pan Klimek tylko udawał sympatię do PiS, bo tak musiał. Fajne wyjaśnienie. A ja musiałem być w PZPR.

 

Pominę tu ten wodospad obietnic, którymi zalał pan Klimek mieleckich wyborców, których to obietnic pewnie mało kto czytał (ja byłem wiernym czytelnikiem programu pana Klimka, nawet wtedy, jak odciął mnie zupełnie od informacji na Facebooku – to też świadczy o jego stosunku do wolności przekazu informacji, ale także o braku orientacji, jak działa Internet). Widać, ze traktuje wyborców jak Jacek Kurski (głupi naród wszystko kupi), ale ci co go wybiorą, będą mieli to na co zasłużyli.

Z panem Swołem jest nieco inaczej. Wierny działacz PiS przez całą pięcioletnią kadencję, za co został nagrodzony prezesurą spółki państwowej, nagle zaczął udawać osobę niezależną od PiS, wcześniej zaopatrzywszy stworzoną przez siebie fundację w pieniądze ze swojej i drugiej państwowej spółki. Wydawnictwa fundacji, udające troskę o sprawy ogólno mieleckie, jakoś dziwnie wpisywały mi się w prowadzoną przez Pana Swoła kampanie wyborczą „kandydata niezależnego od PiS”.

Nie wszyscy tak tę fundację krytycznie osądzają, bo np. fundacja kupiła parasol przeciwsłoneczny dla domu pomocy społecznej i jego pacjenci są chronieni przed słońcem.

Pamiętam, że pan poseł Warchoł kupił jakieś urządzenie dla mieleckiego szpitala z Funduszu Sprawiedliwości w ramach prowadzonej przez siebie kampanii wyborczej. To podobny model działania.

Tak więc mamy wybór między PiS - em i PiS - em, dodatkowo jeden z kandydatów związany jakoś PiS - em jest  podobno jeszcze, jak mówią informacje płotowe, przedstawicielem mieleckich deweloperów.

Ale to nic dziwnego, bo PiS miał program Mieszkanie plus i teraz może wreszcie go zrealizuje w Mielcu.

Powodzenia panowie.

Ale beze mnie.

Ciekawy jestem nie tego, czy wygra kandydat bliższy, czy nieco dalszy od PiS, lecz tego czy wygra właściciel dwu dyplomów MBA, czy właściciel jednego. No i co z tego dla Mielca wyniknie. Swoją drogą zachodzę w głowę, na co komu dwa dyplomy MBA, skoro zawsze, przed PiS em, wystarczał jeden z dobrej uczelni. To tak, jakby mieć dwa świadectwa ukończenia szkoły podstawowej.

 

PS. Czekałem, że któryś z kandydatów zgłosi na policję fakt szkalowania Pana Klimka przez rozwieszone w dużej ilości banery, z nieprzychylnymi mu informacjami, ale się nie doczekałem. A przecież te banery mogli zawiesić i ludzie Swoła i ludzie Klimka, aby było na Swoła. Ktoś wydał duże pieniądze, w piwnicy tego zrobić nie można, więc kto drukował banery , a tym samym kto za nie płacił, nie problem określić. Ale nie ma takiej chęci. Dlaczego?

 

czwartek, 11 kwietnia 2024

Dokąd pójdą radni mieleccy PiS?

 


Właściwie nawet się nie zdziwiłem, kiedy dzisiaj otrzymałem mejl z apelem Mariusza Mazura do radnych PiS u i dwu kandydatów na prezydenta Mielca, który zaczyna się tak: Jeśli jesteście naprawdę ludźmi honoru to czekamy na usunięcie komunistycznego złogu z Mielca.

 Jak łatwo się domyśleć, chodzi o Rondo im. Tadeusza Ryczaja, które swoje imię dostało za sprawą Rady Miasta ubiegłej kadencji pomimo oporu ówczesnej pani wojewody.

Nadanie imienia rondu było spełnieniem oczekiwań dużej części mielczan. Podobnie, jak budowa pomnika żołnierzy wyklętych było spełnieniem oczekiwań innej dużej części mielczan.

