środa, 30 października 2024

Komu odbija (się) na widok dyni i dlaczego

 


Znowu w przełomie października i listopada mamy dwa święta zmarłych. Jedno oficjalne, obchodzone przez wszystkich Polaków, wierzących i ateistów, a jednocześnie akceptowane przez Kościół, i drugie, także wywodzące się z tradycji święta zmarłych, tylee że celtyckiego, które w ostatnim wieku bardzo ewoluowało i bardzo się skomercjalizowało, tak że pozostały z niego jedynie elementy zabawowe, których głównym punktem programu jest straszenie się nawzajem.

Oczywiście u swego zarania święto to nie miało nic wspólnego z piekłem i szatanami, bo wiara Celtów takich konstrukcji nie miała. Było świętem kontaktu z duchami zmarłych. Coś całkiem tak, jak nasze święto zmarłych. Zwyczajem tego święta było przebieranie się w najgorsze, brudne i podarte ubrania, aby tym samym zniechęcić do siebie duchy. Druidzi przyodziewali czarne stroje i zakładali przerażające maski, wycięte z brukwi lub rzodkwi, również w celu odstraszania groźnych dusz.

No i to jedynie zostało z tego święta, które stało się świętem zabawy i oswajania trwogi.

I ten fakt oswajania trwogi przed śmiercią i nicością w sposób inny niż proponuje Kościół,  plus sąsiedztwo kalendarzowe z katolickim Świętem Zmarłych powoduje, że Halloween  stał się głównym wrogiem Kościoła, przynajmniej w tym okresie roku.

Pranie mózgów tych nielicznych już, którzy na to pozwalają, trwa przynajmniej od miesiąca. Kto żyw z funkcyjnych lub mocno zindoktrynowanych katolików wypowiada się w Internecie. Ostatnio nad przerażającymi (jakimi?) skutkami tego święta dla dzieci, młodzieży, a pewnie i dziadków ubolewało kilku księży egzorcystów, czyli takich, którzy zamiast psychologów wyganiają z ludzi różne słabości czy nawet choroby psychiczne.

A już hitem dla mnie był głos jakiegoś proboszcza, który zaproponował dzieciom, by się przebrali za biskupa.

Biskup straszący?  To tylko wybitny umysł mógł wymyślić.

Zapytam was, straszących nasze dzieci karą Bożą, jak przebiorą się za maszkary i wyrzeźbią w dyni oczodoły i zęby, czy wy, którzy boicie się tych strasznych gumowych masek na twarzach naszych dzieciaków, tych malowań twarzy i ciała farbami (gdy nie zapobiegliście masowemu tatuowaniu się dzieci trochę starszych ale i dorosłych),  nie słyszycie i nie boicie się tej zalewającej nasze media, Internet, mowy nienawiści?

Czy nie boicie się dokonanego i trwałego podziału naszego społeczeństwa na dwa zwalczające się plemiona?

 Nie boicie się pięknie ubranych, jakże innych od maszkar, które was niby straszą, wystylizowanych w telewizji polityków, nawołujących do nienawiści?

Nie boicie się wypowiedzi niektórych księży, nazywających dzieci z In vitro człekokształtnymi a nawet zwierzętami?

Czy nie przeszkadza wam prowadzona także przez Kościół i zblatowanych z nim polityków, ale także ogłupionych zwykłych ludzi, nagonka dla ludzi o innej orientacji seksualnej

Nie boicie się zakłamywania historii dla segregowania ludzi na dobrych patriotów i tych złych, których trzeba wyrzucić na jej śmietnik?

Czy nie zauważyliście, że niektórzy lokalni politycy, którzy jeszcze w poprzednich latach zachowywali się w miarę rozważnie i nie szczuli jednych przeciwko drugim, nagle zaczęli mówić głosem nienawiści? I co gorsza przyzwyczajać do takiego stylu mówienia swoich zwolenników. Nie boicie się tego? A zamiast boicie się Halloween?

Przecież Halloween nie skończy się wojną domową, a nawoływanie do niej już może.

Od kilku lat drażniła mnie ta nagonka na zabawę, która z założenia przyjętego na wysokim szczeblu Hierarchii  miała odciągać dzieci od Święta Zmarłych i chyba od Kościoła.  Nie widzę na moim osiedlu poprzebieranych dzieci, ale nie dlatego, że słuchają zakazów, ale pewnie dlatego, że coraz mniej ich się rodzi, i to nie z powodu Halloween.

Drażnił mnie ten strach przed świecącą dynią, czynienie z dyni symbolu ciemnych mocy, ale tych mocy, które wyłamują się z porządku, który akceptujecie.

Dla mnie dynia to zupa dyniowa, którą bardzo lubią moje wnuki a i ja się nią zajadam. Więc robiąc wczoraj zupę dyniową wypreparowałem z dyni środek, zrobiłem w niej oczodoły, zapaliłem w środki świeczkę i postawiłem na schodach. Niech ozdabia dom.

