Rok 2018 zapiszemy w historii jako rok przełomowy dla walki
ze smogiem w Mielcu i Polsce. I to nie przede wszystkim z powody wielkich
protestów Mielczan przeciwko Kronospanowi, które miały miejsce w pierwszej
połowie roku, ale głównie dlatego, że radykalnej przemianie uległa świadomość
Polaków, dotycząca smogu i jego zabójczych skutków dla ludzkiego życia.
Pamiętam, jak w pierwszych latach działalności Kronospanu w
Mielcu, wtedy jeszcze Melnoxa, wszystkie wioski wokoło Mielca i połowa miasta
zaopatrywały się w odpady płyt wiórowych z tej firmy, by opalać nimi swoje
piece.
Syfu, który wydobywał się z kominów, nie kojarzono jeszcze
wtedy z szybszą śmiercią babci czy wujka. Byli starzy, to umarli. Trudno. Nie
kojarzono jeszcze z rakami w rodzinie czy u sąsiadów.
Było zimno, trzeba grzać, a tak jest prawie za darmo. A że
pali się odpadem, tego nikt nie zauważał.
Ale dokonał się przełom. I nikt i nic już tego nie odwróci.
Nawet władza, każda władza, której walka ze smogiem jest „w poprzek”, bo
bruździ w ambitnych programach modernizacji, jak choćby wprowadzania samochodów
elektrycznych. Że piszę bzdury?
No bo jesteśmy za biedni! No bo ludzie nie mają pieniędzy,
żeby palić dobrym węglem! No bo na opalanie gazem mało kogo stać! Władza
właśnie wprowadziła zakaz sprzedaży pyłów i floatów/mułów węglowych. Tyle że ma
obowiązywać dopiero za dwa lata. Walczy? No walczy. Dopuściła jednocześnie do
sprzedaży zakaz mocno zasiarczonego węgla, mimo że takiego w Polsce się nie
wydobywa. Po co?
Podobno jesteśmy biedni i nie można zakazać nam palenia
mułami węglowymi, bo inaczej niektórzy zamarzną zimą. Może i tak jest. Nie znam
skali ubóstwa w Polsce. Pewnie jest duże, ale chyba nie przekracza 80%
społeczeństwa posiadającego ogrzewane indywidualnie domy czy lokale. Bo tyle
właśnie właścicieli pieców ogrzewa się węglem i innymi podobnymi.
Nie wiem, na ile nie stać nas na ogrzewanie gazem ziemnym. Z
wyliczeń, które można znaleźć w Internecie wynika, że te koszty ogrzewania
gazem i węglem różnią się o około 15 % na korzyśc węgla. Kwotowo ta różnica
wynosi kilkaset złotych rocznie. Dla ogrzewania 120 m2 dobrze ocieplonego domu zaledwie
300 zł. Dużo to czy mało, kiedy przy węglu jest tyle pracy? O truciu nie
wspominając?
Może czas obalić mity, plotki, wyliczenia domorosłych
energetyków i zacząć od udowodnienia ludziom rzeczywistych kosztów ogrzewania.
A dopiero potem przejść do mówienia o ekologii i umieraniu? Chociaż umierania
już zaczęliśmy się bać, po informacji,że w Europie z powodu zanieczyszczenia
powietrza umiera przedwcześnie ok. 440 tys. osób rocznie, w Polsce jest to ok.
44 tys. Pamiętajmy, że Polacy stanowią 5% populacji Europy.
Teraz pozostaje kwestia, czy bardziej mamy się bać umierania
z powodu wyziewów Kronospanu i innych kominów przemysłowych, czy jednak
umierania od tzw. niskiej emisji, czyli dymiących domów jednorodzinnych i
samochodów, w tym tych pozbawionych filtrów?
Są ludzie, którzy twierdzą, że największym złem jest
Kronospan. I walce z nim poświęcają cała swoją energię. Ja go nie bronię.
Twierdzę jednak, że mnie najbardziej zatruwa sąsiad. Fakt, tylko zimą, ale zima
grzewcza ma u nas 6 miesięcy.
Proponuję jednak spojrzeć na mapki z czujnikami airly,
nałożyć na te z lata, te z zimy i wyciągać wnioski.
Dla mnie są one jednoznaczne.
Dla władzy lokalnej jest bardzo wygodne, kiedy tzw. „gniew
ludu” znajdzie ujście za bramą Kronospanu. Pokażą na WIOŚ, na marszałka, na
rząd i bezradnie rozłożą ręce.
Bo działania wobec mieszkańców zarządzanej gminy są o wiele
bardziej ryzykowne i trudniejsze, bo są to działania wobec własnych wyborców, a
właściwie przeciw nim.
Łatwiejsze także jest wyjście na protest przeciwko
Kronospanowi, niż zapukanie do drzwi sąsiada i zwrócenie mu uwagi, że znowu
śmierdzi.
Z walką o czyste powietrze wszyscy mamy pod górkę: i rząd, i
marszałek, i prezydent, i każdy sąsiad.
Chociaż z sąsiadami jest różnie. Jak widzą, że zapalisz
ognisko ze ściętych gałęzi, to wezwą straż miejską, nawet jak sami palą węglem.
Bo palić węglem przez 6 miesięcy można, a spalić gałęzie w ciągu pół godziny
nie można. Strzelać tysiące fajerwerków w Mielcu można, ale ogniska zapalić nie
można. Uruchomić w lecie tysiące
śmierdzących grilli można, a ogniska z patyków nie można. Do dymiącego grilla
straży wezwać nie można, do ogniska należy. Kominek na drewno, który w polskiej
rzeczywistości jest śmierdzącym i brudzącym gadzetem,
można mieć i używać, a ogniska z drewna zapalić nie można.
Kto wymyślił te kretyńskie przepisy? Ekolog czy polityk?
Jak daleko jesteśmy jako społeczeństwo od prawdziwego dbania
o powietrze wokół nas. Bo o wodzie jakoś nadal dziwnie się nie mówi.