 W dwu wyrokach sądu administracyjnego uznano, że nadanie rondu imienia byłego dyrektora WSK PZL Mielec nie narusza ustawy dekomunizacyjnej. To oczywiście nie jest żadnym argumentem dla ludzi tak przepełnionych nienawiścią jak wszyscy podobni w myśleniu o przeszłości do pana Mazura.

 W czasie kampanii wyborczej jeden z kandydatów z list PiS proponował budowę w Mielcu muzeum sportu. Gdy go zapytałem, kto i za co będzie je utrzymywał, zaprosił mnie na wspólną wycieczkę do takiego muzeum, które ponoć ma się świetnie samo z siebie. Jednak kiedy powiedziałem, że takie muzeum w Mielcu, gdyby miało prezentować prawdę o mieleckim sporcie, po wielokroć musiałoby pokazywać zasługi dla mieleckiego sportu Tadeusza Ryczaja, zamilkł i propozycji wycieczki nie ponowił. A ja wciąż czekam.

Bo można nadal upowszechniać takie kłamstwa jak to, że to pan Kazimierski stworzył mielecki sport, za co należy się mieleckiej hali jego imię, a nie to, że był on tylko narzędziem w ręku Ryczaja, ale czy musimy dla kolejnych kłamstw budować muzeum i wydawać miliony?

Ale po apelu pana Mazura pomyślałem, że coś jest jednak na rzeczy, o czym być może ów kandydat na radnego wiedział więcej. Oby tak nie było

A co, jeśli będzie?

Trudno nie zadać pytania: czy mielecki PiS mając absolutną większość w Radzie Miasta zechce rozpalić w Mielcu ponownie awanturę o przeszłość?

Zdanie prezydenta, kto by nim nie został, Jacek Klimek czy Radosław Swół, nie będzie miało w tej sprawie większego znaczenia.

 Więc kto może sprawić, że radni nie rozpoczną znowu wśród mielczan tego tańca nienawiści, nie zaczną na nowo pisać historii Mielca?

 Moim zdaniem mieleckim PiS - em kieruje jeden człowiek. Wszyscy się domyślają kto. I od niego zależy, czy będziemy żyli w Mielcu w pokoju i spokoju, czy znowu wejdziemy w stan wojny.

 

Nawet jak jednym nie podoba się Rondo im. Tadeusza Ryczaja, a drugim Pomnik Żołnierzy Wyklętych

 A poniżej apel pana Mazura




środa, 10 kwietnia 2024

Czy nienawiść Mariusza Mazura stanie się drogowskazem radnych PiS?

 



Właściwie nawet się nie zdziwiłem, kiedy dzisiaj otrzymałem mejl z apelem Mariusza Mazura do radnych PiS u i dwu kandydatów na prezydenta Mielca, który zaczyna się tak: Jeśli jesteście naprawdę ludźmi honoru to czekamy na usunięcie komunistycznego złogu z Mielca.

Jak łatwo się domyśleć, chodzi o Rondo im. Tadeusza Ryczaja, które swoje imię dostało za sprawą Rady Miasta ubiegłej kadencji pomimo oporu ówczesnej pani wojewody.

Nadanie imienia rondu było spełnieniem oczekiwań dużej części mielczan. Podobnie, jak budowa pomnika żołnierzy wyklętych było spełnieniem oczekiwań innej dużej części mielczan.

W dwu wyrokach sądu administracyjnego uznano, że nadanie rondu imienia byłego dyrektora WSK PZL Mielec nie narusza ustawy dekomunizacyjnej. To oczywiście nie jest żadnym argumentem dla ludzi tak przepełnionych nienawiścią jak wszyscy podobni w myśleniu o przeszłości do pana Mazura.

W czasie kampanii wyborczej jeden z kandydatów z list PiS proponował budowę w Mielcu muzeum sportu. Gdy go zapytałem, kto i za co będzie je utrzymywał, zaprosił mnie na wspólną wycieczkę do takiego muzeum, które ponoć ma się świetnie samo z siebie. Jednak kiedy powiedziałem, że takie muzeum w Mielcu, gdyby miało prezentować prawdę o mieleckim sporcie, po wielokroć musiałoby pokazywać zasługi dla mieleckiego sportu Tadeusza Ryczaja, zamilkł i propozycji wycieczki nie ponowił. A ja wciąż czekam.

