wtorek, 20 lutego 2018

Maszerują chłopcy, maszerują…

„Bajkopisarz” Macierewicz zostawił po sobie obietnicę dużego kontraktu zbrojeniowego dla mieleckiej firmy i wiele innych bajek o budowaniu potęgi wojskowej Polski. Żadna z umów na zakup uzbrojenia nie została zaawansowana, a struktury obronne rozpirzone i teraz nowy minister obrony zabrał się wreszcie za porządki w wojsku. Szczerze mu życzę sukcesu, bo mam wnuki i sporo jeszcze innych pokojowych zobowiązań.

A czas nadchodzi, a może już nadszedł, niebezpieczny. A my jak te sieroty, staramy się robić wszystko, by jak sierota zostać samotni wobec brutalnej siły. Jesteśmy w konflikcie z Niemcami, Ukrainą, Białorusią, Unią Europejską, Izraelem i na końcu, przez to samo, ze Stanami Zjednoczonymi. Wymieniłem wszystkich? No, olewamy jeszcze Czechów, bo to półniemcy. Przyjaźnimy się za to z kolegą Putina Orbanem.
A Putin właśnie zniknął około 7 lutego i nie ma go już dziesięć dni. Zaraz po tym, jak Amerykanie rozwalili w Syrii brygadę rosyjskich najemników, zabijając podobno prawie 200 osób (choć są i wyższe szacunki) i raniąc kilkuset. Szpitale wojskowe w Moskwie i Petersburgu są ponoć zapełnione ciężko rannymi. Nasze media dziwnie niewiele mówią o sprawie, tak jakby za bardzo nie chciały szkodzić przed wyborami Putinowi. I ma się wrażenie, że sprawą żydowską przykrywa się tę sprawę z Syrii, nie wiem, czy dla nas nie ważniejszą.
Bo sprawa jest precedensowa. I gdyby nie to, że w Syrii „nie ma żadnych żołnierzy rosyjskich”, spowodowałaby prawie wojnę pomiędzy dwoma mocarstwami. Ten nalot nie był żadną pomyłką, trwał długi czas, nawet po rozbiciu kolumn samoloty i drony „dostrzeliwały” uciekających. Dużo ciał było tak zmasakrowanych, że nie do identyfikacji wzrokowej. Powiedzieć, że strzelano jak do kaczek, to niczego nie powiedzieć. Podobno faktyczną władzę w Waszyngtonie, przy bezradności prezydenta Trumpa, „przejęło” czterech generałów i oni decydują o polityce wobec Rosji. Jak jest faktycznie, zobaczymy.
I co? Ano nic. My zbudowaliśmy za to wojska obrony terytorialnej kraju, które oczywiście są potrzebne i na pewno będą utrzymane, ale które mogą pomagać przy powodzi, porządku na tyłach i zbieraniu zwłok poległych. Bo w Syrii zginęli super wyszkoleni żołnierze, a nie zbierana i niedoćwiczona piechota z karabinkami. A Rosjanie mają podobne środki zabijania jak Amerykanie. Ci „oficjalni” Rosjanie.

Jak to jest, że w czasie, kiedy polska armia jest w takim bałaganie i słabości, kiedy Amerykanie mają twarde dowody o rosyjskiej agresji internetowej w sprawy amerykańskich wyborów, a obawiają się podobnego ataku w razie konfliktu zbrojnego, a stąd radykalne zaostrzenie kursu wobec Rosji i choćby ta „rozwałka” w Syrii, my psujemy swoje relacje ze wszystkimi sąsiadami i sprzymierzeńcami? Czy ktokolwiek wierzy w przypadkową koincydencję tych zdarzeń? Czy może raczej w działalność rosyjskich agentów wpływu w Polsce. A tacy ludzie zapewne nie należeli kiedyś do PZPR, nie chcąc, by im jakiś patriotyczny kołek ciosał dzisiaj kołki na głowie. To są ludzie, którzy mają wpływ na dzisiejsza władzę. Czy tak bez powodu niejaki Piątek pisał różne rzeczy o byłym ministrze obrony?

Jestem pewnie odbierany przez niektóre środowiska, jako komuszy wróg tego czegoś, co nazywane jest „niezłomnością”, rycerskością, jako wróg żołnierzy wyklętych i niezłomnych. Nikt nie chce pamiętać, że jestem wrogiem – o czym nie raz pisałem – bezsensownego bohaterstwa, które do niczego pozytywnego nie prowadzi, jeśli bohaterskiej (mniej lub bardziej) śmierci, za pozytyw nie uznać.
A niby dlaczego za pozytywne zdarzenie w życiu człowieka mielibyśmy uznawać bohaterską śmierć? Może mi to wytłumaczyć ktoś, kto jednocześnie przysięgnie, że chciałby bohatersko umrzeć, chociaż mógłby żyć, budować, kochać i starzeć się z wnukami?