 

 

niedziela, 27 października 2024

Konstytucja dla Mielca

 


Pan Prezydent Swół lubi błyszczeć. Mielczanie mają okazję oglądać go, bardzo dobrze się prezentującego, co raz w jakimś filmie, nagrywanym z okazji jakiejś sprawy, ważniejszej lub nie, ale dobrze podkreślającej medialną nowoczesność Pana Prezydenta,

 

Ostatnio Pan prezydent dużo mówił o wyjątkowym akcie prawnym, jakiego nie ma żadne miasto w Polsce, a który on zamierza sprezentować Mielcowi, by żyło się nam lepiej i bardziej przewidywalnie. Ten akt to Konstytucja Finansowa Miasta Mielca. Pięknie brzmi.

Fakt, w oryginale nazywa się „Polityką finansową Miasta Mielca na lata 2024 – 2029” co już nie brzmi tak dobrze jak Konstytucja, ale przecież w mediach siła i mielczanie będą przekonani, ze pan Prezydent sprawił im Konstytucję. I niech tak będzie.

 

Tylko po co nam ta Konstytucja? Co ona nam poprawi, przyniesie? Czy jest tak samo niewzruszalna jak Konstytucja RP?

 

Zacznijmy od ostatniego pytania. Pan Prezydent stwierdził, że jest to dokument, który przetrwa tę i kolejne kadencje. No cóż, do jego zmiany, a nawet odwołania, potrzebna jest zwykła większość radnych. I jestem przekonany, ze może już w tej kadencji się go zmieni. To tyle na ten temat.

 

No to teraz: po co nam to? Ma on jedną pozytywną cechę: gromadzi w jednym pliku informacje, które mogą być przydatne tak dla felietonisty, jak zwykłego podatnika.

Ale są ważniejsze rzeczy. Zacznę od tego, co mi się wydaje.

A wydaje mi się, że – niezależnie od otoczki propagandowej – jest to swoista ucieczka do przodu. Pamiętam, jak co roku prez. Wiśniewski chciał podnosić podatki, a radni PIS, z radnym Swołem na czele, bardzo przeciwko temu protestowali.

Teraz role się odwróciły. „Konstytucja” sprawia, że kwestię podwyżek podatków zaklepano na początku kadencji Rady Miasta i Prezydenta. Co roku podatki będą rosły. A radni opozycyjni będą sobie mogli…

Tak jak mogli sobie poprotestować na ostatniej sesji panowie Nowakowski i Bieniek, twierdząc, ze gdy oni rządzili, podwyżki podatków (przeciwko którym protestował oczywiście radny Swół) były o wiele niższe od tych konstytucyjnych. No i co? Ano nic.

Kto ma większość, ten ma rację.

 

Powiedziano też (radni Nowakowski i Skowron) że ta Konstytucja Finansowa to tak naprawdę wyłącznie Konstytucja Podatkowa, bo o polityce finansowej miasta nie ma w niej słowa. A mówi się tylko o podwyższaniu podatków, przeciwko czemu radny Swół zawsze w przeszłości protestował. A czy nie obiecywał ich obniżki w kampanii wyborczej? Bo coś mi się przypomina, że obiecywał.

A gdzie projekty finansowania zapowiedzianych w kampanii wyborczej inwestycji takich jak woda z Biesiadki, wielka sala koncertowa, bezpłatna komunikacja miejska, rozwój mieleckiego lotniska, w której to spółce miasto ma udziały, lotnicza szkoła średnia, nowe miejsca rekreacji i wypoczynku, przebudowa infrastruktury drogowej, przebudowa zieleni w Alejach Niepodległości, budowa trzeciego mostu na Wisłoce, miejską stację paliw czy nowe tereny mieszkaniowe. Że nie wspomnę o, być może, konieczności przebudowy systemu ogrzewania miasta. Czy o czymś zapomniałem? Acha, o tworzeniu dobrze płatnych miejsc pracy.

Ale temu, jak rozumiem, mają służyć niskie podatki. Prawie najniższe w gronie podobnych miast. Tym zmartwiła się radna Gorazd, nie dowierzając, że zapis o atrakcyjności dla przedsiębiorców tak podatków, jak i Mielca jest prawdziwy. Bo pani radna uważa, że stawki podatku dla przedsiębiorców są za wysokie i że mogą oni zacząć wynosić się z miasta.

 

Patrzyłem na tabele ze stawkami podatków i przyznam, że mam trochę inne odczucia od Pani Radnej. Bo tak się składa, że są miasta z wyższymi podatkami, a firmy lokują się sw nich nadal chętnie, a w Mielcu jakby coraz mniej. Może to nie tylko niższe niż gdzie indziej podatki są zachętą (albo raczej główną zachętą), by przedsiębiorcy przychodzili do Mielca? Może liczą się inne kwestie? Może ma na to pomysł Oddział ARP, zarządzający strefą mielecką?