Bo można nadal upowszechniać takie kłamstwa jak to, że to pan Kazimierski stworzył mielecki sport, za co należy się mieleckiej hali jego imię, a nie to, że był on tylko narzędziem w ręku Ryczaja, ale czy musimy dla kolejnych kłamstw budować muzeum i wydawać miliony?

Ale po apelu pana Mazura pomyślałem, że coś jest jednak na rzeczy, o czym być może ów kandydat na radnego wiedział więcej. Oby tak nie było

A co, jeśli będzie?

Trudno nie zadać pytania: czy mielecki PiS mając absolutną większość w Radzie Miasta zechce rozpalić w Mielcu ponownie awanturę o przeszłość?

Zdanie prezydenta, kto by nim nie został, Jacek Klimek czy Radosław Swół, nie będzie miało w tej sprawie większego znaczenia.

Więc kto może sprawić, że radni nie rozpoczną znowu wśród mielczan tego tańca nienawiści, nie zaczną na nowo pisać historii Mielca?

Moim zdaniem mieleckim PiS - em kieruje jeden człowiek. Wszyscy wiemy kto. I od niego zależy, czy będziemy żyli w Mielcu w pokoju i spokoju, czy znowu wejdziemy w stan wojny.

Nawet jak jednym nie podoba się Rondo im. Tadeusza Ryczaja, a drugim Pomnik Żołnierzy Wyklętych

 

czwartek, 4 kwietnia 2024

Ostatnia prosta

 

Nie było tak nigdy w Mielcu. Ani tylu kandydatów na urząd prezydenta, ani tylu list wyborczych, ani takiego natężenia propagandy wizualnej, zalewającej wielkimi banerami Mielec, każdy jego zakątek.

Nie było też takiej niepewności co do tego, kto wygra, kto zostanie prezydentem i jaki będzie skład Rady Miasta, a przede wszystkim do tego, jaki będzie Mielec przez kolejne 5 lat.

Mam swoje preferencje wyborcze, przy czym w pierwszej kolejności myślę o tym, kto dla dobra Mielca nie powinien wygrać, a dopiero potem pojawiają się w mojej głowie nazwiska osób, które widziałbym na tym stanowisku.

Bo, moim zdaniem, Mielec jest w przełomowym momencie, w jakim nie był chyba od lat dziewięćdziesiątych. Jest tak, jakbyśmy, z naszym miastem, stali na skrzyżowaniu dróg. Dochodzą do tego skrzyżowania trzy drogi.

Jedna z nich prowadzi wprost z Polski popisowskiej, słusznie się kończącej i trudno nie przypuszczać, żeby idący  po niej ludzie, z doświadczeniem tamtej Polski, nie chcieli poprowadzić Mielca dalej tą samą drogą, której budowę zaczęli badać prokuratorzy i sądy.

Druga droga to dla mnie największa niewiadoma. Mielec jako miasto staje się coraz bogatszy, ale – jak na całym świecie – najbardziej bogaci się wąska grupa ludzi, mających i talenty do robienia pieniędzy, i  łatwość dotarcia do każdej władzy za pomocą swoich wielkich pieniędzy. I to jest jakby oczywistość systemu społeczno gospodarczego, w jakim żyjemy. Niebezpiecznie zaczyna być wtedy, jeśli jakaś grupa ludzi, poza nieformalnymi ścieżkami docierania do władzy, chce mieć swoją własną władzę. I to, moim zdaniem, grozi nam, gdy pójdziemy tą drugą drogą.

No i wreszcie jest i trzecia droga, dochodząca do tego dziejowego skrzyżowania  (droga nie mająca nic wspólnego z Trzecią Drogą Hołownii i Kosiniaka). To droga kontynuacji, droga najbliższa systemowi demokratycznemu, jaki w naszym mieście wprowadzali prezydenci Bieniek, Chodorowski, Kozdęba, czy także Wiśniewski. Czy nadal chcielibyśmy iść tą drogą? Wiem, że wielu jest zawiedzionych działaniami prezydenta Wiśniewskiego, jako ostatniego reprezentanta tego pomysłu na rządzenie Mielcem i oczekuje zmiany. Zapytać jednak należy: Zmiany na co? Na kogo? Czy na eksponentów dwu pierwszych dróg, powyżej zasygnalizowanych? Czy może jednak na kogoś doświadczonego w kierowaniu miastem, a jednocześnie nie uwikłanego w personalne i polityczne rozgrywki, towarzyszące ustępującemu prezydentowi.