Popierałem w jednym z felietonów odbudowę ruchu strzeleckiego. Dla niedowiarków mogę odszukać to pisanie. Ale nie myślałem wtedy, że to wszystko powoli zacznie ubierać się w płaszcz ideologii partii rządzącej, nacjonalizmu, nienawiści do myślących inaczej, apoteozy bohaterszczyzny, czczenia bohaterów co do których nie ma konsensusu społecznego, a tylko jedna strona na siłę promuje ich pozytywne dokonania, milcząc te negatywne. Tak myślę, czy naprawdę nie można znaleźć takich bohaterów, którzy by nie mordowali Białorusinów jak Rajs, Żydów i kogo popadnie jak Ogień, Ukraińców, czy współpracującą z Niemcami Brygadę Świętokrzyską. Czy naprawdę nie ma z kogo wybierać, czy było ich tak niewielu, czy przeciwnie, wybiera się tych, którzy mają antagonizować społeczeństwo, skłócać je.
Jakoś nikt nie pisze o sowieckim partyzancie, płk Prokopiuku, którego oddziały uratował przed banderowcami warowny obóz polskich chłopów na Wołyniu, we wsi Przebraże, powiat Łuck, w którym zgromadziło się ponad 10 tys. ludzi?

Zawsze na śmierć wysyłano młodych, ideowych, pełnych miłości ojczyzny ludzi. Mam nadzieję, że już to się nie powtórzy. Ale jak widzę znowu pełnych entuzjazmu młodych chłopaków i młode dziewczyny, którym ktoś do głowy, zamiast patriotyzmu, wkłada mieszankę nacjonalizmu, bzdurzeń o Wielkiej Polsce, Trójmorzu i Pięciomorzu, Chrystusie narodów, przedmurzu chrześcijaństwa, o wrogach, którzy czają się wszędzie i czyhają na ojczyznę, o wrażych siłach cały czas działających na naszą szkodę, o jedynej racji i jedynej prawdzie, której Polacy są nosicielem, o niepokalanym poczęciu naszego narodu i Rzeczypospolitej, o tym, ze jesteśmy bez winy, ze nigdy nikogo, a tylko zawsze oni nas etc. etc. to się boję. Boję się, ze znowu jacyś starzy oszuści, niespełnieni w życiu, brzuchaci i ledwie łażący, obwiniający za swoje niepowodzenia innych, najlepiej komunę, czerwonych, Żydów i masonów, wmawiają młodym, jak pięknie jest umierać za ojczyznę.
Jak usiłują za wzory do naśladowania dawać jakiś watażków, nawet tych niepiśmiennych choć może bardzo patriotycznych, w tym świecie, gdzie komputery, drony, niewidzialne samoloty, i kazać im biegać ze starymi karabinami, albo nawet z kałachami po lasach i wyobrażać sobie, ze tak obronią ojczyznę.

A obronić ją dziś mogą tylko super wykształceni informatycy, supernowoczesne technologie i na deser nowe oddziały Rambów. Czy bajkopisarz Macierewicz tego nie wiedział, czy wręcz przeciwnie?

Tyle. Aż tyle. Znowu nie zostawią na mnie suchej nitki. Wiem. Ale przeżyję. Spokojnie.
Pozytyw tego zrywu jest taki, że ktoś złoży kwiaty pod prawie zapomnianym pomnikiem AK


ps. Na deser przypomnę starą piosenkę. Fajnie się ją śpiewa, sam śpiewałem. Ale jak ktoś w to wierzy, to kiep.

Nie noszą lampasów, lecz szary ich strój,
Nie noszą ni srebra, ni złota,
Lecz w pierwszym szeregu, podąża na bój
Piechota, ta szara piechota.

Maszerują strzelcy, maszerują,
Karabiny błyszczą, szary strój,
A przed nimi drzewa salutują,
Bo za naszą Polskę idą w bój!

Idą, a w słońcu kołysze się stal,
Dziewczęta zerkają zza płota,
A oczy ich dumnie utkwione są w dal,
Piechota, ta szara piechota.

Maszerują strzelcy, maszerują,
Karabiny błyszczą, szary strój,
A przed nimi drzewa salutują,
Bo za naszą Polskę idą w bój!

Nie grają im surmy, nie huczy im róg,
A śmierć im pod stopy się miota,
Lecz w pierwszy szeregu podąża na bój ,
Piechota, ta szara piechota.

Maszerują strzelcy, maszerują,
Karabiny błyszczą, szary strój,
A przed nimi drzewa salutują,
Bo za naszą Polskę idą w bój!

Miarowo bagnetów kołysze się łan,
A w sercu ich szczera ochota,
Ze śpiewam do boju wyrusza jak w tan,
Piechota, ta szara piechota.

Maszerują strzelcy, maszerują,
Karabiny błyszczą, szary strój,
A przed nimi drzewa salutują,
Bo za naszą Polskę idą w bój!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak Mielec i mielecki Oddział ARP stracili 4 lata.

  Zdjęcie za Radio Leliwa Mniej więcej 4 lata temu został z dnia na dzień pozbawiony pracy ówczesny dyrektor Oddziału ARP w Mielcu pan Kr...