 

Wiem, że w stanie plemiennej wojny polsko - polskiej Prezydent do Dyrektora oficjalnie się nie zwróci z pytaniem (nie mówiąc już o prośbie o pomoc), ale może jakieś utajnione spotkanie konsultacyjne?

 

Bo mnie bardziej od tego, jakie są podatki w Rzeszowie, z którymi podatkami i tak nie wygramy, czy nawet w Stalowej woli, z ogólnie niższymi podatkami, ale akurat wyższymidla obiektów przemysłowych,  interesuje, jakie podatki ma Tuszów Narodowy, gdzie coraz szybciej zaczyna wyrastać strefa przemysłowa, która może się stać  konkurencyjną dla mieleckiej.

Mają wyższe podatki czy niższe?

 

Cała reszta Konstytucji traktująca o tych innych podatkach (za wyjątkiem może podatków od budynków mieszkalnych, których tu nie omawiam) nie jest warta wzmianki. Wszak podatki od nieruchomości stanowią 96,65% wpływów podatkowych.

Już od 4 lat nie kieruję firmą, więc może czegoś nie wiem, ale zdziwiłem się, że w Konstytucji nie ma słowa o podatkach od budowli. Wiem, to stała stawka 2% wartości, ale chyba są istotną pozycją w budżecie miasta, a nie ma o nich słowa.

 

Na zakończenie zacytuję znowu Pana Prezydenta w dość buńczucznej deklaracji:

Jak podkreślił na konferencji prasowej  – Nie będzie żadnych nowych podatków. Podatki i opłaty będą niskie i przewidywalne. Jedne z najniższych wśród podobnych miast. To będzie nasz argument dla przedsiębiorców i nowych mieszkańców. Warto wybrać Mielec z uwagi na pewność i transparentność co do prowadzonej polityki finansowej.

 

Jak rozumiem ci „nowi mieszkańcy” to ludzie młodzi, chcący zamieszkać w naszym pięknym mieście, o których Pan Prezydent tak wiele mówił w kampanii wyborczej.

Zapytam na koniec – tylko tyle dla młodych? Niższe podatki do mieszkań w czworakach wystarczą

 

 

Mielecka Konstytucja „3 Maja”

 


 

Pan Prezydent Swół lubi błyszczeć. Mielczanie mają okazję oglądać go, bardzo dobrze się prezentującego, co raz w jakimś filmie, nagrywanym z okazji jakiejś sprawy, ważniejszej lub nie, ale dobrze podkreślającej medialną nowoczesność Pana Prezydenta,

 

Ostatnio Pan prezydent dużo mówił o wyjątkowym akcie prawnym, jakiego nie ma żadne miasto w Polsce, a który on zamierza sprezentować Mielcowi, by żyło się nam lepiej i bardziej przewidywalnie. Ten akt to Konstytucja Finansowa Miasta Mielca. Pięknie brzmi.

Fakt, w oryginale nazywa się „Polityką finansową Miasta Mielca na lata 2024 – 2029” co już nie brzmi tak dobrze jak Konstytucja, ale przecież w mediach siła i mielczanie będą przekonani, ze pan Prezydent sprawił im Konstytucję. I niech tak będzie.

 

Tylko po co nam ta Konstytucja? Co ona nam poprawi, przyniesie? Czy jest tak samo niewzruszalna jak Konstytucja RP?

 

Zacznijmy od ostatniego pytania. Pan Prezydent stwierdził, że jest to dokument, który przetrwa tę i kolejne kadencje. No cóż, do jego zmiany, a nawet odwołania, potrzebna jest zwykła większość radnych. I jestem przekonany, ze może już w tej kadencji się go zmieni. To tyle na ten temat.

 

No to teraz: po co nam to? Ma on jedną pozytywną cechę: gromadzi w jednym pliku informacje, które mogą być przydatne tak dla felietonisty, jak zwykłego podatnika.

Ale są ważniejsze rzeczy. Zacznę od tego, co mi się wydaje.

A wydaje mi się, że – niezależnie od otoczki propagandowej – jest to swoista ucieczka do przodu. Pamiętam, jak co roku prez. Wiśniewski chciał podnosić podatki, a radni PIS, z radnym Swołem na czele, bardzo przeciwko temu protestowali.

Teraz role się odwróciły. „Konstytucja” sprawia, że kwestię podwyżek podatków zaklepano na początku kadencji Rady Miasta i Prezydenta. Co roku podatki będą rosły. A radni opozycyjni będą sobie mogli…

Tak jak mogli sobie poprotestować na ostatniej sesji panowie Nowakowski i Bieniek, twierdząc, ze gdy oni rządzili, podwyżki podatków (przeciwko którym protestował oczywiście radny Swół) były o wiele niższe od tych konstytucyjnych. No i co? Ano nic.