Powie ktoś, że są jeszcze inne drogi, inni ludzie, inne pomysły na rządzenie Mielcem. Odpowiem, że to są ścieżki, wydeptywane przez jakiś albo indywidualistów, przekonanych o swojej wielkości, albo osoby z łapanki namówione na kandydowanie, albo wprost egzotyczne, a na których końcu ich dróg w najlepszym razie widać taktyczne sojusze z silniejszymi, o czym już rozmawia się w tzw. kuluarach.

Jestem stary, i jakoś rewolucje mnie nie łapią za serce. A dwie pierwsze drogi pachną lokalnymi rewolucjami.

Może kibice Stali zechcą rewolucji. A boję się, że kibice kierują się głównie emocjami, mniej głębszym rozeeznaniem. Może prawicowa część społeczności mieleckiej zapragnie rewolucji, szczególnie w czasie, kiedy PiS jest bity coraz bardziej i cofa się na z góry upatrzone pozycje (w Brukseli).

I to będzie bardzo zły wybór dla Mielca.

 Oczywiście może go zneutralizować lub – niestety – wzmocnić, wybór członków Rady Miasta. Bo to faktycznie Rada rządzi miastem, a może być w tych wyborach całkiem egzotyczna, albo całkiem PiS – owska, gdy pamięta się o dwu listach dla PiS - u, a może i trochę trzeciej.

Fakt faktem nadchodzą wybory, jakich jeszcze w Mielcu nie było.

A Mielec jest na rozdrożu, nie tylko takim, jak powyżej opisuję, ale także w wielu innych kwestiach.

Bo nawet wojewódzki PiS nie zauważył Mielca w swoim wyborczym programie rozwoju gospodarczego miast Podkarpacia.

 

wtorek, 26 marca 2024

Prezydent na posyłki

 

Zdjęcie ze strony Miasto Mielec

Jakoś tak bez entuzjazmu obejrzałem niedawno film z Denzelem Washingtonem, zatytułowany „Bez litości 3 Ostatni rozdział”.

Film jak film, sprawny bardzo jak na ten gatunek, ale raczej nie zaskakuje. No może prócz jednego. Jest taka scena, kiedy szef policji będący na usługach Camorry, unosi się – zaskakując sam siebie – honorem, i (chyba, bo nie pamiętam dobrze ) twierdzi, że do czegoś tam ręki nie przyłoży, to mu szef Camorry każe tę rękę odciąć. Ale jest na tyle łaskawy, że oddaje mu ją w lodzie po szampanie, by mógł sobie przyszyć, jak zmądrzeje.

To w skrócie, i bez wątpienia, w uproszczeniu, pokazuje relacje pomiędzy władzą państwową i władzą realną, czyli władzą pieniądza, gdzieś tam we Włoszech.

Na szczęście nie żyjemy we Włoszech, tylko w Mielcu i u nas relacje pomiędzy obiema władzami nie występują aż w tak ekstremalnym nasileniu.

Ale czy wcale nie występują?

Chyba nikt nie jest naiwny, by tak myśleć.

No, ja też nie jestem naiwny i zacząłem się zastanawiać, jak bardzo może władza pieniądza uzależnić od siebie władzę legalną.

Mamy okres przedwyborczy. Jak przypominam sobie ileś poprzednich wyborów do władz miasta i powiatu, to takiego nasilenia propagandy wizualnej, jak w tych wyborach, nie pamiętam. I mało kto bawi się w jakieś drukowane na papierze obrazki, które niewiele kosztują, tylko od razu wali na płoty i słupy banery, które kosztują krocie. A niektóre banery osiągają rozmiary ściany bloku. Ale to i tak dobrze, że nie rozmiary „boiska piłkarskiego”, które często jest wzorcem miary przy określaniu czegoś wielkiego.

