Nie odkryję Ameryki, kiedy powiem, że często kluczowym dla
sprawy jest jej odpowiednie nazwanie.
Bo kiedy zamiast zabijania nienarodzonego dziecka mówimy o
„zabiegu”, ostatecznie o aborcji płodu, która jest niezbywalnym prawem kobiety,
czyli człowieka (w przeciwieństwie do dziecka nienarodzonego, które jest tylko płodem),
to jest duża szansa, że duża część zainteresowanych (zabijaniem) wmówi sobie,
że tylko dokonują należnego im jak psu kość zabiegu.
Kiedy zamiast określać kogoś homoseksualistą, a nie daj Boże
pederastą - za co można być już oskarżonym o mowę nienawiści - nazwiemy kogoś
gejem (od angielskiego gay, znaczący: beztroski, szczęśliwy, wesoły, skłonny do
żartów, barwny, kolorowy)i gej tak fajnie się nam skojarzy, to prawie od razu
mamy do niego sympatię większą, niż przynależna zwykłemu człowiekowi hetero,
szaremu, niewesołemu, a na dodatek zajmującemu się wychowaniem bachorów.
A kiedy jeszcze za filozofem Michelem Foucault, przyjmiemy,
ze gej to wyraz „walki o nową świadomość, niezależną tożsamość i społeczne
uznanie”, pójdziemy za nim jak w dym (gdy chcemy zmieniać świat, oczywiście, a
nie trwać jedynie, jak te wszystkie miernoty dookoła nas).
Wiosna kojarzy się wszystkim prawie bez wyjątku bardzo
pozytywnie. I zakochanie, i nowe życie, i świeża zieleń, i miłe słoneczko, i
nie trzeba już ogrzewać węglem mieszkania ani nosić palta, i z kominów sąsiada
nic nie leci, tylko świeży wiaterek nas owiewa, a zamiast CO2 i CO jedynie
zapach konwalii z powietrza wciągamy pełną piersią.
Wiosna to szansa na nowe życie, szansa na zmianę szaro
burego otoczenia w świeżozielony krajobraz przyszłości. Wiosna to Jerzy
Połomski i „Kiedy znów zakwitną białe bzy”, albo całkiem wiosenny Zenek
Martyniuk, facet o charyzmie wiadra z wodą, ale za to jakże przekonujący w
swoim śpiewaniu dla demokratycznej większości, a w ostateczności, dla
zboczonych, Antonio Vivaldi z jego „Wiosennym” rozpasaniem.
Teraz pojawił się na kolejny piewca uroków wiosny, tym razem
politycznej.
Ale też ma być pięknie. Wszystko będzie od nowa i wszystko
będzie nowe, pachnące dobrym perfumem i młodą zielenią. Powietrze będzie
czyste, bez dwutlenku węgla, bo zamknie się kopalnie i przestanie spalać
węgiel, ludzie będą zdrowi, bo po pierwsze nie będą wdychać tego CO2, a po
drugie lekarz będzie na pstryknięcie. Starzy dostaną od państwa duże emerytury,
wszyscy takie same, po 1600, a młodzi możliwość aborcji. Zadekretuje się
małżeństwa jednopłciowe, a żeby geje nadal byli synonimem wesołości i szczęści,
da się im możliwość adopcji dzieci, bo to był jedyny czynnik, który nie
pozwalał im być cały czas wzorcowo wiosennie uśmiechniętymi.
Wiosna jest kolorowa i kwitnąca, jak różne parady, i czarne
chałaty psują ten nastrój szczęścia i radości, dlatego oddzieli się kościoły od
tej wszechobecnej, kolorowej wiosny, żeby swojączernią sutann i ględzeniem o
śmierci i karze, nie szpecili, nie zakłócali powszechnego nastroju radości.
Będą mieli to, na co zasłużyli.
Ludzie wraz z wiosną będą dużo zarabiali, żeby mieli na
lato, które niewątpliwie przyjdzie, i które będzie okresem zbierania fruktów i
turystyki seksualnej na różne dzikie plaże świata.
Dla mniej ruchliwych wystarczą sanatoria, które już
oficjalnie przemianuje się na domy odnowy seksualnej. Wszak demokratyczna
większość o niczym tak nie marzy, jak o wolnej miłości w starości. Nie było
tego w programie Wiosny? A to sorry, to będzie mój autorski wkład w program.
Ja wiem, że dookoła nas jest martwota polityczna i ogólnie
rzecz biorąc syf. Na widok każdego polityka, niezależnie od opcji, mam odruch
wymiotny. Nie słucham dyskusji z ich udziałem, ograniczając się do dyskusji
dziennikarzy, czy ekspertów.
Nie mam nadziei, że tak PiS jak i PO coś zmienią na dobre.
Ale żyję na tym świecie na tyle długo, żeby wiedzieć, że jak
jedno kłamstwo próbuje się zastąpić drugim, może młodszym i bardziej kolorowym,
to z tego nie będzie niczego dobrego.
Współczuję tym młodym ludziom, którzy może pełni ideałów i
chęci zmiany tego syfu dookoła, uwierzyli Biedroniowi i dali się złapać na lep
jego kolorowej mowy, ciepłego uśmiechu i obietnic bez pokrycia.
I mogę ich nawet zrozumieć. Też 4 lata temu, z nadzieją na
zmianę, na nową jakość, popierałem Gowina, moją największą polityczną pomyłkę.
Historia lubi się powtarzać wyłącznie jako parodia.
8 lat temu był Palikot. Prawdziwa Polityczna Katastrofa i
największe oszustwo. Teraz jest Biedroń, jego wierny uczeń.
Właściwie to nie wiem, co mógłbym młodym
ludziom powiedzieć. Głosujcie na PO? Głosujcie na PiS? Przecież nie powiem
tego.
Ale Biedroń jest jeszcze gorszy. Dla mnie to zwykły kłamca.
Tamci to przynajmniej (!!!) nieudacznicy.
Katastrofa. Katastrofa nas czeka.
Ja też poczekam. Może zapanuje powszechne otrzeźwienie, i
przynajmniej ta mądrzejsza część zagłosuje nie na populistów, z których Biedroń
jest pierwszy, ale i Kaczyński, i Schetyna za nim podążają, ale na kogoś
innego, kto może się jeszcze pojawi.
Mała nadzieja, ale zawsze nadzieja.
Ps. Spalenie 1000 m3 gazu daje tyle ciepła jak spalenie 1,3
tony węgla (ciepło spalania). Z tego spalonego gazu mamy emisję 2 ton CO2, a ze
spalonego węgla 2,7 tony CO2. Więc gdy ktoś bzdurzy, że po zamknięciu kopalń
węgla nie będzie emisji CO2, i naszej wspaniałej Wiośnie nie zagrozi zmiana
klimatu na gorszy, to jest chyba jakimś niedoukiem albo wierutnym łgarzem.
Pomijam tu sprawności spalania, które spowodują, że jednak z ogrzewania węglem
może będzie więcej CO2, niż podałem, i będzie też pył zawieszony czy SO2, ale
chodzi o postawienie sprawy z głowy obietnic, na nogi realiów.