Kto ma większość, ten ma rację.

 

Powiedziano też (radni Nowakowski i Skowron) że ta Konstytucja Finansowa to tak naprawdę wyłącznie Konstytucja Podatkowa, bo o polityce finansowej miasta nie ma w niej słowa. A mówi się tylko o podwyższaniu podatków, przeciwko czemu radny Swół zawsze w przeszłości protestował. A czy nie obiecywał ich obniżki w kampanii wyborczej? Bo coś mi się przypomina, że obiecywał.

A gdzie projekty finansowania zapowiedzianych w kampanii wyborczej inwestycji takich jak woda z Biesiadki, wielka sala koncertowa, bezpłatna komunikacja miejska, rozwój mieleckiego lotniska, w której to spółce miasto ma udziały, lotnicza szkoła średnia, nowe miejsca rekreacji i wypoczynku, przebudowa infrastruktury drogowej, przebudowa zieleni w Alejach Niepodległości, budowa trzeciego mostu na Wisłoce, miejską stację paliw czy nowe tereny mieszkaniowe. Że nie wspomnę o, być może, konieczności przebudowy systemu ogrzewania miasta. Czy o czymś zapomniałem? Acha, o tworzeniu dobrze płatnych miejsc pracy.

Ale temu, jak rozumiem, mają służyć niskie podatki. Prawie najniższe w gronie podobnych miast. Tym zmartwiła się radna Gorazd, nie dowierzając, że zapis o atrakcyjności dla przedsiębiorców tak podatków, jak i Mielca jest prawdziwy. Bo pani radna uważa, że stawki podatku dla przedsiębiorców są za wysokie i że mogą oni zacząć wynosić się z miasta.

 

Patrzyłem na tabele ze stawkami podatków i przyznam, że mam trochę inne odczucia od Pani Radnej. Bo tak się składa, że są miasta z wyższymi podatkami, a firmy lokują się sw nich nadal chętnie, a w Mielcu jakby coraz mniej. Może to nie tylko niższe niż gdzie indziej podatki są zachętą (albo raczej główną zachętą), by przedsiębiorcy przychodzili do Mielca? Może liczą się inne kwestie? Może ma na to pomysł Oddział ARP, zarządzający strefą mielecką?

 

Wiem, że w stanie plemiennej wojny polsko - polskiej Prezydent do Dyrektora oficjalnie się nie zwróci z pytaniem (nie mówiąc już o prośbie o pomoc), ale może jakieś utajnione spotkanie konsultacyjne?

 

Bo mnie bardziej od tego, jakie są podatki w Rzeszowie, z którymi podatkami i tak nie wygramy, czy nawet w Stalowej woli, z ogólnie niższymi podatkami, ale akurat wyższymidla obiektów przemysłowych,  interesuje, jakie podatki ma Tuszów Narodowy, gdzie coraz szybciej zaczyna wyrastać strefa przemysłowa, która może się stać  konkurencyjną dla mieleckiej.

Mają wyższe podatki czy niższe?

 

Cała reszta Konstytucji traktująca o tych innych podatkach (za wyjątkiem może podatków od budynków mieszkalnych, których tu nie omawiam) nie jest warta wzmianki. Wszak podatki od nieruchomości stanowią 96,65% wpływów podatkowych.

Już od 4 lat nie kieruję firmą, więc może czegoś nie wiem, ale zdziwiłem się, że w Konstytucji nie ma słowa o podatkach od budowli. Wiem, to stała stawka 2% wartości, ale chyba są istotną pozycją w budżecie miasta, a nie ma o nich słowa.

 

Na zakończenie zacytuję znowu Pana Prezydenta w dość buńczucznej deklaracji:

Jak podkreślił na konferencji prasowej  – Nie będzie żadnych nowych podatków. Podatki i opłaty będą niskie i przewidywalne. Jedne z najniższych wśród podobnych miast. To będzie nasz argument dla przedsiębiorców i nowych mieszkańców. Warto wybrać Mielec z uwagi na pewność i transparentność co do prowadzonej polityki finansowej.

 

Jak rozumiem ci „nowi mieszkańcy” to ludzie młodzi, chcący zamieszkać w naszym pięknym mieście, o których Pan Prezydent tak wiele mówił w kampanii wyborczej.

Zapytam na koniec – tylko tyle dla młodych? Niższe podatki do mieszkań w czworakach wystarczą

 

 

 

 

Komu odbija (się) na widok dyni i dlaczego

  Znowu w przełomie października i listopada mamy dwa święta zmarłych. Jedno oficjalne, obchodzone przez wszystkich Polaków, wierzących ...