Nasilenie propagandy wizualnej jest tak duże, że czasem podświadomie boję się otworzyć lodówkę czy konserwę, by nie wyskoczyło z nich jakieś zdjęcie szczególnie przez niektóre media propagowanego kandydata.

Jednocześnie da się zauważyć, że niektórzy kandydaci uwierzyli tylko w moc czy magię słowa pisanego na murach i w Internecie, zupełnie olewając osobisty kontakt z wyborcami. Gdy jedni spotykają się niezliczoną ilość razy z wyborcami, rejestrując te spotkania filmami i zdjęciami umieszczanymi w Internecie, inni takie spotkania mają głęboko gdzieś, uważając, że wystarczy obiecywanie złotych gór zidiociałym mediami wyborcom, by ci oddali na nich swój głos.

Tak sobie myślę, co stoi za takimi decyzjami o wywalaniu ogromnych pieniędzy na wybory? Wielka Ambicja? Konieczność zdobycia nowej pracy? Jeszcze większe pieniądze na końcu drogi? Powołanie czyli przymus wewnętrzny?

Tym bardziej się dziwię, że w Polsce aż w jednej trzeciej gmin jest tylko jeden kandydat do przejęcia władzy, prawie zawsze ten „stary” a w Mielcu jest ich siedmiu.

Jaki by to powód nie był, tylko jeden jest godny potępienia i zmusza do ostrożności: nadzieja na duże pieniądze po wygraniu wyborów. Szczególnie gdy się wie, że oficjalnie to prezydent zarabia niewiele, a roboty ma dużo.

Co to jednak ma wspólnego z postawionym w tytule obraźliwym bardzo dla urzędu określeniem prezydenta jako kogoś, kto służy do realizacji narzuconych mu przez kogoś zadań, może zgodnych, a może i niezgodnych z obowiązkami i zadaniami prezydenta?

Może nie mieć nic wspólnego. A może jednak mieć.

Ale jeśli ktoś oczekuje, że powiem, że mam podejrzenia, to ja mu powiem, że jednak nie należę do idiotów.

Bo to, jaki będzie prezydent, zależy od wielu czynników.

Od jego osobowości, czasami nieodkrytej przez osoby skryte za jego plecami, ale też od składu Rady Miasta, która po tych wyborach może być absolutnie egzotyczna i od sasa do lasa, tak że nie da się przy niej niczego zrobić, ani sensownego, ani bezsensownego.

Faktem jednak jest, że są w mieście wielkie interesy do zrobienia, i takie finansowe, będące największa pokusą, i takie ideolo zamieniane potem bez mrugnięcia oka na kasę (tym bardziej niebezpieczne, że może to być kasa wyprowadzana z miejskich spółek), więc prezydent, kto by nim nie był, może być narażony, a to na pokusy, a to na groźby.

Jedne i drugie są niebezpieczne. Jednym i drugim powinien umieć się oprzeć.

Prezydent nie może być chłopcem na posyłki dla nikogo, dla żadnych sił, czy to politycznych, czy to finansowych.

Od tego, kogo wybierzemy, zależy, jaki będziemy mieli Mielec.

A w tych wyborach zależy znacznie bardziej niż w poprzednich. Więc patrzmy na przeszłość kandydatów, czasami niezbyt chlubną, która starają się jakoś tam ukryć.

 

 

Prezydent na posyłki

 


Jakoś tak bez entuzjazmu obejrzałem niedawno film z Denzelem Washingtonem, zatytułowany „Bez litości 3 Ostatni rozdział”.

Film jak film, sprawny bardzo jak na ten gatunek, ale raczej nie zaskakuje. No może prócz jednego. Jest taka scena, kiedy szef policji będący na usługach Camorry, unosi się – zaskakując sam siebie – honorem, i (chyba, bo nie pamiętam dobrze ) twierdzi, że do czegoś tam ręki nie przyłoży, to mu szef Camorry każe tę rękę odciąć. Ale jest na tyle łaskawy, że oddaje mu ją w lodzie po szampanie, by mógł sobie przyszyć, jak zmądrzeje.

To w skrócie, i bez wątpienia, w uproszczeniu, pokazuje relacje pomiędzy władzą państwową i władzą realną, czyli władzą pieniądza, gdzieś tam we Włoszech.

Na szczęście nie żyjemy we Włoszech, tylko w Mielcu i u nas relacje pomiędzy obiema władzami nie występują aż w tak ekstremalnym nasileniu.

Ale czy wcale nie występują?

Chyba nikt nie jest naiwny, by tak myśleć.

No, ja też nie jestem naiwny i zacząłem się zastanawiać, jak bardzo może władza pieniądza uzależnić od siebie władzę legalną.

Mamy okres przedwyborczy. Jak przypominam sobie ileś poprzednich wyborów do władz miasta i powiatu, to takiego nasilenia propagandy wizualnej, jak w tych wyborach, nie pamiętam. I mało kto bawi się w jakieś drukowane na papierze obrazki, które niewiele kosztują, tylko od razu wali na płoty i słupy banery, które kosztują krocie. A niektóre banery osiągają rozmiary ściany bloku. Ale to i tak dobrze, że nie rozmiary „boiska piłkarskiego”, które często jest wzorcem miary przy określaniu czegoś wielkiego.

Nasilenie propagandy wizualnej jest tak duże, że czasem podświadomie boję się otworzyć lodówkę czy konserwę, by nie wyskoczyło z nich jakieś zdjęcie szczególnie przez niektóre media propagowanego kandydata.

Jednocześnie da się zauważyć, że niektórzy kandydaci uwierzyli tylko w moc czy magię słowa pisanego na murach i w Internecie, zupełnie olewając osobisty kontakt z wyborcami. Gdy jedni spotykają się niezliczoną ilość razy z wyborcami, rejestrując te spotkania filmami i zdjęciami umieszczanymi w Internecie, inni takie spotkania mają głęboko gdzieś, uważając, że wystarczy obiecywanie złotych gór zidiociałym mediami wyborcom, by ci oddali na nich swój głos.

Tak sobie myślę, co stoi za takimi decyzjami o wywalaniu ogromnych pieniędzy na wybory? Wielka Ambicja? Konieczność zdobycia nowej pracy? Jeszcze większe pieniądze na końcu drogi? Powołanie czyli przymus wewnętrzny?

Tym bardziej się dziwię, że w Polsce aż w jednej trzeciej gmin jest tylko jeden kandydat do przejęcia władzy, prawie zawsze ten „stary” a w Mielcu jest ich siedmiu.

Jaki by to powód nie był, tylko jeden jest godny potępienia i zmusza do ostrożności: nadzieja na duże pieniądze po wygraniu wyborów. Szczególnie gdy się wie, że oficjalnie to prezydent zarabia niewiele, a roboty ma dużo.

Co to jednak ma wspólnego z postawionym w tytule obraźliwym bardzo dla urzędu określeniem prezydenta jako kogoś, kto służy do realizacji narzuconych mu przez kogoś zadań, może zgodnych, a może i niezgodnych z obowiązkami i zadaniami prezydenta?

Może nie mieć nic wspólnego. A może jednak mieć.

Ale jeśli ktoś oczekuje, że powiem, że mam podejrzenia, to ja mu powiem, że jednak nie należę do idiotów.

Bo to, jaki będzie prezydent, zależy od wielu czynników.

Od jego osobowości, czasami nieodkrytej przez osoby skryte za jego plecami, ale też od składu Rady Miasta, która po tych wyborach może być absolutnie egzotyczna i od sasa do lasa, tak że nie da się przy niej niczego zrobić, ani sensownego, ani bezsensownego.

Faktem jednak jest, że są w mieście wielkie interesy do zrobienia, i takie finansowe, będące największa pokusą, i takie ideolo zamieniane potem bez mrugnięcia oka na kasę (tym bardziej niebezpieczne, że może to być kasa wyprowadzana z miejskich spółek), więc prezydent, kto by nim nie był, może być narażony, a to na pokusy, a to na groźby.

Jedne i drugie są niebezpieczne. Jednym i drugim powinien umieć się oprzeć.

Prezydent nie może być chłopcem na posyłki dla nikogo, dla żadnych sił, czy to politycznych, czy to finansowych.

Od tego, kogo wybierzemy, zależy, jaki będziemy mieli Mielec.

A w tych wyborach zależy znacznie bardziej niż w poprzednich. Więc patrzmy na przeszłość kandydatów, czasami niezbyt chlubną, która starają się jakoś tam ukryć.

 

 

wtorek, 19 marca 2024

Pan Jacek Klimek i mieleccy deweloperzy

 


Z wielkim zdziwieniem przeczytałem kolejny punkt programu Pana Jacka Klimka. Kolejny z cyklu „Ciekawości z worka obfitości”. Tym razem o mieszkaniach dla mielczan,  bo mielczanie powinni żyć godnie, a żyć godnie to mieć godne warunki mieszkaniowe. A przynajmniej mieć szansę na godne warunki mieszkaniowe – tak jest napisane w programie, opublikowanym na Facebooku w dniu 19 marca .

Nie to jednak mnie zadziwiło. Też uważam, że dobrze jest mieć mieszkanie, najlepiej duże i nie w czworaku, ale przynajmniej z małym ogródkiem, albo – jeśli w bloku – to obok bujnej zieleni miejskiej, czy obok placu zabaw dla dzieci, nie za fabrykami za płotem

Zadziwiła mnie niepomiernie forma osobowa, użyta przez Pana Klimka w jego programie o budowie mieszkań.

Może to być nieznajomość zasad języka polskiego osoby przygotowującej program wyborczy, co wielokrotnie można wskazać w przedstawianych materiałach, ale może to być także coś bardziej niepokojącego, symptomatycznego.

A symptomatyczny, to znamienny, charakterystyczny dla czegoś lub kogoś..

Bo w swoim programie Pan Klimek pisze nie jak przyszły prezydent, ale jak deweloper, a w najlepszym razie ktoś deweloperów reprezentujący.

No bo jak inaczej odczytać zdanie: „Dlatego planuję zainicjować wprowadzenie programu budownictwa w partnerstwie z Miastem”. Kto będzie budował w partnerstwie z Miastem?

Prezydent? Deweloperzy? Oboje wspólnie?

Mając w pamięci, że przynajmniej jeden z największych deweloperów mieleckich wspiera Pana Klimka, trudno nie mieć obaw, co stoi za tym zadaniem. Albo kto stoi.

Poza tym niepokoję się o to partnerstwo. Fachowo nazywa się to partnerstwo publiczno prywatne i ma ono w Polsce jak najgorsze konotacje.

A tu masz babo placek – będą mieszkania dla mielczan w partnerstwie publiczno prywatnym.

To znaczy co da Miasto do spółki z deweloperem? Pieniądze? Niby skąd weźmie? Grunty? Już i tak prawie wszystkie możliwe deweloperzy wykupili. Więc co? Miasto będzie na swój koszt budowało ulice, place zabaw, parkingi etc? Z moich pieniędzy?

Może jednak jakieś szczegóły tego planu.

Ja wiem, że cały ten program wyborczy to zbiór obietnic nierealizowalnych, ale ludzie, po 8 latach PiS, takie lubią i może ktoś to kupi.

Ale budowa mieszkań na koszt mieszkańców, to się może zrealizować! Ten punkt programu może być realny. Na mój i innych mielczan koszt. A ani ja, ani inni pewnie tego by nie chcieli.

Podobnie jak boję się budowy mieszkań przez miasto wspólnie z mieleckimi deweloperami, tak boję się kolejnego punktu Pana programu, który, niestety, może się zrealizować, ale w nieco innej formie, niż zapowiadana..

 Pisze Pan: Jako kandydat na prezydenta Mielca, stawiam na aktywne połączenie biznesu i sportu. Chcę, aby miasto i prezydent byli aktywnymi partnerami w tworzeniu sprzyjającego środowiska dla rozwoju talentów sportowych.

I dalej zapowiada Pan: Aktywne wsparcie Miasta i Prezydenta w łączeniu biznesu i sportu

Wprowadzenie systemu ulg podatkowych dla przedsiębiorców wspierających rozwój sportu a w szczególności rozwój dzieci i młodzieży.

Jak dobrze pamiętam, Mielecką Stal uratowali mieleccy biznesmeni, m.in. ci, którzy teraz Pana wspierają w kampanii wyborczej. Dali Stali pożyczkę. Zapewne już ją odzyskali, bo Stali idzie podobno fantastycznie finansowo.

Czy tak będzie szło, jak Stal straci państwowych sponsorów (dwóch już ponoć straciła, pozostała PGE)? A jak nie będzie, to co będzie? Ile pieniędzy będzie Pan przeznaczał z budżetu miasta na mielecki sport? 5 mln jak obecnie, co jest kroplą w morzu potrzeb, czy więcej?

O ile też wiem, rozwój sportowy dzieci i młodzieży zapewnia chociażby szkoła SMS, która finansuje się sama.

Jakież to ulgi podatkowe chce Pan wprowadzić dla przedsiębiorców wspierających rozwój sportu a w szczególności rozwój dzieci i młodzieży? Zwolnienie z podatku od nieruchomości? Bo innych podatków przedsiębiorcy nie płacą miastu. A jak Pan zwolni z podatku od nieruchomości to wyjdzie na to samo, jakby jednak zapłacili Miastu podatek od nieruchomości, a Pan ten podatek przeznaczył dla sportu? Czy się mylę? Że Miasto nie może wprost, więc trzeba nie wprost? Pamiętam już finansowanie przez niektóre spółki choćby piłki siatkowej piętnaście lat temu. Niech nas Bóg broni od takich kombinacji.

Boję się kombinacji z finansowaniem sportu za pomocą Miasta i prywatnego biznesu razem. Jedyna zdrowa sytuacja to taka jak ma Raków Częstochowa. Prywatna firma kupuje drużynę i wszystkie sprawy z nią związane, ale i sukcesy, to jej problem.  

I boję się, że kultura w mielcu, którą Pan bardzo specyficznie rozumie, patrząc na program, dostanie jeszcze bardziej po d..

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ps. A poniżej wyimki z programu wyborczego Pana Klimka, o których było powyżej

 

Jako kandydat na prezydenta Mielca, zależy mi na zapewnieniu mieszkańcom naszego miasta godnych warunków mieszkaniowych.

Dlatego planuję zainicjować wprowadzenie programu budownictwa w partnerstwie z Miastem.

Chcę, aby każdy mieszkaniec miał szansę na godne warunki mieszkaniowe, dlatego będę działać na rzecz zwiększenia dostępności mieszkań na rynku oraz wsparcia dla rodzin potrzebujących.

Razem z Miastem stworzymy program, który przyniesie realne korzyści dla naszej wspólnoty i zwiększy jakość życia mieszkańców Mielca.

 

 

Jako kandydat na prezydenta Mielca, stawiam na aktywne połączenie biznesu i sportu.

🔹Chcę, aby miasto i prezydent byli aktywnymi partnerami w tworzeniu sprzyjającego środowiska dla rozwoju talentów sportowych🤼‍♂️.

💵Wprowadzimy innowacyjny system ulg podatkowych dla przedsiębiorców, którzy wspierają rozwój sportu, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży.

🏢💵Naszym celem jest stworzenie synergii między sektorem biznesowym a światem sportu, budując silniejszą społeczność i zdrową przyszłość dla naszych mieszkańców. Przedsiębiorcy, którzy inwestują w aktywność fizyczną i rozwój sportowy, zasługują na nasze wsparcie.

🤝🏐Dzięki naszym działaniom, młodzi ludzie będą mieli większe możliwości rozwijania swoich talentów sportowych.🏋️‍♀️

 

Przyszłość, rozwój i dobrobyt miasta

Poprawa życia wszystkich mieszkańców

Aktywne wsparcie Miasta i Prezydenta w łączeniu biznesu i sportu

Wprowadzenie systemu ulg podatkowych dla przedsiębiorców wspierających rozwój sportu a w szczególności rozwój dzieci i młodzieży

 

 

 

Dlaczego nie pójdę wybierać Klimka lub Swoła

  Zdjęcie za WCJ24 z imprezy Biznes dla Stali Stało się to, czego się bałem i przed czym ostrzegałem w moich felietonach. Ale nie tylko...